piątek, 30 września 2016

Varia: Wydarzyło się we wrześniu, czyli literackie nagrody i nominacje


Koniec miesiąca, więc wracam do tradycji podsumowań przyznanych nagród literackich i ogłoszenia nominacji. Ułożyłam to chronologicznie i mam nadzieję, że nic nie pominęłam. Gdyby jednak – upomnijcie mnie w komentarzu.
Tymczasem zobaczcie, co wydarzyło się we wrześniu :


1. Na początek mały wyjątek, bo zahaczyłam o końcówkę sierpnia, w której to przyznano Nagrodę Fandomu Polskiego im. J. Zajdla za 2015 rok. Tym razem podwójnie triumfował Robert M. Wegner. Otrzymał nagrodę za opowiadanie „Milczenie owiec” oraz za powieść „Pamięć wszystkich słów”.





2. Po raz pierwszy przyznano Nagrodę im. W. Gombrowicza za debiut literacki ufundowaną przez prezydenta Radomia i Muzeum Witolda Gombrowicza.


Laureatami zostali: Weronika Murek, autorka opowiadań Uprawa roślin południowych metodą Miczurina oraz Maciej Hen, autor powieści Solfatara. 




3. Po raz 11. Przyznano Kostkę Literacką, czyli Nagrodę Literacką GDYNIA w 4 kategoriach:
Eseistyka: Michał Książek za esej „Droga 816” (Fundacja Sąsiedzi, Białystok)
Poezja: Barbara Klicka za tom poetycki „Nice” (Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu)
Proza: Maciej Płaza za zbiór „Skoruń” (Wydawnictwo W.A.B., Warszawa)
Przekład na język polski: Anna Wasilewska za nowe tłumaczenie „Rękopisu znalezionego w Saragossie” Jana Potockiego (Wydawnictwo Literackie, Kraków).



4. Ogłoszono 7 finalistów Nagrody NIKE 2016


Magdalena Grzebałkowska, „1945. Wojna i pokój", Agora,
Renata Lis, „W lodach Prowansji. Bunin na wygnaniu", Sic!,
Piotr Matywiecki, „Którędy na zawsze", Wydawnictwo Literackie,
Weronika Murek, „Uprawa roślin południowych metodą Miczurina", Czarne,
Bronka Nowicka, „Nakarmić kamień", Biuro Literackie,
Maciej Płaza „Skoruń", W.A.B.
Ziemowit Szczerek, „Tatuaż z tryzubem", Czarne.



5. Ogłoszono listę 6 finalistów najbardziej prestiżowej nagrody literackiej Wielkiej Brytanii, czyli Nagrody Bookera. Zwycięzca zostanie ogłoszony 25 października.


Paul Beatty, The Sellout
Graeme Macrae Burnet, His Bloody Project
Ottessa Moshfegh, Eileen [pol. wyd. Byłam Eileen, tłum. Teresa Tyszowiecka-Tarkowska, W.A.B. 2016]
Deborah Levy, Hot Milk
David Szalay, All that Man Is
Madeleine Thien, Do Not Say We Have Nothing



6. Jury Literackiej Nagrody Europy Środkowej „Angelus” ogłosiło listę 7 książek zakwalifikowanych do finału tegorocznego konkursu. Ogłoszenie laureata nastąpi 15 października.


Lista książek zakwalifikowanych do finału:
Maciej Hen, „Solfatara” ,Wydawnictwo W.A.B.
Anna Janko, „Mała zagłada”,  Wydawnictwo Literackie
Uładzimir Niaklajeu, „Automat z wodą gazowaną z syropem lub bez”, przełożył z białoruskiego i rosyjskiego Jakub Biernat , Kolegium Europy Wschodniej
Kristina Sabaliauskaité, „Silva rerum” , przekł. Izabela Korybut-Daszkiewicz, Wydawnictwo Znak
Alvydas Šlepikas, „Mam na imię Maryté”, przekł. Paulina Ciucka, Kolegium Europy Wschodniej
Cristian Teodorescu, „Medgidia, miasto u kresu”, przekł. Radosława Janowska – Lascar, Wydawnictwo Amaltea
Varujan Vosganian, „Księga szeptów”, przekł. Joanna Kornaś-Warwas,  Książkowe Klimaty



7. Laureatem Nagrody im. Kościelskich został debiutujący Maciej Płaza za książkę „Skoruń”.




8. Laureatem 22. edycji Nagrody Literackiej im. F. Karpińskiego został Wiesław Myśliwski. Autor został uhonorowany za "najwyższej próby twórczość powieściową, która odsłania metafizyczny wymiar istnienia człowieka" (z uzasadnienia kapituły nagrody). Nagroda zostanie wręczona laureatowi na początku października w Białymstoku. 



