poniedziałek, 17 czerwca 2013

"Lily was here". Kathryn Littlewood - Magiczna cukiernia



„Gresnil Szczęsna wsypała dwie garści białej jak śnieg mąki na środek drewnianej misy. Wbiła do mąki jedno kurze jajo, a potem przebiła złociste żółtko piątym palcem swej lewej ręki, wypowiadając przy tym po trzykroć: Oublietto desoletto.
Potem zmieszała żołądź czarnego nasienia z jedną kwartą krowiego mleka szepcząc przy tym: Souviendo reviendo. Wlawszy mleko do mąki, zamieszała żelazną łyżką pięć razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Pokropiła  mieszaninę śliną słonia i dmuchnęła. Na środku każdego ciastka ułożyła płatek czerwonego maku.
Wiał północny wiatr. Gresnil Szczęsna włożyła ciastka do GORĄCEGO pieca jak siedem płomieni na CZAS sześciu pieśni, a potem nakarmiła lorda Fallona O’Lechnoda, którego oczy zalśniły zielonym blaskiem, po czym odnalazł on swą pelerynę w domu wielebnego Pierroda.” *

* przepis na Ciasteczka z maku czerwonego dla przypomnienia rzeczy zapomnianych z Almanachu wiedzy kulinarnej Szczęsnych


Oto Klęski Zdrój - małe, spokojne miasteczko, w którym mieszkańcy nie są anonimowi. Działa tam sklep z orzechami Borziniego w kształcie fistaszka, sprzedający oczywiście orzeszki, warsztat samochodowy i sklep z pączkami państwa Kapeluszów, w którym kupić można niezbyt oczywiście - pączki, a także cukiernia „Szukaj szczęścia u Szczęsnych” Belli i Alberta zaopatrująca w muffinki, ciastka i torty - nie do końca takie zwyczajne. Nikt bowiem z mieszkańców nie domyśla się, że niektóre z nich pieczone są według tajemnych, starych rodzinnych receptur spisanych w „Almanachu wiedzy kulinarnej Szczęsnych”. Owe przepisy wymagają, by do ciasta dodać m. in.: pierwszy podmuch jesieni, światło zaćmienia, księżyca, oko czarnoksiężnika, jaja nierozłączki czarnogłowej, ziewnięcie łasicy, czy błysk pioruna. To dzięki śpiewającym ciastkom imbirowym (ze śpiewem słowika) Pan Słowik - znany w mieście emerytowany śpiewak operowy odzyskuje głos,  Pan Małowarty może wydostać się ze studni po zjedzeniu makaroników (zawierających puch chmury), a Pan Gawron przestaje w końcu lunatykować depcząc sąsiedzkie trawniki po tym, kiedy został poczęstowany nasennymi ciasteczkami cynamonowymi.
Cukiernia Szczęsnych cieszy się tak dużą popularnością, że na prośbę pani burmistrz z sąsiedniego miasteczka - Skromnowa, małżeństwo dostaje do wykonana pewna słodką misję. Ponieważ ich nieobecność ma trwać aż tydzień, ich dziećmi: Rozmarynką, zwaną Różą, Tymiankiem, Kminkiem i małą Pietruszką zaopiekuje się Pani Clarkson. Oczywiście pod nieobecność właścicieli cukiernia nadal codziennie będzie piec i sprzedawać marchewkowe muffiny z otrębami i inne łakocie.  Pomagał będzie w tym Chips, a opiekę nad tajną rodzinną księgą  ma sprawować Róża. W tym celu otrzymuje od mamy kopię klucza w kształcie trzepaczki i za nic w świecie nie może nikomu wspominać, że rodzina jest w posiadaniu kulinarnego skarbu.
Pod nieobecność rodziców przyjeżdża w odwiedziny ciotka Lily – piękna kobieta, która prowadzi swój własny program cukierniczy w telewizji. Ma także zamiar wydać książkę kucharską i w tym celu przyjeżdża do Klęsk. Znamię na jej ciele w kształcie chochelki przekonuje dzieci, że kobieta należy do rodziny. A rodzinie przecież trzeba pomagać. Nieoczekiwanie jednak w miasteczku nastąpi zamęt, który po kolejnych cukierniczych delicjach będzie się tylko pogłębiał. Ale czy to coś będzie miało wspólnego z Lily? I jakie działanie ma  ta kolorowa i  pyszna tarta cytrynowa?


„Magiczna cukiernia” to powieść dla młodszych nastolatków. Słodki temat bardziej spodoba się dziewczynkom, niż chłopcom. A z uwagi na czającą się w historii zagadkę i zaskakujący obraz miasteczka - będzie ciekawić do ostatnich stron. W powieści bawią magiczne przepisy kulinarne, sposób ich wykonania, jak również zaskakujący efekt spowodowany konsumpcją magicznych słodyczy. Ja już chyba zawsze po włożeniu ciasta do pieca będę mamrotać pod nosem zaklęcie „elektro – correcto” ;)
Uwaga - zakończenie pozostawi niedosyt, gdyż książka jest dopiero pierwszym tomem sagi o rodzinie Szczęsnych. Tym niemniej zachęcam do lektury.
Książkę do recenzji przekazało wydawnictwo Literacki Egmont.


A teraz konkurs :) Ponieważ chętnie przekażę dalej ten przeczytany egzemplarz, czekam na zabawny przepis na Wasze magiczne ciastka, zawierające niecodzienne składniki. Należy go umieścić  w komentarzu pod tą recenzją. Na przepisy czekam do niedzieli 23. czerwca do godz. 23.59. Nowego właściciela książki ogłoszę w przyszły poniedziałek w tym tutaj wpisie. Do dzieła! :)

PS. Amarantusowo- sezamowe ciastka na zdjęciu z recenzowaną książką i kotem Aleksandrem, mimo że zostały upieczone z całkiem zwyczajnego przepisu, również posiadają magiczną moc – ekspresowego znikania ;)


___________
Kathryn Littlewood, Magiczna cukiernia, Wyd. Literacki Egmont, s. 316, miękka okładka ze skrzydełkami, cytat ze str. 83-84



9 komentarzy:

  1. Jaka sodka recenzja:) Widzę, że na Tobie książka również wywarła pozytywne emocje. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepisy były... dość nietypowe jak na blogerkę kulinarną ;)

      Usuń
  2. Niestety jestem za stara na tą książkę, zapraszam http://qltura.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mam akurat chlopca , wiec chyba nie wezme udzialu w konkursie, no chyba, ze ksiazka nadaje sie rowniez dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczęśliwe ciasteczka.

    *garść promieni słońca
    *pół kubeczka księżycowej poświaty
    *szklankę pełną mielonych migdałów pachnących
    *dwa jajka szczęśliwej wiejskiej kurki
    *kropla rosy zebrana porankiem z pachnącej mięty
    *szczypta fantazji
    *można użyć morskiego szumu fal z pamiątkowej muszelki

    Wymieszać wszystkie składniki ręcznie, w glinianym garnuszku, z uśmiechem na ustach. Postawić na trzy dni. Po tym czasie wyjąć, zagnieść ponownie. Ciasteczka upiec wieczorem, przy pełni księżyca, wdychać zapach i się nim zachwycać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...