sobota, 29 czerwca 2013

Kulinarni czytają. Gosia Pinkcake - Trochę Inna Cukiernia

Jeżeli nie słyszeliście jeszcze o książce „Kwiatowa uczta. Jadalne kwiaty w 100 przepisach.” traktującej o jadalnych kwiatach, które ładnie możemy nie tylko włożyć do wazonu, ale również zjeść z talerza, oto najlepsza pora, aby poznać autorkę tej książkowej pozycji.

Małgosia,  oprócz tego, że jest dyplomowanym doktorem i biochemikiem,  jest również kulinarną blogerką. Jej blog Trochę Inna Cukiernia to kopalnia pomysłów także dla tych, którzy z uwagi na różne schorzenia muszą stosować nieco ograniczoną dietę wymagającą eliminacji niektórych produktów. Ciasto bez jajek i mleka, sernik bez nabiału? To nic trudnego! A jakby jeszcze je kolorowo udekorować... jadalnymi kwiatami z łąki lub ogródka? Ależ proszę bardzo! 

Bardzo lubię obserwować, co też ciekawego znowu zaproponuje Gosia na swoim blogu. A jest tego sporo. Na zachętę podam kilka: lody porzeczkowo-buraczkowe, zbożowo-bananowe batoniki, ryżowy budyń waniliowy, dżem z białych fiołków, czy mały kulinarny żarcik - piwo z galaretki. Wszystko zilustrowane absolutnie pięknymi, bardzo barwnymi zdjęciami.

Gosia już kolejny raz z rzędu jest inicjatorką kulinarnej międzyblogowej akcji "Klub Kwiatożerców", zachęcającej innych do wykorzystania kwiatów w swojej kuchni. Z efektami możecie zapoznać się w jednej z kilku blogowych  Kwiatowych Książek Kucharskich.

Koniecznie zerknijcie na Trochę Inną Cukiernię. Jestem pewna, że znajdziecie tam coś, co Was zachwyci. Pamiętajcie też, że książkę z przepisami Gosi możecie postawić na swojej półce :)


Małgosiu, dziękuję, że zgodziłaś się zostać Gościem na Czytelniczym :) Jestem pewna, że jeszcze nie raz nas zachwycisz i zainspirujesz :)



1. Książki, które czytam najchętniej:

Wychowałam się na powieściach przygodowych: Karola Maya i przygodach Tomka Wilmowskiego Alfreda Szklarskiego, tą serię szczególnie ukochałam ze względu na mnóstwo informacji o świecie, innych kulturach i przyrodzie, a ja zawsze niczym wampir wysysałam wiedzę. Potem czytałam głównie kryminały i powieści sensacyjne w stylu Ludluma czy MacLeana, które hurtowo kupował tata. W liceum czytałam wszystko, co stało na półce w bibliotece. Wszystko, czy to: Kapuściński, Austeen, Zajdel, czy mitologia indyjska, brałam jak leciało. Pochodzę z czytającej rodziny,czytałam 3-4 książki na tydzień, a i tak w porównaniu do mojej siostry i ojca słabo wypadałam. Ponieważ wszystkie moje koleżanki były na humanie, a ja jedna na biol-chemie, czytałam też wszystkie ich lektury, żeby wiedzieć, o czym rozmawiają. Poza tym w tamtych zamierzchłych czasach królował Sapkowski i jego Wiedźmin.



Teraz unikam kryminałów i mrocznych serii. Lubię lekkie książki, które pozwalają mi odgonić myśli od beznadziei, która atakuje zza węgła. Zbytnio dotknęło mnie ludzkie draństwo, żeby chcieć jeszcze o tym czytać. Uwielbiam książki Terry’ego Pratchetta, który pod płaszczykiem absurdu i błazenady przemyca niezmiernie cenne myśli. „Pomniejsze bóstwa”na zawsze już pozostaną w moim narożniku. Z przyjemnością wracam też do dawnych książek Chmielewskiej, przy „Wszystko czerwone” nieustannie płaczę ze śmiechu. Skandynawskie wstawki są mi szczególnie bliskie ze względu na dawne wojaże. Przez nie też mam ambiwalentny stosunek do Menkela.


2. Ulubiona książka kulinarna:

Raczej nie mam ulubionej książki kulinarnej, ze względu na ograniczenia dietetyczne, odwykłam od korzystania z cudzych przepisów. Z resztą ilekroć próbuję coś zrobić wg cudzego przepisu, ponoszę sromotną klęskę. Mam jakiś defekt, który mnie zmusza, żeby w kuchni wszystko robić po swojemu. Co się wiąże jednak z tym, że zaczynając blogowanie strasznie się stresowałam, że moje przepisy też nie będą wychodziły innym. 
Jednak książką, którą darzę szczególnym sentymentem jest „Kuchnia pełna cudów”Marii Terlikowskiej, bo była pierwszą książką kulinarną w moim życiu, a dobry pomysł i rodzina wokół stołu, to jest sens gotowania. 


3. Książkowe wyznanie:

„Kwiatowa uczta” jest dla mnie dowodem, że największe krzywdy i porażki, które nas dotykają można przekuć na coś dobrego i wartościowego. Gdyby moje życie nie legło swego czasu w gruzach, nie napisałabym jej. 



A właśnie teraz piszę moją drugą książkę kucharską, na szczęście bez życiowych rewolucji w tle. Mam nadzieję, że już niedługo się ukaże.


4. Książka, którą czytam obecnie:

Przeglądam właśnie „Dziką kuchnię” Łukasza Łuczaja i jestem zachwycona, bo stworzył właśnie to, czego brakowało w jego bibliografii, ciekawą wiedzę zapakowaną w cudną kulinarną pigułę, która dotrze pod strzechy. Poza tym, po raz kolejny czytam „Dzieci z Bullerbyn”, to była moja ukochana książka z dzieciństwa i teraz chyba też stała się nią dla mojej Córci. Przeplatamy wierszami Tuwima i Brzechwy, bo Synek łatwiej się skupia na krótkich rymowankach . Przy dwójce dzieci, czas się nie rozciąga, więc kosztem własnej lektury czytam głównie im. To rytuał, któremu nie odpuszczam, nawet jeśli czeka na mnie stos nocnej pracy. Dawniej czytałam nawet w tramwaju, jednak teraz w młynie dzieci i kotle pracy bardziej doceniam te chwile jako możliwość bezstresowego puszczenia wodzy własnych myśli.


