poniedziałek, 7 lipca 2014

"Cudze chwalicie, swego nie znacie"2. Literacko - Piastowskim szlakiem po pałucko - kujawsko - wielkopolskich cudach. Część I

4 klasa szkoły podstawowej, pierwsze lekcje historii, otwieram książkę, a w niej opowieści o Słowianach, początkach państwa polskiego i zdjęcia Biskupina.  20 lat później zabieram się za książkę Elżbiety Cherezińskiej „Kraina śniegu i krwi”.

Biskupin wrył się w mojej głowie na tyle, że przez ponad dwie dekady planowałam kiedyś tam w końcu pojechać. Natomiast polskie, historyczne fantasy o Piastach przypomniało mi, dlaczego lubiłam historię w szkole podstawowej i dlaczego właśnie ją wybrałam jako przedmiot, z którego zdawałam maturę.

Połączenie historii, ciekawych obiektów, wielu miejsc do zwiedzania i literatury to właśnie nasz kolejny wakacyjny wyjazd. O pierwszym - na zachwycającą, wyludnioną i zieloną Łemkowszczyznę, pisałam tutaj.


Tym razem Cytryna zawiozła nas na Pałuki. Naszą bazą wypadową  było Gospodarstwo Agroturystyczne Ekobiskupin w Gąsawie (więcej o tym na Kotach Kuchennych).
Gąsawa to wieś położona w województwie kujawsko-pomorskim, w powiecie żnińskim, w gminie Gąsawa, nad Jeziorem Gąsawskim, o której często wzmiankowali książęta piastowscy, historyczni bohaterowie „Korony śniegu i krwi”. 

To właśnie w Gąsawie w listopadzie 1227 roku miał miejsce zjazd książąt dzielnicowych. Dla jednego z nich nie zakończył się on szczęśliwie. Zamordowany bowiem został Leszek Biały – nagi wskoczył na konia i próbował uciec przed napastnikami, ale przeszyty  dzidą poległ w pobliskim Marcinkowie. O tym fakcie, zwanym jako „Krwawa łaźnia w Gąsawie” kilka razy w „Koronie…” wspomina jego syn – Bolesław V Wstydliwy. W samym zaś Marcinkowie, na pamiątkę historycznego faktu, mającego wpływ na późniejszą sytuację polityczną w ówczesnym polskim państwie piastowskim – został postawiony pomnik.


Wracając do Gąsawy. Okazało się, że doskonale wybrałam tę lokalizację, bo w jej orbicie znalazło się wiele atrakcji, które zachwyciły nie tylko nas, ale i Lili, która od września sama rozpocznie naukę historii w 4 klasie podstawówki.

Pierwszy dzień to spełnienie dziecięcych marzeń – zwiedziliśmy Biskupin. A dzięki temu, że była z nami pani przewodnik, dowiedzieliśmy się więcej, niż gdybyśmy zwiedzali na własną rękę. W efekcie tego, zamiast szybko po prostu przejść teren rezerwatu archeologicznego, mieliśmy porządny trzygodzinny spacer z dużą dozą wiedzy. Byliśmy zachwyceni. Usługa przewodnika może i nie jest najtańsza, ale wierzcie mi - w tym przypadku w efekcie końcowym - bardzo się opłaca.
Jeżeli lubicie dużo atrakcji, a nie zrażają Was tłumy turystów warto wybrać się tam we wrześniu, kiedy będzie odbywał się XX Festyn Archeologiczny "Kamień Brąz Żelazo".



Biskupin składał się z jednej ulicy Okrężnej i dwunastu ulic Poprzecznych

Następnie podjechaliśmy samochodem zaledwie kilka kilometrów dalej i przespacerowaliśmy się po Muzeum Kolei Wąskotorowej w Wenecji. To gratka dla dużych i małych kolejarzy. Do dziś muzeum jest największym w Europie skansenem parowozów i wagonów na - uwaga! - tor szerokości zaledwie 600 m.
Znajduje się tutaj stacja Żnińskiej Kolei Powiatowej jeżdżącej na trasie Żnin - Gąsawa - Żnin z przystankami w Biskupinie i Wenecji, ale my objazd okolicy ciuchcią przełożyliśmy na koniec naszego pobytu.


Jeden z wielu "wąskich" muzealnych parowozów

Natomiast tuż za płotem muzeum znajdują się ruiny XV-wiecznego zamku Diabła Weneckiego. Wystarczy tylko przejść przez wąski tor :)
Podczas naszej wycieczki na błoniach przy budowli, była również ekspozycja średniowiecznych maszyn oblężniczych. Korzystając z okazji - Lili, dzięki temu, zaatakowała łąkę z pomniejszonej maszyny oblężniczej – trebusza ;)


W porę uciekliśmy pod dach Cytryny, bo z tej chmury był duży deszcz ;)

A propos Wenecji. Na Pałukach w ogóle jest bardzo międzynarodowo. Bo oprócz tejże miejscowości jest jeszcze Rzym, Paryż i Szkocja. Można więc sobie pojeździć po okolicy, porobić zdjęcia pod tabliczkami i pochwalić się znajomym na fejsie z "zagranicznych" wojaży ;))


Idąc dalej tokiem historii, kolejnego dnia wybraliśmy się do Ostrowa Lednickiego, czyli prawdopodobnego miejsca Chrztu Polski. Najpierw promem popłynęliśmy na wyspę, aby obejrzeć relikty kościoła, palatium i baptysterium, następnie pojechaliśmy do Muzeum Pierwszych Piastów. Dopiero połączenie obu obiektów dało pełny obraz tego, jak Ostrów mógł wyglądać w czasach wczesnopiastowskich. Nie za bardzo mogłam sobie to wyobrazić, i początkowo dziwiłam się skąd ten zachwyt u Pana R. ruinami palatium. Ale kiedy zobaczyłam makietę w muzeum - przyznałam mu rację. Budowla, obecnie ruiny, w tamtych czasach, wraz z grodziskiem musiała robić wrażenie. Na czeskim Brzetysławie, który w 1038 roku łupił okolicę - zapewne też, skoro po jego przejeździe po okolicy wiele budynków przestało istnieć.