9. Nominowanymi do Nagrody im. J. Conrada za debiut w 2015 r. są: 


Żanna Słoniowska – Dom z witrażem
Tomasz Wiśniewski – O pochodzeniu łajdaków
Magdalena Kicińska – Pani Stefa
Weronika Murek - Uprawa roślin południowych metodą Miczurina
Marek Adamik – Sensu Sens



10. Jury Nagrody im. Jana Długosza 2016 ogłosiło 10 nominowanych publikacji wnoszących wg. kapituły istotny wkład w rozwój nauki i kultury. Zwycięski tytuł poznamy 27 października podczas 20. Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie.

- Andrzej Brzeziecki, Tadeusz Mazowiecki. Biografia naszego premiera, Społeczny Instytut Wydawniczy Znak Kraków 2015
- Paweł Dybel, Dylematy demokracji. Kontekst polski, Universitas Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych Kraków 2015
- Adam Dziadek, Jan Zieliński, Aleksander Wat. Notatniki, Wydawnictwo Instytutu Badań Literackich PAN, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego Warszawa, Katowice 201
- Wojciech Dziedziak, O prawie słusznym. Perspektywa systemu prawa stanowionego, Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej Lublin 2015
- Danuta Kisielewicz, Niewola w cieniu Alp. Oflag VII A Murnau, Centralne Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach-Opolu Opole 2015
- Lidia Kośka, Lec. Autobiografia Słowa, Żydowski Instytut Historyczny im. Emanuela Ringelbluma Warszawa 2015
- Anna Machcewicz, Bunt. Strajki w Trójmieście. Sierpień 1980, Europejskie Centrum Solidarności
Gdańsk 2015
- Marcin M. Wiszowaty, Zasada monarchiczna i jej przejawy we współczesnych ustrojach europejskich i pozaeuropejskich monarchii mieszanych, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego Gdańsk 2015
- Dorota Wojda,  Polska Szeherezada. Swoje i obce z perspektywy postkolonialnej, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego Kraków 2015
- Wioletta Zawitkowska, Walka polityczno-prawna o następstwo tronu po Władysławie Jagielle w latach 1424-1434, Wydawnictwo Uniwersytetu Rzeszowskiego Rzeszów 2015



11. Laureatką Nagrody im. C. K. Norwida w kategorii „literatura" została Uta Przyboś za zbiór wierszy „Prosta".





12. Ogłoszono listę nominowanych do Nagrody im. Beaty Pawlak za rok 2015. Ogłoszenie zwycięzcy nastąpi 17 października.


Paweł Goźliński i Jerzy B. Wójcik (pomysłodawcy), NieObcy, Agora, Warszawa 2015
Michał Książek, Droga 816, Fundacja Sąsiedzi, Białystok 2015
Jarosław Mikołajewski, Wielki przypływ, Dowody na Istnienie, Warszawa 2015
Dariusz Rosiak, Ziarno i krew. Podróż śladami bliskowschodnich chrześcijan, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015
Katarzyna Surmiak-Domańska, Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015
Ilona Wiśniewska, Hen. Na północy Norwegii, Czarne, Wołowiec 2016





Od razu wspomnę, że październik też będzie gorący, bo w większości wrześniowe nominacje zamienią się na październikowe nagrody. A dodatkowo czeka nas kolejne wręczenie literackiego Nobla.
Jak co roku bukmacherzy nie próżnują, gorąca lista nazwisk już skwierczy (niektórzy to już stali bywalcy na listach rankingów).
Cóż pozostaje tylko czekać na wynik, który poznamy zapewne w któryś październikowy czwartek :)



