"- Każdy ma w sobie pestkę, każdy swoją. Jak owoc. Przylatują ptaki, przychodzi jedno po drugim spustoszenie. Robak. Gnije to, co jest miąższem. Odpada. Ale pestkę trzeba uratować. Pestka musi zostać nietknięta. Z pestki przecież…
Niepojęcie wstrząśnięta spytałam, co jest pestką.
- To, w co nie przestajemy wierzyć. Co najgłębiej jest nami; pomimo wszystko. Pomimo zła w nas, pomimo naszych odstępstw, mimo wszystkich srebrników, jakeśmy wzięli. Kradnę, kłamię, cudzołożę – ale nie zabiję; tysiąc kompromisów, a kiedyś jednego nie; za żadną cenę, nigdy.
(…)
- Ale – powiedziałam – słuchaj. Mówisz o mnie, mówisz o… Ale ty. Co jest twoją pestką. Jeśli możesz. Jeśli potrafisz. Jeżeli wiesz?
- Wiem – powiedziała. Miłość. " *
To zdumiewające, jak na różnych etapach życia inaczej postrzegamy różne sytuacje i mamy na ich temat inne zdanie. "Pestkę" czytałam po raz pierwszy niecałe cztery lata temu. Moje życie znalazło się wtedy na zakręcie, a ja musiałam nadać mu nowy kierunek, który pozwoli mi wyjechać na prostą. Właśnie wtedy odczytałam tę książkę wyłącznie jako historię miłosnego trójkąta. Umknęła mi zaś cała złożoność historii, w której romans tak naprawdę był tylko jedną i wcale nie najważniejszą składową.
Agata była duszą towarzystwa, egocentrycznie skupioną na sobie kobietą. Zawsze i wszędzie przytłaczała swoją osobą, była ogniskiem, przy którym można było się ogrzać, jak również płomieniem, który spala.
"Nie odziedziczyła po matce ani owej uroczej łagodności i ściszenia, ani łatwości usuwania się w cień, ani delikatnej nieśmiałości i pełnej wdzięku pogody, która się bierze z mądrego dystansu i wewnętrznego porządku. (…) Obok Agaty temperatura była zawsze za wysoka, ona się wydawała wiecznie sprężona do skoku, do opowiedzenia się za albo przeciw; zachwycona czymś, oburzona, poruszona do głębi, śmiertelnie nudziła się dopiero „letnimi” układami rzeczy. Ale to mogło jej się zdarzać tylko rzadko, bo tyle czynności, obserwacji, wewnętrznych przygód potrafiła zmieścić w krótkim czasie, że na tę nudę śmiertelną pozostawało go bardzo niewiele. Tych podróży od emocji do emocji dostarczało jej niemal wszystko, zawsze się tym zdumiewałam."
"Umiała przyjaźnić się z ludźmi, którzy uważali jej decyzje za własne. Przepadano za nią, to prawda, ale też i ona przepadała za przyjaciółmi; dopóki ty się nie zjawiłeś, do nich należał jej czas, jej radości – bo smutki nie, te znosiła w pojedynkę. Nikt nie potrafił opowiadać tak jak ona i z byle czego robić najzabawniejszej, najciekawszej przygody. Sto drobnych spraw, z którymi się zjawiała, stawało się natychmiast sprawami wszystkich, wszyscy mieliśmy o czym myśleć i czym się bawić. Kiedy była wesołą, towarzystwo musowało jak szampan, kiedy zjawiała się w nastroju pryncypialnym, wiedliśmy niekończące się dysputy i spory, i każdy czuł się zaangażowany w nie do szpiku kości. Bez Agaty rozpadała się nasza grupka; brakowało nam pieprzu, rtęci, podmuchu wiatru. Był to doprawdy sam ekstrakt egocentryzmu – egocentryzmu wspartego zresztą na realnych, istotnych podstawach."
Do czasu, aż poznała Borysa. Starszy od niej, żonaty z Teresą ojciec bliźniaków Pawła i Gawła. Wieloletni związek tych dwojga, w którym to Agata musiała się podporządkować do rytmu rodziny swojego kochanka spowodował, iż asertywna i ekspansywna dotąd kobieta zupełnie niezrozumiale usunęła się w cień całego tego ludzkiego trójkąta. I jak sama stwierdziła: "Do mnie się nie wraca, do mnie można tylko zachodzić. Jeżeli nie ma przeszkód."
"I zaczęłam zastanawiać się, co w niej takiego jest – w tej sensatce, w tej egocentryczce, jaką kiedyś znałam – w tej obrażonej, zagniewanej śmiertelnie, że nie kupiono jej na czas biletów na film przez nią wybrany, że kasa okazała się zamknięta. I zobaczyłam też, że mam do czynienia z osobą, której nie znałam."
Borys zaś, zdając sobie sprawę z trudu podwójnego życia, nie potrafił opowiedzieć się za tym, czego tak naprawdę pragnie najbardziej. Z jednej strony żona, z którą od lat nie sypia, z którą nie potrafi już znaleźć wspólnego języka, a z drugiej - wciąż potrzebujący go synowie i – chyba przede wszystkim - wygodna codzienność. Jest również matka, która o dziwo życzy powodzenia trwającemu romansowi i wspiera Borysa psychicznie.
Inną płaszczyznę powieści stanowi małżeństwo Sabiny i Józefa. Ona – posłuszna żona swego męża, matka Marka, przyjaciółka Agaty i koleżanka z pracy Borysa. Sama również przeżywa swoje rozterki. Ją także dotyczy trudny temat podporządkowania, akceptacji, zdrady i ciąży. Nieco jednak w innym wymiarze, niż u Agaty.