środa, 26 czerwca 2013

Życie i śmierć. Christopher Isherwood - Samotny mężczyzna









„Zasmucony wzrok jest spojrzeniem krańcowo wyczerpanego pływaka lub biegacza – nie ma wszakże mowy o odpoczynku. Osoba, którą obserwujemy, będzie walczyła, póki nie padnie. Nie żeby była bohaterem. Po prostu nie umie sobie wyobrazić innego wyjścia. 
(…)
Posłusznie, myje się, goli i czesze, ponieważ uznaje swoje obowiązki względem innych. Nawet się cieszy, że ma wśród nich swoje miejsce. Wie, czego się od niego oczekuje.
Zna swoje imię. Na imię mu George.” *


1962 rok, przedmieścia Los Angeles w Stanach Zjednoczonych. Mały domek usytuowany na Camhor Tree Lane przy mostku nad potokiem sprawia wrażenie domu na leśnej polanie.
Mieszkający w nim 52–letni George, wykładowca anglistyki na San Thomas State College niedawno stracił w wypadku drogowym swojego partnera życiowego. Po śmierci Jima nie potrafi odnaleźć się w codziennym życiu, w które przyszło mu teraz spędzać w pojedynkę. Nawet spotkania z wieloletnią znajomą - Charlotte nie przynoszą ulgi i nie wypełniają pustki samotnego życia. Na domiar złego - George musi dzielić sąsiedztwo z rodziną Strunk, ewidentnie nie akceptującą jego homoseksualizmu, a także pogodzić się z tym, że znajomość na gruncie służbowym z Russem Dreyerem wcale nie jest taka bezinteresowna. A kiedy na horyzoncie pojawia się pewien przystojny student Kenneth - jeden wieczór w życiu Georga będzie zupełnie inny od dotychczasowych.

Już dawno przestałam wierzyć słowom wydawcy umieszczanym na okładce. Światowy bestseller, powieść wszech czasów  czy godny następca XX (w tym miejscu należałoby wpisać tytuł właściwej książki) oznacza tyle samo, co głoszący napis na moim egzemplarzu „Samotnego Mężczyzny”. 
Owa „Poruszająca opowieść o wielkiej miłości” może być ckliwym romansem, przejmującą do głębi powieścią psychologiczną, jak również zwyczajną obyczajówką czy lekką i zabawną chic-lit.
Gdybym miała sugerować się tylko tym zdaniem, może do książki w ogóle bym nie zajrzała. Ale kiedy zaczęłam wchodzić w historię, odnalazłam tam wiele elementów, które okładka przemilczała. Owszem, powieść ukrywa w sobie historię miłości, ale jest ona nieco przygaszona, odsunięta przez autora na drugi plan. Książka jest przede wszystkim rozprawą o tęsknocie i samotności, o trudzie dostosowania się do codzienności, pogodzeniu się z samym sobą, a także o całkiem zwyczajnej potrzebie emocjonalnej bliskości i seksualnego kontaktu. Ale to też nie wszystko. Zawiera również tyradę na amerykańskie społeczeństwo lat ’60-ych ubiegłego wieku zachłystujące się konsumpcyjnym życiem, traktuje o pogardzie dla wrogiej nacji czasów Żelaznej Kurtyny. Skupia się także na, mimo wszystko wciąż gorącym w obecnych czasach, temacie dotyczącym homoseksualizmu, kiedy udawana  tolerancja zamienia naszego sąsiada w persona non grata.
(„Pan Strunk, przypuszcza George, próbuje przyszpilić go słowem. Niewątpliwie burczy: „Pedał!” (…) Natomiast Pani Strunk, George jest tego pewien, pozwala sobie różnić się nieco w tej kwestii od swego męża, a to dlatego, że przeszła szkołę nowej tolerancji, tej techniki unicestwiania uprzejmością.”)

„Samotny mężczyzna” to opowieść o życiu, które trwa zamknięte w szklanej bańce, do której docierają  przytłumione odgłosy zewnętrznej codzienności. O życiu w parze ze śmiercią.


„Śniadanie z Jimem należało do najlepszych momentów ich dnia. Wtedy właśnie, pijąc drugą i trzecią filiżankę kawy, toczyli najlepsze rozmowy. Rozmawiali o wszystkim, co im przyszło do głowy – nie pomijając oczywiście śmierci i kwestii, czy istnieje życie pozagrobowe, a jeśli istnieje, to  co obejmuje. Rozważali nawet zalety i wady nagłej śmierci oraz świadomości tego, że się ma zaraz umrzeć. Ale teraz George za żadne skarby świata nie może sobie przypomnieć, jakie było zdanie Jima w tej kwestii. Podobne pytania trudno traktować poważnie. Są zbyt akademickie.”

5/6
_________
* wszystkie cytaty: Christopher Isherwood - Samotny mężczyzna, Wyd. Zwierciadło Sp. z o. o.
Recenzja bierze udział w wyzwaniu: Czytamy powieści obyczajowe


wtorek, 25 czerwca 2013

Varia: Nagroda Literacka Gdynia, XX Festiwal Fantastyki, nominacje do Nagrody Zajdla i wyniki słodkiego konkursu

Kalendarz mola książkowego przypomniał mi, że na blogu nie wspomniałam jeszcze o laureatach Nagrody Literackiej Gdynia 2013, którą wręczono w sobotę 22. czerwca. Tutaj podawałam listę nominowanych, a nagrodę ostatecznie otrzymali: 

Poezja: ANDRZEJ SOSNOWSKI -Sylwetki i cienie, Biuro Literackie



Proza: ZYTA ORYSZYN -Ocalenie Atlantydy, Wydawnictwo Świat Książki



Esej: ADAM LIPSZYC - Sprawiedliwość na końcu języka. Czytanie Waltera Benjamina, Wydawnictwo Universitas



Osobna: JACEK ŁUKASIEWICZ - TR, Wydawnictwo Universitas



Ponieważ nie miałam okazji jeszcze zapoznać się z żadną z nagrodzonych pozycji, tym samym moja długa lista z tytułami stała się jeszcze dłuższa ;)


Z wydarzeń literackich jeszcze wiadomość dla fanów fantastyki – w czwartek na zamku w Nidzicy rozpoczyna się XX Festiwal Fantastyki i będzie odbywał się (w kilku miejscach) do niedzieli. W gronie zaproszonych gości jest m. in. Andrzej Pilipiuk, Marcin Wolski i Jarosław Grzędowicz. Cały program znaleźć można tutaj.


