sobota, 30 września 2017

Tydzień Zakazanych Książek (Banned Books Week) 2017: Nasze prawo do czytania (Our right to read)


Odwiedziłam ostatnio Gminną Bibliotekę Publiczną w Raszynie. Trafiłam tam na plakat, który przypomniał mi o corocznym tygodniowym wydarzeniu.



Tydzień Zakazanych Książek (Banned Books Week) na świecie obchodzony jest od 1982 roku, w Polsce natomiast dopiero od kilku lat. To święto było inicjatywą Amerykańskiego Stowarzyszenia Bibliotekarzy, które zaobserwowało, że dużo książek również w czasach współczesnych  jest zakazywanych i/lub wycofywanych z obiegu (przez 40 lat ok. 11 tysięcy tytułów). Uznali to za  niepokojące. Dlatego Banned Books Week jest jednocześnie sprzeciwem na ingerencję cenzury w kulturę. Hasło przewodnie tegorocznej edycji brzmi: „Nasze prawo do czytania” (Our right to read).



Z wielu powodów dane tytuły na przestrzeni lat wpadały na „indeks ksiąg zakazanych”. Czasem obiektem represji był autor (np. Salman Rushdie, Aleksander Sołżenicyn), ale też tematyka seksualna („Lolita”, „Nowy wspaniały świat”), ideologiczna („Rok 1984”, Biblia), zbyt mało patriotyczna („Na zachodzie bez zmian”, „Rzeźnia numer pięć”), propagująca antysemityzm („Oliver Twist”), czarną magię (np. cykl o Harrym Potterze), i/lub obrażająca Kościół Katolicki, czy też „bezbożne” („Książę”, „Kod Leonarda da Vinci”, „Szatańskie wersety”), zawierająca zbyt wulgarny język („Paragraf 22”)  lub mającą… niski poziom („Przygody Hucka Finna”) . W Polsce dodajmy jeszcze  indeks „rządowy”  zmieniający szkolny kanon lektur („Proces” i  „Ferdydurke” za czasów ministra Giertycha).



Przejrzałam swoje półki, no i cóż – okazało się, że trochę zakazanych książek mój księgozbiór zawiera. Zachęcam do przejrzenia listy. Może też jakieś posiadacie i nawet o tym nie wiecie ;)




sobota, 2 września 2017

Jackoteka: Eryl Norris i Andy Mansfeld - Kto się kryje w wodzie?


Tam, gdzie do morza rzeka wpływa, ukrywa się kreatura niezwykle straszliwa…*


Cóż to może być za stworzenie, które straszy nie tylko ośmiornice, hipopotamy, krokodyle, ale nawet rekiny, co mają wielkie kły? Ach! Strach ma wielkie oczy, a przyczyna tak naprawdę jest… bardzo malutka. Aby się o tym przekonać, trzeba przeczytać książeczkę do końca. 







Choć „przeczytać” to dużo powiedziane, bowiem największą atrakcją wcale nie jest treść, ale strona wizualna. Zresztą inną, „leśną” książeczką już się zachwycałam tutaj na blogu. Nawet określiłam ją, bardzo trafnym nie tylko moim zdaniem, przymiotnikiem „efektowny minimalizm”




Jacek uwielbia książeczki typu pop-up. Wyskakujące z niej przestrzenne zwierzęta są dla niego bardzo interesujące. Oczywiście oba egzemplarze trzymam z daleka od małych rączek, bo po tych pięknych zwierzątkach szybko nie byłoby śladu. Ale chcę też zwrócić uwagę, że chociaż są dedykowane dla wieku 3+, to tak naprawdę można je zaproponować już niemowlakowi, który dobrze widzi, czyli po ok. 6 miesiącu życia. Oczywiście pod kontrolą dorosłego. Ale jaka to fajna zabawa, kiedy można dziecku czytać jednocześnie wymyślając i modulując głosy każdego z przestrzennych zwierząt. Bez wątpienia obie te książeczki są najlepszymi pozycjami w obecnej Jackotece.


___________________
* Eryl Norris i Andy Mansfeld - Kto się kryje w wodzie?, wyd. Mamania 2015


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...