sobota, 15 lutego 2014

Kulinarni czytają. Marta - Kornik w kuchni

Choć Martę, dzisiejszego gościa w cyklu „Kulinarni czytają”, podczytywałam już jakiś czas, to spotkać nam się udało dopiero jakieś 3 lata temu przy okazji blogowego zlotu kulinarnych u Tilii.

„Kornik w kuchni” to blog słodko - piekarsko - roślinny z elementami ryb i owoców morza. Mięsa tam nie znajdziecie, w zamian jednak poczęstujecie się innymi ciekawymi daniami. Bo kto powiedział, że na obiad zawsze musi być mięso, a na kanapce wędlina?

Zacznijmy od kuchni roślinnej – tutaj zdecydowanie wybieram burgery z czerwonej fasoli i prawdopodobnie zrobię je nawet niebawem na marcowe spotkanie klubu książki u Natalii, bo w planach jest literatura i kuchnia amerykańska. Będzie pasować :)

Skoro są burgery, to przydałoby się jeszcze pieczywo. Epi – krótki, 3-literowy wyraz, który planuję włożyć do piekła już od dłuższego czasu. Może mi się w końcu upiecze ;)

A na deser – pistacjowe babeczki z wodą z kwiatów pomarańczy.

Zachęciłam? ;) Jeżeli tak, to wpadajcie na blog zaraz po tym, jak tylko przeczytacie o książkach Marty :)

Marto, dziękuję za udział w cyklu i serdecznie Cię pozdrawiam.


1. Książki, które czytam najchętniej:

Nie mam ulubionej kategorii, tematyki książek, które czytam. Czytam książki fazami, a fazy te zazwyczaj to kryteria geograficzne. I tak chyba odpowiedziałabym na to pytanie. Zależnie od okresu życia, książki, które czytam najchętniej pochodzą z konkretnego zakątka świata.

Zaczęło się od literatury hiszpańskojęzycznej. Wchodziłam do biblioteki, od razu kierowałam się w stronę półki z interesująca mnie tematyką i wybierałam po kolei, idąc od nazwisk na A, książki autorów z Hiszpanii i Ameryki Południowej,  które przypadły mi do gustu.
Potem z Hiszpanii wróciłam do Polski - czasu czytałam sporo polskiej „nowej” literatury – Masłowska, Nahacz, Varga, Żulczyk, Witkowski. Nasyciwszy się twórczością rodzimych autorów, sięgnęłam po literaturę skandynawską, akurat w momencie, kiedy wybuchła moda na skandynawskie kryminały. Mnie kryminały akurat nie wciągają, szukałam więc nowych autorów, którzy przez popularność kryminałów nie mieli szansy aż tak się wybić.  Potem zaczęła się faza na konkretnych autorów: Kundera, Coetzee, Keret, Murakami, Palahniuk, Heller i wielu innych.  

Chwilowo nie podróżuję, a czytam to, co wpadnie mi w ręce (albo inaczej, co dostarczy mi moja przyjaciółka).

Sporo mam książek o fotografii, zarówno poradników jak i albumów fotograficznych - James Nachtwey, Robert Capa. Eliott Erwitt, Hernri Cartier-Bresson, to moi ulubieni fotografowie, do których zdjęć często wracam.


To tylko mała część mojej książkowej kolekcji. Książek cały czas przybywa, regał niedługo zastąpiony będzie czymś dużo większym, by zaspokoić moje książkowe potrzeby, bo obecnie wielu książek, które w ramach przeprowadzki "na swoje" musiałam zostawić w domu, mi brakuje.


2. Ulubiona książka kulinarna: 

Nie umiem wybrać jednej. Mam sentyment do książki o wypiekach – Świąteczne wypieki, którą dostałam od mamy, gdy byłam dzieckiem.


Ulubiona książka kulinarna - wspomniana już pozycja sentymentalna, którą przeglądam nie tylko, gdy szukam świątecznych inspiracji. To dla mnie wspomnienie domu.

Choć książka jest niemieckim tłumaczeniem, a przepisy nie zawsze wychodzą z podanych w niej proporcji, zawsze przed Bożym Narodzeniem zaglądam do niej w poszukiwaniu inspiracji. I wiem, że to będzie książka, którą również i ja podaruję swojej córce. Nawet, jeśli miałaby tylko stać na półce.


3. Książkowe wyznanie: 

Mam ogromny problem, by nie skończyć czytać książki do końca. Nawet jeśli dana pozycja mi się nie podoba, zmuszam się, by przeczytać ją w całości. To chyba jakiś rodzaj zobowiązania, kiedy wezmę książkę do ręki, nie mogę jej już od tak porzucić. Podobnie mam też z filmami, których oglądanie rzadko kiedy porzucam.


4. Książka, którą czytam obecnie: 

Jeśli przeglądanie książek kulinarnych można uznać za czytanie, obecnie czytam ich całkiem sporo;) Jeśli chodzi o literaturę, jest to Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa, czyli ostatnia książka Harukiego Murakamiego. Sekrety, podróże, wracanie do przeszłości i odnajdywanie siebie w jednym. Pożarłam ją w kilka wieczorów i dzisiejszy poranek. A teraz przede mną Mechaniczna pomarańcza. I kilka książek kulinarnych do przejrzenia! I jak co sobotę obowiązkowe Wysokie Obcasy.


Murakamiego skończyłam dziś rano, więc zanim zabiorę się za kolejną lekturę, mam czas na przejrzenie książki o kuchni włoskiej oraz kilku magazynów.



2 komentarze:

  1. Bardzo podoba mi się kryterium geograficzne - też je bardzo często stosowałam :) Ale czasem to też działało w drugą stronę - najpierw czytam, potem jadę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie tę drugą stronę będę realizować podczas wakacji :)

      Usuń


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...