sobota, 9 listopada 2013

Kulinarni czytają. goh. - Amku Amku

Moja menadżer Karola (która przez 4 lata nie zdołała mi jeszcze wyciosać rzeźby z mydła malinowego) bardzo przejęła się tym, że potencjalni chętni jednak się wykruszają, i że frekwencja cyklu może w wyniku tego poważnie się obniżyć. W tym celu rozesłała swoje wici i oto dzisiaj przedstawiam Wam Gosię, która uległa mailowej sile przekonywania Karoli.

Być może ktoś zna blog Amku-Amku. Ja go poznałam jakiś tydzień temu, ale już zdążyłam przejrzeć go od początku do teraz i nawet znaleźć swoje kulinarne typy. Gosia stawia na różnorodność. Zatem znajdziecie tam propozycje m. in. na śniadania, dania główne  przetwory i coś, co lubię najbardziej - zupy.
Moim zdaniem sztandarowym daniem bloga powinna być fioletowa zupa kalafiorowa. A skoro już jesteśmy przy zupach, polecam zerknąć jeszcze na ogórkową curry i ślepe ryby.
Poza tym chętnie spróbowałabym pesto z botwinki. Jako że lubię placki cukiniowe bardzo spodobał mi się do nich dodatek łososia i śmietany. Kiedyś pewnie wykorzystam też pomysł na marynowanego camemberta i groszkowe kwadraciki. Bo oponki - wspomnienie dzieciństwa już od dawna mi się marzą :)

Wiecie na co zwracam szczególną uwagę, kiedy przeglądam blogi kulinarne? Na to, jak w miarę nabywania praktyki ćwiczy się fotograficzny warsztat. Moim ulubionym zdjęciem z Amku-Amku  jest zdecydowanie zdjęcie śniadaniowe. Poszukajcie swoich typów kulinarno-fotograficznych. Najpierw jednak przeczytajcie, jakie książki lubi goh.

Gosiu dziękuję za udział, a Tobie Karolu za wici ;)


1. Książki, które czytam najchętniej:

Od pewnego czasu najchętniej czytam fantastykę. Kiedyś myślałam, że jej nie lubię. Jednak gdy zrobiłam krótką retrospekcję okazało się, że po prostu nie czytam zwykłych, obyczajowych powieści i opowiadań. Większość z moich ulbionych książek zawierała jakiś surrealistyczny element. “Mistrz i Małgorzata” Bułhakowa, “Fractale” Nataszy Goerke, powieści Kurta Vonneguta i Wiktora Pielewina, opowiadania Rolanda Topora, czy Etgera Kereta - to też rodzaj fantastyki. Dopiero gdy to sobie uświadomiłam zaczęłam celowo sięgać po “klasyki gatunku”. Zaczęłam od Siergieja Łukjanienki, zachęcona filmem, przeczytałam “Nocny Patrol” i połknęłam ten “fantastyczny” haczyk. Szybko pochłonęłam całą serię i wszystkie pozostałe dostępne książki tego autora. Potem przyszedł czas na “Autostopem przez Galaktykę” Douglasa Adamsa, “Ślepowidzenie” Petera Wattsa, “Piknik na skraju drogi” braci Strugackich i “Solaris” Stanisława Lema. Lista książek do nadrobienia ciągle się wydłuża.




2. Ulubiona książka kulinarna:

To zabawne, ale nie zrobiłam żadnego przepisu z książki, którą mogłabym uznać za jedną ze swoich ulubionych książek kucharskich. “Ladurée: Sucré. The Recipes” zobaczyłam po raz pierwszy na blogu Books For Cooks i zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia. To najpiękniej wydana książka w mojej biblioteczce. Jest tak elgaancka, że aż strach wziąć ja do kuchni, żeby nie pobrudzić;) Opakowana jest w kwadratowy kartonik, owinięta we fioletową bibułę, okładka w kolorze miętowy, jakby zamszowa, złocone brzegi, a w środku przepisy na pyszne makaroniki - istne cudo!



Zdecydowanie częściej korzystam z książki Jamiego Olivera “Każdy może gotować” - mimo iż zawiera dość podstawowe przepisy kulinarne, to nadal stanowi dla mnie źródło inspiracji. Przepisy są zręcznie poprowadzone, a to bardzo ważne, już tłumaczę o co chodzi. Ile razy przygotowując danie dowiadujesz się na końcu “nagrzej piekarnik do 200 stopni” - przecież to zajmie wieki, mogłam go nastawić, gdy zaczynałam przygotowania, nieprawdaż? Jamie nigdy nie zrobi wam takiego numeru. Kolejność czynności jest logiczna i można śmiało za nią podążać, a efekt końcowy, czyli gotowe danie, zawsze smaczne.


