niedziela, 29 maja 2016

Ciąg... (dalszy) Chyłki (i Zordona). Remigiusz Mróz - Rewizja


- Zamierzasz się z nimi spotkać?
- Oczywiście, jestem w drodze.
- Uważaj na siebie – rzucił Oryński.
- Coś ty powiedział?
- Żebyś…
- Błagam cię, Zordon, oszczędź mi melodramatu.
- Chciałem tylko…
- Powinieneś powiedzieć: zjedz ich na surowo i obgryź kości, a potem rzuć resztki świniom.
Uniósł brwi, nie bardzo wiedząc, co odpowiedzieć.*

Wcześniejsze recenzje Kasacji i Zaginięcia


Czy warto było czekać na trzeci tom z Chyłką i Zordonem w roli głównej? To jest chyba dobre pytanie, które sobie zadawałam w trakcie lektury. Miałam bowiem podczas czytania mieszane odczucia. Ale od początku.

Chyłka od momentu rozwiązania umowy z kancelarią Żelazny&McVay (skutki zakończenia sprawy z "Zaginięcia") wpada na równię pochyłą. Degraduje swoją pozycję cenionego adwokata udzielając porad prawnych w boksie w warszawskim centrum handlowym. Swoją obniżoną renomę próbuje rekompensować towarzystwem płynnym w swej istocie, choć zdradliwym – alkoholem. W ciągu alkoholowym klin zabija klinem i chociaż nie traci ostrości języka, to tym razem w stanie po spożyciu jej cięty język jest raczej żałosny, aniżeli zabawny.

Zordon natomiast w trzecim tomie nieco zyskuje. Nie jest już takim nieopierzonym aplikantem. W kancelarii przenosi się z ogólnej noryobory do własnego pokoju. Trafia również pod opiekę nowego patrona, zwanego przez Zordona Borsukiem, i na tle starszego kolegi staje się bardziej charakterny. Chyłka wyraźnie go zdominowała, teraz jednak nie będąc pod jej skrzydłami – Zordon punktuje swoim zdecydowaniem i, jakkolwiek to zabrzmi, prawniczą bezczelną pewnością siebie.

W tym momencie na scenę wchodzi Robert Horwath, Rom znany w swej społeczności jako Bukano. Ściślej rzecz ujmując – dawnej społeczności, bo żeniąc się z Polką został skalany i wyklęty z klanu ziomków. Tak się nieszczęśliwie składa, że właśnie dowiedział się, że jego żonę i córkę ktoś zamordował. Podwójnie nieszczęśliwie się składa, że pierwszym podejrzanym o dokonanie czynu zwykle jest małżonek, czyli w tym przypadku Bukano. Tym bardziej, że miał motyw – opiewające na kwotę miliona złotych odszkodowanie, które mógłby skasować z polisy na życie, którą gwarantowały płacone przez teściów składki w Towarzystwie Ubezpieczeniowym SALUS.

No i trafiamy w końcu na zacieśnięcie się więzów – Chyłka zupełnie przypadkowo i po pijaku zostaje obrońcą Bukano oskarżonego o dokonanie zabójstwa żony i córki, a Zordon jest pełnomocnikiem SALUSA, który broni się rękami i nogami przed wypłatą odszkodowania. I teraz ruletka: jeżeli w sprawie karnej wygra Chyłka, Zordon będzie musiał się napocić w sprawie cywilnej, aby nie dopuścić do wypłaty odszkodowania. Jeżeli ona przegra, zdecydowanie ułatwia późniejszą robotę Zordonowi. Tyle tylko, że cała sprawa nie jest wcale tak klarowna, jak się wydaje na pierwszy rzut oka, pomijając od razu tak oczywiste aspekty, jak rozkojarzenie Chyłki pracującej po pijaku, trudności mentalnego porozumienia między Polakami i Romami oraz pojawienie się na scenie wątpliwej moralności Piotra Langera, którego w Kasacji broniła para wówczas jeszcze partnerów: Chyłka i Zordon.

Robi się ciekawie i podobnie się kończy. Co zatem wywołało moje mieszane uczucia? Przede wszystkim liczyłam na zaciętą walkę na sali sądowej obu bohaterów stojących po dwóch stronach barykady. Liczyłam też, że dobrze rokujący wreszcie Zordon wyostrzy swój charakter i nie będzie odgrywał roli przydupasa, co jednak nieco się rozmyło w trakcie kulminacji fabuły. Chciałam też więcej scen z batalii na sali sądowej, te jednak dość szybko doczekały się finału. Ba! nawet urywały, więc nagle dowiedziałam się, że najpierw jest już po sprawie karnej, a potem że przypieczętowano pewne postanowienia ze sprawy cywilnej (nie zdradzę wyniku obu, bo spojlerując zepsuję przyjemność z czytania). Nagle więc dowiaduję się, że obie sprawy się zakończyły, a ja dowiedziałam się o nich mimochodem. A wolałabym być widzem, a nie czytelnikiem doniesień prasowych, że tak to ujmę. Zresztą sama sprawa z niebezpiecznym psycholem, jakim jest Langer też jakoś tak się rozeszła po kościach, a przecież wciąż mam w pamięci, że ów wspomniany miał w 'Kasacji" na podorędziu nie tylko ludzi pokroju Gorzyma, ale w "Rewizji" dodatkowo sporą siatkę kontaktów opartych na podległości finansowej. Tymczasem ci najtwardsi, zdecydowani i nawet może bezwzględni w realizacji swoich interesów bohaterowie (w tym również Artur Żelazny) – okazali się dosyć miałcy.

Liczyłam również na więcej prawniczo-sądowych odniesień do fabuły, bo informacja o kontradyktoryjności procesu karnego, to jednak dla mnie za mało, jak na prawniczy charakter powieści. No i przede wszystkim liczyłam, że sama fabuła będzie odzwierciedleniem  tytułu trzeciego tomu. Tak przecież było z "Kasacją”.

Obawiałam się również kończąc ostatnią stronę, że Chyłka w upojeniu alkoholowym, zejdzie z tego świata. Byłoby to najgłupsze i najprostsze rozwiązanie całej trylogii. Całe szczęście po ostatniej stronie pojawia się jeszcze posłowie Autora, które sugeruje, że nader ciekawa sprawa ojca Chyłki (tak, tak – ów starszy pan objawił się w „Rewizji”) doczeka się rozwinięcia z udziałem samej Joanny. Czekam zatem z niecierpliwością na realizację obietnicy Autora: „A potem dopiero się zacznie”.



Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona

4/6
______________
Remigiusz Mróz – Rewizja, wyd. Czwarta Strona 2016



4 komentarze:

  1. Miałam nadzieję, że to będzie całkiem fajna seria, ale teraz mam wątpliwości, czy w ogóle się za nią zabierać... Nie pomogłaś mi w podjęciu decyzji ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej się przekonać - przeczytawszy ;) Najwyżej zostawisz książkę w połowie. Choć nie sądzę, bo fabuła wciąga :) Daj znać, jak będziesz po :)

      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Ja jestem zakochana w serii z Chyłką, w serii z Forstem. Po prostu w Remigiuszu Mrozie! Uwielbiam jego książki i z niecierpliwością czekam na kolejną Chyłkę. :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...