„Farbuję włosy na mahoń, wkładam srebro do pępka, hieroglifem tatuuję panta rei na pęcherzu. Moja matka biega po mieście z siatkami w rozlazłych kubotach, ale ja wolę siatkę frendsów na necie i ekipę z Niu Dżerzi. To jest alternatywa. A więc poker, bejbe, królowa jest jedna.” *
Z „Wadą wymowy” spotkałam się po raz pierwszy podczas zeszłorocznej literackiej akcji na Powiślu „Czytamy gdzie indziej”, która odbywała się pod patronatem Sylwii Chutnik. Co więcej - ona sama dokonała doboru książek do „Ścieżki polskiej”. I wcale się nie dziwię, że wybrała akurat książkę Agaty Porczyńskiej, bo jest taka bardzo w stylu Chutnik. A przynajmniej w stylu „Cwaniar”.
O czym jest „Wada wymowy”? O lansiku, baletach, świecie plazmy, formowych dylematach miłosnych, tipsach, panterkach, "ledżinsach", wężowych butkach i seksie. To tak w skrócie.
Na książkę składa się 29 opowiadań. Przyznam – są nierówne. Jedne lepsze, inne trochę mniej. Niemniej autorka jest uważną obserwatorką codzienności, a swoje przemyślenia o współczesnych Polakach świetnie kształtuje słowami. W zasadzie bawi się nimi naigrywając przy okazji ze świata, który jest jak fast-food, w którym rządzą sztuczne loki wytapetowanych panienek i mięśniaków na te panienki lecących. Ale nie tylko. Jest fejsbuk, są tele-wróżby, ryczące 40-tki romansujące z Turkami na wakacyjnym turnusie, forumowy wpis dzierlatki, która dopytuje się internautek, czy zerwać z chłopakiem definitywnie, czy może dać mu szansę i ojciec, który nie potrafi przyjąć do świadomości tego, że jego jedyny syn jest gejem.
Porczyńska bawi się tekstem. Każde opowiadanie czymś zaskakuje – metaforami, udanym młodzieżowym slangiem, ironią, umiejętnym doborem słów i stylistyczną giętkością. To dość ciekawy debiut pisarski, który spodoba się szczególnie tym, którzy lubią książki Masłowskiej i Chutnik.
„Musisz być dla niego wyzwaniem – facet to zdobywca. Jak sobie pobiega, to bardziej doceni. Pogło cię? Nie puszczaj mu biedaków! Sendnij mu esemeska, przymierzając staniczek w Haemie. Popatrzy, popuści w majty i pogłaszcze krecika. Wysyłaj mu słitaśne uśmieszki i lajkuj go na fejsie.”
„- Pedał na gie? – przeczytał na głos Maciuś i aż pisnął z uniesieniem interpunkcji, żałując mocno, że drugim końcem ołówka – tym, na którym osadzono gumkę – tak jak błędnych haseł w krzyżówce, nie można wymazać błędnych chwil z życia.
- Ile liter? – zapytał ojciec i dopiero pytając, pojął, że gie w podpowiedzi to mu gównem śmierdzi. Zaczął żałować mocno, że drugim końcem ołówka – tym, na którym osadzono gumkę – tak jak błędnych haseł w krzyżówce, nie można wymazać błędnych chwil z życia, nawet i błędnych genów z człowieka – nie mając, oczywiście, na myśli samego siebie.
- Trzy – odpowiedział Maciuś (…)
- Gaz.
Zapadła cisza.”
„Matka przez resztę życia paraliżem woli i mięśni wykluczała z siebie literę „r” nie bacząc na to, że łamie ojcu serce, wołając go na obiad:
- Łoman!
A przecież od zawsze był Romanem i nie zamierzał nagle zmieniać swojego jestestwa, spinanego w całość imieniem chrzcielnym, więc karcił ją za tę karykaturę miłości głodówką słów, czyli milczeniem.”
„Gwiazda nerwowo odpala papierosa. Po chwili zagląda w scenariusz ostatniego odcinka, przepraszając, ale jakby, gdzieś tam, zawsze, gdy czuje się pusta, musi szybko włożyć coś w usta. Także cudze myśli i słowa. I jak jej nie kochać?”
„Później było coraz gorzej, właściwie przestaliśmy ze sobą rozmawiać, wręcz porozumiewaliśmy się bez słów. Taki głupi przykład, jak byłam jeszcze na studiach – ja wracam zmęczona po zajęciach do domu, marzy mi się coś pysznego, a on podaje na kolację spaghetti. Niby fajnie, bo bardzo je lubię i akurat miałam na nie ochotę, tylko dlaczego mnie wcześniej nie zapytał o zdanie? (…)
Aha, no, bo chodziło mi wcześniej o taką sytuację konkretnie, że ja od razu, jak zaczęliśmy być razem, jakoś po drugiej randce, ustawiłam sobie w profilu, że jestem w związku. Ale żeby jednak nie podawać mu się na tacy, to dopiero po trzeciej randce dodałam jego inicjały z kropkami (trzema), a wspólne zdjęcie tak po czwartej, gdy już upewniłam się, że to ten jedyny. Za to on nigdy czegoś takiego nie zrobił, nigdy! Zresztą nawet ja sama musiałam zakładać mu jego profil i logować się na konto co jakiś czas, bo jak mówiłam, on był ogólnie aspołeczny do ludzi i nie uzupełniał danych. (…)
Napiszcie mi proszę, dziewczyny, co o tym sądzicie, czy dobrze postępuję, dając mu kolejną szansę, czy też powinnam sobie jednak takiego typa odpuścić i postawić na nim krzyżyk, a przy okazji – cieszycie się, że wracają w tym sezonie spodnie dzwony?”
5/6
_________________________
wszystkie cytaty: Agata Porczyńska – „Wada wymowy”; wyd. Prószyński i S-ka
Książka bierze udział w wyzwaniu: Polacy nie gęsi, czyli czytamy polską literaturę i Grunt to okładka - edycja marzec - kobieta
Ojej, ale świetna publikacja i kocham opowiadania. Myślę, że by mi się spodobała. Poszukam jej.
OdpowiedzUsuńJa za opowiadaniami i generalnie - krótkimi formami mniej przepadam, ale ta nawet dobrze się czytała.
UsuńZa opowiadaniami nie przepadam, ale te kuszą mnie stylizacjami językowymi. Uwielbiam takie zabawy słowem. :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście - w zabawy słowne autorka troszkę się pobawiła.
Usuńnie przepadam za opowiadaniami i raczej nie zdecyduję się na ten tytuł :)
OdpowiedzUsuńNie każda książka znajdzie każdego odbiorcę :)
UsuńA ja właściwie sporo opowiadań czytuje, sprawdzają się w tramwajach w drodze do pracy i po :) Myślę, że jak się kiedyś otrę o tą książkę, to zajrzę do środka. Gosiu, twoje zdjęcia cą przecudowne, napatrzeć się nie można, chyba muszę wpaść na tą kawę ;)
OdpowiedzUsuńZgodzę się - na podróż na krótkich dystansach opowiadania sprawdzają się doskonale.
UsuńDziękuję za komplement :)
Ja kocham opowiadania :) Książka, którą warto przeczytać.
OdpowiedzUsuńW takim razie może Ci się spodoba :)
UsuńPozdrawiam