We wrześniu, na przestrzeni jednego tygodnia, aż troje moich nowych kolegów z pracy twierdziło z niepokojem, że wkrótce się wykończę, skoro w ogóle nie widują mnie w pokoju nauczycielskim. Kiedy przyznałem, że przerwy spędzam w klasie, przygotowując się do zajęć, sugerowali, żebym zmienił zwyczaje.*
Kiedy w grudniu 2001 roku Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) ogłosiła wyniki pierwszego rankingu umiejętności piętnastolatków w zakresie czytania, matematyki i nauk przyrodniczych znanego jako PISA (Programme for International Student Assessment) uwaga wszystkich zwróciła się w kierunku małego, niezbyt liczebnego nordyckiego kraju – Finlandii. I chociaż od wyników pierwszego badania mija już 16 lat ów kraj corocznie wciąż utrzymuje się w czołówce wspomnianego rankingu. Co więcej w samej Finlandii od lat rozbieżności w poziomie umiejętności uczniów z różnych placówek oświatowych utrzymują się na w miarę zbliżonym poziomie. Gdzie zatem tkwi sekret wysokiego poziomu fińskiej edukacji?
Dość przyjemnie brzmiący mit głosi, że fińscy uczniowie nie mają zadawanych prac domowych. Faktycznie jednak wygląda to tak, że nie jest im obce odrabianie lekcji w domu, ale za to nie w takim wymiarze jak to jest na przykład w przypadku uczniów polskich, amerykańskich, a już na pewno nie południowokoreańskich, chińskich, czy japońskich. Poza tym nie stosuje się ogólnokrajowych obowiązkowych testów na koniec szkoły, a nawet w niektórych przypadkach w ogóle rezygnuje się ze stawiania stopni na rzecz noty opisowej, którą uczeń może przedyskutować z nauczycielem. Wow!
Idźmy dalej: w ciągu roku szkolnego przede wszystkim dużo swobody, dużo spokoju, ruchu podczas przerw, wyjazdów na szkoły biwakowe i otwarta relacja na linii nauczyciel-uczeń. A do tego nowa koncepcja edukacyjna, wdrożona do programu nauczania w szkołach średnich w 2016 roku, w której priorytetem jest… radość.
I to jest chyba właśnie clou fińskiej edukacji. Wszędzie na świecie małe dzieci w wieku przedszkolnym charakteryzuje radość poznawcza, która maleje wraz z wejściem w tryby szkolnej maszynki. Fińska szkoła gloryfikuje zaś mentalność dostatku oznaczającą, że każdy może się swobodnie rozwijać. Dzięki temu dzieci podążają za celem, który będzie interesujący, wart zachodu i przede wszystkim sprawi im radość. Podobnie jest z fińską kadrą nauczycielską. W jej szeregach stawia się nie na konkurencję, a współpracę. Wzajemnie ceni się nabyte doświadczenie i z niego bogato korzysta. Częstym przypadkiem jest krzyżowa wymiana nauczycieli podczas lekcji i serdeczna atmosfera w pokoju nauczycielskim. Praca pedagogiczna ma przede wszystkim dawać satysfakcję, a nie konkretną pozycję w rankingu szkoły.
Powszechne wyluzowanie wśród nauczycieli jest również efektem polityki ogólnokrajowej, w której stawia się na edukację, a zawód nauczyciela jest wysoko cenioną i szanowaną profesją, dobrze dofinansowaną i wyszkoloną. Fińscy nauczyciele po powszechnej reformie przeprowadzonej w latach 80-tych ubiegłego wieku mają wymóg ukończenia wyższych studiów pedagogicznych, dzięki temu są gruntownie przygotowani w zakresie psychologii dziecięcej, pedagogiki, edukacji specjalnej, dydaktyki przedmiotowej i programu nauczania. W każdej szkole obecny jest również zespół ekspertów, nauczycieli i kierownictwa będący wsparciem przy rozwiązywaniu napotkanych problemów i zaistnieniu niepokojących kwestii.
I to wciąż nie wszystko, bowiem fińska szkoła powszechna składa się tylko z instytucji państwowych. Brak szkół prywatnych wyrównuje poziom nauczania i kształcenia pośród każdej warstwy zamożności społeczeństwa, co przy dodatkowo gęstej siatce bibliotek oraz pozaszkolnych stowarzyszeń, klubów i organizacji wspiera edukację każdego dziecka bez względu na pochodzenie i grubość portfela jego rodziców.
Fińskie dzieci uczą się najlepiej to spostrzeżenia amerykańskiego nauczyciela, który po wieloletniej praktyce w ojczystym kraju zaczął pracować w jednej z helsińskich szkół. Z jednej strony jego porównawcze obserwacje brzmiały dość zabawnie (mieszkając jeszcze w USA cieszył z wakacji, bo wtedy mógł spokojnie zająć się… swoją pracą), ale też i niepokojąco (wysoka konkurencja wśród kadry nauczycielskiej w USA i jej przepracowanie vs. spokój i relaks w fińskiej szkole).
To ciekawa pozycja obrazująca międzykontynentalne zderzenie kultur na styku edukacji. Wprawdzie bardziej skierowana jest dla osób zawodowo związanych z edukacją, ale dla pozostałych czytelników również może być ciekawą lekturą. Zwłaszcza, że wszyscy kiedyś byliśmy uczniami, więc szkołę każdy z nas zna przynajmniej z jednej strony.
Tą właśnie książką rozpoczynam nowy cykl na blogu Książka o Północy. Już mam za sobą kilka interesujących tytułów, więc możecie się spodziewać trochę nordyckich recenzji :)
____________________________
* Timothy D. Walker, Fińskie dzieci uczą się najlepiej (Teach like Finland. 33 Simple Strategies for Joyful Classrooms), Wydawnictwo Literackie 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz