Sekret dobrego jedzenia niewątpliwie tkwi w dobrym przepisie i umiejętnym odzwierciedleniu go na talerzu. Przy czym „przepis” można zastąpić słowem „improwizacja”, bo ona w kuchni jest bardzo pożądana. Ale aby drugie mogło być konsekwencją pierwszego - niezbędne są do tego produkty. Dobre produkty. Tutaj zaś kryje się kolejny kulinarny haczyk pod nazwą „sezonowość”. Wszak nie zjemy dobrych truskawek lub pomidorów w grudniu, ani brukselki w lipcu. I o ile ogórki małosolne są wyśmienite latem, o tyle kiszona kapusta bardziej kojarzy się z zimowym, gorącym i sytym bigosem lub kapuśniakiem.
Niby to takie oczywiste, a w restauracjach bywa różnie. A dlaczego o tym piszę? Bo dzisiejszy Gość w cyklu „Kulinarni czytają”, czyli Magda z Konwalie w kuchni na blogu ma specjalny Tag, który od razu mi się rzucił w oko, mianowicie Sezonowość do A do M (a tam obiecująco zapowiadający się krem z brukselki - mojej dotychczasowej zmory ;)).
Co jeszcze jest ciekawego na blogu? Wędrówki po kuchniach świata: arabska, indyjska, hiszpańska, grecka, francuska i włoska. Ale to też nie wszystko, bo są jeszcze pięknie wyrośnięte chleby. A skoro już o chlebie mowa oraz w związku z tym, że cykl zawsze startuje w sobotni poranek - polecam jeszcze zerknąć na Magdy blogowe śniadaniowe propozycje.
Dodam, że zdjęcia na blogu tylko pobudzają apetyt. Lepiej nie przeglądajcie go z pustym żołądkiem ;)
Magdo, dziękuję za udział. Życzę Ci wszystkiego najlepszego i najpyszniejszego w nowym roku! :)
Niby to takie oczywiste, a w restauracjach bywa różnie. A dlaczego o tym piszę? Bo dzisiejszy Gość w cyklu „Kulinarni czytają”, czyli Magda z Konwalie w kuchni na blogu ma specjalny Tag, który od razu mi się rzucił w oko, mianowicie Sezonowość do A do M (a tam obiecująco zapowiadający się krem z brukselki - mojej dotychczasowej zmory ;)).
Co jeszcze jest ciekawego na blogu? Wędrówki po kuchniach świata: arabska, indyjska, hiszpańska, grecka, francuska i włoska. Ale to też nie wszystko, bo są jeszcze pięknie wyrośnięte chleby. A skoro już o chlebie mowa oraz w związku z tym, że cykl zawsze startuje w sobotni poranek - polecam jeszcze zerknąć na Magdy blogowe śniadaniowe propozycje.
Dodam, że zdjęcia na blogu tylko pobudzają apetyt. Lepiej nie przeglądajcie go z pustym żołądkiem ;)
Magdo, dziękuję za udział. Życzę Ci wszystkiego najlepszego i najpyszniejszego w nowym roku! :)
1. Książki, które czytam najchętniej:
Czytać lubiłam od dziecka. Nawet lektury szkolne nie potrafiły mnie do tego zniechęcić. Książki, prócz dostarczania mi rozrywki, zawsze były również odzwierciedleniem moich zainteresowań na określonym etapie życia. Był więc etap fascynacji starymi cywilizacjami Ameryki Południowej. Czytałam wtedy wszystko, co dotyczyło Azteków, Majów, Inków, Machu Picchu, Peru i Andów. Później przyszedł moment na poznanie tajemnic wszechświata, zarówno z czysto naukowego punktu widzenia, jak i tego bardziej metafizycznego. Seria wydawnicza +/- nieskończoność, dotycząca tych zagadnień, była wtedy najbardziej pasjonująca lekturą, jaką mogłam sobie wyobrazić, podobnie jak niestworzone teorie E. von Danikena. Kiedy zakochałam się w teatrze, pochłaniałam m.in. F. Dostojewskiego, W. Szekspira i ukochanego S. Becketta. Poszukując odpowiedzi na pytanie, co dzieje się z nami po śmierci, czytałam książki z zakresu filozofii religii. Szukałam odpowiedzi na nurtujące pytania u A. Donimirskiego, K. Borunia, czy O. Nydhala. Zawsze z zainteresowaniem podchodziłam też do ludzkiego geniuszu i czytałam biografie Dalego, Van Gogha, czy Einsteina. Gdzieś pomiędzy tym wszystkim był J. Carroll, K. Vonnegut, W. Wharton, J. Fowles, G.G. Marquez, J. Cortazar, P. Coelho, S.Lem...