środa, 28 września 2016

Jaka piękna katastrofa! Katarzyna Boni - Ganbare! Warsztaty umierania


Miasto na dwadzieścia cztery tysiące mieszkańców.
Było. Nie ma.
I jeszcze las. Siedemdziesiąt tysięcy sosen porastających piaszczysty brzeg. Zapach igliwia zmieszany z bryzą morską. Ludzie przyjeżdżali tu tylko dla nich. Na spacer wśród drzew.
Było. Nie ma.
Przetrwała tylko jedna sosna. Żyła jeszcze rok po tsunami, ale jej korzenie umarły – w glebie pełnej soli. Eksperci do środka martwego pnia włożyli stalowe rusztowanie. Dwadzieścia siedem metrów wysokości. Dodali sztuczne gałęzie, liście z żywicy syntetycznej. Wygląda jak żywa. Będzie stać. Cudowna sosna. Symbol miasta Rikuzentakata, które nigdy się nie podda.*


Być może choć raz oglądaliście w TV spektakularne pokazy w ramach Domino Day dowodzące, że burzenie może zachwycać. Pewnie nawet sam Grek Zorba mógłby wówczas zakrzyknąć: „Jaka piękna katastrofa!”.
A co, kiedy efekt domina dotyczy rzeczywistości? Kiedy palcem uruchamiającym lawinę zdarzeń jest żywioł? Japonia swój Domino Day miała 11 marca 2011 roku. I to wcale nie była piękna katastrofa, ale seria bardzo niefortunnych zdarzeń: trzęsienie ziemi, tsunami, powódź i wybuch w elektrowni atomowej Fukushima.

I chociaż w tragedii trudno szukać pozytywów, to życie Japończyków po katastrofie Katarzyna Boni opisała pięknie. "Ganbare! Warsztaty umierania" to zbiór niejednorodnych, niekiedy eseistycznych reportaży o życiu Japończyków w cieniu trzęsienia ziemi i marcowej kumulacji w 2011 r.
To bardzo: refleksyjne (nurkowanie Pana Masaki Narity w poszukiwaniu zwłok córki lub chociażby odnalezienia jej osobistych przedmiotów), zaskakujące (opowieść o przeżyciu czterech tsunami przez Pana Satō), dziwne (przerabianie tragedii na słownik wyrazów obcych), techniczne (łańcuchy na półkach z książkami, blaszane domy tymczasowe, falochrony), a nawet baśniowe (ceremonia pogrzebu) wymiary japońskiej tragedii. 


Ganbare! - japoński okrzyk, który ma zmotywować, podnieść na duchu, zmusić do działania. A motywację tę Japończycy potrzebują szczególnie, wszak codziennie żyją z poczuciem bezsilności i strachu wobec destrukcyjnej siły natury. I chociaż wydają się świetnie przygotowani, uczeni od najmłodszych lat sposobów bezpiecznej ewakuacji, mają do dyspozycji sklepy ze sprzętem użytecznym w razie trzęsienia ziemi (na swoim kanale taki sklep pokazywał Krzysztof Gonciarz), mogą wziąć udział w warsztatach umierania (sic!) - pomimo tego śmierć zawsze będzie zaskoczeniem. Tym bardziej, że po tsunami sprzed pięciu lat większość z nich emocjonalnie przypomina alegorię ocalałęj sosny z Rikuntakaty.


To wzruszający i jeden z nielicznych piękniejszych reportaży, które dotychczas czytałam. Z pełnym przekonaniem twierdzę, że zasługuje on na nagrodę. 

Reportaż Katarzyny Boni omawiałyśmy na sierpniowym spotkaniu Sabatowa.


6/6
_______________
*Katarzyna Boni - Ganbare! Warszaty umierania; wyd. AGORA 2016


poniedziałek, 26 września 2016

Dziecko w krainie kolorów. Andy Mansfield – Znajdź kropki


Dzisiaj będzie o najnowszej kartonowej propozycji od wydawnictwa Mamania. Niedawno na blogu pisałam o wprowadzaniu maluchów w świat przyrody. Tym razem natomiast coś dla bardziej kumatej latorośli, która umie już liczyć i potrafi odróżniać kolory. Albo przynajmniej właśnie wkroczyła we wrażliwą fazę w tej sferze.