Edit z 26.06.2013 r. a propos fantastyki:
Ogłoszono nominacje do Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla za rok 2012

W kategorii "powieść":
Jakub Ćwiek - "Kłamca 4. Kill’em all"
Jarosław Grzędowicz - "Pan Lodowego Ogrodu. Tom 4"
Anna Kańtoch - "Czarne"
Robert M. Wegner - "Niebo ze stali"
Andrzej Ziemiański - "Pomnik cesarzowej Achai. Tom 1"

W kategorii "opowiadanie":
Jakub Ćwiek - "Będziesz to prać!"
Jakub Ćwiek - "Co było, a nie jest"
Jakub Ćwiek - "Kukuryku"
Jacek Dukaj - "Portret nietoty"
Tomasz Kołodziejczak - "Czerwona mgła"
Robert M. Wegner - "Jeszcze jeden bohater"

Laureatów poznamy na koniec wakacji, tj. 31.08.2013 r.


Natomiast na koniec tego wpisu rozwiązanie konkursu z „Magiczną Cukiernią”. Ponieważ chętna na książkę była aż jedna osoba, dlatego drogą nielosowania opowieść o magicznych ciastkach wędruje oczywiście do Majany. 
Sis, dziękuję za przepis ;)

Przy okazji tak się głośno zastanawiam, jaka książka byłaby dla Was na tyle interesująca, abym mogła Wam ją konkursowo zaoferować i szczerze mówiąc - chyba nie mam na obecną chwilę pomysłu… Jakieś sugestie? ;)

sobota, 22 czerwca 2013

Kulinarni czytają. Thiessa - Podróże kulinarne

Kiedy 6 lat temu rozpoczęłam blogowanie z (nieistniejącymi już od prawie 4 lat) Historiami Kuchennymi - blogostrefa kulinarna i pozostała - była jeszcze w powijakach. Daleko jej było do obecnego natłoku i wszechobecności. To były czasy  wzajemnych wirtualnych blogerskich odwiedzin, gdzie goście i gospodarze potrafili powiedzieć o sobie nawzajem znacznie więcej, aniżeli teraz. Dzisiaj, mimo tego, że sporo blogerów znam z imienia i nazwiska oraz niejednokrotnie spotkałam się już z nimi na warsztatach czy zwyczajnie - na kawie, to jednak brakuje mi tej dawnej kameralnej atmosfery. I mam silne przekonanie, iż nie jestem w tym odczuciu odosobniona.

Początków sporej grupy blogerów kulinarnych, przed założeniem swojego miejsca w wirtualnym świecie, szukać należy na gazetowych forach Galeria Potraw i Kuchnia. Tam też między innymi poznałam dzisiejszego Gościa - Thiessę. Nie ukrywam, że wielką niespodziankę mi zgotowała zgłaszając akces do weekendowego cyklu „Kulinarni czytają”. Thiessę z forum zapamiętałam bardzo dobrze, gdyż mamy pewną cechę wspólną – obie uwielbiamy zupy. Pamiętam jej forumowe wątki z wieloma smakami świata utopionymi w bulionie. Muszę dodać, że bardzo mnie inspirowały. 

Jakiś rok temu dowiedziałam się, że jak większość z nas - Thiessa również prowadzi blog. A na nim znaleźć można nie tylko nagromadzenie zup wszelkiego rodzaju, ale również wielkie bogactwo kuchni świata. Są one pokłosiem rodzinnej pasji – podróżowania, o czym możecie się dowiedzieć oglądając jej zdjęcia m. in. z Armenii, Indii czy RPA. Zachęcam do odwiedzenia Podróży kulinarnych, aby zjeść kawałek świata :)

Thiesso, dziękuję za gościnę i wyglądam kolejnych Twoich zup :)


1. Książki, które czytam najchętniej:

W latach młodości skupiałam się głównie na kryminałach. Przerobiłam cały repertuar osiedlowej biblioteki i z braku większej oferty przerzuciłam się na inne pozycje. Moi ulubieni autorzy to oczywiście Joanna Chmielewska, Joe Alex, Krystian Ziemski, Anna Kłodzińska i Barbara Gordon. Uwielbiam również literaturę obozową. Może komuś wydać się to okrutne, ale mam tak od dzieciństwa. "Medaliony" przeczytałam wiele razy zanim okazało się, że są lekturą szkolną. Jeśli chodzi o ten gatunek "Pięć lat kacetu" Stanisława Grzesiuka to hit wszechczasów. Ostatnio z uwagi na chroniczny brak czasu czytam w przelocie książki, które nie wymagają uważnego śledzenia fabuły. To ważne, bo zwykle czytam kilka na raz. Właściwie nie wiem jak nazwać ten gatunek, w którym się ostatnio zaczytuję. Kryminalistyka, sensacja, czy może literatura popularno-naukowa? Fascynują mnie książki medyczne nie będące podręcznikami medycyny, opowiadające o różnorakich przypadkach medycznych. 



Poza tym pasjami relacje z podróży i przewodniki.



Z uwagi na dziecko, codziennie przed snem przerabiam kolejno wszystkie lektury młodości, obecnie książki o Doktorze Dolittle. Poza tym nie mogę się już doczekać urlopu, na który wyjeżdżamy za tydzień, bo na tę okazję czeka ostatnia część "Baśnioboru" Brandona Mulla, którą będziemy czytać rodzinnie. 


