Jak co roku 23 dnia kwietnia obchodzony jest Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich. Nie będę jednak przy tej okazji pisać o tym, że czyta się mało, że zamykają się księgarnie z tradycjami, ani też o tym, co może być tego przyczyną.
Zacznę od początku, czyli od czasów dzieciństwa, kiedy najłatwiej łapie się czytelniczego bakcyla.
Jako dziecko miałam w domu stosy bajek. Dzięki temu nauczyłam się szybko czytać i nie miałam w szkole problemów z ortografią. Wraz z dorastaniem zmieniały się moje czytelnicze wybory.Pod koniec szkoły podstawowej stwierdziłam, że do bajek już nie wrócę, większość ich zatem spakowałam do torby i oddałam do biblioteki. Pluję sobie w brodę do dziś za ten mój brak chomikowania. Kilka egzemplarzy udało mi się zachować, kilka na nowo kupić na kiermaszu w jednej z wrocławskich bibliotek.
Dzisiejszy zbiór jest wypadkową starych zbiorów, sentymentów i poszukiwań. Przy wpisie z okazji Światowego Dnia Książki dla Dzieci obiecywałam, że przywiozę od rodzicielki moje zbiory i je tutaj zaprezentuję.
Dzisiejszy zbiór jest wypadkową starych zbiorów, sentymentów i poszukiwań. Przy wpisie z okazji Światowego Dnia Książki dla Dzieci obiecywałam, że przywiozę od rodzicielki moje zbiory i je tutaj zaprezentuję.
Jak obiecałam, tak uczyniłam. Uprzednio je jednak przejrzałam i obfotografowałam. I doszłam do pewnych wniosków. Z PRL-owskimi bajkami jest różnie. Jak sami zauważycie – są książki koszmarki, ale trafić można również na piękne ilustracje znanych i mniej znanych rysowników. Pogrupowałam je na następujące kategorie:
1. Koszmarki
Prym wiedzie tutaj Seria z Wiewiórką. Większość z posiadanych książeczek ma – mówiąc oględnie – bardzo średnie ilustracje.
Wszystkie inne pobiła jednak „Gruszka” Marka Sołtysika z ilustracjami Barbary Ziembickiej – Sołtysik. Nie wiem jak Wam, ale mi postaci skojarzyły się z filmem The Grudge – Klątwa… Bałabym się je pokazać dziecku ;) (Krajowa Agencja Wydawnicza - 1981)
Podobnie jak miałabym opory przed taką brutalną ilustracją jak w bajce skandynawskiej „Zamek Soria Moria” serii z Ślimakiem (Krajowa Agencja Wydawnicza). Tutaj nie podam, kto jest autorem ilustracji, bo egzemplarzowi brakuje tytułowej strony.
Innym koszmarkiem są ilustracje do „Golono, strzyżono” Adama Mickiewicza, które namalował Andrzej Ludwik Włoszczyński w serii „Książeczki Babuni” (również Krajowej Agencji Wydawniczej - 1986).
Moja mama chyba miała rację, że chowała ją przede mną wysoko w pawlaczu ;)
Inną "perełką" niech będzie książka Marii Konopnickiej „O krasnoludkach i sierotce Marysi” z graficznym opracowaniem Andrzeja Wróblewskiego (Somix – 1990).
Zarówno krasnoludki, jak i sama Marysia mają tutaj nieco szalone oczy. Nie wiem, może się czymś upalili ;))
2. Normalsi
To książki, w których ilustracje ani nie są kontrowersyjne, ani szczególnie zachwycające. Są poprawne, można na nich zawiesić oko i nie ma strachu pokazać je dzieciom. Ale nie wyróżniają się szczególnie pośród innych.
