środa, 30 lipca 2014

Nie walcz! Wyrwij i zjedz. Małgorzata Kalemba - Drożdż - "Pyszne chwasty"


Uprawianie własnego ogródka, to trochę jak odkrywanie nowego świata. Przynajmniej dla mnie. Bo oto dopada mnie zdziwienie, że kalarepa dojrzewa w ten, a nie inny sposób, a bób jest tak zaskakująco wysoki. Że jednego dnia siewki ledwo odbijają od ziemi, a kiedy kilka dni nie zaglądam do ogródka - one w ekspresowym tempie wybijają do góry. A poziomki? Niby sam kwiat, ale niedługo potem objadam z krzaczków czerwone owoce.

Mój ogródek zwany również "Sezamem" ;)

Do niedawna warzywną harmonię dopełnioną owocami i pożytecznymi kwiatami burzyły mi chwasty, z którymi z uporem maniaka walczyłam wyrywając je bezlitośnie ziemi wraz z korzeniami. Ale któregoś dnia dotarło do mnie, że zamiast wypowiadać im wojnę, mogą one być na talerzu moim sprzymierzeńcem. W ten sposób zaczęłam wprowadzać je do kuchni. Dwa tygodnie temu napisałam o tym na Kotach Kuchennych.

Moją inspiracją były blogi. Od roku jednak planowałam zakupić „Dziką kuchnię” Łukasza Łuczaja. I zaplanowałam sobie, że nie wyjdę bez niej z II Targów Książki Kulinarnej. Natomiast niedługo przed targami okazało się, że koleżanka – blogerka, o której mogliście przeczytać w cyklu „Kulinarni czytają” również wydała swoją książkę o chwastach. Tym samym ta pozycja również stała się moim targowym celem.



Dlaczego chwasty? Z biologicznego punktu widzenia to superrośliny. Odporne na szkodniki i susze, nie potrzebują nawożenia, siania, pielęgnowania i podlewania. Wyrosną zawsze, a to oznacza, że ich siła przetrwania jest wielkim potencjałem, który warto wykorzystać. Do tego właśnie przekonuje również Gosia Kalemba-Drożdż w „Pysznych chwastach”. Czy nie wydaje się Wam przekonujący argument, iż glikozydy, śluzy, alkaloidy i flawonidy, czyli związki o działaniu leczniczym zawierają właśnie chwasty?

Dlaczego jeszcze warto jeść chwasty? Gosia na spotkaniu autorskim zadała pytanie, kto z obecnych zna smak mango albo kiwi. Znamy, prawda? A czy jedliśmy mniszek, krwawnik lub żółtlicę? Brzmi egzotycznie? To dziwne zważywszy na to, że mango i kiwi to owoce, które nie rosną na naszej szerokości geograficznej, a wymienione chwasty występuję niedaleko nas – w najbliższym ogródku lub na łące. Z tego punktu widzenia niezrozumiałym jest, że zachwycamy się czymś odległym, a nie doceniamy czegoś, co mamy pod stopami. To chyba jak z podróżami ;) Właśnie to może unaocznić książka „Pyszne chwasty”.

Chwalę tę książkę, bo znam jej autorkę – pewnie sobie pomyślicie. Bynajmniej! Owszem Gosia, to sympatyczna babeczka, ale blogerska koleżeńskość nie ma tu nic do rzeczy. 
Dlaczego więc warto przyjrzeć się tej kulinarnej publikacji? Dla inspiracji. Ale też z ciekawości podyktowanej chęcią poznawania czegoś, na co można się otworzyć i czego spróbować warto. Aby wrócić do kulinarnych korzeni – wszak chwasty lata temu były odżywczym kołem ratunkowym na ubogim przednówku. 

Oczywiście z dedykacją ;)


W odróżnieniu od „Dzikiej kuchni” Łukasza Łuczaja – Gosia skupia się na chwastach, które dobrze znamy i bez trudu możemy rozpoznać. Których nie musimy szukać na bagnach i łąkach, bo rosną sobie zwyczajnie na trawniku lub w warzywniku (np. mlecz, żółtlica, tasznik).

Jako że lubię kuchnię prostą – urzeka mnie w tej książce przejrzystość i brak skomplikowania. Przepisy są krótkie, łatwe i szybkie do wykonania. Gosia sama stwierdziła, że opracowała takie, z jakich sama lubi korzystać, i które będą odpowiednie dla „zapracowanej kobiety, której nie chce się godzinami stać w kuchni” ;)


Książka składa się z niezbyt długiej części teoretycznej, poświęconej określeniu czym są chwasty, jak i kiedy je zbierać, jakie mają wartości odżywcze i jak je rozpoznać (z krótką charakterystyką opisowo - obrazową najpopularniejszych chwastów). A od strony 45 do 333 to już tylko (aż!) 137 przepisów okraszonych zdjęciami. Dodam, że wszystkie zdjęcia dań wykonała Gosia. Kilka z nich pojawiało się wcześniej na Trochę Innej Cukierni.

"Pyszne chwasty" podzielone są na kilka działów: Sałatki, Pasty i Sosy, Zupy, Dania Główne, Desery i Wypieki, Przetwory i Napoje.
Mnie tradycyjnie najbardziej zainteresował dział „Zupy”, ale na pewno niebawem zrobię też hummus z żółtlicą, lody waniliowe z pokrzywą i zielone bułeczki z komosą, a wiosną konfiturę z płatków mniszka.






Jako propagatorka jedzenia kwiatów, Gosia przemyciła do przepisów również m.in. fiołki, nasturcje, kwiaty mniszka i stokrotki. To fajnie, bo na targach dowiedziałam się, że „Kwiatowa uczta”, czyli pierwsza książka Gosi ma już praktycznie wyczerpany nakład i do zdobycia są już tylko pojedyncze egzemplarze. Mam nadzieję, że podobny sukces odniosą „Pyszne chwasty”, bo serio – są warte zakupu.

A oto i sama autorka ze swoimi książkami :)


6/6
_____________
Małgorzata Kalemba - Drożdż - "Pyszne chwasty", wyd. Pascal

Do przeczytania :





8 komentarzy:

  1. Gosiu, ślicznie dziękuję za recenzję! Mam nadzieję, że moja książka będzie Ci dobrze służyła :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja co roku odkrywam nowe chwasty i dodaję je do zup, sosów i sałatek nie zważając na żarty rodziny np " dziś jemy z tego fragmentu trawnika ? ". A książkę sobie zażyczyłam jako prezent, muszę przypomnieć mojej Krakowiance :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grażynko, gdyby Twoja "Krakowianka" się uparła, to mogłaby zdobyć dla Ciebie dedykację ;)

      Usuń
  3. Święta prawda z tymi chwastami i ich siłą. Też zaczynam to rozumieć i doceniać we własnym ogródku. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że z biegiem czasu może być nas więcej :)

      Usuń
  4. "Dziką kuchnię" mam i bardzo sobie chwalę :D Ale "Pysznych chwastów" jeszcze nie dorobiłam się niestety. Czas to chyba zmienić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie ta książka ma dwa niezaprzeczalne plusy.
      Po pierwsze - zgromadzone w niej przepisy są krótkie i konkretne. Czytać uwielbiam, ale niekoniecznie skomplikowane przepisy kulinarne ;)
      Po drugie - Gosia bazuje na znanych roślinach. Survival tutaj niepotrzebny. Nie trzeba się zastanawiać, czy dana roślina to jest to o czym mowa, czy może podobna do trującej (jak u Łuczaja).
      Chociaż książkę Łuczaja bardzo lubię za wnikliwość i napakowanie wiedzą, to jednak tę tutaj stawiam na pierwszym miejscu ;)

      Pozdrawiam

      Usuń


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...