2. Ulubiona książka kulinarna:

Mam tyle książek kulinarnych, że trudno zdecydować się na jedną ulubioną. Jedne uwielbiam ze względu na piękne zdjęcia, inne nie zawierają zdjęć, ale opisują ciekawe historie i zwyczaje kulinarne, które czyta się jak beletrystykę. 





Najchętniej kupuję książki, które prezentują kuchnie narodowe i nie ma znaczenia, że mam np. 20 książek o kuchni indyjskiej, bo i tak nic mnie nie powstrzyma od zakupu 21. O tym, która książka jest w danym momencie najlepsza decyduje to, jaką akurat kuchnię przerabiam a zmienia się to tak często jak fazy księżyca. Obecnie gotuję po gruzińsku. 
Jeśli miałabym, zatem wybierać to stawiam na książki, które przerobiłam niemal od deski do deski przygotowując zawarte w nich potrawy często po wielokroć. Są to "Zupy" Carole Clements, "Kuchnia wegetariańska z fantazją" Kornelia Schinharl, Sebastain Dickhaut oraz "Thajská kuchyně" Judy Bastyra, Becky Johnson.




3. Książkowe wyznanie:

Jestem straszną pedantką, dlatego książki stoją na półkach według ściśle określonych zasad. 



Strasznie denerwuje mnie, kiedy mój Małżonek odkłada je na niewłaściwe miejsce. Z tego też powodu książki, które aktualnie czytam w chwilach, kiedy ich akurat nie czytam wracają karnie na swoje miejsce na półce. Z powyższych względów nie posiadam czegoś takiego jak szafka nocna z lekturami. Zresztą w łóżku nie czytam. 


4. Książka, którą czytam obecnie:


Jak już wspomniałam kilka równocześnie i jest to "Gaumardżos" Anny Dziewit-Meller i Marcina Mellera, trochę późno, jako że nie jest to nowość wydawnicza a ja kocham Gruzję i kuchnię gruzińską, "Historia brudu" Katherine Ashenburg, fascynująca pozycja, która opowiada o sprawach, które są pomijane we wszelkich książkach opowiadających o czasach od starożytności po współczesność "Japonia w sześciu smakach" Anny Świątek opowiadająca o życiu codziennym w kraju, który wydaje mi się najbardziej obcy kulturowo ze wszystkich krajów, jakie przychodzą mi na myśl oraz "Wśród mangowych drzew" Madhur Jaffrey. Tę książkę dopiero zaczęłam czytać, ale już czuję, że ta opowieść okraszona przepisami kulinarnymi mocno przypadnie mi do gustu, zwłaszcza, że do kuchni indyjskiej mam ogromną słabość. 


wtorek, 18 czerwca 2013

Książka w mieście, czyli Czytamy Gdzie Indziej


„Pytanie, czy czytamy dla całości, czy dla urywków, jest stare jak sama literatura. 
Od jej początków bowiem mieliśmy do czynienia z cytowaniem, czyli wybieraniem z całości takiego fragmentu, który wydaje nam się szczególnie ważny, celny, uderzający.” 
(Jacek Dehnel „Młodszy księgowy. Zdania odrębne”)


Bywa tak, że wystarczy kilka zdań, aby oczarować, zachęcić, zaintrygować. Właśnie dlatego zwracam szczególną uwagę na pierwsze zdania w powieściach. Otwierają one drzwi do tajemnicy, która kryje się w zapisanej na białych kartkach historii zdarzeń.

1. „Wciąż pamiętam, ów świt, gdy ojciec po raz pierwszy wziął mnie ze sobą w miejsce zwane Cmentarzem Zapomnianych Książek.” (Carlos Ruiz Zafon „Cień wiatru”)

2. „Już teraz dom w Oliwie wygląda inaczej. A kiedy babcia umrze, a umrze niebawem, i mogę to napisać zupełnie spokojnie, bo po pierwsze, dawno wszyscy pogodziliśmy się z tą myślą, a po drugie, ona i tak tego nigdy nie przeczyta, bo w ogóle już nie czyta, wszystko się zmieni nie do poznania.” (Jacek Dehnel „Lala”)

3. „Tak, lecz któż nas uleczy z tego głuchego ognia, z tego bezbarwnego ognia pomykającego nocą przez rue de la Huchette, wyłaniającego się ze zmurszałych bram, z wąskich przejść, z tego niewidzialnego ognia liżącego kamienie i czyhającego na progach, jakże zmyć z siebie jego parzącą słodycz, wspólniczkę czasu i wspomnień, tych lepkich substancji zatrzymujących nas po tej stronie, jak zmyć z siebie tę przedłużającą słodycz, która powoli będzie spalała nas aż do obrócenia w popiół.” (Julio Cortazar „Gra w klasy”, czytana według klucza, tj. od 73 rozdziału)


A gdyby tak zatrzymać się, usiąść na 15 minut i posłuchać melodii powieści? 

W niedzielę, jak zapowiadałam wcześniej - pojechałam na Powiśle. To tak, jakby było mi go mało w tygodniu.  Różnica w tym taka, że codziennie kieruję się tam w jedno konkretne miejsce, a 16-go odkrywałam punkty na mapie, w których wcześniej nie bywałam. Zasługę tę niech sobie przypisze akcja „Czytamy gdzie indziej”


Przemierzając popołudniową i wieczorną trasę literatury polskiej weszłam do Pralni i Zakładu Ramiarskiego na Solcu, fryzjera Lali Loki na Jaracza i odwiedziłam dwa prywatne mieszkania. Zachwyciłam się przy tym rezydentką Uszatego Fotelu - białą Królową Powiśla, dziwiąc się  jednocześnie jej śmiałości i potrzebie uwielbienia. 



I w większości przypadków – nie zawiodłam się na polskiej literaturze. Absolutnym hitem dnia obwołałam „Wadę wymowy” Agaty Porczyńskiej, w dużej mierze dzięki świetnej interpretacji Klary Bielawki. Potwierdziłam sobie chęć lektury „Morfiny” Szczepana Twardocha, a w dalszej kolejce już ustawiło się „Ciemno, prawie noc” Joanny Bator, które pola ustąpi wcześniej „Piaskowej górze”. Nie wiem tylko, co sądzić o "Szopce" Zośki Papużanki, gdyż na to czytanie zabrakło mi już czasu w pierwszym secie. I na obecną chwilę mogę powiedzieć, iż „Second Hand” Joanny Fabickiej odpuszczam. 



„Młodszego księgowego” nadal dozuję felieton po felietonie. I choć styl nie zachwyca mnie tak, jak to było w przypadku „Lali”, czy chociażby „Saturna”, lecz jednak erudycja autora nie pozwala mi tak po prostu odstawić książkę na półkę.  
Spacer miło zakończyłam noblowskim rumuńsko-niemieckim deserem z „Huśtawki oddechu”, któremu na pewno muszę przyjrzeć się bliżej. 

Dzień był udany, a ja mam znowu ochotę na spacer :)


poniedziałek, 17 czerwca 2013

"Lily was here". Kathryn Littlewood - Magiczna cukiernia



„Gresnil Szczęsna wsypała dwie garści białej jak śnieg mąki na środek drewnianej misy. Wbiła do mąki jedno kurze jajo, a potem przebiła złociste żółtko piątym palcem swej lewej ręki, wypowiadając przy tym po trzykroć: Oublietto desoletto.
Potem zmieszała żołądź czarnego nasienia z jedną kwartą krowiego mleka szepcząc przy tym: Souviendo reviendo. Wlawszy mleko do mąki, zamieszała żelazną łyżką pięć razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Pokropiła  mieszaninę śliną słonia i dmuchnęła. Na środku każdego ciastka ułożyła płatek czerwonego maku.
Wiał północny wiatr. Gresnil Szczęsna włożyła ciastka do GORĄCEGO pieca jak siedem płomieni na CZAS sześciu pieśni, a potem nakarmiła lorda Fallona O’Lechnoda, którego oczy zalśniły zielonym blaskiem, po czym odnalazł on swą pelerynę w domu wielebnego Pierroda.” *

* przepis na Ciasteczka z maku czerwonego dla przypomnienia rzeczy zapomnianych z Almanachu wiedzy kulinarnej Szczęsnych


Oto Klęski Zdrój - małe, spokojne miasteczko, w którym mieszkańcy nie są anonimowi. Działa tam sklep z orzechami Borziniego w kształcie fistaszka, sprzedający oczywiście orzeszki, warsztat samochodowy i sklep z pączkami państwa Kapeluszów, w którym kupić można niezbyt oczywiście - pączki, a także cukiernia „Szukaj szczęścia u Szczęsnych” Belli i Alberta zaopatrująca w muffinki, ciastka i torty - nie do końca takie zwyczajne. Nikt bowiem z mieszkańców nie domyśla się, że niektóre z nich pieczone są według tajemnych, starych rodzinnych receptur spisanych w „Almanachu wiedzy kulinarnej Szczęsnych”. Owe przepisy wymagają, by do ciasta dodać m. in.: pierwszy podmuch jesieni, światło zaćmienia, księżyca, oko czarnoksiężnika, jaja nierozłączki czarnogłowej, ziewnięcie łasicy, czy błysk pioruna. To dzięki śpiewającym ciastkom imbirowym (ze śpiewem słowika) Pan Słowik - znany w mieście emerytowany śpiewak operowy odzyskuje głos,  Pan Małowarty może wydostać się ze studni po zjedzeniu makaroników (zawierających puch chmury), a Pan Gawron przestaje w końcu lunatykować depcząc sąsiedzkie trawniki po tym, kiedy został poczęstowany nasennymi ciasteczkami cynamonowymi.
Cukiernia Szczęsnych cieszy się tak dużą popularnością, że na prośbę pani burmistrz z sąsiedniego miasteczka - Skromnowa, małżeństwo dostaje do wykonana pewna słodką misję. Ponieważ ich nieobecność ma trwać aż tydzień, ich dziećmi: Rozmarynką, zwaną Różą, Tymiankiem, Kminkiem i małą Pietruszką zaopiekuje się Pani Clarkson. Oczywiście pod nieobecność właścicieli cukiernia nadal codziennie będzie piec i sprzedawać marchewkowe muffiny z otrębami i inne łakocie.  Pomagał będzie w tym Chips, a opiekę nad tajną rodzinną księgą  ma sprawować Róża. W tym celu otrzymuje od mamy kopię klucza w kształcie trzepaczki i za nic w świecie nie może nikomu wspominać, że rodzina jest w posiadaniu kulinarnego skarbu.
Pod nieobecność rodziców przyjeżdża w odwiedziny ciotka Lily – piękna kobieta, która prowadzi swój własny program cukierniczy w telewizji. Ma także zamiar wydać książkę kucharską i w tym celu przyjeżdża do Klęsk. Znamię na jej ciele w kształcie chochelki przekonuje dzieci, że kobieta należy do rodziny. A rodzinie przecież trzeba pomagać. Nieoczekiwanie jednak w miasteczku nastąpi zamęt, który po kolejnych cukierniczych delicjach będzie się tylko pogłębiał. Ale czy to coś będzie miało wspólnego z Lily? I jakie działanie ma  ta kolorowa i  pyszna tarta cytrynowa?


„Magiczna cukiernia” to powieść dla młodszych nastolatków. Słodki temat bardziej spodoba się dziewczynkom, niż chłopcom. A z uwagi na czającą się w historii zagadkę i zaskakujący obraz miasteczka - będzie ciekawić do ostatnich stron. W powieści bawią magiczne przepisy kulinarne, sposób ich wykonania, jak również zaskakujący efekt spowodowany konsumpcją magicznych słodyczy. Ja już chyba zawsze po włożeniu ciasta do pieca będę mamrotać pod nosem zaklęcie „elektro – correcto” ;)
Uwaga - zakończenie pozostawi niedosyt, gdyż książka jest dopiero pierwszym tomem sagi o rodzinie Szczęsnych. Tym niemniej zachęcam do lektury.
Książkę do recenzji przekazało wydawnictwo Literacki Egmont.


