Myślę (…) o napisaniu historii o psach feralnych (jest to anglicyzm albo ściślej – kalka angielskiego przymiotnika „feral”, oznaczającego zwierzę domowe, które wróciło do stanu dzikości, zdziczałe; stosowanie tej kalki – w postaci „feralny” lub „sferalizowany” – zamiast określeń „zbiegły” lub „zdziczały”. (…) Rozumiem przez to – wyjaśniałem – psy błąkające się zupełnie swobodnie, nieposiadające ani domu, ani pana.”**
Kiedy 8 lat temu spacerowałam po księżycowym krajobrazie sycylijskiej Etny mój wzrok wypatrzył leżącego żółtego psa. Zastanawiałam się w jaki sposób tam trafił, co je i czy w ogóle ktoś się nim opiekuje. Wszak droga na wulkan (którą pokonywaliśmy autokarem) wiodła pośród pustkowia. Później w Internecie doczytałam, że to specjalna, stara rasa bardzo wytrzymałych psów Cirneco Dell'Etna, której występowanie na Sycylii odnotowuje się już od co najmniej 2500 lat. Wszystko się wyjaśniło – nie był to zatem porzucony piesek, który utraciwszy właściciela – jest bezradny. Tak jakby ulga.
O sycylijskim psie z wulkanu przypomniałam sobie przy okazji lektury książki, którą omawiałyśmy na wczorajszym klubie książkowym zwanym Sabatowem. A w niej, jak głosi opis na okładce: Francuski reporter wyrusza w zaskakującą podróż psim śladem. (…) Co dzieje się ze zwierzętami w czasie wojny czy klęski żywiołowej? Pisząc o psach, pisze w istocie o ludziach i ich bezradności wobec problemów, które sami stworzyli – o tym, że wszędzie tam, gdzie chwieje się ład społeczny, pojawiają się watahy bezpańskich psów, że w krajach tak różnych, jak Rumunia i Australia wciąż trzeba prowadzić z nimi regularne wojny.
Zapowiada się ciekawie – pomyślałam. I zabrałam się do niej z wielkim zapałem. Tym bardziej, że to reportaż Czarnego – a to dla mnie marka sama w sobie. Jak dotąd każdą książkę tej serii brałam w ciemno i nigdy nie żałowałam. Hmmm… czy ja napisałam jak dotąd? No właśnie! I tutaj mamy ten haczyk. Bo właśnie przy tej książce zmieniłam zdanie.
Zapowiada się ciekawie – pomyślałam. I zabrałam się do niej z wielkim zapałem. Tym bardziej, że to reportaż Czarnego – a to dla mnie marka sama w sobie. Jak dotąd każdą książkę tej serii brałam w ciemno i nigdy nie żałowałam. Hmmm… czy ja napisałam jak dotąd? No właśnie! I tutaj mamy ten haczyk. Bo właśnie przy tej książce zmieniłam zdanie.
Według mnie to zmarnowana szansa na realizację świetnego pomysłu na formę interesującego reportażu. W zasadzie to nawet nie wiem, co autor chciał przekazać swoją książką. Czy aby na pewno wziął na warsztat psią historię bezdomności? A może jednak chciał napisać o swoich wojażach, a nie wiedział jak ugryźć ten temat? I dlatego wyszło z tego coś na kształt studenckiego wodolejstwa na zaliczenie semestru? I nawet nie jestem odosobniona w tej opinii, bo wszystkie obecne na Sabatowie równo skrytykowałyśmy tę próbę psiego reportażu. Jaka szkoda, że tak nas zawiódł ten autor, bo gdyby książka okazała się fantastyczna, byłoby to świetne czytelnicze uczczenie przypadającego wczoraj Dnia Psa.
Czy mogę jednak tę książkę za coś pochwalić? Byłabym skłonna za fragmenty, w którym autor wyjaśnia dlaczego psy nie pasjonują się malarstwem (i co z tym wspólnego mają van Gogh oraz królik na środku klombu nasturcji), jak postępują z pijanymi ludźmi i dlaczego chodzenie kładką nad ruchliwą ulicą dowodzi ich inteligencji. Ale to jednak za mało, aby ją polecić jako pasjonującą lekturę. No może tylko dla wielkich miłośników psów i wszystkiego, co się z tym tematem łączy. Inni mogą sobie tę książkę spokojnie odpuścić. No chyba, że chcą podobnie jak ja (że posłużę się psią nomenklaturą) – wynudzić podczas czytania jak mops ;)
1/6
_______________________________
* Wyjaśnienie tytułu z przypisu w książce: „Ktoś rzucił za nim do rozpadliny zdechłego psa”. Jest to ostatnie zdanie powieści Malcolma Lowry’ego „Pod wulkanem”
**Jean Rolin – I ktoś rzucił za nim zdechłego psa [Un chien mort après lui; przekł. Wiktor Dłuski], wyd. Czarne 2011
Kajah!!! Mika!!! Saba!!!
OdpowiedzUsuńAwww... oj jaaa Za te psy w tle należy ci sie 10 pkt.
Justa
Muszę Cię rozczarować - to nie Saba, ale inny jamnik z puli zdjęć od Ala z wieży ;) Album ze zdjęciami Saby jest u mamy.
UsuńAle pozostałe rozpoznałaś dobrze ;))