"Znajdź kropki" Andy’ego Mansfielda to (podobnie jak ww. książka Hectora Dexeta) również świetny sposób na analogową edukacyjność zabawek. Bo jest to nie tylko książka do przeglądania, ale i odkrywania.


Aby znaleźć odpowiednią ilość kropek we wskazanym kolorze trzeba coś: odgiąć, pociągnąć, przesunąć, pokręcić tarczami, zerknąć w lusterko lub ułożyć we właściwej konfiguracji.




I chociaż stron jest niewiele, to zaręczam, że taka książka daje dużo frajdy. Przetestowałam na sobie, a dzieckiem od dawna już nie jestem. A zatem – skoro podoba się dużym, to tym bardziej będzie niezłą atrakcją dla małych.


___________________
Andy Mansfield – Znajdź kropki [Find the Dots]; wyd. Mamania 2016
Egzemplarz do recenzji przekazało wyd. Mamania

Liczba stron: 12
Oprawa: twarda
Premiera: październik 2016
Wymiary: 195x195 mm


piątek, 23 września 2016

O wyższości okładki nad treścią. Martin Suter - Lila, Lila


Kilka dni temu na fejsbuniu trafiłam na udostępniony, już nawet nie pamiętam przez kogo (być może wspomnianą tam świetną Stronę 17), artykuł o grafice, a w szczególności o pięknie okładek książkowych. O tak! To temat, który lubię bardzo, o czym mogliście się przekonać przy serii Twarz Książki. Swoją drogą, dawno nie było kolejnego odcinka, więc zbieram się w sobie, aby ukończyć wreszcie moją kolejną koncepcję na temat.

Wracając do pięknych okładek, z pełnym przekonaniem stwierdzam, że często działają na mnie jak magnes. Bywa, że kupuję książkę właśnie dzięki niej. Tak właśnie było z wygrzebaną w antykwariacie na Powiślu i zakupioną za grosze Lilą. 
Często zdarza się, że twarz książki, czyli pierwszy wabik na czytelnika jest zupełnie od czapy. Nie wiadomo o co twórcy lub wydawcy w niej chodziło, nijak ma się do treści, a zamiast namawiać do kupna (tudzież wypożyczenia w bibliotece) – na starcie jest przegraną.


Tymczasem projekt polskiej okładki dla tej powieści (zagraniczne wydania nie są już tak spektakularne, o czym możecie się przekonać wyżej), autorstwa Dawida Liberkowskiego zachwyca mnie wyjątkowo.
I potrójnie. Po pierwsze: projekt jest minimalistyczny i nieprzegadany. Po drugie: można ją odczytać na dwa sposoby (zarys kobiecej sylwetki i pióro ze skapującym ze stalówki atramentem). Po trzecie: idealnie koresponduje z treścią powieści.


A o czym jest powieść? W telegraficzny skrócie: o miłości i pisaniu. 
David - młody dwudziestokilkuletni chłopak mieszka w suterenie, którą mebluje dość niskim kosztem kupując graty za grosze. Wyszukuje również perełki, które sprzedaje z zyskiem swojemu pracodawcy - właścicielowi pubu Esquina. Któregoś razu kupuje od handlarza starociami w sklepie „Kopalnia skarbów Godiego” stary stolik nocny z blatem w stylu art déco z żółtego marmuru i zacinającą się szufladą. Szuflada nie chce się otworzyć, ale pośrednik zapewnił, że stary sposób z odrobiną mydła być może zdziała cuda. Owszem zdziałał – nawet większe, niż David się spodziewał. Bo w otwartej w końcu szufladzie jako gratis sprzed lat spoczywał maszynopis powieści o miłosnym związku pisarza z pewną Sophie. Ale o tym za chwilę.