A teraz konkurs :) Ponieważ chętnie przekażę dalej ten przeczytany egzemplarz, czekam na zabawny przepis na Wasze magiczne ciastka, zawierające niecodzienne składniki. Należy go umieścić  w komentarzu pod tą recenzją. Na przepisy czekam do niedzieli 23. czerwca do godz. 23.59. Nowego właściciela książki ogłoszę w przyszły poniedziałek w tym tutaj wpisie. Do dzieła! :)

PS. Amarantusowo- sezamowe ciastka na zdjęciu z recenzowaną książką i kotem Aleksandrem, mimo że zostały upieczone z całkiem zwyczajnego przepisu, również posiadają magiczną moc – ekspresowego znikania ;)


___________
Kathryn Littlewood, Magiczna cukiernia, Wyd. Literacki Egmont, s. 316, miękka okładka ze skrzydełkami, cytat ze str. 83-84



sobota, 15 czerwca 2013

Kulinarni czytają. Asieja - Ugotujmy, czyli Ciastko z marzeń

W weekendowym cyklu „Kulinarni czytają” goszczę dzisiaj Asieję, czyli Asię Karpowicz zwaną przeze mnie Karotkową.
Jej Ugotujmy a.k.a. Ciastko z Marzeń nazwałabym kojącym i romantyczno-marzycielskim blogiem, który banalne chwile zamienia w dolce vita. I to nie tylko za sprawą pokaźnej ilości ciasteczek, które już zdążyły się tam pojawić na przestrzeni 4 lat z okładem. Bo ciastka to nie wszystko. U Asiejki króluje nieskrępowana długimi przepisami, pyszna różnorodność: małe przekąski, obiadowy comfort food,  pomysły na śniadania i koktajle. To co bardzo u Niej lubię: minimum składników i czasu potrzebnego do wykonania, a za to maksimum przyjemności. Dzięki temu nie raz już korzystałam z Jej przepisów (np. na świetne ciastka budyniowe, które u mnie przybrały kształt miśków).
Lubię też tę wyczuwalną na blogu radość życia i jeszcze coś, o czym koniecznie muszę wspomnieć - piękne zdjęcia. Jestem w nich absolutnie zakochana. Są niewymuszone, nieprzestylizowane, kolorowe, pełne optymizmu z - często - nutką tajemnicy. Mają w sobie to coś, co przyciąga. Według mnie są absolutne idealne. Zresztą - wejdźcie na blog i sprawdźcie sami :)

Karotkowa, bardzo mnie ucieszył Twój entuzjazm. Dziękuję, że zechciałaś być tutaj Gościem.


1. Książki, które czytam najchętniej:

Mam nieznośny nawyk porzucania książek, jeśli przez kilkanaście pierwszych stron nie polubię stylu pisania autora, głównego bohatera czy akcja mnie nie wciągnie. Walczę z tym i próbuję doczytywać do końca. Mam kilka książek, do których uwielbiam wracać. Podróżują ze mną, gdy zmieniam adresy studenckich mieszkań, czytam je siódmy raz i nigdy się nie nudzą. To 'Jasne błękitne okna' Edyty Czepiel, które urzekły mnie najpierw historią filmową, a później na kartkach papieru. Niektóre fragmenty mam zakreślone pomarańczowym cienkopisem, niektóre znam na pamięć, traktuję mój egzemplarz bardzo osobiście i bardzo jestem do niego przywiązana. 


Druga z książek to 'Oskar i Pani Róża' Érica-Emmanuela Schmitta, wracam do niej gdy mi smutno i gdy potrzebuję pstryczka w nos i myśli, że wszystko jeszcze mi się uda i muszę strzepnąć kurz z wiary w siebie i iść dalej. Chyba za każdym razem czytając o Oskarze spadła mi jakaś łza, prawie jak w tanich romansidłach, ale to zupełnie nie to. 


Lubię książki, które zawierają historie nie fikcyjnych bohaterów i takie są 'Listy na wyczerpanym papierze' Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory. Lubię je czytać w słońcu na balkonie. 


Lubię 'Zbrodnię i karę' Dostojewskiego, żadna szkolna lektura mnie tak nie wciągnęła jak ta. Lubię serię książek Sempe i Goscinnego z Mikołajkiem w roli głównej. 



Czytam książki, które ktoś mi poleci, pożyczy albo podaruje. Raczej nie zaglądam do horrorów, kryminałów czy książek fantastycznych. Lubię te o życiu i historiach, które na prawdę mogły się zdarzyć, bez względu na to czy to książka dla dzieci czy dla dużych.


2. Ulubiona książka kulinarna:

Na mojej książkowej półce prawie nie ma kulinarnych książek. Nie kolekcjonuję ich, choć niektóre mnie zachwycają - fakturą papieru, pięknymi zdjęciami, takim opisem smaków i receptur, że mam ochotę pobiec do warzywniaka po rabarbar i truskawki, a później do kuchni i żeby to co upiekę wyglądało tak ładnie jak na zadrukowanym kolorowym tuszem papierze. Ale nie zbieram ich. Przeglądam u znajomych, na półkach księgarni. Lubię 'Kolory smaków' Marty (nie mylić z Magdą) Gessler za piękne wydanie i to w zasadzie jedyna kulinarna książka kupiona kilka lat temu za kieszonkowe. Lubię 'Przepisy Mikołajka', bo mam do niego słabość i chyba nie ma w tej książce receptury, której nie potrafiłabym przygotować (obym się nie zdziwiła!) i lubię znalezione niedawno 'Co tu jest grane' Anny Czerwińskiej Rydel, choć to książka dla dzieci, ale z kulinarnym motywem, obrazki mnie urzekły i zabrałam ją z biblioteki do domu, żeby sobie popatrzeć!



3. Książkowe wyznanie:

Gdy byłam w gimnazjum, moja ówczesna Przyjaciółka zaczytywała się Harrym Potterem i trochę mnie tą manią zaraziła. A ponieważ dzień był na czytanie za krótki, to czytywałam nocą, co bardzo irytowało Rodziców, bo przecież się nie wyśpię, rano wstaję do szkoły i mam już gasić to światło… No to gasiłam, chowałam się pod kołdrę i czytałam podświetlając sobie litery telefonem (stara NOKIA 3410), serio!