Wydawnictwo Nasza Księgarnia – seria „Poczytaj mi mamo”
Zdzisław Nowak – „Pałac, którego nie było” (1986) – ilustrował Mirosław Pokora
Hanna Łochocka – „Księżyc nad Warszawą” (1987)- il. Anna Stylo - Ginter
Witali Banki – „Dziupla” (1987) – il. Hanna Krajnik
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Jan Grabowski – „Czarna owieczka” (1982)- il. Maria Orłowska – Gabryś
Krajowa Agencja Wydawnicza
Adam Mickiewicz – „Pani Twardowska” (1984) – il. Janusz Stanny
Wydawnictwo Morskie Gdańsk
Wydawnictwo Czytelnik
Liliana Bardijewska – „Ratatuj” (1984) – il. Joanna Zimowska – Kwak
3. Perełki
To książki, których ilustracje chętnie oprawiłabym w ramki i wyeksponowała na ścianie.
O tym, że lubię zawadiackie ilustracje Bohdana Butenki pisałam poprzednio. Zdanie podtrzymuję. Nie są to dzieła sztuki, ale bardzo przyjemnie się na nie patrzy. Pan Bohdan to człowiek, który dużo się chyba uśmiecha ;)
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Jan Brzechwa – „Na wyspach Bergamutach” (1980)
Krajowa Agencja Wydawnicza
Sławomir Kryska – „Perypetie z samochodem” (1987)
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Jan Brzechwa – „Na straganie” (1988)
Kolejnym znanym i uznanym rysownikiem był Jan Marcin Szancer. Każda z posiadanych książek z jego ilustracjami podoba mi się bez wyjątku.
Wydawnictwo Alfa
Jan Brzechwa – „Grzyby” (1986)
Wydawnictwo Poznańskie
Julian Tuwim – „Lokomotywa”, „Rzepka”, „Ptasie radio” (1982)
Oficyna Wydawnicza WIM
Carlo Collodi – „Pinokio” (1993)
Obie książki Brzechwy z ilustracjami Franciszki Themerson czytywałam i oglądałam wielokrotnie. Kochałam miłością wielką za zgrabne wierszyki i wesołe rysunki. To jedne z topowych książek mojego dzieciństwa. Cieszę się, że dało mi się je na nowo zdobyć.
Wydawnictwo Czytelnik
Jan Brzechwa – „Tańcowała igła z nitką” (1986)
Jan Brzechwa – „Kaczka dziwaczka” (1985)
Poniższe ilustracje Zbigniewa Rychlickiego wzbudziły we mnie wielki zachwyt. Nie miałam wcześniej tej książki, ale jako dorosła osoba zakochałam się w tych rysunkach.
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
4. Wyjątki
To kategoria rozmaitości, które trudno mi przyporządkować do trzech poprzednich.
„Księżniczka na szklanej górze i inne baśnie norweskie” – Wydawnictwo Poznańskie (1986) z ilustracjami Adama Kiliana ma dla mnie wartość mocno sentymentalną.
„Dziecię elfów” H. Ch. Andersena – Nasza Księgarnia (1988) z ilustracjami Olgi Siemaszko i „Cygan i baba i inne wiersze” Aleksandra Fredry – Krajowa Agencja Wydawnicza (1986) z opracowaniem graficznym Andrzeja Klimczaka – Dobrzanieckiego to książki, w których ilustracje są dość nierówne. Niektóre są dość średnie, ale te tutaj na zdjęciu są według mnie piękne.
Natomiast gaskońska baśń Paula Delarue’a – „Król kruków” (Krajowa Agencja Wydawnicza – 1980) z ilustracjami Łucji Sienkiewicz i Stasysa Eidrigeviciusa ma dość monochromatyczne i mroczne obrazy, jak na książkę dziecięcą, ale nie pozwalają mi przejść obok nich obojętnie.
