W weekendowym cyklu „Kulinarni czytają” goszczę dzisiaj Asieję, czyli Asię Karpowicz zwaną przeze mnie Karotkową.
Jej Ugotujmy a.k.a. Ciastko z Marzeń nazwałabym kojącym i romantyczno-marzycielskim blogiem, który banalne chwile zamienia w dolce vita. I to nie tylko za sprawą pokaźnej ilości ciasteczek, które już zdążyły się tam pojawić na przestrzeni 4 lat z okładem. Bo ciastka to nie wszystko. U Asiejki króluje nieskrępowana długimi przepisami, pyszna różnorodność: małe przekąski, obiadowy comfort food, pomysły na śniadania i koktajle. To co bardzo u Niej lubię: minimum składników i czasu potrzebnego do wykonania, a za to maksimum przyjemności. Dzięki temu nie raz już korzystałam z Jej przepisów (np. na świetne ciastka budyniowe, które u mnie przybrały kształt miśków).
Lubię też tę wyczuwalną na blogu radość życia i jeszcze coś, o czym koniecznie muszę wspomnieć - piękne zdjęcia. Jestem w nich absolutnie zakochana. Są niewymuszone, nieprzestylizowane, kolorowe, pełne optymizmu z - często - nutką tajemnicy. Mają w sobie to coś, co przyciąga. Według mnie są absolutne idealne. Zresztą - wejdźcie na blog i sprawdźcie sami :)
Karotkowa, bardzo mnie ucieszył Twój entuzjazm. Dziękuję, że zechciałaś być tutaj Gościem.
1. Książki, które czytam najchętniej:
Mam nieznośny nawyk porzucania książek, jeśli przez kilkanaście pierwszych stron nie polubię stylu pisania autora, głównego bohatera czy akcja mnie nie wciągnie. Walczę z tym i próbuję doczytywać do końca. Mam kilka książek, do których uwielbiam wracać. Podróżują ze mną, gdy zmieniam adresy studenckich mieszkań, czytam je siódmy raz i nigdy się nie nudzą. To 'Jasne błękitne okna' Edyty Czepiel, które urzekły mnie najpierw historią filmową, a później na kartkach papieru. Niektóre fragmenty mam zakreślone pomarańczowym cienkopisem, niektóre znam na pamięć, traktuję mój egzemplarz bardzo osobiście i bardzo jestem do niego przywiązana.
Druga z książek to 'Oskar i Pani Róża' Érica-Emmanuela Schmitta, wracam do niej gdy mi smutno i gdy potrzebuję pstryczka w nos i myśli, że wszystko jeszcze mi się uda i muszę strzepnąć kurz z wiary w siebie i iść dalej. Chyba za każdym razem czytając o Oskarze spadła mi jakaś łza, prawie jak w tanich romansidłach, ale to zupełnie nie to.
Lubię książki, które zawierają historie nie fikcyjnych bohaterów i takie są 'Listy na wyczerpanym papierze' Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory. Lubię je czytać w słońcu na balkonie.
Lubię 'Zbrodnię i karę' Dostojewskiego, żadna szkolna lektura mnie tak nie wciągnęła jak ta. Lubię serię książek Sempe i Goscinnego z Mikołajkiem w roli głównej.
Czytam książki, które ktoś mi poleci, pożyczy albo podaruje. Raczej nie zaglądam do horrorów, kryminałów czy książek fantastycznych. Lubię te o życiu i historiach, które na prawdę mogły się zdarzyć, bez względu na to czy to książka dla dzieci czy dla dużych.
Druga z książek to 'Oskar i Pani Róża' Érica-Emmanuela Schmitta, wracam do niej gdy mi smutno i gdy potrzebuję pstryczka w nos i myśli, że wszystko jeszcze mi się uda i muszę strzepnąć kurz z wiary w siebie i iść dalej. Chyba za każdym razem czytając o Oskarze spadła mi jakaś łza, prawie jak w tanich romansidłach, ale to zupełnie nie to.
Lubię książki, które zawierają historie nie fikcyjnych bohaterów i takie są 'Listy na wyczerpanym papierze' Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory. Lubię je czytać w słońcu na balkonie.
Lubię 'Zbrodnię i karę' Dostojewskiego, żadna szkolna lektura mnie tak nie wciągnęła jak ta. Lubię serię książek Sempe i Goscinnego z Mikołajkiem w roli głównej.
Czytam książki, które ktoś mi poleci, pożyczy albo podaruje. Raczej nie zaglądam do horrorów, kryminałów czy książek fantastycznych. Lubię te o życiu i historiach, które na prawdę mogły się zdarzyć, bez względu na to czy to książka dla dzieci czy dla dużych.