4. Książka, którą czytam obecnie:

Obecnie piszę magisterkę. Więc '5 pomysłów na lokalną aktywność' jest jak najbardziej na czasie, zaraz obok stosiku innych potrzebnych do stworzenia pisemnej pracy życia książek. 


Ale uciekam od tego powoli i przedwczoraj przyniosłam z biblioteki 'Balladyny i romanse' Ignacego Karpowicza. Najpierw znalazłam inną książkę, ale później ją wymieniłam, bo widziałam ją ostatnio u kogoś na zdjęciu z lekturami do przeczytania i koniecznie chciałam też, zrobiłam to (w sensie wymianę) mówiąc panu bibliotekarzowi, że to z sentymentu do nazwiska (bo jakby ktoś nie wiedział, to ja też jestem Karpowicz, ale powiązania rodzinne z autorem żadne). 


Zaczęłam czytać już w drodze do domu, bo środki miejskiej komunikacji idealnie się do tego nadają, ale na razie odłożyłam, bo magisterkę dokończyć ktoś musi i padło na mnie.




czwartek, 13 czerwca 2013

Varia: Książka w mieście 2

Książka w mieście ma wiele twarzy: święta książki, cyklicznego festiwalu, akcji społecznej, autorskiego spotkania, księgarnio-kawiarni, antykwariatu. I choć w tych przypadkach bywa zauważona tylko przez konkretną grupę odbiorców - tak mural obecny jest dla wszystkich.



Ten na zdjęciu powstał na Powiślu z okazji kwietniowego Światowego Dnia Książki. Namalowany został na budynku przy ul. Solec 85 tuż przy Szpitalu Soleckim, Klubie Solec 44 i wiadukcie linii średnicowej. Zauważyć go najłatwiej, kiedy zmierza się w kierunku Poniatoszczaka. 
Pod tym linkiem możecie zobaczyć, jak powstawał.

Jest okazja zobaczyć go na żywo w najbliższą niedzielę, kiedy odbywać się będzie 5. edycja Literackiego spaceru po Powiślu, o którym wspominałam już tutaj.

Ale to nie jest jedyna okazja. Kulinarnych bowiem może zainteresować informacja, że w najbliższą środę 19. czerwca w Klubie Solec 44 odbędzie się spotkanie autorskie z Łukaszem Łuczajem z okazji premiery książki „Dzika Kuchnia”.


(zdjęcie znalezione na profilu FB Wyd. Nasza Księgarnia)

Czekam niecierpliwie na oba wyżej wymienione wydarzenia. Ciekawa jestem, czy ktoś z Was też się wybiera na Powiśle :)


poniedziałek, 10 czerwca 2013

Varia: Książka w mieście

W sobotę uskuteczniłam długi książkowy spacer po mieście: od Muranowa przez Śródmieście, Powiśle, Solec do Ujazdowa. Uświadomił mi on jedno: może i poziom czytelnictwa w Polsce spada, ale mimo to książka w przestrzeni miejskiej żyje i ma się całkiem dobrze. Wystarczy tylko wyjść z domu i mieć otwarte oczy.

Najpierw pojawiłam się na Stacji Muranów na finał akcji „Majewskich posadzili”, o której pisałam tutaj. Również i moje książki trafiły do pudła, a przy okazji przekonałam się, że Majewscy rzeczywiście siedzieli i czytali tym, którzy chcieli słuchać. Na fejsie możecie przeczytać o wynikach akcji.





Jako, że rzecz się działa na Muranowie - w tym samym miejscu pojawił się też stolik 16. Dni Książki Żydowskiej, który w kilku lokalizacjach będzie jeszcze stał do najbliższej środy. Do środy również - w związku z tym planowane są dalsze kiermasze, a także spotkania z autorami i dyskusje. Na wszystko wstęp wolny. Tutaj więcej informacji




Wpisując się w temat szabasowych świec kilka kroków dalej ustawił się stolik antykwaryczny Grupy Warszawskich Antykwariatów „Książka dla Każdego”, który na co dzień rezyduje na Karmelickiej 19. W sprzedaży oferował pozycje książkowe o tematyce żydowskiej i warszawskiej oraz, co ważniejsze , warszawsko-żydowskiej. Ponieważ temat bardzo mnie ciekawi – już niecierpliwie szykuję przyszłą wypłatę na książkę Beaty Chomątowskiej „Stacja Muranów”. Więcej o niej tutaj.




Na Andersa wsiadłam w autobus 111 i pojawiłam się na Krakowskim Przedmieściu. Czekając na 105-kę zerknęłam na witrynę księgarni Prusa. I oto zaskoczenie – za szybą zauważyłam informację o zbliżającym się Big Book Festival. Przygotowania do wydarzenia śledzę już od dłuższego czasu na Facebooku, dlatego bardzo się ucieszyłam, że zapowiedzi pojawiły się też w realnej księgarni. 



22 i 23 czerwca może być naprawdę ciekawie: próba bicia rekordu czytania na pasażu Wiecha, maraton czytania Mrożka na Centralnym, hangouty z zagranicznymi pisarkami, opowieści o przedwojennej Polsce, a także coś super dla kulinarnych - Blok Literatura dla Kucharek, który będzie miał miejsce w Opasłym Tomie PIW. A to jeszcze nie wszystko – więcej tutaj.


Jakiś czas później pojawiłam się na Solcu. Chciałam odwiedzić mój ulubiony antykwariat. Niestety nie wpasowałam się w godziny otwarcia i tylko pocałowałam klamkę. Ale to nic, bo szyba sklepu z kapeluszami nieopodal przypomniała mi o kolejnym wydarzeniu, które również śledzę na Facebooku i mam zamiar wziąć w nim udział. 



Już w najbliższą niedzielę 16. czerwca odbędzie się bowiem 5. edycja Literackiego spaceru (tym razem po Powiślu), która została objęta merytorycznym wsparciem Sylwii Chutnik. Do wyboru jest kilka literackich tras, w których książki będą odkrywać często nieznane zakamarki mojej ulubionej części Warszawy. Tutaj cały opis tras – ja wybieram polską.


Minęłam spacerem książkowy mural (o którym będzie innym razem) i w drodze na Bagatelę zauważyłam, że dzień wcześniej w Centrum Edukacyjnym IPN – Przystanek Historia odbył się 3. Festiwal Komiksu Historycznego. 