Trochę zgłodnieliśmy, więc w drodze powrotnej podjechaliśmy do Karczmy Lubczynek. To chata na terenie Muzeum Etnograficznym - w Skansenie Budownictwa Wielkopolskiego w sąsiednich Dziekanowicach.
Po sytym i dobrym obiedzie przeszliśmy do obejrzenia chat sprzed ponad 100 lat. Eksponatów jest tam zgromadzonych wiele, bo oprócz chat również m.in. piękny drewniany kościół z zachwycającym wnętrzem i holenderskie wiatraki (to pozostałość po Olędrach). Każda izba we wszystkich chatach jest całościowo wyposażona, w zagrodach pasą się żywe owce i kozy, a w ogródkach rosną prawdziwie warzywa i kwiaty :) Całościowo teren doskonale oddaje wyobrażenie, jak mogła wyglądać taka wielkopolska wioska u schyłku XIX i na początku XX wieku. 



Przygotowując się do kolejnego dnia, wycieczkę zakończyliśmy w Parku Miniatur w Pobiedziskach. Tam niczym Guliwerzy w krainie Liliputów oglądaliśmy miniatury (w skali 1:20) ważniejszych budowli Wielkopolski i Kujaw m.in. rynku poznańskiego wraz z ratuszem, katedry gnieźnieńskiej, Biskupina oraz Mysiej Wieży w Kruszwicy. Przypadkowo przejechaliśmy również przez centrum Pobiedzisk z fantastyczną wąską zabudową. Nawet się ucieszyliśmy, że nawigacja źle nas poprowadziła kierując do Parku Miniatur okrężną drogą ;)



A co zobaczyliśmy w dniach kolejnych przedstawię w samo południe w najbliższą środę ;) Obiecuję, że będzie naprawdę ciekawie. Wciąż piastowsko, ale też m.in.: romańsko, gotycko, wąsko i wysoko ;) Nas zachwyciło, Was też może, więc już teraz zapraszam na część II :)



10 komentarzy:

  1. Brzmi świetnie! Sama w planach na przyszły rok, mam nadzieję, mam podróż w te rejony mężem. On sceptyczny, więc podsunę mu Twoją relację ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwłaszcza, że to dopiero początek opowieści. W środę też będzie fajnie ;) A te rejony są naprawdę świetne, bo na stosunkowo małym obszarze jest naprawdę sporo atrakcji i dużo jezior do pluskania. No i warto wybrać się samochodem, aby robić sobie objazdówki po okolicy :)

      Usuń
  2. Zdarza mi się wyjeżdżać do Biskupina, Żnina, Gniezna z uczniami - ale chętnie wybrałabym się w te miejsca bez poczucia odpowiedzialności za innych...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wycieczka na luzie, to zupełnie inna forma zwiedzania.

      Usuń
  3. Średniowiecze to zdecydowanie nie moja epoka, więc Cherezyńskiej nie czytałam, ale wycieczka/i obłędna/e! Szczególnie piękne zdjęcie skansenowego okna (jako, ze XIX-tka to raczej mój konik;)) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie właśnie pociąga okres piastowski w naszej historii. Nudzi mnie za to przeokrutnie Polska szlachecka i okresy rozbiorów.

      Usuń
    2. Jeszcze bardziej niż średniowiecza nie toleruję Polski szlacheckiej - święta prawda :) Rozbiorów też nie lubię, co innego zabory! :D

      P.S. To na pewno dobra książka, ale okładkę ma trochę... koszmarną ;)

      Usuń
    3. Prawdę powiedziawszy, gdyby nie to, że z recenzji dowiedziałam się, że "Koronę..." warto przeczytać, nie kupiłabym żadnego z tomów właśnie przez okładki ;)
      W tym przypadku jednak trzeba jednak przyznać, że nie zawsze należy oceniać książki po okładce ;)

      Usuń
  4. Mielismy okazje byc w Biskupinie kilka lat temu wlasnie na pikniku archeologicznym. Istotnie, tlumy nieprzebrane i w zwiazku z tym odbior zdecydowanie inny, ale dzieciaki byly zachwycone, bo wiele sie dzialo... Tamte okolice wspominam z lezka w oku, Znin, Wenecja, ach...

    Dzieki za relacje...

    Pozdrowienia serdeczne

    Anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okazuje się, że Biskupin dla dzieciaków jest nie lada atrakcją.
      W rankingu opisanych tutaj miejsc - Liliana Biskupin umiejscowiła na pierwszym miejscu. Wychodzi więc na to, że wyprawę zaczęliśmy "od wysokiego C" ;)

      Usuń