środa, 19 lutego 2014

Ile prawdy kryje gonzo? Ziemowit Szczerek - "Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian"




„Bóg nas pokarał tym pierdolonym stepem, tą zasraną pustką powtarzał Taras. Był zły, popijał wódkę, którą kupił sobie od chłopa na jednym z peronów popękanym jak pięty staruchy. Tutaj wszystko się rozmywa, mówił, tutaj już jest wszystko jedno. Czy Ukraina, czy Rosja, czy cokolwiek. Czy Mordor.
I zaczął opowiadać, że cały Władca Pierścieni jest o konflikcie cywilizowanego, porządnego, estetycznego i wolnego europejskiego Zachodu z dzikim, azjatyckim, turańsko-słowiańskim i przygnębiającym Wschodem.
(…) A poza tym, jeśli Mordor to nie Słowianie, to by znaczyło, że Tolkien po prostu zignorował Słowian. To już – pokiwał głową Taras – nie wiem, co lepsze. Być wcieleniem całego zła tego kontynentu, czy w ogóle nie istnieć.”



Odwlekałam w czasie z napisaniem recenzji tej książki, bo nie potrafię się jednoznacznie określić. Dobra czy zła? Ani jedno, ani drugie. No więc jak?

Ano tak: Mamy Polaka, dziennikarza, zafascynowanego Ukrainą, którą  zjeżdża wzdłuż i wszerz. Pociągiem, na stopa, autobusem marszrutką, na nogach, czasem taksówką. Spotyka rodowitych Ukraińców, ale i zukrainizowanych Polaków lub – jak kto woli – spolszczonych Ukraińców. Podczas wędrówek napotyka towarzystwo polskich studentek („Trzeci świat, no trzeci świat – dodawała Marzena. – Kurwa, oni próbują naśladować Europę, ale z tego naśladowania to jakaś parodia Europy wychodzi. Jezu Chryste jednorodzony… ja wiem, że Polska jest, jaka jest, ale normalnie ucałuję ziemię jak jaki papież, jak tylko wrócę!”) i amerykańskich Żydów. Czasem weźmie narkotyk, częściej jednak upija się wódką i Wigorem – specyfikiem na potencję. I przede wszystkim pisze gonza.

Gonzo, czyli ściemnianie. Dziennikarskie łgarstwo utrwalające stereotypy – za kasę oczywiście i za darmowe wycieczki na Ukrainę. Tutaj się coś usłyszy, tam coś powiedzą, prawdę wplecie się w kłamstwo lub fantazję i wychodzi z tego hardkor, jakiego oczekują czytelnicy. Dostają dokładnie to, czego chcą. „No więc jeździłem i szukałem tematów. Paszport miałem już opieczętowany ukraińskimi pieczęciami jak przygraniczna mrówka. Czasem z jednej podróży wyczesać można było kilkanaście gonzosów i załatwić publikację na kilka miesięcy.”

A jak jest naprawdę? Czy wycieczki na wschód są po to, aby poczuć się, że u nas jest lepiej? Że inni mają gorzej od nas? Czy faktycznie chcemy tylko zwiedzać niezurbanizowane krajobrazy?

„- Po co tu przyjeżdżacie? – spytała nagle dziurooka po polsku, z mocnym ukraińskim akcentem.
- Słucham? – zdziwiłem się.
- Po co tu przyjeżdżacie, wy, Polacy? – zapytała. (…) To ja ci powiem, dlaczego tu przyjeżdżacie – zignorowała moje pytanie. – Przyjeżdżacie tutaj, bo w innych krajach się z was śmieją. I mają was za to, za co wy macie nas: za zacofane zadupie, z którego się można ponabijać. I wobec którego można poczuć wyższość.”


