Dzisiejszy Gość w cyklu „Kulinarni czytają”, czyli Amber nierozerwalnie kojarzy mi się ze Slow Food. Zresztą nawet jej najnowszy wpis na blogu potwierdza moją tezę.
U Ani bardzo lubię kuchenną lokalność i sezonowość, niebanalne połączenia, smakowity efekt i dozę hedonistycznej przyjemności związanej z jedzeniem. Niech przykładem posłużą: Pudding z drożdżówki z jeżynami i likierem, Sorbet z żółtych pomidorów, czy Dyniowe marmoladki z imbirem i solą morską. To 3 losowo wybrane ciekawostki ze starego bloga, bo niedawno z bloggera Ania przeniosła się na Wordpressa. Na nowym oczywiście kontynuacja przyjemności, w tym m.in. Risotto z kwiatami cukinii i Focaccia z lawendą i solą.
A to jeszcze nie wszystko. Od dłuższego czasu Ania wraz z Anną-Marią prowadzi comiesięczny cykl gotowania, związany niejako z… pokrewieństwem dusz - TU i TAM, czyli wspólne wirtualne gotowanie w jednym temacie. Nie raz i nie dwa dziewczyny zachwyciły mnie interpretacją tematu przewodniego. Nie będę nawet podawać tutaj typów – te wybierzcie już sobie sami, na zachętę dodam, że bywało słodko :)
Zachęcam Was do odwiedzenia bloga Kuchennymi Drzwiami (tutaj i tutaj), a Tobie Aniu dziękuję za podzielenie się opowieścią o swojej czytelniczej pasji.
1. Książki, które czytam najchętniej:
Od razu wyjaśnię, że książki są dla mnie wyłącznie te z papieru.
Znaczenie ma okładka, wygląd czcionki, układ całej książki.
Znaczenie ma autor, historia, wątki główne i poboczne.
Znaczenie ma do jakiej grupy mogę zaliczyć książkę.
Czytam z zapałem literaturę współczesną.
Twardoch, Marquez, Joanne Harris, Llosa, Szczygieł, Carroll, Munro, Coetze...
Wracam do klasyki.
Nabokov, Tołstoj, Mann.
I do książek z dzieciństwa.
Dzieci z Bullerbyn, Alicja w krainie Czarów, Muminki, Na jagody, Baśnie Andersena.
Gdybym miała wybrać najważniejsze dla mnie książki...
Arcytrudna decyzja.
Na dzisiaj wybieram: Sto lat samotności , Dzieci z Bullerbyn i Ulubione warzywa pana Wilkinsona.
Jutro to mogą być już zupełnie inne, choć Marquez plasuje się zawsze w tej trójce.
A moje ulubione to książki kulinarne.
2. Ulubiona książka kulinarna:
Nie każda, tylko taka, która oprócz ciekawej receptury i przyciągającej fotografii dania, opowiada o historii kulinarnej, o ciekawych miejscach gdzie można celebrować jedzenie, robić zakupy na targu, czy poznawać intrygujące składniki, z których powstaje posiłek. Zdarza się, że ciekawie napisany kulinarny przepis może być dziełem literackim.
Szkoda, że niezbyt często...
Ostatnio najbardziej mi bliskie:
Plenty
Jerusalem
Dwaj łakomi Włosi
Ulubione warzywa pana Wilkinsona.
3. Książkowe wyznanie:
Moja biblioteka ewoluuje.
W zależności od potrzeby, nastroju ,ważnych okoliczności.
Książki też zmieniają miejsce.
To żywy organizm.
Ze stolika w sypialni, na którym leży zawsze jakiś stos, na pólkę.
Z półki na stolik. Ze stolika do kuchni.
Z kuchni na taras.
Wożę je w aucie, noszę w torebce.
Bo czytam wszędzie.
Nie ruszam sie z domu bez książki.
Bo jak czekać na coś lub na kogoś nie czytając?
Czytanie pozwala na wędrówki w inne fascynujące światy.
Czytanie pomaga znieść nieciekawe towarzystwo w pociągu, brak klimatyzacji w metrze, komary na łące lub przeraźliwą muzykę w kawiarni, w której umówiłam się z kimś niefortunnie.
Zabić nudę krajobrazu, pomóc w odnalezieniu właściwego kierunku dla myśli i kłębiących się wątpliwości.
Odkryć to, co w danym momencie jest najważniejsze.
Zapomnieć o smutkach i o tym, że powinnam dzisiaj uprasować ten stos czystych rzeczy.
Czytaniem usprawiedliwiam niechęć do mycia okien i obowiązku telefonowania do C. Przez czytanie odkładam na potem różne sprawy.
Są za banalne, żeby zająć się nimi właśnie teraz, kiedy czytam.
Zaczytana nie odbieram telefonów.
Nie robię przerw na sms-y, ani nie wpuszczam pana z gazowni...
4. Książka, którą czytam obecnie:
Ulubione warzywa pana Wilkinsona to najpiękniejsza książka jaką ostatnio czytałam.
Pięknie napisana, zilustrowana i sfotografowana.
Każdy przepis wydaje się dziełem sztuki wykonanym własnymi rękami Matta Wilkinsona.
Każdego wieczoru po nią sięgam i nie mogę się nią nacieszyć, naczytać...