Są książki, które zachwycają począwszy od okładki na ostatniej stronie z fabułą kończąc. Są takie, które obiecują wiele frontem, ale rozczarowują treścią. Są też niepozorne przy pierwszym kontakcie, które zyskują podczas lektury.
I to jeszcze nie koniec, bo moja skala ocen (nazwę to subiektywnej urody książek) zawiera jeszcze, jak nietrudno odgadnąć po cyklu, wyklejkę. Wydaje się, że to rzecz niby banalna, w zasadzie bardziej to kartki techniczne, niż coś więcej. No i błąd! Bo niejedna wyklejka może dodać książce plus dziesięć do lansu.
Cieszy mnie, że coraz częściej w książkach dla dzieci białe kartki już ustępują miejsca barwnym rysunkom. Wciąż jednak mało wyjątkowych wyklejek jest w książkach dla dorosłego czytelnika. Ale ja nie ustaję w poszukiwaniach, o czym niech świadczy Bogate wnętrze.
Dzisiaj zajmę się dwiema kategoriami. Pierwsza należy do serii eleganckiej, mogłabym nawet rzec – królewskiej, gdyż podobne wzory występują w biografiach królewskich rodów, zbiorach królewskich anegdot, czy jak w przypadku Napoleona – listów.
Druga kategoria to moje wielkie rozczarowania. Wszystkie trzy poniższe książki wielbię za okładki. Za treść jeszcze nie mogę, bo nie czytałam, ale powtórzę, że twarze mają dla mnie wyjątkowe.
Liczyłam więc, że ta wyjątkowość spłynie łaską na wyklejki w postaci wyobrażonych już w mojej głowie słoiczków z kiszonkami, roślinnego wzoru i rocznych słoi drewna. Tymczasem:
Liczyłam więc, że ta wyjątkowość spłynie łaską na wyklejki w postaci wyobrażonych już w mojej głowie słoiczków z kiszonkami, roślinnego wzoru i rocznych słoi drewna. Tymczasem:
Zachar Prilepin, Klasztor, wyd. Czwarta Strona 2016
Péter Esterházy, Harmonia caelestis, Spółdzielnia wydawnicza „Czytelnik” 2007
Sandor Ellix Katz, Sztuka fermentacji, wyd. Vivante 2016
...tak by się nam serce śmiało
do ogromnych, wielkich rzeczy;
a tu pospolitość skrzeczy..
(Stanisław Wyspiański, Wesele)
C.d.n. ;)