To taki mały wycinek moich bajkowych zbiorów. Książki dla dzieci to wyjątkowa kategoria literatury, która z mijającymi latami i w miarę dorastania stają się bardzo sentymentalną i niekiedy mityczną kategorią literatury. Mam w głowie kilka książek, których egzemplarzy mi brakuje, m.in. „Kredki” Małgorzaty Musierowicz, czy „Kolorowej bajki – niebajki” Hanny Łochockiej. I pewna bajka o ptaku, który kradł złote jabłka z ogrodu, której tytuł i autor już dawno uleciał mi z głowy.
Z okazji Światowego Dnia Książki i z okazji tego, że mam kochanego męża dostałam w prezencie książkę o bajkowych dziecięcych wspomnieniach znanych.
Już nie mogę się doczekać lektury. Na pewno Wam o niej niebawem opowiem, a póki co zapraszam do obejrzenia krótkiej rozmowy na temat z autorami tejże publikacji.
Już nie mogę się doczekać lektury. Na pewno Wam o niej niebawem opowiem, a póki co zapraszam do obejrzenia krótkiej rozmowy na temat z autorami tejże publikacji.
Podzielicie się opiniami na temat ilustracji w książkach dla dzieci? ;)
Oooo Kubuś Puchatek <3
OdpowiedzUsuńA tak! Też się znalazł ;)
UsuńTo wydanie Brzechwy z "Kaczką Dziwaczką" pamiętam z dzieciństwa i była to jedna z moich ulubionych książek. Świetne wiersze (szalałam na punkcie "Kaczki..." i wierszyka o stryjku :)) i zawsze bardzo podobały mi się ilustracje - niby proste, tylko kilka kolorów, ale było w nich coś, co przykuwało moją uwagę już jak byłam młodsza. Pamiętam zwłaszcza stronę z takimi panienkami w różnych sukienkach, fascynowały mnie ich bufiaste rękawy i to, że każda sukienka ma inny wzór - lubiłam się wręcz gapić na tę ilustrację, choć pozornie nie ma na co ;)
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że jest drugi tom Brzechwy do kompletu - już o nim marzę! :)
Serii z wiewiórką nie znałam, ale obrazki w "Gruszce" są faktycznie przerażające, te nawiedzone spojrzenia - brr...
"Siedem panien skromny gust ma,
Usuńa kaprysi właśnie ósma:
nie chce krążków, prążków, kratek
ani groszków na dodatek,
na desenie wciąż się dąsa
oczy we łzach, buzia w pąsach"
"Dwie krawcowe" ;)
Ja uwielbiałam te wierszyki i obczytywałam te książki na okrągło. Żałuję, że nie mam książek Ewy Szelburg-Zarembiny. Ją też lubiłam.
O no właśnie, nie mogłam sobie tytułu przypomnieć! :D
UsuńFajny wpis Sis, bardzo fajnie się czytało i oglądało . :)
OdpowiedzUsuńŻałuję, że wydałam dzieciom w rodzinie wszystkie moje książki z serii "Poczytaj mi mamo", poszły sobie jeszcze zanim sama myślałam o dzieciach. Szkoda.
"Poczytaj mi mamo" miałam cały stos. Udało mi na nowo zyskać "Księżyc nad Warszawą" :)
UsuńMmm... sentyment. Tą książkę o Kubusiu jeszcze mam, reszta niestety rozeszła sie po rodzinnie. Pamięta lubiłam bajkę "Cygan i baba" i tą o kaczce dziwaczce awww... Brakuje mi w twoim zbiorze baśni Andersena.
OdpowiedzUsuńJusta
Już chciałam napisać, że brakuje, bo go nie mam, ale mam tylko nie obfotografowałam tego małego zbioru formatu A4, w którym są tylko "Dzikie łabędzie" i "Słowik".
UsuńGruszka mnie rozwaliła! co za koszmar!! Dużo ciekawych ksiazeczek tu widzę tak poza tym, oczywiscie Butenko i Szancer wymiatają :))
OdpowiedzUsuńTak, "Gruszka" to graficzne nieporozumienie...