Obecnie z przyjemnością sięgam po książki dotyczące zdrowego żywienia, makrobiotyki, kuchni pięciu przemian i naturalnych metod leczenia. Częściej też czytam dla przyjemności niż zdobycia konkretnej wiedzy i wybieram książki, które przenoszą mnie do innych krajów, opowiadają o podróżach mniej lub bardziej ekstremalnych, o ludziach, którzy przekraczają granice swojej wytrzymałości i podejmują niesamowite wyzwania. („Zew Natury”, „Moje życie na krawędzi”). Uwielbiam książki, które opowiadają o jedzeniu, pachną ulubionymi przyprawami i wybornie smakują („W miasteczku długowieczności”, „Ostatni kucharz Chiński”). Często nie pamiętam tytułów, ani autorów, ale w głowie pozostają przemierzone szlaki i smakowite potrawy. Częściej też sięgam po kryminały, czy książki sensacyjne. Czytam D. Browna i A. Christie. Dałam się przekonać do przeczytania trylogii S.Larssona i zamierzam poznać innych skandynawskich pisarzy tego gatunku.
Jedyne książki, których unikam, to typowe romanse i książki stricte historyczne.
2. Ulubiona książka kulinarna:
Jest wiele książek kulinarnych, które cenię za zawarte w nich przepisy, czy zdjęcia.
Z niektórych korzystam często, inne nie doczekały się jeszcze premiery w mojej kuchni, ale z czystym sumieniem mogę przyznać, że jestem uzależniona od ich kolekcjonowania. Jeżeli jednak miałabym wybrać tę jedną jedyną, to bez wahania wybiorę „Mediterranean the Beautiful Cookbook”.
Jest to książka pełna smaków, które uwielbiam, książka, dzięki której odkryłam pasję do gotowania. Wszystko, co było przed nią, było gotowaniem w celu zaspokojenia głodu, wszystko, co zdarzyło się potem, było zaspokajaniem potrzeby tworzenia i odkrywania nowych smaków. Jest ze mną już około 13 lat i jeszcze nigdy mnie nie zawiodła.
Z niektórych korzystam często, inne nie doczekały się jeszcze premiery w mojej kuchni, ale z czystym sumieniem mogę przyznać, że jestem uzależniona od ich kolekcjonowania. Jeżeli jednak miałabym wybrać tę jedną jedyną, to bez wahania wybiorę „Mediterranean the Beautiful Cookbook”.
Jest to książka pełna smaków, które uwielbiam, książka, dzięki której odkryłam pasję do gotowania. Wszystko, co było przed nią, było gotowaniem w celu zaspokojenia głodu, wszystko, co zdarzyło się potem, było zaspokajaniem potrzeby tworzenia i odkrywania nowych smaków. Jest ze mną już około 13 lat i jeszcze nigdy mnie nie zawiodła.
3. Książkowe wyznanie:
Po pierwsze, nie lubię pożyczać książek innym osobom, chyba, że jestem pewna, że dana osoba będzie dbała o nią, tak jak ja. Wiem, że książki są do czytania, a nie do patrzenia na nie, ale przecież nie trzeba ich dotykać tłustymi palcami, zaginać im rogów, pisać po nich, a zakładki wymyślono po to, aby książka nie leżała otwarta grzbietem do góry.
Po drugie, kiedy zaczynam czytać, muszę skończyć. Nawet, jeżeli lektura nie jest porywająca. Wiem, strata czasu, ale nic na to nie poradzę ;)
Po trzecie, zawsze czytam kilka książek naraz.
