poniedziałek, 11 grudnia 2017

Jackoteka: Brum brum! Czyli motoryzacja od małego


Od kiedy niemowlak Jacek został Jackiem toddlerem w domu zrobiło się nagle jakoś bardziej wielojęzycznie. Tym samym oprócz zgłębiania języka szwedzkiego uczę się również podstaw języka jackowego. Na razie z tym drugim jest dość łatwo, bo i słownictwo młodszego autora dopiero startuje. Jest zatem mama, tata, kot (a jakże!), hau hau (co ciekawe, w jackowym odzywa się tak nie tylko pies sąsiada, ale nasze osobiste oba koty ;)), kwa kwa (bo jest taka zabawka, plastikowa kaczka, która jeżdżąc zabawnie kłapie płetwami), łała (gitara i bas Pana R.), am am! (wszak progenitura bardzo lubi jeść) i last but not least: brum brum!


O tak! Brum brum jest na topie. Nie tylko często wypowiadane, ale również wcielane w życie, znaczy w ruch, bo i przy naszej pomocy (nadążając za motoryzacyjną pasją) aut Jacenty zgromadził już kilka. A jeszcze więcej w książkach, które „czyta” dość intensywnie. Ciekawi? No to jedziemy!





Pojazdy na budowie 
Pojazdy na ulicy 
Pojazdy w podróży


Wydawnictwo Aksjomat. Niszowe krakowskie wydawnictwo z ofertą książek i czasopism edukacyjnych dla dzieci. Tę serię wypatrzyłam na poczcie pośród zalewu katolicko-prawicowej oferty innych wydawnictw. 
Proste kartonowe książeczki, mało tekstu, rzeczywiste zdjęcia. Praktycznie nie ma się do czego przyczepić (chociaż można, ale to rzecz na osobny wpis). Ulubioną w tej serii, również w moim rankingu są Pojazdy na budowie (rozściełacz asfaltu i walec, yeah!).




Pierwsza książeczka malucha. W policji
Pierwsza książeczka malucha. Na budowie




Książek wydawnictwa Aksjomat ciąg dalszy. Tym razem w wersji rysunkowej i z poszerzoną treścią.  Nie tylko o pojazdach, ale i o tym do czego służą, o zawodach i typowych dla nich „akcesoriach”.  Jeżeli Jacek w swej „czytelniczej” pasji za szybko dokumentnie ich nie obślini, nie zje lub podrze, to mają szansę być atrakcją przez jakieś jeszcze 2-3 lata. Z tej serii są jeszcze książeczki: Na wsi oraz W straży pożarnej.




Moje pierwsze odkrycia. Środki transportu
Toczą się koła, toczą… Daniel i jego śmieciarka



A to już belgijskie Yoyo Books. Obie książki święcą u nas w domu swój triumf. Jedna dość szeroko prezentuje rozmaite pojazdy od roweru i dziecięcego wózka począwszy, po tradycyjne środki transportu, maszyny budowlane i rolne, wodne środki transportu na rakiecie i wahadłowcu kończąc. Fajna książka z rzeczywistymi zdjęciami, grube kartonowe kartki i porządna okładka. Prawie nie ma się do czego przyczepić. Z tej serii widziałam jeszcze tom o dzikich zwierzętach.



Daniel i jego śmieciarka to rysunkowa książeczka o tym jak śmieciarz Daniel wraz z kumplami jeżdżą po mieście i zbierają śmieci z całego miasta. Grube kartonowe kartki, zapinana na rzep i to co w niej najlepsze – koła! Książka 2w1 jak szampon: do czytania i do jeżdżenia. Absolutny hit! ;)
W ofercie wydawniczej jest jeszcze m.in. ambulans, samochód osobowy i chyba straż pożarna. Pewnie się jeszcze na którąś pokusimy.




Brum!Brum! Mały traktor
Traktory




I na koniec dwie książki rolnicze. Najpierw Mały traktor z wymienionego już wcześniej Aksjomatu. Rolnik Bartosz w swoim traktorze pracuje przy żniwach, później jedzie na pastwisko, a na koniec dnia zabiera się jeszcze za orkę. Przyznam, że nie wiem na czym polega fenomen tej książeczki, ale Jacek domaga się wspólnego czytania jej kilka razy w ciągu dnia. Z tej serii zostały wydane jeszcze: Wóz strażacki, Mała koparka i Wóz policyjny.



Sporo książeczek w Jackotece to pozycje z rzeczywistymi zdjęciami. Co zresztą można zauważyć w tym przeglądzie. Więc na koniec jedna z moich ulubionych – składanka Traktory z REA-SJ. Ta nam będzie służyć długo, bo to „poważna” książka z prawdziwymi traktorami. Fajnie opisana i tematycznie pogrupowana. Na plus gruby karton i mały format. Z tej serii mamy jeszcze Zwierzęta i Dzieci zwierząt.



I na razie to tyle z motoryzacji. Aż do kolejnego razu. Bo to, że uzbieramy nowy stosik, to bardziej niż pewne ;) A jakie książki motoryzacyjne sprawdziły się u Was?



8 komentarzy:

  1. Te książeczki z kółkami to u nas też był hit, pisałam o tym nawet na blogu :) mamy wszystkie służby ratunkowe bo Ignaś jest fanem io io io :) Szkoda tylko, że ilustracje takie paskudne i treść fatalna, no ale literackich uniesień Mały jeszcze dorośnie. Za to te Aksjomatowe lubię i od niedawna odkrywam. Słaby mają marketing, bo jakoś głośniej powinno o nich być, przynajmniej w moim odczuciu, bo to co mamy w domu jest naprawdę na przyzwoitym poziomie (a przerobiłam kartonówek tyle, że chyba się o doktorat pokuszę :))

    OdpowiedzUsuń
  2. A tak w ogóle miałam ci już kiedyś pisać, że zachwyca mnie imię Twojego synka. Jacek <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta, dziękuję za komentarz. Przyznaję, że nie kojarzę u Ciebie tych kółkowych, więc przejrzę :)
      Aksjomatowe są fajne i niedrogie, ale i one nie uniknęły pewnych błędów, o których mam zamiar napisać. Ale w ogólnym rozrachunku są całkiem przyzwoite. Wczoraj zaś odebrałam nowe zamówienie kartonówek i niedługo napiszę o zwierzętach ;)

      ps. Mnie też jego imię zachwyca ;)

      Usuń
    2. Czekam w takim razie na oba wpisy, choć nigdy nie przypuszczałam, że napiszę to w kontekście kartonowych książeczek dla dzieci... :D Trochę się jednak pozmieniało :D

      Usuń
    3. Nie da się ukryć, że u mnie też haha ;)

      Usuń
  3. Super wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...