Drauzio Varella! Spotkanie z tym autorem było dla mnie wisienką na targowym torcie. Autor został zaproszony do Warszawy w związku z nominacją jego książki do Nagrody za reportaż literacki im. R. Kapuścińskiego. Wprawdzie książka nie zdobyła nagrody (mimo iż bardzo mocno trzymałam kciuki), ale warta jest tego, aby ją przeczytać.
Spotkanie z autorem było przewidziane na jedną godzinę. Przedłużyło się do dwóch i pół. Mimo to czas zleciał tak szybko, że miałam wrażenie, że trwało zaledwie chwilę. Fascynujący człowiek, interesujący temat, znakomita książka.
Nie byłam jedyna, która ubolewała, że książka w Polsce wydana została tak późno (16 lat po jej napisaniu). Jest jednak nadzieja, że po świetnym przyjęciu „Ostatniego kręgu”, dwie pozostałe części więziennej trylogii ukażą się na polskim rynku znacznie szybciej, niż książka – bohaterka.
O tym, że Drazuio Varella specyfikę brazylijskiego systemu penitencjarnego oraz swoje doświadczenia z pracy w brazylijskich więzieniach zamknął w trzech książkach dowiedziałam się właśnie na spotkaniu. Pozostałe dwie części traktują (w opozycji do „Ostatniego kręgu”) o osadzonych kobietach oraz (jako klamra spajająca) o więziennych strażnikach.
O tym, że Drazuio Varella specyfikę brazylijskiego systemu penitencjarnego oraz swoje doświadczenia z pracy w brazylijskich więzieniach zamknął w trzech książkach dowiedziałam się właśnie na spotkaniu. Pozostałe dwie części traktują (w opozycji do „Ostatniego kręgu”) o osadzonych kobietach oraz (jako klamra spajająca) o więziennych strażnikach.
Samo spotkanie było niejako suplementem książki. Autor obszerniej nakreślał m.in. na czym polegać miała w Carandiru polityka „redukcji szkód” (czyli dystrybucja prezerwatyw i strzykawek celem ograniczenia wzrostu liczby zachorowań na HIV wśród więźniów), skąd wziął się pomysł edukacji skazanych za pomocą komiksów oraz ile czasu od samego pomysłu zajęło wdrożenie programu dystrybucji prezerwatyw (3 lata!). A także: jak wygląda społeczność i hierarchia osadzonych w więzieniu męskim (linearnie) i kobiecym (sieciowo), o tym, że kobiety – więźniarki są gorzej postrzegane społeczne, niż mężczyźni – więźniowie i za co wyrok odsiaduje ponad 60% skazanych kobiet (za handel narkotyków).
„Prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż bogaty trafi do więzienia” – taki cytat wisiał na tablicy w gabinecie dyrektora więzienia Carandiru. Rzeczywiście – bogatym w Brazylii wiele przewin uchodziło na sucho, ale polityka się zmienia i po dwóch głośnych procesach i skazaniach – autor widzi możliwość większej sprawiedliwości w tym skorumpowanym kraju.
W głowie miałam co najmniej trzy pytania, które chciałam zadać autorowi. Z uwagi na małą ilość czasu (mimo iż spotkanie i tak się przeciągnęło) – udało mi się zadać jedno.
Otóż, oryginalne wydanie pochodzi z 1999 r., czyli książka dotyczy wydarzeń sprzed zamknięcia i wyburzenia więzienia. Polskie wydanie nie posiada noty o tym fakcie (na co już się żaliłam przy okazji recenzji), zatem o tym, iż więzienie już nie istnieje - dowiedziałam się własnym sumptem zgłębiając temat w Internecie. Ciekawa zatem byłam, co stało się z więźniami po likwidacji Carandiru. Tak, jak się domyślałam - okazało się, że grupy więźniów zostały rozsiane po więzieniach w całej Brazylii. Owszem wybudowano nowe więzienie w innym miejscu, ale już na starcie było przeludnione (nic nowego w Brazylii).
Ponieważ Drauzio Varella z wieloma strażnikami wypracował dobre kontakty i wręcz nawiązał przyjaźnie, mają tradycję, że raz w roku zjeżdżają się z całego kraju i spotykają, wymieniając przy tym wiele spostrzeżeń i uwag dotyczących charakteru więziennej pracy. To tak a propos rozproszenia po likwidacji więzienia.
Otóż, oryginalne wydanie pochodzi z 1999 r., czyli książka dotyczy wydarzeń sprzed zamknięcia i wyburzenia więzienia. Polskie wydanie nie posiada noty o tym fakcie (na co już się żaliłam przy okazji recenzji), zatem o tym, iż więzienie już nie istnieje - dowiedziałam się własnym sumptem zgłębiając temat w Internecie. Ciekawa zatem byłam, co stało się z więźniami po likwidacji Carandiru. Tak, jak się domyślałam - okazało się, że grupy więźniów zostały rozsiane po więzieniach w całej Brazylii. Owszem wybudowano nowe więzienie w innym miejscu, ale już na starcie było przeludnione (nic nowego w Brazylii).
Ponieważ Drauzio Varella z wieloma strażnikami wypracował dobre kontakty i wręcz nawiązał przyjaźnie, mają tradycję, że raz w roku zjeżdżają się z całego kraju i spotykają, wymieniając przy tym wiele spostrzeżeń i uwag dotyczących charakteru więziennej pracy. To tak a propos rozproszenia po likwidacji więzienia.
Na spotkaniu z Drauziem Varellą był obecny również Michał Lipszyc, który opowiadał o tym, na jakie przeszkody napotykał przy przekładzie „Ostatniego kręgu”. Ponieważ książka składa się w dużej części z opowiadań więźniów, tłumacz musiał oddać ich w miarę zbliżone brzmienie w języku polskim. Zastosował w tym celu zlepek różnych slangów: młodzieżowego, dilerskiego, środowiska narkomanów i więźniów. Aby przekład oddawał ducha książki, Michał Lipszyc konsultował się ze swoimi znajomymi z Brazylii, posługiwał się słownikiem gwary więziennej dostępnej w sieci, a także bazował na własnych doświadczeniach i zdobytej wiedzy. I muszę przyznać, że wyszło mu to świetnie.
Tak bardzo chwalę tę książkę, bo naprawdę jest tego warta. Jest szalenie interesująca, a jej autor to człowiek, którego chce się słuchać, który ma tak dużą wiedzę zdobytą dzięki swojej pracy i poczynionym obserwacjom, a przy tym jest ogromnie sympatyczny i z taką klasą, o jakich teraz trudno w konsumpcyjnym, nastawionym w głównej mierze na zysk i fun, świecie. Wielki szacunek kieruję w stronę zarówno autora, jak i książki. Przekonajcie się sami, dlaczego warto ją przeczytać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz