sobota, 22 czerwca 2013

Kulinarni czytają. Thiessa - Podróże kulinarne

Kiedy 6 lat temu rozpoczęłam blogowanie z (nieistniejącymi już od prawie 4 lat) Historiami Kuchennymi - blogostrefa kulinarna i pozostała - była jeszcze w powijakach. Daleko jej było do obecnego natłoku i wszechobecności. To były czasy  wzajemnych wirtualnych blogerskich odwiedzin, gdzie goście i gospodarze potrafili powiedzieć o sobie nawzajem znacznie więcej, aniżeli teraz. Dzisiaj, mimo tego, że sporo blogerów znam z imienia i nazwiska oraz niejednokrotnie spotkałam się już z nimi na warsztatach czy zwyczajnie - na kawie, to jednak brakuje mi tej dawnej kameralnej atmosfery. I mam silne przekonanie, iż nie jestem w tym odczuciu odosobniona.

Początków sporej grupy blogerów kulinarnych, przed założeniem swojego miejsca w wirtualnym świecie, szukać należy na gazetowych forach Galeria Potraw i Kuchnia. Tam też między innymi poznałam dzisiejszego Gościa - Thiessę. Nie ukrywam, że wielką niespodziankę mi zgotowała zgłaszając akces do weekendowego cyklu „Kulinarni czytają”. Thiessę z forum zapamiętałam bardzo dobrze, gdyż mamy pewną cechę wspólną – obie uwielbiamy zupy. Pamiętam jej forumowe wątki z wieloma smakami świata utopionymi w bulionie. Muszę dodać, że bardzo mnie inspirowały. 

Jakiś rok temu dowiedziałam się, że jak większość z nas - Thiessa również prowadzi blog. A na nim znaleźć można nie tylko nagromadzenie zup wszelkiego rodzaju, ale również wielkie bogactwo kuchni świata. Są one pokłosiem rodzinnej pasji – podróżowania, o czym możecie się dowiedzieć oglądając jej zdjęcia m. in. z Armenii, Indii czy RPA. Zachęcam do odwiedzenia Podróży kulinarnych, aby zjeść kawałek świata :)

Thiesso, dziękuję za gościnę i wyglądam kolejnych Twoich zup :)


1. Książki, które czytam najchętniej:

W latach młodości skupiałam się głównie na kryminałach. Przerobiłam cały repertuar osiedlowej biblioteki i z braku większej oferty przerzuciłam się na inne pozycje. Moi ulubieni autorzy to oczywiście Joanna Chmielewska, Joe Alex, Krystian Ziemski, Anna Kłodzińska i Barbara Gordon. Uwielbiam również literaturę obozową. Może komuś wydać się to okrutne, ale mam tak od dzieciństwa. "Medaliony" przeczytałam wiele razy zanim okazało się, że są lekturą szkolną. Jeśli chodzi o ten gatunek "Pięć lat kacetu" Stanisława Grzesiuka to hit wszechczasów. Ostatnio z uwagi na chroniczny brak czasu czytam w przelocie książki, które nie wymagają uważnego śledzenia fabuły. To ważne, bo zwykle czytam kilka na raz. Właściwie nie wiem jak nazwać ten gatunek, w którym się ostatnio zaczytuję. Kryminalistyka, sensacja, czy może literatura popularno-naukowa? Fascynują mnie książki medyczne nie będące podręcznikami medycyny, opowiadające o różnorakich przypadkach medycznych. 



Poza tym pasjami relacje z podróży i przewodniki.



Z uwagi na dziecko, codziennie przed snem przerabiam kolejno wszystkie lektury młodości, obecnie książki o Doktorze Dolittle. Poza tym nie mogę się już doczekać urlopu, na który wyjeżdżamy za tydzień, bo na tę okazję czeka ostatnia część "Baśnioboru" Brandona Mulla, którą będziemy czytać rodzinnie. 


2. Ulubiona książka kulinarna:

Mam tyle książek kulinarnych, że trudno zdecydować się na jedną ulubioną. Jedne uwielbiam ze względu na piękne zdjęcia, inne nie zawierają zdjęć, ale opisują ciekawe historie i zwyczaje kulinarne, które czyta się jak beletrystykę. 





Najchętniej kupuję książki, które prezentują kuchnie narodowe i nie ma znaczenia, że mam np. 20 książek o kuchni indyjskiej, bo i tak nic mnie nie powstrzyma od zakupu 21. O tym, która książka jest w danym momencie najlepsza decyduje to, jaką akurat kuchnię przerabiam a zmienia się to tak często jak fazy księżyca. Obecnie gotuję po gruzińsku. 
Jeśli miałabym, zatem wybierać to stawiam na książki, które przerobiłam niemal od deski do deski przygotowując zawarte w nich potrawy często po wielokroć. Są to "Zupy" Carole Clements, "Kuchnia wegetariańska z fantazją" Kornelia Schinharl, Sebastain Dickhaut oraz "Thajská kuchyně" Judy Bastyra, Becky Johnson.




3. Książkowe wyznanie:

Jestem straszną pedantką, dlatego książki stoją na półkach według ściśle określonych zasad. 