David jest kelnerem we wspomnianym wyżej pubie, w której spotykają się młodzi intelektualiści, lubujący się  dyskutować przy winie o literaturze, sztuce i kulturze. Do grona dołącza pewnego dnia piękna Marie Berger, która niedawno zakończyła związek z zupełnie beznadziejnym facetem. Oczywiście od razu wpadła w oko nieśmiałemu Davidowi, ale i na krótko w ramiona Ralpha – jednego ze stałych bywalców Esquiny. David, którego onieśmielały kobiety – postanowił zainteresować swoją osobą Marie za pomocą swojego znaleziska z szuflady.

W tym celu przerobił maszynopis powieści, zmienił jej tytuł z "Sophie, Sophie" na „Lila, Lila” i poprosił, aby Marie zapoznała się z jego twórczą próbą. Rybka złapała haczyk – powieść spodobała jej się na tyle, że nie dość, że literacka wrażliwość Davida podbiła jej serce, to na dodatek bez wiedzy chłopaka wysłała maszynopis do wydawnictwa. Odzew był niemalże natychmiastowy – David został obwołany objawieniem młodego pokolenia pisarzy, a powieść święciła triumfy na liście bestsellerów. Z niemajętnego, samotnego kelnera, stał się rozchwytywanym literatem z ukochaną, piękną i wspierającą Marie u boku. Ale sielanka trwa tylko do momentu, kiedy do Davida zgłasza się człowiek, który odkrywając plagiat podaje się za autora pierwotnej wersji znalezionej powieści. 

Na tym zakończę streszczenie, bo przecież nie mogę napisać wszystkiego. To nie jest bryk, a ja nie chcę też zabrać przyjemności z dalszego odkrywania historii. Która może nie jest ani zbyt skomplikowana, tak samo jak i niezbyt zagmatwana i rzekłabym nawet, że (przynajmniej dla mnie) posiada dość przewidywalne zakończenie, mimo to czyta się ją przyjemnie i z zainteresowaniem. Jednorazowa lektura na zbliżające się dłuższe wieczory, a po przeczytaniu książkę można przekazać następnej osobie.


No i właśnie! Tutaj jest ten problem! Jak oddać książkę dalej, skoro żal się rozstać z okładką? Zrobić zdjęcie, wywołać i wyeksponować na ścianie? Barbarzyńsko wyrwać okładkę i tak ograbioną powieść zostawić w tramwaju? Czy może zapamiętać obraz w pamięci? Kto by pomyślał, że okładka książki może nastręczać takie dylematy ;) Znacie rozwiązanie dla tej sytuacji? ;)


Woda w czajniku zawrzała. Marie zalała torebkę herbaty w dużej filiżance i wróciła do pokoju.
Dobry Boże, pomyślała, niech ta historia dobrze się skończy.*


3/6
_____________________________
* Martin Suter – Lila, Lila [przekł. z niemieckiego Barbara Niedźwiecka]; wyd. Świat Książki 2009


czwartek, 22 września 2016

Powrót Żelaznej Damy. Remigiusz Mróz - Immunitet


Zmrużyła oczy.
- Dopiero co zostałeś wybrany – powiedziała. – Immunitet będzie cię chronił jeszcze przez dziewięć lat.
- Mhm.
- Nie zdążyłeś nikomu podpaść. A władza od momentu wyboru się nie zmieniła.
- Zgadza się.
- Więc prokurator, który zamierza postawić ci zarzuty, albo jest samobójcą, albo zebrał naprawdę dobry materiał dowodowy.
- Kiedy tak stawiasz sprawę…
- Biorę to.
- Słucham?
- Coś ewidentnie jest na rzeczy – rzuciła, podciągając się do wezgłowia. – Ale możesz spać spokojnie. Jak tylko stąd wyjdę, będziesz reprezentowany przez kancelarię Żelazny & McVay.

Zanim zdążył się odezwać, posłała mu lekki uśmiech, który znikł z jej twarzy tak szybko, jak się pojawił. Wskazała mu wzrokiem drzwi. *




Joanna Chyłka wydaje się być niezniszczalna. Nie dość, że żywa i w miarę cała wychodzi z poważnego wypadku samochodowego („Zaginięcie”), to mimo że witała się już prawie ze śmiercią po zatruciu alkoholowym - bez większych komplikacji opuszcza Szpital Bielański. I jakby nic sobie z tego nie robi. Żelazna dama, dla której przeciwności losu to nic szczególnego? Chyba jednak nie tak do końca, skoro jak wynika z jej osobistego… cymelium, jest pewien istotny powód, przez którego jedyną dopuszczalną i akceptowalną przez nią formą własnego imienia jest tylko i wyłącznie Joanna.

Ale przejdźmy do spraw zawodowych. Tym razem Chyłka znowu pracuje z ramienia kancelarii Żelazny & McVay i mając po swojej stronie barykady Zordona bierze sprawę byłego kolegi ze studiów, a obecnie najmłodszego sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Sebastian Sendal zostaje oskarżony o zabójstwo, którego rzekomo dokonał w 2008 roku w Krakowie. Materiały DNA znalezione na ofierze ostatecznie zostały zidentyfikowane przez Archiwum X, czyli sekcję rozpracowującą sprawy beznadziejne i dawno odłożone na półkę jako niewykryte.
Ale czy sędzia Sendal na pewno jest zabójcą? A może wrobił go jakiś polityk z obozu rządzącego lub opozycji albo mafia? A może to zemsta żony? Sprawa jest bardzo ciekawa, a fabuła wciągająca. Ale i miejscami bardzo irytująca. Przynajmniej mnie. Nooooo! Autor postarał się bardzo, aby mnie jednocześnie zachęcić i zniechęcić do czytania. Wprawdzie w ostatecznym rachunku wyszedł z tarczą, ale co się na niego nadenerwowałam, to moje. 

Lista grzechów jest długa. Zacznijmy od syndromu siewcy – nie wiem, czy to słowo jest aktualnie jego ulubionym, ale „ziarno” pojawiło się kilkakrotnie. A to w przypadku łączenia z prawdą (najwięcej razy), innym razem z niepewnością lub wątpliwością. Dobrze, że łan żyta z tego nie wyszedł, choć i tak zboża Chyłka miała dość, aby ponownie wrócić do ulubionego napoju, czyli alkoholu. Swoją drogą to dość ciekawe, że osoba po zatruciu alkoholowym, tak łatwo potrafi sterować swoim nałogiem i raz pić dużo, aby innym razem nie wychylić ani kieliszka. W bardzo krótkim czasie. Chyba że tak potrafią tylko Chyłki.

Kolejnymi irytującymi mnie rzeczami było notoryczne wprowadzanie do czegoś, co już zostało powiedziane wcześniej. A zatem: po raz kolejny dowiedziałam się dlaczego na Kormaka mówią Kormak (halo, autorze! to już czwarta część serii), jakim samochodem jeździ Chyłka (wiadomo przecież, że bardzo małym wozem), jak również, że Joanna woli mięcho, a Zordon to delikates i jada głównie wege, ewentualnie łososie. I na wszystkich bogów! Czy Żelazny za każdym razem musi się bawić tymi swoimi spinkami do mankietów? Naprawdę nie może tych władczych łap zająć czymś innym?!

Żałuję też, że nabrzmiała w „Rewizji” sprawa ojca Chyłki tym razem była jakoś tak mniej istotna. Koniec trzeciej części dał mi nadzieję, na ciekawą rozgrywkę z rodzinnymi konotacjami, tymczasem w "Immunitecie" rozwinięcie skończyło się tak… nijako. A może za szybko stawiam krzyżyk? Może piąta część będzie bardziej… ekhm rodzinna (zważywszy na zakończenie „Immunitetu”, którego tutaj nie zdradzę)?

Ale żeby nie było, że tylko wytykam autorowi (w moim mniemaniu)  minusy powieści. Gdyby była zła – nie pochłonęłabym jej w tak ekspresowym tempie. A przyznać muszę, że wciągająca była bardzo. I chociaż tym razem nie chwalę jej za zadziorność głównej bohaterki, humorystyczne wstawki i dynamiczną fabułę, to doceniam nawiązanie do gorącego tematu Trybunału Konstytucyjnego i mrugnięcie okiem w kwestii obecnego kształtu sceny politycznej. I ogromnie cieszę się, za wyjaśnianie pewnych prawniczych zwyczajów, sposobu prowadzenia sądowych posiedzeń po ustawowych zmianach i wskazywanie konkretnych przepisów, a nawet wyroku Sądu Najwyższego. Jestem z tej frakcji, która to lubi. Lubię też retorykę batalii na sali sądowej, która tym razem w miarę mnie ukontentowała. 

