środa, 13 grudnia 2017

Książka o Północy: Natalia Kołaczek - I cóż, że o Szwecji


Książki można czytać o północy w sensie pory dnia, ale można też się zafascynować i czytać o Północy w sensie obszaru na mapie Europy. Mnie jednak chodzi po głowie to drugie, zatem zrobi się tutaj trochę nordycko ;) A w szczególności szwedzko, bo oczarowała mnie atmosfera tego kraju. Startuję w dzień świąteczny, bo 13 grudnia obchodzony jest w Szwecji Dzień Świętej Łucji

Wszystko zaczęło się od jednego serialu na Netflixie, którym o mały włos w ogóle bym się nie zainteresowała. Bo ani tytuł (Rodzina plus) mnie nie zachęcił, a wręcz skojarzył z obecną sytuacją polityczną, ani jego plakat. 


Coś mnie jednak tknęło, aby przeczytać zarys fabuły, a tam okazało się, że i tytuł przyjemniejszy (Bonusfamiljen), a przede wszystkim jest to produkcja szwedzka. Ponieważ szczególnie lubuję się w kinie skandynawskim, więc którejś soboty odpaliłam pierwszy odcinek, a kilka dni później skończyłam oglądać sezon (niecierpliwie czekam na drugi!). No i wpadłam jak ta śliwka w kompot! Bo zakochałam się w melodii języka szwedzkiego (którego właśnie zaczęłam się uczyć) i zdałam sobie sprawę, że zasadniczo o Szwecji wiem niewiele. 

Rozpuściłam zatem wici u dziewczyn z Sabatowa z prośbą o pożyczkę kilku książek (Natalia, Ania – buziaki), przeszukałam też katalog mojej biblioteki. Później znalazłam się jeszcze na Allegro. W ten sposób jestem już o kilka książek mądrzejsza i ze zdobytą wiedzą… oglądam pierwszy sezon Bonusfamiljen raz jeszcze ;) Po pierwsze dlatego, że naprawdę mi się spodobał (przy tym cierpię na serialowy głód), a po drugie szukam i porównuję pewne rzeczy, o których wcześniej nie wiedziałam, a teraz po lekturze książek nagle w filmie są tak widoczne. Zakochałam się w Szwecji, mimo że (jak się okaże przy kolejnym artykule) tak zupełnie piękna to ona nie jest. Ale wszystko w swoim czasie.


Natalia Kołaczek, I cóż, że o Szwecji, Wydawnictwo Poznańskie 2017 (e-book)


Okazało się, że w temat zaczęłam wgryzać się z odpowiednią książką. Napisaną lekko, na luzie, z humorem i anegdotką. Potrzebny mi był właśnie taki kulturowy szkielet. Wszak do tej pory Szwecja to było dla mnie kilka wyrazów, m.in.: IKEA, klopsiki i żurawina, zimno, renifery, szafranowe bułki na wieczór św. Łucji, Sztokholm i Malmö (dawniej sporo grywało się w Monopol), kawa, trylogia Millenium Stiega Larssona i inne kryminały. To tak na szybko.

Ale jacy są Szwedzi i co to w ogóle za kraj ta cała Szwecja? Po lekturze okazało się, że chociaż zimna nie lubię, a zamiast kawy bardziej wolę herbatę, to jednak tam na Północy odnalazłabym się idealnie. Nawet ukułam stwierdzenie, że w poprzednim wcieleniu musiałam być choć w połowie Szwedką ;)

Zatem jaka Szwecja wyłania się z książki Natalii Kołaczek? Obraz piękny, bo przede wszystkim Szwedzi kochają przyrodę, rzeczywiście o nią dbają i są entuzjastami wypoczywania w zielonym terenie. A że połacie lasów mają obszerne, a narodu jest dość mało (ok. 9 milionów), to mogą korzystać do woli. Tym bardziej, że mają to zagwarantowane prawnie pod postacią Allemansrätten.

Są też w czołówce jeżeli chodzi o ochronę środowiska, a śmieci muszą… importować, aby utrzymać własne przetwórnie odpadów. Są innowacyjni, więc i wiele z przedmiotów, aplikacji i programów, z których na co dzień korzystamy jest właśnie rodem ze Szwecji. Na pewno znacie serwis muzyczny Spotify, ktoś z Waszych znajomych lub ich dzieci gra w Minecrafta, a dzieci wozicie w fotelikach tyłem do kierunku jazdy (Volvo jako pierwsze na świecie wprowadziło ideę fotelików RWF). 



Przy tym słyną z punktualności, w obcym domu na wejściu ściągają buty, są dość powściągliwi, więc chętnie korzystają z tzw. arga lappar (karteczek złości), a small talki nie są ich mocną stroną. Za to nie są pruderyjni i tematy wokół seksu i fizjologii traktują bardzo na luzie.

Jeżeli jeszcze ktoś myśli, że z wysokiego poziomu spożycia kawy słynie gorąca Italia, to może się zdziwić, że ten tytuł należy się jednak bardziej Szwecji pospołu z Finladią (kto czytał Millenium Larssona to już wie, skąd te hektolitry kawy w fabule). Zresztą Szwedzi kilka razy dziennie chętnie korzystają z fika, czyli społecznej instytucji przerwy na kawę z ciastkiem.  Ja kawę pijam z mlekiem, zaś Szwecję nazywa się krainą średniego mleka (1,5%). Ów Landet mellanmjölk to określenie szwedzkiej natury w sam raz. W tym miejscu należałoby również dorzucić słówko o specyfice lagom, czyli szwedzkiej filozofii życia, która po duńskim hygge jest ostatnio bardzo popularnym i modnym trendem w Europie. Ale lagom to już zagadnienie na osobny wpis.

Mogłabym dalej wymieniać, ale wtedy wszystko opowiem, a wolałabym namówić do samodzielnej lektury. Książka Natalii Kołaczek, choć niezbyt obszerna, to aż puchnie od ciekawostek. Jest zatem starterem do rozpoczęcia przygody ze Szwecją.


Wspomniałam wyżej, że przeczytałam już kilka książek o Szwecji. Dlatego dzisiejsza recenzja to wstęp do dalszych wpisów z cyklu Książka o Północy, które będą pojawiać się w najbliższym czasie. Zatem szykujcie się na małą nordycką książkową podróż. A w tak zwanym międzyczasie polecam blog Natalii Kołaczek, czyli Szwecjoblog

Ps. W Dzień Świętej Łucji w Szwecji opychają się szafranowymi lussekatter. Zatem tutaj przepis od Ambasady Szwecji w Polsce. Bierzcie, pieczcie i się zajadajcie ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz