sobota, 18 stycznia 2014

Kulinarni czytają. Śliwka - Smakowity chleb

W zeszłym tygodniu cykl „Kulinarni czytają” gościł Tosię z bloga Burczy mi w brzuchu. Wtedy też wspominałam, że blog ów Tosia współtworzy z przyjaciółką Śliwką. I to właśnie Marta jest dzisiejszym Gościem w weekendowym cyklu.

Śliwka jest zdania, że dla niej „ideą gotowania jest wywołanie uśmiechu na twarzy drugiej osoby”. Trudno się z tym twierdzeniem nie zgodzić - jedzenie przecież to nie tylko czynność fizjologiczna, ale często dostawca szczęścia ;)

Pierwszy blog dziewczyn już znacie. Dzisiaj poznajcie drugi. Smakowity chleb, bo o nim mowa traktuje o piekarniczych wytrawnych lub słodkich eksperymentach na drożdżach, zakwasie, z użyciem różnych mąk, wykorzystujących przepisy z kuchni różnych stron świata. Jest kopalnią ciekawych przepisów na niebanalne bochenki i bułki oraz przewodnikiem dla początkujących piekarzy. 

Ponieważ lubię kasze znalazłam tam dla siebie przepis na zakwasowy chleb z kaszą jęczmienną i sokiem pomarańczowym oraz na bezglutenowe bułeczki jaglane. Dla niecierpliwych proponuję pomidorowo-bazyliową ciabattę do bruschetty. Obiecująco zapowiada się również imbirowa bagietka na zaczynie drożdżowym.

Po resztę przepisów zapraszam na Smakowity Chleb, a teraz zapraszam do lektury, co lubi czytać Śliwka.

Tosiu i Marto dziękuję za udział w cyklu :)


1. Książki, które czytam najchętniej. 

Moją ulubioną książką, którą przeczytałam już dobre parę lat temu jest „Książę przypływów” Pata Conroya. To historia Toma Wingo, bohatera z trudnym dzieciństwem, zlokalizowana w Karolinie Południowej. Urzekło mnie w niej nie tylko genialne przedstawienie relacji rodzinnych, ale również niespotykane opisy krajobrazu. Później wielokrotnie wracałam do jego innych książek, w których na pierwszy plan wysuwa się miłość do Karoliny Południowej i nie mogłam się nadziwić z jaką pasją można opisywać swoje miejsce na ziemi. Co ciekawe, jedną z jego książek zlokalizowanych w Rzymie uznałam za nieporozumienie, a gdy bohaterzy przepłynęli ocean i trafili znowu w to magiczne miejsce, książka nagle zmieniła się nie do poznania. Uwielbiam też inne książki z nurtu amerykańskiej literatury dwudziestowiecznej, na przykład „Na wschód od Edenu” Johna Steinbecka. 


Kilka lat temu ukochałam sobie książki Haruki Murakami. Mają w sobie niezwykłą magię i są bardzo metaforyczne. Przeczytałam już prawie wszystkie, więc ostatnie dawkuję sobie ostrożnie, choć Murakami wciąż pisze i trzyma podobny poziom. Do ulubionych zaliczam „Norwegian wood” i „Na południe od granicy, na zachód od słońca”. 


Z polskiej prozy najchętniej czytam Wiesława Myśliwskiego (moją ulubioną dotychczas jest „Nagi sad”), lubię też literaturę iberoamerykańską, a od czasu do czasu połykam jakiś kryminał.


2. Ulubiona książka kulinarna.

Jako blogerka kulinarna lubię czasem przejrzeć książki kucharskie, zachwycić się pomysłami, zdjęciami i podkraść coś w ramach inspiracji (zwykle jednak dodaję coś od siebie). Przez wiele lat trudno mi było odpowiedzieć jaka jest moja ulubiona książka kulinarna z prostej przyczyny- raczej nie mam ich wiele w mojej kolekcji. Ostatnio jednak znalazłam prawdziwą perełkę- „Tartine bread” Chada Robertsona.


Jest on właścicielem „Tartine Bakery”, piekarni z San Francisco, która słynie z nietuzinkowego pieczywa. Pieczemy z Tosią chleb dość często, w ramach naszego drugiego bloga smakowitychleb.pl i miałam już z nim nieco doświadczenia. Książka „Tartine bread” jednak pozwoliła mi w zupełnie inny sposób spojrzeć na pieczenia chleba. Wiele z nią eksperymentuję, więc jest już nieźle sfatygowana. Każda strona sklejona jest mieszanką mąki i wody. 


3. Książkowe wyznanie.

To będzie właściwie kilka wyznań. Po pierwsze, uwielbiam pożółkłe książki z antykwariatu. Mimo że wiem, że czeka na mnie stos nowych książek do przeczytania, lubię kupić kilka, gdy zahaczę o antykwariat. Na moje szczęście, te które mnie interesują są już tak stare, że zwykle daje za nie kilka złotych.

Mój schemat czytania zawsze zaczyna się od sprawdzenia oryginalnego tytułu książki, bez względu na to, czy oryginał napisany został w zrozumiałym czy niezrozumiałym dla mnie języku. Bez tego po prostu nie mogę zacząć. 

Inne wyznanie jest lekko upokarzające. Kiedyś, czytając książkę (notabene znowu Pata Conroya) „Wielki Santini”, zauważyłam, że jest ona dość krótka. Nie powstrzymało mnie to jednak, połknęłam ją z wielkim zainteresowaniem i uznałam za świetną. Najpierw lekko zaskoczyło mnie, gdy mój znajomy zakupił ją 2 tomach (taka cienka a w dwóch tomach?!), następnie okazało się, że zupełnie nie zaintrygowało mnie, że na jej obwolucie widnieje wielka cyfra 2, a na jej pierwszej stronie 19. Przeczytałam tylko połowę. Drugą połowę. Nadal ją polecam, choć chyba wracanie do pierwszej części straciło już sens. 



4. Książka, którą czytam obecnie.

Obecnie czytam książkę Khaleda Hosseini „I góry odpowiedziały echem”. Jestem w połowie, więc ciężko mi jeszcze jednoznacznie stwierdzić, czy mi się podoba. To wzruszająca historia umiejscowiona w Afganistanie, pokazująca jak bardzo ta kultura różni się od znanej nam „europejskiej”. Jestem też świeżo po lekturze „Źródła” Ayn Rand, która mimo wielu wad, porwała mnie do reszty. 


6 komentarzy:

  1. Ja też czytałam i lubię "Księcia przypływów", ale mój jest taki jakiś.... ze trzy razy grubszy i drobnym maczkiem. Może tez czytałaś drugą cześć? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja do tej książki szykuję się od czasów licealnych, kiedy to poleciła mi ją moja ówczesna polonistka.

      Usuń
    2. Ja go kupiłam w Taniej książce za 4,99 (teraz sprawdziłam na okładce), ale to było z 10 lat temu :(

      Usuń
    3. Książę przypływów na zdjęciu to 2 tom. Tym razem przeczytałam oba:)

      Usuń
  2. Ojej, aż głowa rozbolała mnie od tych cudowności!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Okładka książki „Tartine bread” wygląda apetycznie. Podobnie jak Cortazar obok Murakamiego. Uwielbiam "Sto lat samotności", a jeszcze bardziej "Opowiadania".

    OdpowiedzUsuń