Strasznie denerwuje mnie, kiedy mój Małżonek odkłada je na niewłaściwe miejsce. Z tego też powodu książki, które aktualnie czytam w chwilach, kiedy ich akurat nie czytam wracają karnie na swoje miejsce na półce. Z powyższych względów nie posiadam czegoś takiego jak szafka nocna z lekturami. Zresztą w łóżku nie czytam. 


4. Książka, którą czytam obecnie:


Jak już wspomniałam kilka równocześnie i jest to "Gaumardżos" Anny Dziewit-Meller i Marcina Mellera, trochę późno, jako że nie jest to nowość wydawnicza a ja kocham Gruzję i kuchnię gruzińską, "Historia brudu" Katherine Ashenburg, fascynująca pozycja, która opowiada o sprawach, które są pomijane we wszelkich książkach opowiadających o czasach od starożytności po współczesność "Japonia w sześciu smakach" Anny Świątek opowiadająca o życiu codziennym w kraju, który wydaje mi się najbardziej obcy kulturowo ze wszystkich krajów, jakie przychodzą mi na myśl oraz "Wśród mangowych drzew" Madhur Jaffrey. Tę książkę dopiero zaczęłam czytać, ale już czuję, że ta opowieść okraszona przepisami kulinarnymi mocno przypadnie mi do gustu, zwłaszcza, że do kuchni indyjskiej mam ogromną słabość. 


11 komentarzy:

  1. Jeszcze nie spotkałam się u nikogo z taką biblioteczką kulinarną. Rozumiem, że pomysłów na obiady Ci nie brakuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasiula prawde powioedziawszy czasem sie gubie w tym wszystkim, bo nie moge sobie przypomniec w ktorej ksiazce wypatrzylam przepis na ktory mam wlasnie ochote. Zwykle w tym przypadku biore pod uwage pare ksiazek, ale i tak musze je przeszukac:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Thiesso, tę fascynację literaturą obozową również przechodziłam. W czasach licealnych u kuzyna wypatrzyłam na regale Grzesiuka najpierw "Boso, ale w ostrogach", a potem siłą rozpędu poszło "5 lat kacetu" właśnie. A potem już poszło: "Medaliony", "Dymy nad Birkenau", "Za drutami Stutthofu".
    Zresztą ja już tak czasem mam, że jak mnie dany temat zainteresuje, to wyszukuję książki właśnie tego dotyczące i czytam, póki się nie nasycę. Przed literaturą obozową, za sprawą "Pamiętnika narkomanki" i "My, dzieci z Dworca ZOO" wczytywałam się w powieści zawierające problem narkomanii.
    A jeszcze potem wszystko, co wpadło mi w ręce o Japonii. Polecam Ci "Życie po japońsku" Janiny Rubach-Kuczewskiej.

    Pozdrawiam i dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, widac mialysmy te same fascynacje:-) "Boso, ale w ostrogach" tez boskie. Ja te obozowa fascynacje zaczelam chyba pod koniec podstawowki. Problemy narkomanii tez przerabialam:-) Tez w podstawowce. Byly jeszcze wspomnienia bylych alkoholikow:-) Chyba mialam tak jak Ty. Do przesycenia.
    Japonii jeszcze nie przerabialam, ale jestem na dobrej drodze. Malzonek zachwala mi "Japonski wachlarz" Joanny Botor, problem w tym, ze on ma to na e-booku a ja nie lubie ksiazek w postaci niepapierowej. O "Życiu po japonsku" bede pamietac". Ciekawe, kiedy "przejedza" mi sie te pseudomedyczne:-)
    Wlasnie wrocilam z Empiku i przytachalam 2 nowe ksiazki:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A powieści kulinarne? ;) Też "przerabiałaś"? ;)

      Usuń
    2. Tych standardowych, ktore czytali wszyscy i co to filmy zrobili na ich podstawie to nie:-) Ale wlasnie wczoraj kupilam nowosc "Jesc przyzwoicie" Karen Duve o pewnym eksperymencie i juz sie boje, ze po przeczytaniu zeswiruje i inaczej spojrze na jedzenie:-)

      Usuń
  5. Piękna biblioteka. Nic dodać, nic ująć... Choć te książki ze śmiercią w tytule, nieco przerażają...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie, te ksiazki to moje utrapienie, bo nigdzie sie juz nie mieszcza. To co widac na zdjeciu to nawet nie jest polowa.

      Usuń
    2. Regały można dokupić, gorzej z powiększeniem pomieszczeń...

      Usuń
  6. "Zazdroszczę" miejsca na książki. Ja mam tylko jeden mały regał. Z tego powodu przestałam kupować książki, a zaczęłam je wypożyczać z biblioteki. I niestety przeszłam też częściowo na e-booki (nie cierpię czytać z komputera czy tabletu, no ale czytać lubię a miejsca na książki brak...). Co do książek kulinarnych, przestałam na razie kupować i bazuję na tym co mam obecnie... Wyciągnęłam nawet starą Kuchnię Polską i przeglądam przepisy oraz zdjęcia z lat siedemdziesiątych :) No, ale jak patrzę na Thiessy zbiory... to mam ochotę tam wpaść i wszystko zabrać :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń