„-Na jednej planecie żyjemy – dumał Feliks, kładąc się spać – a wydawać by się mogło, że to dwa różne światy, ten tu i tamten w Europie albo i w Ameryce, a kraje komunistycznego bloku, to jeszcze inny obraz.” *
Okładka i tytuł tej książki może sugerować, że oto mamy przed sobą reportaż o mieszkankach krajów afrykańskich. Przyznaję bez bicia, że przed lekturą sama tak myślałam. Tymczasem trafiła mi się fabularna powieść ze zgrabnie wplecionymi w treść elementami biograficznymi i reporterskimi.
Zastanawiam się, co byłoby lepsze – ten wyimaginowany w mojej głowie reportaż, czy może ostateczny kształt, jaki przybrała książka? Trudno mi się zdecydować pamiętając przyjemne chwile z reportażami Ryszarda Kapuścińskiego. Ale też i powieść to dobry sposób na opowiadanie o Afryce.
W tym konkretnym przypadku swoje karty odkrywa Nigeria.
I to ona jest tutaj bohaterką, której towarzyszy facet z Polski. Jest rok 1978, Feliks, wykładowca na Uniwersytecie Medycznym, aspirujący pracownik naukowy i partyjniak, popada w niełaskę systemu. W efekcie tego trafia na kontrakt do Nigerii.
Ten afrykański kraj, który zaledwie osiemnaście lat wcześniej ogłosił niepodległość (po długiej angielskiej kolonizacji), a gdzie w międzyczasie plemiona go zamieszkujące stoczyły wojnę domową - próbuje stawiać pierwsze, nieporadne kroki w kierunku rozwijającej się republiki. Oczywiście w trochę innym znaczeniu, niż rozumiemy to mając na myśli państwa europejskie.
Afryka bowiem to specyficzny kontynent, ze specyficzną kulturą, mentalnością, wierzeniami i obyczajami. Te meandry kuriozów, europejsko-afrykańskich nieporozumień i etnicznej mozaiki autorka przedstawia posługując się historią fikcyjnego Feliksa. Jest więc scena z taśmowym i niezbyt higienicznym rwaniem zęba obcęgami, kobietami – budowniczymi, noszącymi na swoich głowach wielkie i ciężkie miednice z materiałem do budowy domu, o trudnościach wypłaty własnych pieniędzy z banku i zwyczajowej korupcji u urzędników, o życiu bez pośpiechu a nawet i odwlekaniu z notorycznym „come tomorrow”, ze studencką prostytucją, notorycznym brakiem wody w kranie, albinosami traktowanymi jak amulety szczęścia, krowami będącymi symbolem bogactwa oraz niepodważalnym autorytetem bóstw i zmarłych.
Bazą powieście były osobiste doświadczenia autorki, która przez kilka lat pracowała w Afryce prowadząc lekarską praktykę. Dzięki temu w książce umieściła nie tylko skondensowaną wiedzę o Nigerii i ciekawostki medyczne, ale tekst zobrazowała wykonanymi przez siebie zdjęciami ludzi i miejsc.
To interesująca książka nie tylko ze względu na styl narracji z nierzadkimi humorystycznymi wstawkami obrazującymi jak Europejczykowi czasem trudno zrozumieć Afrykańczyka (i na odwrót), ale i na skondensowaną formę informacji o Nigerii. Z przyjemnością przeczytam drugą część książki.
Egzemplarz do recenzji przekazało Wydawnictwo Psychoskok
5/6
________________
* Jadwiga Wojtczak – Jarosz – Kobiety Afryki. Obyczaje, tradycje, obrzędy, rytuały; wyd. Psychoskok Konin 2014
Jadwiga Wojtczak – Jarosz jest również autorką recenzowanej już na Czytelniczym książki – „Świat porzuconych dzieci” opowiadającej o sierocińcach i praktyce lekarskiej nad bezdomnymi dziećmi zamieszkującymi państwa byłego bloku radzieckiego.
Bardzo lubię powieści z Afryką w tle, więc książkę chętnie przeczytam!
OdpowiedzUsuńPolecam! :) Za ok. 2 miesiące pojawi się druga część.
UsuńA z książek o Afryce w pierwszej kolejności polecam "Heban" Kapuścińskiego (koniecznie!), reportaż wyd. Czarne "Afrykańska odyseja" oraz powieść "Co to za coś".
Pozdrawiam
Zaintrygowala mnie
OdpowiedzUsuńTo jeszcze dodam, że wyszła już druga część i zamierzam ją przeczytać (a potem o tym napisać ;))
UsuńZerknij na stronę wydawnictwa: http://wydawnictwopsychoskok.pl/ksiazka/298/kobiety-afryki-obyczaje-tradycje-obrzedy-rytualy-cz-2