„Szukam człowieka o twarzy konia. Zrobił sobie z białego obrusu albo z prześcieradła pelerynę i wygląda jak Batman z białym płaszczem. Najwyraźniej myśli jednak, ze peleryna wygląda jak dostojny ornat.
(…)
Przy grobie czekam, aż tragarze zdejmą trumnę z wózka i ustawią na położonych w poprzek deskach. Następnie wypowiadam kilka zdań. Mówię coś o nietrwałości ciał i o tym, ze dusza będzie nadal żyła, a ukochana zmarła na pewno pójdzie do Pana Jezusa. Żałobnicy płaczą i są bardzo wzruszeni. Daję skinieniem głowy znak pocącemu się grubasowi. Mężczyźni wykonują swoją pracę, opuszczając trumnę do wykopanego dołu. Odmawiam Ojcze nasz. Znają tę modlitwę i modlą się razem ze mną. Zabieram Batmanowi liść palmowy i wrzucam do grobu (liść, nie Batmana). Oddaję pokłon przed otwartym grobem i ustawiam się z boku. Wszyscy naśladują mnie, ponieważ myślą, że tak należy robić. Kto wie, może w ten sposób powołałem do życia nowa tradycję w ich Kościele.”
Są dwie pewne rzeczy w naszym życiu: to, że się urodziliśmy i to, że na pewno kiedyś umrzemy. Cała reszta to wypadkowa różnych zdarzeń losowych i zaplanowanych działań.
A kiedy już umrzemy, zajmą się nami na pewno oni – pracownicy zakładu pogrzebowego. „Śmierć nie zna godzin pracy i atakuje, kiedy jej się podoba. Nawet wówczas, gdy w rodzinie świętowane są urodziny.” Dlatego zakład pogrzebowy zawsze i o każdej porze jest w pogotowiu. I mimo, iż głównym podmiotem jest tak naprawdę denat – to wszelkie działania z nim związane przeprowadzane są tak naprawdę nie dla niego samego. Jemu przecież i tak już jest wszystko obojętne. Głównym odbiorcą eventu pn. „Pogrzeb” jest rodzina i bliscy zmarłego. To dla nich rusza machina organizacyjna, wszelkie kroki, podejmowane przez przedsiębiorcę pogrzebowego mają za zadanie perfekcyjnie urządzić tę, co by nie mówić – familijną imprezę. Utrudnieniem może być to, że żaden pogrzeb nie przebiega według z góry ustalonego schematu.
Prowadząc swój zakład pogrzebowy możecie być pewni, że nie będziecie cierpieć na niedobór wrażeń. Może się wszak okazać, że umrze Nigeryjczyk i oprócz problemów z jego rodziną, będzie też Was boleć głowa przez nawiedzioną sąsiadkę z miejscowej grupy afrykańskiej. Że w środku nocy trzeba będzie porozmawiać z kobietą z sąsiedztwa z żelem ochronnym na głowie, która właśnie o północy w Waszym zakładzie upatrzyła sobie schronienie przed ludzikami z telewizji, agentami CIA i KGB. Może też się zdarzyć, że nagle przypadnie Wam rola pastora właśnie dopiero co powstałego kościoła, a której wyznawczyni leży w trumnie przebrana niczym disneyowska królewna śnieżka. Może o świcie będziecie kopać grób na przyklasztornym cmentarzu. Prawdopodobnym też, że w piwnicy będziecie się przedzierać przez korytarze zrobione ze stert gazet i niepotrzebnych śmieci, by po kilku godzinach wynieść z stamtąd nieboszczyka. Ewentualnie zorganizujecie najbardziej barwną i tonącą w kwiatach stypę gejowską.
Między innymi takie właśnie przeżycia ze swojej ponad 30-letniej praktyki przedsiębiorcy pogrzebowego opisał Peter Wilhelm w książce „Zakład pogrzebowy przedstawia”.
„Na co dzień mam do czynienia ze zmarłymi, ale również z rodziną zmarłego. Zmarli są spokojni i nie robią najmniejszych problemów. Z żyjącymi często jest inaczej i właśnie o tym chcę opowiedzieć.”
To autentyczne wyznania opisane z humorem i bez grobowej miny. Po tej książce przestaniecie traktować śmierć… śmiertelnie poważnie ;)
Jakkolwiek by to dziwnie zabrzmiało – lubię opowieści funeralne. Nie drżę na myśl o spacerze przez cmentarz w środku nocy. Przez dwa lata mieszkałam przy cmentarzu i bardzo sobie chwaliłam towarzystwo zmarłych – to bardzo spokojni i romantyczni sąsiedzi spędzający każdy wieczór przy świecach ;) Lubię też czarne komedie i uwielbiam cały serial „Sześć stóp pod ziemią”.
Jeżeli podzielacie moje sympatie – to książka zdecydowania dla Was. Śmiertelni ponuracy, aby nie powiedzieć... sztywniacy ;) nie znajdą w niej nic zabawnego ;)
6/6
Natalia, dziękuję za pożyczenie książki :)
_________________
Wszystkie cytaty: Peter Wilhelm – „Zakład pogrzebowy przedstawia! Dobrze, że do nas trafiłeś”; Wydawnictwo Academicus
Jaka książka, taka recenzja! Bardzo "niesztywna" :)
OdpowiedzUsuńI à propos Twojego mieszkania przy cmentarzu - na murze obok domu mojej babci był kiedyś napis: "Kiedyś mieszkałem na przeciwko cmentarza, teraz mieszkam na przeciwko swojego domu" (czego oczywiście nikomu nie życzymy :D)
Ten ktoś na murze jednym zdaniem trafnie opisał przemijanie ;)
Usuń