2. Ulubiona książka kulinarna:
Na mojej książkowej półce prawie nie ma kulinarnych książek. Nie kolekcjonuję ich, choć niektóre mnie zachwycają - fakturą papieru, pięknymi zdjęciami, takim opisem smaków i receptur, że mam ochotę pobiec do warzywniaka po rabarbar i truskawki, a później do kuchni i żeby to co upiekę wyglądało tak ładnie jak na zadrukowanym kolorowym tuszem papierze. Ale nie zbieram ich. Przeglądam u znajomych, na półkach księgarni. Lubię 'Kolory smaków' Marty (nie mylić z Magdą) Gessler za piękne wydanie i to w zasadzie jedyna kulinarna książka kupiona kilka lat temu za kieszonkowe. Lubię 'Przepisy Mikołajka', bo mam do niego słabość i chyba nie ma w tej książce receptury, której nie potrafiłabym przygotować (obym się nie zdziwiła!) i lubię znalezione niedawno 'Co tu jest grane' Anny Czerwińskiej Rydel, choć to książka dla dzieci, ale z kulinarnym motywem, obrazki mnie urzekły i zabrałam ją z biblioteki do domu, żeby sobie popatrzeć!
3. Książkowe wyznanie:
Gdy byłam w gimnazjum, moja ówczesna Przyjaciółka zaczytywała się Harrym Potterem i trochę mnie tą manią zaraziła. A ponieważ dzień był na czytanie za krótki, to czytywałam nocą, co bardzo irytowało Rodziców, bo przecież się nie wyśpię, rano wstaję do szkoły i mam już gasić to światło… No to gasiłam, chowałam się pod kołdrę i czytałam podświetlając sobie litery telefonem (stara NOKIA 3410), serio!
4. Książka, którą czytam obecnie:
Obecnie piszę magisterkę. Więc '5 pomysłów na lokalną aktywność' jest jak najbardziej na czasie, zaraz obok stosiku innych potrzebnych do stworzenia pisemnej pracy życia książek.
Ale uciekam od tego powoli i przedwczoraj przyniosłam z biblioteki 'Balladyny i romanse' Ignacego Karpowicza. Najpierw znalazłam inną książkę, ale później ją wymieniłam, bo widziałam ją ostatnio u kogoś na zdjęciu z lekturami do przeczytania i koniecznie chciałam też, zrobiłam to (w sensie wymianę) mówiąc panu bibliotekarzowi, że to z sentymentu do nazwiska (bo jakby ktoś nie wiedział, to ja też jestem Karpowicz, ale powiązania rodzinne z autorem żadne).
Zaczęłam czytać już w drodze do domu, bo środki miejskiej komunikacji idealnie się do tego nadają, ale na razie odłożyłam, bo magisterkę dokończyć ktoś musi i padło na mnie.
Ale uciekam od tego powoli i przedwczoraj przyniosłam z biblioteki 'Balladyny i romanse' Ignacego Karpowicza. Najpierw znalazłam inną książkę, ale później ją wymieniłam, bo widziałam ją ostatnio u kogoś na zdjęciu z lekturami do przeczytania i koniecznie chciałam też, zrobiłam to (w sensie wymianę) mówiąc panu bibliotekarzowi, że to z sentymentu do nazwiska (bo jakby ktoś nie wiedział, to ja też jestem Karpowicz, ale powiązania rodzinne z autorem żadne).
Zaczęłam czytać już w drodze do domu, bo środki miejskiej komunikacji idealnie się do tego nadają, ale na razie odłożyłam, bo magisterkę dokończyć ktoś musi i padło na mnie.
"Jasne błekitne okna" chyba muszę odświeżyć bo czytałam je wieeeki temu, ale pamiętam uczucie jakie we mnie pozostawiła ta książka. Ważna i cenna lekcja. I "Oskar i Pani Róża" wywarły ogromne wrażenie!
OdpowiedzUsuńA do Osieckiej i listów sie przymierzam tylko muszę zdobyć :)
"Jasne..." chętnie sama przeczytam. A "Oskar..." mnie nie przekonał.
UsuńKochana Asiejka.
OdpowiedzUsuńZdjęcia Asi mnie również urzekają. Są cudowne.
Miałam okazję osobiście poznać Czarodziejkę Asiejkę, a nawet z nią gotować i jeść. :)
I ja czytam w autobusach Asiejko:)
Powodzenia w pisaniu pracy. :*
"bo magisterkę dokończyć ktoś musi i padło na mnie" - to jest boskie Asiejko, uśmiałam się jak nie wiem :D
OdpowiedzUsuńJak zawsze miło się Ciebie czyta :-)