Żałowałam, że nie wiedziałam o nim wcześniej, bo na pewno bym się na niego wybrała. Komiksów raczej nie czytam, ale w sobotę Lili przywiozła ze sobą fantastyczny komiks historyczny dla dzieciaków „Bitwa o Tykocin 1657”. Świetny pomysł na rozbudzenie miłości do historii. Koniecznie do niego zerknijcie, jeśli rzuci się Wam kiedyś w oko. Wprawdzie może być ciężko go znaleźć, bo wydało go niszowe wydawnictwo (Podlaski Młyn), ale naprawdę warto poszukać. Niejeden 9-12 latek ucieszy się z egzemplarza.


Na Bagateli niestety zawiódł mnie Rudolf. Zagłębił się w sen i nie obchodziło go, że ma za szybą widownię. A pukać w szybę nie śmiałam.



Nic to - wybiorę się tam z aparatem w najbliższym czasie jeszcze raz. Przy okazji odwiedzę charytatywny sklep, który z uwagi na późne sobotnie popołudnie - już zamknął podwoje. Ale mimo to, wnętrze oglądane zza szyby dużo obiecywało - m. in. książki za złotówkę ;)

Miły spacer z dobrą pogodą. A następny już za tydzień :)


sobota, 8 czerwca 2013

Kulinarni czytają. Ola Cruz - 2smaki

W zeszłym tygodniu w weekendowym cyklu „Kulinarni czytają”  gościła Ania z Bajkorady – czyli jedna z gospodyń kanału na You Tube - Bajeczne Smaki. Czas więc poznać drugą Panią z tego sympatycznego duetu - Olę :)

Ola oprócz Bajecznych Smaków, jak każdy mój Gość prowadzi również blog kulinarny. Jej 2 smaki, to blog, który mnie zaskakuje. Znajdziecie tam szybkie i nieskomplikowane domowe jedzenie, ale i kulinarne perełki – spośród nich zachwycił mnie ostatnio obłędnie czekoladowy sernik i czekoladowe tagliatelle z truskawkami w sosie z białej czekolady. A jeżeli nie macie pomysłu na tort lub nie radzicie sobie z biszkoptem – rozważcie propozycję niecodziennego i zaskakującego tortu galaretkowego.

Jak na dobrą mamę trzech córek przystało – Ola taguje również dania dla dzieci. A dla dorosłych znajdzie się dział o winach, który powstał we współpracy z Jankiem, czyli mężem Oli. Janek jest koneserem win, o czym mogłam się przekonać na blogerskich warsztatach kulinarnych z Tomkiem Jakubiakiem połączonych z degustacją  win alzackich. Mąż Oli na blogu nie tylko podaje zwięzłe wiadomości o szczepach, doborze wina do potraw i sposobie jego prawidłowego podawania, ale proponuje również, jakie z nich będą współgrały z konkretnymi daniami, które na blogu przedstawiła Ola. Ciekawa lekcja.

Ola na blogu testuje również sporo produktów komercyjnych, więc jeżeli chcecie się dowiedzieć, czy warto kupić coś, co widzieliście w sklepie lub w reklamie - zerknijcie najpierw na blog.

Ale to jeszcze nie wszystko, po więcej ciekawostek zapraszam na  2 smaki. Sami odnajdźcie tam swoje kulinarne perełki :)


Olu dziękuję za przyjęcie zaproszenia i raz jeszcze życzę wszystkiego dobrego ;)


1. Książki, które czytam najchętniej:

Przez większą część roku najchętniej czytam książki krótkie. Unikam długich książek oraz seriali telewizyjnych, bo mogłyby mnie wciągnąć i miałabym poważny dylemat czy wracać do obowiązków czy czytać dalej ;) Długie książki pozostawiam sobie na wakacje i ferie. Wtedy zwykle wybieram lekkie powieści, najlepiej z gorącą Italią w tle.
Na zdjęciu widać przegląd książek w mojej szafce nocnej. 



To różnorodny zestaw, z którego zdarza mi się czytywać coś "do poduszki". Z poważniejszych książek czytałam ostatnio powieść "Ukryty" Bronisława Wildsteina.
Oczywiście najchętniej zaglądam do książek kulinarnych, w poszukiwaniu pomysłu na obiad lub deser. Równie często i chętnie czytam książki moim dzieciom. Bardzo lubimy serię "Magiczne drzewo", "Przygody Mikołajka" i "Ja i moja siostra Klara".




2. Ulubiona książka kulinarna:

Nie mam jednej ulubionej książki kulinarnej. Kiedyś zafascynowałam się książką Tessy Capponi-Borawskiej "Moja kuchnia pachnąca bazylią". Przetestowałam z niej mnóstwo przepisów. 



Potem przyszła kolej na książkę "Nigella gryzie", z której również wypróbowałam sporo potraw. Na koniec zafascynowałam się prostymi i aromatycznymi przepisami Jamiego Olivera. Szczególnie pasowały mi przepisy na potrawy z warzyw. Dzisiaj najczęściej zaglądam do książek Jamiego oraz do książek o łączeniu wina z jedzeniem.





3. Książkowe wyznanie:

Od dziecka miałam tak, że podczas czytania książek wyłączałam się zupełnie i nie przeszkadzały mi głosy dookoła mnie. Na szczęście moi rodzice nie krytykowali mnie za to, że nie słyszę co ode mnie chcą, tylko chwalili, że potrafię się skupić w trudnych warunkach. Dzięki temu pokochałam czytanie i przeczytałam mnóstwo książek.



Aktualnie ta moja zdolność do wyłączania się raczej mi przeszkadza, bo tracę kontrolę nad dziećmi, które czasami wymagają intensywnej uwagi.


4. Książka, którą czytam obecnie:

Evan Goldstein "Wino i jedzenie". To książka, do której chętnie powracam. W bardzo logiczny sposób opisane są w niej zależności między zapachem i smakiem wina oraz jedzenia. Prosto wyjaśnione jest dlaczego pewne połączenia smaków nie odpowiadają nam.




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...