"Nie jesteśmy jedynym małżeństwem, które znam. Małżeństwo mojej siostry, twoje, kuzynostwo Józefa, małżeństwa moich i twoich znajomych. Obserwowałam sześć małżeństw, sześć par ludzi, kulturalnych, mój Boże, pełnych wad, ale przecież pełnych kiedyś – czasem i nadal – dobrej woli. Rozmaite były warunki, w których żyli, w których żyją ci ludzie. Ale wyniki, ale owoce – te same."
Jej życie jest tłem dla wydarzeń kochanków, nawet pomimo tego, że cała historia opowiedziana jest jej głosem. Odgrywa rolę antycznego chóru – doradza, podsuwa rozwiązania, wie, co się stało. Nie jest jednak wszechwiedząca. Dużo jednak zdradza jej pewien pamiętnik pisany kobiecą ręką. Dzięki niemu może prowadzić monolog, w którym odkrywa sekrety nie tylko czytelnikowi, ale również głównemu aktorowi dramatu – Borysowi.
Jakkolwiek sucho opisać fabułę, trudno jednak wyrazić testem zachwyt nad książką. Jest to dojrzała opowieść o miłości. Opowiedziana bez wpadania w banał, infantylizm, poruszająca. Ponieważ nieobce mi są opisane w niej niektóre ludzkie zdarzenia, dylematy i pragnienia – trochę się z tą historią utożsamiam. Odnalazłam w niej cząstkę siebie, choć czytana raz jeszcze - po okresie zawirowań, brzmi już innym dźwiękiem. Nie bije już mocno jak dzwon z brązu, raczej porusza niczym adagio na skrzypce Samuela Barbera. Skłania do przemyśleń, wymaga chwil spokoju, zatrzymania się na chwilę, wniknięcia w swoje emocje.
Jak stwierdził kiedyś Lec: „śmierć nie jest pojęciem martwym”. I chociaż jest nierozerwalnie związana z życiem, jak początek z końcem – mimo to najczęściej i tak zawiera pierwiastek zaskoczenia. Nawet jeżeli dotyka książkowego psa Wołgi, czy prawdziwego kopciuszka, który kona na twojej dłoni – potrafi wzruszyć i zasmucić.
Miłość też wzrusza i smuci. W takim samym stopniu, co weseli i ożywia. Niezmiennie połączone yin i yang. Ale po to przecież żyjemy, aby doczekać śmierci - jakiejkolwiek.
"Czytała ci „Sarenkę”** pięć lub sześć popołudni ostatniej wiosny; kiedy już uchodziła, znużona i lekka z twoich ramion, sięgała po książkę: - Teraz będziesz słuchał. – „Sarenka” był to właściwie monolog, tak modny w literaturze współczesnej; monolog – historia kobiety zakochanej w żonatym człowieku. Nie komentowaliście niczego z dziedziny tego wątku. Niepisana umowa pozwoliła wam interpretować tylko całą resztę, wszystkie drobne i wnioskotwórcze aluzje powściągając irytację i powolne nabrzmiewanie sprzeciwu."
________
6/6
6/6
* wszystkie cytaty: Anka Kowalska, Pestka; Insytut Wydawniczy PAX, wyd. IV z 1968 r.
** "Sarenka" - mowa o powieści autorstwa Magdy Szabo
*** Recenzja bierze udział w akcji "Polacy nie gęsi, czyli czytajmy polską literaturę!"
**** Recenzja bierze udział w wyzwaniu: Czytamy powieści obyczajowe
**** Recenzja bierze udział w wyzwaniu: Czytamy powieści obyczajowe
Świetna książka! Zrobiła na mnie duże wrażenie.
OdpowiedzUsuńPolecam też film na jej postawie. :)
Na mnie też - i to nawet bardziej za drugim razem.
UsuńFilm jeszcze przede mną.
Pozdrawiam :)
Ta książka jest zbudowana z niesamowitego tworzywa - język Kowalskiej w "Pestce" to jakby zupełnie inny język, takie upestkowiony, niezwyczajny. Pamiętam, gdy czytałam pierwszy raz ładnych kilka lat temu, miałam egzemplarz z biblioteki, wypisałam całe mnóstwo cytatów, co kawałek zaznaczałam tekst papierkami po cukierkach i kawałkami gazet.
OdpowiedzUsuńPiękna książka - i tak jak pisałaś, dojrzała opowieść o miłości.
Tym bardziej cieszę się, że udało mi się ją upolować na własność w antykwariacie za jedyne 3 zł. Teraz mogę zaznaczać ołówkiem cytaty do woli ;)
UsuńTo jest książka mojego życia.
OdpowiedzUsuńWiem o tym, że bardzo ją cenisz :)
UsuńCzyjego autorstwa ta "martwa natura"?
OdpowiedzUsuńMojego. Oto ofiara niefortunnego lotu na szybę.
UsuńŚwietna recenzja, gratuluję! Filmu nie widziałam i nie zobaczę, ponieważ aktorzy w nim nie uosabiają bohaterów moich wyobrażeń, a "Pestkę" niezapomnianej Anki Kowalskiej czytałam z wyd.PAX-u dawno temu, a więc... :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZ tą książką mam podobnie jak z "Grą w klasy" Cortazara - jest dla mnie wielokrotnego czytania.
Usuńto jest i bedzie rowniez najpiekniejsza ksiazka mojego zycia !
OdpowiedzUsuń