Cóż pozostaje mi napisać na koniec? Że oczywiście polecam lekturę. Ale czy już wystarczającą zachętą do przeczytania „Immunitetu” nie będzie to, że z niecierpliwością czekam na kolejną część? Mam nadzieję, że tak :)


Zachęcam również do zapoznania się z recenzjami poprzednich części:
I - Kasacja
II - Zaginięcie
III - Rewizja



4/6
_________________________
Remigiusz Mróz – Immunitet, wyd. Czwarta Strona 2016
Egzemplarz do recenzji przekazało wyd. Czwarta Strona


poniedziałek, 19 września 2016

W opozycji do tabletów. Hector Dexet – Oto jest ogród


Skoro na blogu bez okazji pojawia się książka dla dzieci, znaczy, że coś się święci ;) A kiedy się wyświęci, to ten dotychczas niezbyt codzienny rodzaj literatury na Czytelniczym będzie pojawiał się być może częściej, niż raz w roku przy okazji Międzynarodowego Dnia Książki dla Dzieci.

Póki co – zbieram inspiracje i trochę wracam myślami do swoich książek z okresu dzieciństwa. I tak na przykład – dzisiejsza przypomina mi moją PRL-owską kartonową książeczkę 3D, w której otwieranie stron budowało zamki i różne cuda wianki. Szkoda, że już jej nie mam.
Mam za to od wydawnictwa Mamania równie uroczą kartonową książeczkę Hectora Dexeta „Oto jest ogród” dla dzieci w przedziale wiekowym 0-3. I śmiem nawet prorokować, że będzie niezłą atrakcją dla mojego malucha. 




Treści jest mało, bo nie jest to książka do czytania, a do opowiadania i odkrywania natury na bardzo podstawowym poziomie: że w ogrodzie kwitną kwiaty, w dziupli mieszka sowa, pod liśćmi można trafić na małe stworzenia, z gąsienicy powstaje motyl, w jabłkach czasem trafia się robaczek, a liście bywają na wielkiej kałuży małym statkiem dla biedronek.



Karty z rysunkami posiadają wycięcia, które na drugiej stronie dopowiadają historię ze strony poprzedniej. A temat, w dobie dziecięcych lęków przed naturą, pozwala się z nią oswoić od małego. Mało tego, śmiem twierdzić, że w interaktywnych czasach to świetna analogowa alternatywa dla tabletów.






Dodam jeszcze, że Hector Dexet, nakładem Wydawnictwa Mamania, zachęca również do odkrywania przygód pewnej małej biedronki. A ja zachęcam Was do podzielenia tytułami książek, które sprawdziły się u Was.


________________________
Egzemplarz do recenzji przekazało wydawnictwo Mamania
Hector Dexet – Oto jest ogród, wyd. Mamania 2016

Liczba stron: 36
Oprawa: twarda
Premiera: sierpień 2016
Wymiary: 200x236 mm


niedziela, 18 września 2016

O wojennych powikłaniach. Erich Maria Remarque – Na zachodzie bez zmian


Jestem młody, mam dwadzieścia lat, ale w życiu nie poznałem niczego poza zwątpieniem, śmiercią, strachem i splotem najbezsensowniejszej powierzchowności z bezmiarem cierpienia. Dostrzegam, że narody szczute są przeciw sobie i nie zdając sobie z tego sprawy zabijają się milcząco, głupio, posłusznie i bez powodu. Dostrzegam, że najmądrzejsze umysły świata wynajdują broń  słowa, by uczynić to wszystko jeszcze bardziej wyrafinowanym i długotrwałym. Wraz ze mną dostrzegają to ludzie, moi rówieśnicy z tej i tamtej strony, na całym świecie. Wraz ze mną przeżywa to całe moje pokolenie. Co więc zrobią nasi ojcowie, kiedy pewnego razu zbuntujemy się i staniemy przed nimi i zażądamy rozliczenia? Czego będą mogli spodziewać się po nas, gdy kiedyś nadejdzie czas, w którym nie będzie wojny. Przez całe lata naszym zajęciem było zabijanie. To był pierwszy zawód w naszym życiu. Nasza wiedza o życiu ogranicza się do śmierci. Co więc ma nastąpić potem? Kim mamy być?*



