"Po latach wszystkie trzy: i Gośka, i Beata, i Karolina, wiedziały jedno – nigdy nie wróciłyby do okresu dorastania. Nawet gdyby śmierć Anety nie położyła się cieniem na ostatnich miesiącach w szkole, nawet gdyby czwarta przyjaciółka nie została na zawsze uwięziona w tym najgorszym okresie jak motyl w bursztynie, nawet gdyby każdej z nich nie śnił się po nocach czerwony rower leżący w błocie na pegeerowskich polach."
Trzy dorosłe kobiety. Gośka – córka prywatnego przedsiębiorcy, właściciela szklarni, który w ówczesnych latach nazywany był pejoratywnie badylarzem. Beata - wychowywana przez bogatych dziadków, bo matka - nauczycielka muzyki od dawna trwa w alkoholizmie. Karolina – córka kapitana milicji, o którym później dowie się, że był ubekiem. Wszystkie mieszkają na jednym podwórku, chodzą do tej samej szkoły i razem spędzają czas jeżdżąc po okolicy Leśnego na rowerach, uważając na to, aby nie spotkać Zenka – chorego psychicznie mężczyzny z umysłem dziecka . Do tej samej szkoły chodzi również Aneta – nowa w klasie dziewczyna, która nie jest akceptowana przez te nastolatki. Z uwagi na swoją biedną rodzinę i brak śmiałości – jest wyszydzana przez liderkę grupy – zbyt śmiałą, zbyt wygadaną, zbyt prowokująca Beatę. Towarzyszy im jednak, jeżdżąc za nimi na czerwonym rowerze. Sytuacja między dziewczętami i Anetą zaczyna się zaogniać. Karolina i Gośka nie chcąc stracić swojej towarzyskiej pozycji, nie oponują, kiedy Beata poniża psychicznie Anetę odkrywając m. in. jej sekret. Wyda się więc coś, co ułatwi Beacie zaszczucie koleżanki. Wyjaśni się również, co oznacza narysowane w pamiętniku serce z literką K., ale tajemnica śmierci będzie musiała poczekać na wyjaśnienie aż kilkanaście lat.
"- Dlaczego właściwie tak jej nienawidziłaś? - zapytałam Beatę.
Długo nie odpowiadała, a kiedy wreszcie się odezwała, powiedziała tylko:
- Och, nie wiem. Nie pamiętam. Chyba po prostu nie pasowała do nas… Była jakaś taka, nie wiem, brzydka i nudna. Zawsze się zastanawiałam, po co ją ze sobą ciągasz. A potem doczepiła się do mnie i… nie wiem, tak jakoś wyszło. - Wzruszyła ramionami (…) - Co ja ci teraz mogę powiedzieć? Miałam piętnaście lat, a w tym wieku się nie myśli."
Książkę czytałam podczas wyjazdu do rodziny. Ponieważ miałam na miejscu mało czasu w ciągu dnia, niecierpliwie oczekiwałam wieczorów, kiedy będę mogła - leżąc już w łóżku - wrócić do historii. Walczyłam z sennością pożerając łapczywie jeden rozdział za drugim. „Czerwony rower” zaskoczył mnie ciekawie skonstruowaną fabułą – podzieloną na czasy współczesne i retrospektywę lat nastoletnich. Historia wydaje się banalna, ale tylko pozornie. I nie tylko dlatego, że skrywa powody śmierci Anety. Dokonuje również wiwisekcji nastoletniego życia z całym jego bagażem: potrzebą określenia się w grupie, trudnymi relacjami z rodzicami, zawieszeniem między dzieciństwem a dorosłością, odkrywaniem swojej seksualności, próbą dopasowania do innych z jednoczesną potrzebą odrębności. Dzięki tej książce wróciłam myślami do swoich nastoletnich czasów. Kilka podobnych sytuacji z powieści mogę odnaleźć u siebie oraz u swoich kolegów i koleżanek z tamtych lat. Bo choć każde pokolenie nastolatków ma inne problemy, to zawsze podobnie przebiega ich emocjonalnie dojrzewanie oraz tworzy się hierarchia w towarzystwie.
Intrygująca, ciekawa i wciągająca książka. Daję zasłużone 6/6
Ps. Szkoda tylko, że wydawca tak się nie postarał z okładką. Inne wydania wyglądały zdecydowanie lepiej, niż mój egzemplarz:
Recenzja bierze udział w akcji "Polacy nie gęsi, czyli czytajmy polską literaturę!"
* wszystkie cytaty: Antonina Kozłowska - Czerwony rower, Wyd. Otwarte
Bardzo lubię te książkę, polecam także pozostałe książki Kozłowskiej, zwłaszcza moją ukochaną "Kukułkę".
OdpowiedzUsuńPo świetnym "Czerwonym..." tym bardziej wzrósł mój apetyt na pozostałe książki Pani Antoniny :)
UsuńJeszcze nie czytałam żadnej powieści Kozłowskiej - a widzę, że warto :)
OdpowiedzUsuńWarto :) Przy okazji - sama autorka też ma bloga książkowego, ale ostatnio go niestety zawiesiła - Młoda pisarka czyta na bloxie.
UsuńJa też nie miałam okazji czytać Kozłowskiej. Ale zaczyna mnie już powoli przerażać długość listy książek oczekujących na mój wolny czas ;)
OdpowiedzUsuń:)) Tak samo - przydałby się czas z gumy i portfel bez dna ;)
UsuńNie czytałam, ale po Twojej recenzji widzę, że warto. Chętnie ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńBuziaki:*
Ostatnio zauważyłam, że trafiają mi się historie kobiece: Plebanek Chutnik, Kozłowska. Na liście mam też "Dziewczyny z Portofino".
Usuńzaintrygowałaś mnie. serio!
OdpowiedzUsuń:)
nie czytałam, ale nadrobię.
Karolu, mogę Ci pożyczyć w środę ;)
OdpowiedzUsuńCzytam bardzo wolno, by się za szybko nie skończyła... To o czasach, w których dorastałam...
OdpowiedzUsuńW takim razie serdecznie Ci polecam również "Dziewczyny z Portofino" Grażyny Plebanek. Będę o niej pisać za tydzień :)
UsuńPozdrawiam