UsuńOoo, Gosia, ale mi skarby przypomniałaś, widzę że miałam (poza Chotomską) wszystkie te które wymieniłaś jak "Perełki" :) Z sentymentem jeszcze wspominam Ferdynanda Wspaniałego, Króla Maciusia, Baśnie Andersena w takim dość dużym wydaniu i rosyjską książkę Bajarka opowiada. A i baśnie braci Grimm w takim niepozornym czarnym wydaniu. I komiksy Kornela Makuszyńskiego, o Koziołku Matołku i o Małpce Fiki-Miki :) Za dużo tych książek może nie miałam, ale lubiłam je.. Nie wiem jakbym teraz na te ilustracje patrzyła, kiedyś mi się podobały :-)
OdpowiedzUsuńA Gruszka to obłęd :D
Maciusia mam, ale w wersji bez ilustracji, więc nie wspominałam.
UsuńFerdynanda znam tylko z nazwy, a Fiki-Miki od dawna kojarzy mi się Burusią ;)
ps. Gruszki już nie mam - wymieniałam ją w sobotę na książkowej wymianie na coś lepszego ;)
Buziaki
Sis, a znasz Ty autorkę książek dla dzieci Iwonę Chmielewską? I np "Kłopot"? Przejrzyj, zajrzyj :).
OdpowiedzUsuńAlbo Sven Nyhus książka pt "Tato" , "Włosy mamy".
Svein miało być.
UsuńJeszcze nie. Ale poznam ;)
UsuńDzięki temu wpisowi przypomniały mi się szczęśliwe lata dziecinne. Dziękuję ;)
OdpowiedzUsuńTo miłe słowa - dziękuję. I cieszę się, że pomogłam Ci choć na chwilę wrócić do dzieciństwa :)
UsuńRozumiem, że autorka chciała dobrze ale...Poczułam się dotknięta. To znaczy dziecko we mnie. GRUSZKA jest ciekawa! Uwielbiałam ten apetyczny żółty owoc na okładce. Może się podobać lub nie, ale ma poziom artystyczny. I proponuje jakiś świat. Miałam tę książkę jako dziecko, i nie mam pojęcia o czym mówicie? Po swojemu ją przeżywałam, ale na pewno nie miałam negatywnych odczuć...choć bajka była trochę smutna. A gruszki w mieście mało dostępne. ( bierzecie pod uwagę kontekst w ogóle?? Kiedy te ilustracje powstawały?). STASYSA "Król Kruków" ( skomentowany jako "nieco monochromatyczne choć nie pozwalające przejść obojętnie") to moje jedne z najukochańszych ilustracji...totalne do rozkminiania i rozbudzające wyobraźnię. Nie wypowiadajcie się w imieniu dzieci, mam wrażenie że zubożacie ich potrzeby i zawężacie...Dla mnie najgorsze ilustracje dziś to oczywiście wszelkie pochodne Disneya. Dlatego uważam, że Andrzej Wróblewski i "O sierotce Marysi...bla bla" - to jest prawdziwy koszmar. Konfrontowanie dzieci z kiczem i hohsztaplerką - jest przewinieniem. Ale ze sztuką? Nawet jeśli groźna lub niekolorowa? - Nie sądzę. Koszmary rodzą się gdzie indziej.
OdpowiedzUsuńWcale nie twierdzę, że "Gruszka" jako bajka jest pozbawiona jakichkolwiek walorów. Nie zrozum mnie źle - nie dyskredytuję historii, a zamieszczone do niej ilustracje. Może to i lepsze od przesłodzonych disnejówek, ale dla mnie to nadal nie jest artystyczne mistrzostwo. I tak jak Tobie - mogą się one podobać, tak ja daję sobie prawo ich krytyki.
UsuńCieszę się na Twój komentarz, bo lubię wysłuchać zdania z drugiej strony. Dziękuję i zapraszam ponownie :)