środa, 27 grudnia 2017

Książka o Północy: Pentti Haanpӓӓ - Pomysł gubernatora, Finn Alnaes - Kolos, Herbjørg Wassmo - Te chwile


Podobno w tym roku podczas świąt Bożego Narodzenia  dla odmiany miało być biało. Tak brzmiała długookresowa prognoza pogody, która się oczywiście nie potwierdziła. Święta minęły, zima nie przyszła. Odhaczam więc kolejny rok, kiedy znowu nie kupiłam planowanych kozaków. Na zimę natomiast natknęłam się przypadkiem przeglądając na dysku stare zdjęcia. 




No i jeszcze dopadła mnie w książkach. Ale wiadomo – na Północy przed śniegiem raczej się nie ucieknie. 



Pentti Haanpӓӓ, Pomysł gubernatora, Wydawnictwo Poznańskie 1987
Seria Dzieł Pisarzy Skandynawskich


Tytuł oryginału brzmi Jauhot, co z fińskiego dosłownie znaczy Mąka. Równie trafny jest także tytuł polskiej wersji, gdyż jedno z drugim ma wiele wspólnego. 

Jak podaje Wikipedia, w Finlandii okres bez przymrozków trwa na północy od początku czerwca do końca sierpnia, choć sporadycznie przymrozki mogą występować także w lipcu. I właśnie napisany w 1949 roku Pomysł gubernatora przenosi do pewnej wioski na północy kraju. Środek lata, niebawem żniwa. Pola obrodziły wyjątkowo dobrze - jęczmienia i ziemniaków szykuje się dostatek. Ale jednej nocy pojawia się nieproszony i nielubiany gość, surowy wiatr z północy, który przynosząc ze sobą przymrozek zaprzepaszcza szansę na obfite żniwa. Większość mieszkańców wioski staje przed problemem niedoboru żywności. Bez mąki nie będzie chleba, a w wielu garnkach nie pojawi się kasza. A wszystko to było już tak blisko, w zasięgu ręki. Wystarczyło ją tylko wyciągnąć. Teraz wszystko jednak znikło jak zaczarowane, jakby rozpłynęło się w nicość. 

Nadzieja na pojawienie się mąki idzie wraz z listem o nieurodzaju i potrzebą pomocy od naczelnika gminy dotkniętej klęską (gdy w swej izbie zanurzał stalówkę pióra w kałamarzu i pisał, miało się wrażenie, że to zwinna mysz przemyka przez puste i głuche pomieszczenie, by poszukać czegoś do gryzienia) do gubernatora na południu kraju. Wraz z odpowiedzią opracowano plan pomocy – państwo poda pomocną dłoń w formie worków z mąką w zamian za prace fizyczne przy budowie drogi. Ilość wydanych worków z mąką będzie odzwierciedleniem czasu spędzonego przy robotach. Plan decydenta z południa, jak się później okazało, wcale jednak nie okazał się prosty i sprawiedliwy w realizacji, bowiem w workach pełnych mąki drzemały nieobliczalne możliwości – zalążki czynów i wydarzeń.

Pomysł gubernatora to krótka i wydaje się niepozorna opowieść o życiu małej fińskiej gminy na północy kraju. W rzeczywistości jednak to społeczno-obyczajowa perła z lamusa utrzymana w dydaktyczno-gawędziarskiej formie. Na zaledwie 107 stronach opowiada o tym, jak mylnie, bądź trafnie bywa wyobrażane życie na prowincji z punktu widzenia polityka dostatnio żyjącego w dużym mieście, a także o tym jaką siłę może mieć gminna plotka, o tym, że rację w sądzie często miewa silniejszy, a także o (nie)sprawiedliwości rządowej pomocy. Fińska książka sprzed 68 lat jest zaskakująco aktualna i nawet w pewnym sensie adekwatna do programu 500+ w Polsce roku 2017.




Finn Alnaes, Kolos, wydawnictwo Wielka Litera 2015


W moim rankingu przeczytanych książek w tym roku ta powieść plasuje się naprawdę wysoko, mimo że na początku wcale nie zapowiadała takich emocji, jakich dostarczyła finalnie. W krótkich streszczeniach określana jest kultowym norweskim love story lat ’60 XX wieku. Zapomnijcie o tym, bo owszem wątek miłosny jest dość istotną osią tej powieści, ale nie najważniejszą. 