4. Książka, którą czytam obecnie:
„Słodki jak miód kwaśny jak cytryny”
„Morderstwo w Boże Narodzenie”
„Ucieknij z więzienia”
„Smakując Toskanię”
„Dziecko w czasie”
„Blondynka Tao”
„W drodze na Hokkaido”
W kolejce czekają już:
„Szatańskie wersety”
„Jakuck”
„Traktat o łuskaniu fasoli”
„Ostatnie Rozdanie”
Magda , jak czytam te twoje wyznania to łapię się za głowę bo jesteś z tymi książkami bardzo do mnie podobna :D i Nie tylko czytam kilka na raz , czytam wszystko o bardziej naturalnych stylach żywienia , to jeszcze nie cierpię pożyczać książek(i foremek do ciastek :D)
OdpowiedzUsuńO to prawda u Magdy zdjęcia urywają wszystko i jak ja tam wlezę to zaraz jestem głodna jak trzy wilki :D
Z foremkami do ciastek nie jestem aż tak bardzo związana emocjonalnie,
Usuńale gdybym wyczyniała z nimi takie cuda jak Ty Alu,
to z pewnością moje podejście byłoby podobne;))
:*
Gosiu, to ja dziękuję za zaproszenie:)
OdpowiedzUsuńA krem z brukselki bardzo polecam, bo wierzę,
że dzięki niemu polubisz tę zmorę;))
Tobie i Twoim czytelnikom życzę spełnienia marzeń w Nowym Roku
i wielu ciekawych, poruszających zmysły książek:)
Magdo dziękuję :)
UsuńPrzyjemnie jest Cię tutaj gościć :)
Pozdrawiam
Bardzo przyjemnie czytało mi się Twoje książkowe przygody (w oczekiwaniu na popołudniową kawę). :)) I jedna główna myśli mi się nasunęła - jesteś niesamowicie wszechstronną osobą! Brawo Magda. :)))
OdpowiedzUsuńOniemiałam widząc kulinarny książkowy dobytek. A takie książkowe regały wprost uwielbiam. :)
I troszkę zazdroszczę takiej książki kucharskiej, która tak zmieniła Twoje podejście do gotowania. :)
A ja lubię pożyczać innym i lubię od innych pożyczać (choć coraz bardziej jestem uzależniona od ich kupowania). Jak to mówi mój kolega - książki są po to by je czytać. Odkąd pierwszy raz to usłyszałam od niego nie denerwuję się aż tak, że książki przekazywane z rak do rak niszczeją. Plamom od paluchów i zaginaniom grzbietów mówię tez zdecydowanie NIE! :))
Pozdrawiam I Magdę i Gosię. :))
Gosia też pozdrawia ;)
UsuńAlu, właśnie mi przypomniałaś, że kawki popołudniowej nie piłam.
UsuńCóż za niedopatrzenie;)
Wiem, że książki są po to by je czytać,
ale...eh...każdy ma jakiegoś bzika;))
Pozdrawiam i ja:)
Można się zapomnieć poświątecznym lenistwie. ;)
UsuńPewnie, że każdy ma bzika! Jest ciekawiej. ;))
Tak, jak nie brakuje snu, to i kawa nie specjalnie potrzebna:))
UsuńJak dobrze, że są tacy, którzy potrafią to (bzika!) zrozumieć:)
Fajnie by było, żeby wszyscy pożyczający książki, szanowali je, tak samo jak mole książkowe. I kulinarni blogerzy :)
OdpowiedzUsuńI oddawali je po przeczytaniu właścicielom.
UsuńŚwiat byłby wtedy o wiele piękniejszy;))
UsuńOjej, lepiej żeby nie szanowali książek jak kulinarni blogerzy tacy jak ja, bo moje sa poplamione i w notatkach... :)
UsuńA ja akurat historyczne kocham:)
OdpowiedzUsuńLubię beletrystykę opartą na kanwie historycznych wydarzeń,
Usuńale książki, których tematem przewodnim są wydarzenia polityczne,
mogą dla mnie nie istnieć;)
Regały pełne książek - godne pozazdroszczenia.
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
Najgorsze jest to, że nie mam pomysłu,
Usuńgdzie stawiać kolejne,
a książek wciąż przybywa;)
Magda ma regały takie ja ja. U mnie też uginają się od książek.
OdpowiedzUsuńJa postępuję inaczej z książkami, które mnie nudzą. Kartuje je do końca żeby wiedzieć jak się skończyła. Czytam też wiele na raz, ostatnio, przez bloga stanowczo mniej. :(
:)
UsuńTo całkiem dobry pomysł, ale miałabym wrażenie, że coś mnie jednak ominęło;)
Ty masz ważniejsze sprawy na głowie:*