Przyznam szczerze, że książka jest dla mnie, hmmm „w połowie dobra”. Część mnie znudziła, czasem błądziłam myślami gdzie indziej. Ale bywały rozdziały, które kazały mi się zatrzymać i zastanowić nad istotą dobrobytu i jego pojmowania. Inne zaś rozdziały spowodowały uśmieszek na mojej twarzy – jak w przypadku np. wspomnianego już gonza, faceta-biznesmena od Marlboro, babuszek w cerkwi wypędzających czorta, albo tego tutaj fragment z taryfą:

„Podszedłem do taksówki. To była skoda. Facet chciał trzydzieści. Było mi naprawdę wszystko jedno. Ruszyliśmy.
- Wie pan – powiedziałem mu – nie musi mnie pan wieźć naokoło, żeby mi się nie wydawało, że przepłacam. Mniej benzyny pan spali, a ja i tak wiem.
- Dziękuję – powiedział kierowca, szczupły i wysuszony, przypominający wędzoną rybę ze straganu.
- A wierzy pan – zagaił, zerkając na mnie w lusterko wsteczne, że żyjemy w czasach ostatecznych? Że planeta Nibiru jest już niedaleko?
- Wierzę – odpowiedziałem, zamykając oczy.
- Naprawdę? – był mimo wszystko trochę zaskoczony.
- Tak – kiwnąłem głową.
- To dobrze – bąknął i już byliśmy na miejscu.
- To już tu? – zdziwiłem się. Tym bardziej, że coś mi się skojarzyło, że mijałem ten budynek, ale jakoś z drugiej strony (…)
- Tu – odpowiedział taksówkarz – ryba.
- To jest, kurwa, złodziejstwo – powiedziałem. Taksówkarz powoli wyjął gaz ze schowka, ale oczy miał przepraszające.
- Przecież sam pan obiecał – powiedział głosem prawie płaczliwym. – Tak to bym pojechał naokoło…
Klnąc po polsku wygramoliłem się z taryfy i wywlokłem plecak.”


Muszę również przyznać, że Szczerek ma talent do metafor i porównań. Zachwyciła mnie pełzająca po ścianach muzyka, taksówkarz wyglądający jak wędzona ryba, spękana podłoga na dworcu kolejowym niczym pięty staruchy. Aż żałuję, że większości sobie nie zapisałam.

I chociaż preferuję kulturalną mowę, bez bluzgów – to nie raziły mnie częste w książce przekleństwa. One były po coś, nadawały realizmu i wprowadzały w – jednak – dzikość wschodu.




„Miałeś rację, Taras – mówiłem. Tu nic nie ma. To po prostu normalny kraj. Tyko, że chujowo urządzony.
Taras zmrużył oczy.
- Po prostu zacząłeś patrzeć na Ukrainę oczami Ukraińca. A póki co, to jak – przyjeżdżałeś tu na safari? Przez cały ten czas? (…) Co, orientalizm, tak? Egzotyka? Przyjeżdżałeś tu jak do zoo.
- Nie (…). To mnie interesuje (…)
- Ale co w tym interesującego? W rozpieprzeniu? W biedzie? (…) Co, egzotykę w biedzie dostrzegłeś i dlatego cię zainteresowało? (…) My tu żyjemy, to jest nasza rzeczywistość. My tu mamy swoje lęki, swoje nadzieje. Co więcej, my, kurwa musimy tę rzeczywistość jakoś starać się polubić, żeby nie zwariować. Traktować ją serio. Z całą powagą. Bo innej nie mamy."


4/6

Natalia - dziękuję za "pożyczenie" egzemplarza ;)
_______________
wszystkie cytaty: Ziemowit Szczerek - "Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian"; korporacja Ha!art, przeczytany w formie e-booka
Recenzja bierze udział w wyzwaniu:  Polacy nie gęsi, czyli czytamy polską literaturę


9 komentarzy:

  1. Nie mogę się doczekać, jak dorwę gdzieś egzemplarz. Czaję się na niego już od pewnego czasu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie ciężko ugryźdź tę książkę, ale mimo wszystko zjeść ją warto. Szczególnego znaczenia nabiera w obliczu obecnych wydarzeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się. Mimo to z premedytacją nie nawiązałam do nich w recenzji.

      Usuń
  3. Mój mąż ma na imię Ziemowit :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bez przekleństw ta książka wiele by straciła. Piszę to z pełną odpowiedzialnością, mimo że jestem przeciwniczką "bluzgania"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem dokładnie tego samego zdania. Nie zawsze literatura musi być wygładzona.

      Usuń


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...