Młody Brage Brageson, szaleńczo zakochany w swojej dziewczynie Siv na skutek zbyt realistycznego snu postanawia pożegnać się ze swoją miłością. W tempie ekspresowym wraz z kolegą zaciąga się na statek. Szybko jednak stwierdza, że ucieczka od Siv była błędem, wysiada więc w najbliższym możliwym porcie w Holandii z zamiarem powrotu do Norwegii. Zanim jednak wróci do kraju upłynie kilka lat, a to za sprawą feralnej nocy w Amsterdamie, której wydarzenia nie tylko naznaczą go piętnem mordercy i pozbawią wolności, ale przede wszystkim przekreślą całe dotychczasowe życie i plany na przyszłość.

Cała historia to trochę skrzyżowanie dostojewszczyzny z atmosferą Czarodziejskiej góry T. Manna. Wiele w niej dyskusji nad zbrodnią, karą, zadośćuczynieniem, wiarą i etyką oraz rozpraw nad moralnością, i odpowiedzialnością społeczną. A także pytań co jest religią, a co jedynie szaleństwem i czy warto poświęcać swoje życie dla życia drugiego człowieka. Dużo pytań, dużo wątpliwości i mnóstwo dylematów.

Wspominałam na początku o śniegu. W Kolosie kulminacyjne są wydarzenia podczas burzy śnieżnej w górach. Szalenie jednak interesującym był dla mnie bardzo obszerny początek z rozprawą sądową. I na zakończenie smutna konstatacja, że miłość może dosłownie doprowadzić do szaleństwa. Piękna, porywająca, mnożąca szereg dylematów powieść. Idealna na długie zimowe wieczory. Niekoniecznie śnieżne.

Książka została uhonorowana Nagrodą Norwegian Booksellers' Prize i Norwegian Critics Prize for Literature - Prize for the Best Literary Work (Adult), a także nominowana do Nagrody literackiej Rady Nordyckiej




Herbjørg Wassmo, Te chwile, wydawnictwo Smak Słowa 2015


A na koniec książka laureatki Nagrody Literackiej Rady Nordyckiej z edycji w 1987 roku. Wprawdzie za książkę inną, niż recenzowana, ale nagrodzona nie została dotąd wydana w Polsce.
Przyznaję, że  Te chwile ze wszystkich tutaj trzech jest najsłabsza nawet mimo tego, że fabuła opiera się na elementach biografii autorki. 

To historia o dojrzewaniu, pokonywaniu trudności, zmaganiu się z traumami z dzieciństwa i kompleksami, o beznadziejnym poszukiwaniu miłości i trudnym macierzyństwie. Młoda kobieta dorasta w domu, w którym ojciec nie tylko jest tyranem, ale również molestuje córkę. Jako nastolatka zachodzi w ciążę z kolegą. Jako panna z dzieckiem jest napiętnowana w swojej najbliższej społeczności. Aby umożliwić lepsze życie sobie i synowi wyjeżdża do szkoły do innego miasta, dziecko pozostawiając pod opieką swojej matki. Po kilku latach wychodzi za mąż z rozsądku, rodzi córkę, a jej małżeństwo jest pasmem rozpaczy i nadziei. Mimo to, a może dzięki temu dojrzewa w niej talent pisarski, który daje jej szansę na zmiany w życiu.

Nie czytałam innych książek Wassmo, trudno mi zatem określić, czy jej styl w innych charakteryzuje się miejscami równie topornie, czy to może jednak wina polskiego przekładu. Niemniej pierwsze trzydzieści stron było dla mnie bardzo męczącą lekturą, którą zapewne szybko bym zakończyła gdyby nie to, że Te chwile były październikową książką klubową naszego Sabatowa. Dotarłam więc z lekturą szczęśliwie do końca, a już w trakcie moja niechęć ustąpiła niewytłumaczalnej ciekawości. Czułam się podobnie jak podczas lektury kolejnych tomów przygód Chyłki i Zordona Remigiusza Mroza. Coś tam uwiera, widać fastrygę, trochę nierówno i postrzępione, ale mimo wątpliwości kupuję tę norweską kieckę



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...