Zamierzałam iść za ciosem i napisać o antywojennej powieści Rearque'a zaraz po nieco rozczarowującej „Walentynie”. Tak dla kontrastu, bo dzisiejsza książka, to dla mnie przeciwny biegun. Musiałam jednak dać sobe po jej lekturze trochę czasu. „Walentyna” była antywojenną lekką humoreską, naigrywaniem się z wojny, a „Na zachodzie bez zmian” jest na poważnie. Na bardzo poważnie. Zupełnie nie spodziewałam się takiej petardy! Tyle mogę napisać na wstępie.

Ta powieść jest niczym manifest młodych żołnierzy walczących na froncie I wojny światowej. Obnażający bezsens, absurdy i moralną cenę wojennej machiny. Punkt widzenia młodego człowieka, który nagle przez wojenne doświadczenia staje się emocjonalnie bardzo stary i dojrzalszy mentalnie od szkolnych i rodzinnych autorytetów - naprawdę wbija w fotel.
Te wszystkie mowy Kantorka i innych nauczycieli o ideałach wygłaszane w kierunku szkolnej młodzieży w zderzeniu z wojennymi doświadczeniami niedawnych jeszcze uczniów brzmią jak ponury żart, a dotychczasowy autorytet starszych, okazuje się, że nie wynikał z mądrości, a biegłości w wypowiadaniu frazesów. Tamci opowiadali o służbie ojczyźnie, patriotyzmie i honorze, a młodzi żołnierze widzieli szpitale i umierających po bezsensownej walce.

Samo wyobrażenie o wojsku, jego wyidealizowanego, niemal romantycznego charakteru z faktycznym obrazem wprawia w konsternację. Na nic tam wbijana do głów w szkole wiedza o teoriach Schopenhauera i biegłość w dziełach Platona i Goethego, skoro ważniejszy od intelektu jest rozkaz podrzędnego listonosza o pucowaniu butów, klozetów, oraz poprawne salutowanie, stawanie na baczność i defiladowy krok. Klasyczna wykładnia ojczyzny podawana przez nauczycieli w wojsku oznacza rezygnację z osobowości i tresowanie na miarę cyrkowych koni.

O właśnie! Konie, podobnie jak młodzi żołnierze, to też ofiary wojennej machiny. Przestraszone, przeciążone, wyeksploatowane i poranione, z wnętrznościami na wierzchu, skarżyć się mogą tylko przez żałosne rżenie. Dopełniają krwawego obrazu rannych i poległych żołnierzy, przepełnionych lazaretów, spalonych wiosek, tęsknoty za rodziną i dziwnego porozumienia z wygłodzonymi i sponiewieranymi jeńcami.

Młody żołnierz szybko konstatuje, że najpierw jest wojskowym mięsem armatnim, a dopiero potem człowiekiem. Że doświadczenia wojenne potrafią rozbić psychikę na tysiąc kawałków, a sama wojna, to nie patriotyczny ideał obrony ojczyzny, ale niezły interes dla właścicieli fabryk i powód do chwały dla dowódców, wysoko postawionych oficjeli i cesarzy. A po drugiej stronie barykady walczy nie wróg, ale taki sam młody, zagubiony, zwykły człowiek.

To była bardzo gorzka i poruszająca powieść. Myślę, że nawet bardzo autobiograficzna, skoro Erich Maria Remarque był uczestnikiem I wojny światowej. Jej styl narracji narzuca wyszukiwanie podobieństw do reporterskich doniesień spisanych w literackiej formie. To powieść, która od pierwszego wydania w 1929 r. wcale nie traci na aktualności. Gorąco polecam.


6/6
__________________________
* Erich Maria Remarque – Na zachodzie bez zmian (tyt. oryg. Im Westen nichts Neues; przekł. Tadeusz Ostojski; wyd. EF-TE-ER 1992 r.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...