3. Książkowe wyznanie:
Literaturę polubiłam dopiero w piątej klasie podstawówki, wcześniej nie znosiłam czytać i olewałam wszystko, łącznie z lekturami. W trzeciej klasie musiałam zaliczyć test ze znajomości “Dzieci z Bullerbyn” - po lekcjach, w pokoju nauczycielskim i niejako za karę, bo zostałam przyłapana na braku znajomości fabuły tej lektury. Do dziś nie nadrobiłam tych braków, a przed tym “przesłuchaniem” poprosiłam kogoś z klasy, aby mi streścił tę historię i opowiedziałam ją naszej nauczycielce na tyle, na ile to było możliwe.

Do czytania zachęciła mnie babcia, gdy miałam 11 lat. Najpierw rozbudziła moją ciekawość mówiąc, że ma dla mnie super niespodziankę. Przez pół dnia trzymała mnie w niepewności, po czym wręczyła mi książkę - “Jana ze Wzgórza Latarni” Lucy M. Montgomery. Moje rozczarowanie nie miało granic. Jednak nie mając ciekawszego zajęcia zaczęłam czytać tę powieść. Początek był dość nudny, co potwierdzało moją tezę o bezużyteczności książek, jednak w pewnym momencie nastąpił zwrot akcji i przeczytałam resztę w mig. Mało tego! Chciałam więcej! Moja babcia była na to przygotowana i miała już w zanadrzu kolejne powieści Montogomery, a ja stałam się (umiarkowanym:) książkowym molem.


4. Książka, którą czytam obecnie:

“Życie, wszechświat i cała reszta”  Douglasa Adamsa, czyli kontynuacja “Autostopem przez Galaktykę” - przewodnika dla miłośników międzygalaktycznych podróży na gapę, który służy pomocą prawie w każdej sytuacji, z pewnym zastrzeżeniem, cytuję: “W przypadkach poważniejszych niezgodności stroną, która się myli, jest zawsze rzeczywistość. (...) Przewodnik jest ostateczny. Rzeczywistość jest często nieprecyzyjna.” Okazuje się, że o kosmosie można pisać bardzo zabawnie:)

“Głupie pytania” profesora Jana Hartmana - tytuł przewrotny, bo większość czytelników pewnie uznałaby te pytania za ważne. Ba! Filozofowie wszystkich epok traktowali je z pełną powagą i starali się dać na nie satysfakcjonujące odpowiedzi. Czy istnieje Bóg? Co będzie po śmierci? Co to jest prawda? Jak żyć? Profesor Hartman zmusza nas do intelektualnej gimnastyki, okazuje się bowiem, że pewne pytania są po prostu źle sformułowane i nie sposób udzielić na nie spójnej, logicznej odpowiedzi. A może niektóre z nich warto pozostawić bez żadnej odpowiedzi?




14 komentarzy:

  1. dziękuję za zaproszenie do tych książkowych wyznań:)
    ja też z przyjemnością poznaję zakamarki twojego bloga:)

    pozdrawiam
    goh.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że obie jesteśmy zadowolone z takiego obrotu sprawy ;)))

      Usuń
  2. z wielką radością przeczytałam książkowe wyznania Gosi :)
    Oko, Ty wiesz, że jestem wielką fanką Twojego cyklu :****

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja Gosie z całą rodzinką znam dobrze z naszej poznańskiej grupy Ale od czytelniczej strony dopiero teraz. Piekna ta książka z makaronikami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz! Mogłaś poznać koleżankę z innej strony :)

      Usuń
  4. "Ladurée: Sucré. The Recipes” rzeczywiście tak pięknie jest wydane, że w życiu nie zabrałabym tej książki do kuchni...

    OdpowiedzUsuń
  5. Zamknac cykl? Coz za pomysl!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, przy braku chętnych, to nawet przy największych chęciach - nie da się pociągnąć.

      Usuń
  6. Uwielbiam ten cykl, czytam go z prawdziwą przyjemnością, i mam nadzieję, żę go nie zamkniesz. To byłaby ogromna strata!

    Bloga Gosi znam, lubię i odwiedzam. A teraz dowiedziałam się, że mamy nawet podobne gusta dotyczące książek - w Łukjanience jestem zakochana od dawna, właśnie łykam trzeci "Patrol" :)
    A o książce Laduree marzę od dłuższego czasu. Taka jest piękna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że pojawiają się głosy sympatii dla cyklu. To oznacza, że warto ciągnąć go dalej. Trzeba tylko trzymać kciuki, aby więcej było chętnych,niż obojętnych lub niezdecydowanych.

      Pozdrawiam

      Usuń
  7. Oj, ja też uwielbiam "Kulinarni czytają", nie chciałabym by znikał.
    Fajnie jest poczytać o tym, co inni czytają, jakie mają przemyslenia odnośnie książek itp.
    Bloga Gosi nie znałam, ale chętnie na niego zajrzę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz! A ja myślałam, że znasz ;) Ja też dopiero go poznałam :) Podziękujmy Karoli ;)

      Usuń


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...