Przy podsumowaniu minionego roku napisałam, że w tym roku chciałabym o książkach nie tylko pisać, ale również rozmawiać – w gronie. Nie spodziewałam się, że słowa zamienia się w czyn tak szybko ;) Czy pamiętacie zakochanego w książkach kota Puszkina? Poznałam go na żywo i nawet pogłaskałam futro podczas spotkania domowego klubu książki u Natalii (Natalia, dziękuję :))
Przyczynkiem do pierwszego spotkania był George Orwell i jego „Rok 1984”. Książkę czytałam około dekadę temu, wiele mi z lektury przez ten czas w głowie nie zostało, tym chętniej ponowiłam lekturę.
Samo czytanie jej po dłuższym czasie było dziwnym uczuciem. Za pierwszym razem bardzo fascynowała mnie wersja dystopii wymyślona przez Orwella - szczególnie przeprowadzana w Oceanii nieustanna zmiana historii, poprawianie przyszłości, której wyznacznikiem prawidłowości była teraźniejszość.
Obecnie mając większą wiedzę o świecie niż dziesięć lat temu, potraktowałam książkę bardzo serio. Właściwie powinnam stwierdzić, że nieustannie odnosiłam ją do tego, co znane jest z prawdziwego życia. Orwell pisząc książkę pewne założenia antyutopii czerpał ze stalinowskiego systemu. I to rzeczywiście jest widoczne w orwellowskiej Oceanii: szkółki kapusiów, to nic innego jak radzieccy pionierzy, powszechne donosy dzieci na swoich rodziców to również bardzo powszechne zjawisko w Związku Radzieckim okresu wielkiego terroru. Doskonale opisał to Aleksander Sołżenicyn w „Archipelagu Gułag”.
Zastanowiłam się jednak, czy „Rok 1984” był znany klanowi Kimów, który rządzi Koreą Północną nieprzerwanie od lat ’50-tych XX wieku. Czytając bowiem futurystyczno-przerażającą wizję Orwella nieustannie porównywałam ją z tym, co wiem o Korei Północnej.
Koreańczyk z KRLD, podobnie jak książkowy Winston Smith, żyje i pracuje dla chwały partii i jej wodza. Ma swojego Emanuela Goldsteina - wroga, któremu poświęca się nie tylko Dwie Minuty Nienawiści, ale walce z nim podporządkowuje całe życie. Tym wrogiem w Korei jest kapitalizm i Stany Zjednoczone. Każdy Koreańczyk jest nieustannie inwigilowany, nieustannie udaje, że kocha swoją ojczyznę i wodza ponad wszystko. Ba! nie może zdradzać negatywnych uczuć względem Wielkiego Brata Kima (o ile je ma), a kiedy trzeba - płacze na zawołanie. Wprawdzie nic nie wiem, aby w Korei istniały orwellowskie luki pamięci, ale kreowanie przeszłości i ewaporacje mają się tam dobrze. Wystarczy sobie tylko przypomnieć wiadomości o grudniowej egzekucji Dzang Song Teka, którego niedawne jeszcze istnienie jest już wymazywane z kart historii, a wizerunek ze zdjęć.
Nad każdym aspektem życia czuwa partia przy pomocy rozdrobnionych inwigilatorów, którymi są gospodarze domów – inminban (minuty 21.56-24.28). Pełnią oni rolę książkowej Policji Myśli i teleekranów jednocześnie. Dzieci nie należą do rodziców (minuty 18.22-20.45), ale do państwa i od samego początku uczą się jedynie słusznej historii i koncepcji życia w cudownej Korei, w której Kim jest niemalże bogiem.
Zarówno u Orwella, jak i u Kima aresztowania i znikania nieprawomyślnych są na porządku dziennym. W Korei dodatkowo ma jeszcze miejsce sieć obozów pracy. W odróżnieniu od książki - Koreańczycy nie zastosowali jeszcze zaawansowanej nowomowy z odłamem kwakmowy, ale „udoskonalenia” systemu, jeżeli kraj wcześniej nie zbankrutuje – są jeszcze przed nimi.
Czytając „Rok 1984” nie mogłam się pozbyć uczucia zanurzenia się w lepkim brudzie. Obrzydliwe jedzenia (bury gulasz, syntetyczny Dżin Zwycięstwa, preparat mięsny) brzydkie i zaniedbane wnętrza, wszechobecne ruiny, szaro-bury świat z wszechobecnym gniewem, strachem i nienawiścią tylko potęgował niemiłe wrażenia podczas lektury. I po tym wszystkim, aż dziwnie napisać, że to dobra książka, bo od razu czuć w tym dysonans. Ale tak! – to bardzo dobry kawał literatury. Warto przeczytać o wizji świata, która nas na szczęście nie dotyczy.
6/6
Na blogu Natalii możecie przeczytać fragment protokołu ze wspomnianego wyżej spotkania książkowego, podsumowującego nasze spostrzeżenia w związku z omawianym „Rokiem 1984” :)
________________
George Orwell – „Rok 1984”; Kolekcja Gazety Wyborczej
Bardzo nam miło, że o nas piszesz!:)
OdpowiedzUsuńA co do Orwella... no cóż... nic dodać, nic ująć...
O Orwellu można jeszcze wiele powiedzieć ;)
UsuńNp., że kolekcjonował kobiece czasopisma i pięknie je oprawiał ;)
UsuńO widzisz! O oprawianiu ich nie wiedziałam ;)
UsuńPo przeczytaniu książki, najmilsze jest, by mieć z kim o niej porozmawiać :)
OdpowiedzUsuńOtóż to właśnie! :)
UsuńSłyszałam o tej książce i może kiedyś przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :>
Przeczytaj koniecznie, to naprawdę ciekawa, choć "brudna" powieść.
UsuńCzytałaś moją recenzję "Roku 1984"? Też wspomniałam o Korei !!!
OdpowiedzUsuńWspaniała lektura, najlepsza!
Tak, właśnie przeczytałam :)
UsuńUSA=Oceania Google=Wielki Brat Android w telefonie=teleekran
OdpowiedzUsuńKsiążki często są odbiciem rzeczywistości lub ich wróżbą na przyszłość...
Usuń