środa, 5 marca 2014

"Kłamstwo nie miałoby sensu, gdyby prawda nie została uznana za niebezpieczną". Robert Galbraith - "Wołanie kukułki"


„Bazgrząc w jednym z notesów Wydziału do spraw Specjalnych podprowadzonym podczas którejś z ostatnich wizyt w Aldershot, Strike pomyślał, że Wilson złożył zeznania wyjątkowo dobre: zwięzłe, precyzyjne i szczegółowe. Bardzo nieliczne osoby odpowiadały na zadawane pytania, a jeszcze mniej umiało uporządkować myśli w taki sposób, by nie trzeba było wydobywać dalszych informacji za pomocą kolejnych pytań. Strike przywykł do wcielania się w rolę archeologa wśród ruin bolesnych ludzkich wspomnień. Stał się powiernikiem oprychów, zastraszał przerażonych, nęcił niebezpiecznych i zastawiał pułapki na przebiegłych. W wypadku Wilsona nie potrzebował żadnej z tych umiejętności i żałował, że taki świadek marnuje się na bezcelowe zgłębianie paranoi Johna Bristowa
Strike cierpiał jednak na nieuleczalną skrupulatność. Zrezygnowanie z rozmowy ze świadkiem było dla niego równie niewyobrażalne jak przeleżenie całego dnia w majtkach na łóżku polowym i oddawanie się paleniu. Wrodzona skłonność, wyszkolenie i szacunek nie tylko dla klienta lecz także dla siebie zaowocowały drobiazgowym działaniem, za które był w wojsku równie mocno wychwalany, co nienawidzony.”



Lula Lundry w mroźną zimowa noc wyskoczyła z okna swojego apartamentu. Czy na pewno sama wyskoczyła lub wypadła? A może ktoś jej w tym pomógł i ją z niego wypchnął? Przy drugiej opcji obstaje Tansy Bestigui, sąsiadka z dołu, która rzekomo słyszała wcześniej kłótnię Luli z mężczyzną. A jeżeli z mężczyzną, to musiał to być na pewno Duffield, czyli chłopak modelki. Tak, bo Lula była czarnoskórą wziętą modelką, która nie tylko miała kasy jak lodu, to jeszcze obracała się w światku, w którym narkotyki, alkohol i imprezy są na porządku dziennym. Tak przynajmniej jest z jej chłopakiem – artysta narkoman, który – według wielu, zupełnie nie pasuje do Luli, a na dodatek wciągał ją na złą drogę.

Problem z tym zabójstwem jest taki, że Duffield ma alibi, więc może to jednak było zwyczajne samobójstwo rozpieszczonej i znerwicowanej celebrytki? A awantura poprzedzająca wypadek sąsiadce z dołu tylko się wydawała po tym, kiedy zażyła swoją porcję amfetaminy?

W samobójstwo nie wierzy brat zmarłej – John Bristow. Uważa, że policja zignorowała nagranie z monitoringu, na którym widać dwie biegnące osoby tuż w okolicy apartamentu, w którym mieszkała Lula. No bo, czyż to nie podejrzane? Środek zimnej nocy, a oni sobie właśnie urządzają jogging? Wiadomo, że  nie okradli żadnego samochodu – nie pojawiło się na policji żadne takie zgłoszenie. Więc może mają coś wspólnego ze śmiercią modelki…?

Ze zleceniem wyjaśnienia tajemniczej śmierci siostry udaje się do detektywa Cormorana Strike’a. Trafia niezbyt fortunnie w czas. Strike tonie w długach i właśnie po raz kolejny, i tym razem chyba już definitywny, rozstaje się z wieloletnią partnerką Charlotte, która na „pożegnanie” zadrapała mu twarz. Na dodatek stał się właśnie bezdomny, w efekcie tego jego agencja służy mu jednocześnie za mieszkanie i za miejsce pracy. Oczywiście udaje przed swoją asystentką z Tymczasowej Pomocy – Robin, że wcale tu nie mieszka. A na to wszystko nawarstwiają się jeszcze kłopoty z bolącą nogą, która tak właściwie jest kikutem. Bo Strike stracił część nogi w Afganistanie, kiedy pracował jeszcze w Żandarmerii Wojskowej  i prowadził dochodzenia w sprawie żołnierzy poległych w akcji. Jeden wypadek na zawsze pozbawił go jednocześnie części nogi i dalszej kariery w wojsku.

Przyjmuje jednak (głównie ze względów finansowych) zlecenie Bristowa i rozpoczyna śledztwo. Prześledzi nie tylko przebieg feralnego dnia śmierci Luli, ale sięgnie również do jej przeszłości i przyjrzy się rodzinie. Przy okazji będzie również wracał do swoich wspomnień z trudnych lat dzieciństwa. Przesłucha wielu świadków, wśród których będą nie tylko sąsiedzi zmarłej i portier w apartamencie, ale również jej chłopak, ulubiony projektant mody, koleżanka – modelka i druga koleżanka – z ośrodka terapii, szofer i oczywiście rodzina. Każdy z nich mógł mieć motyw, każdy z nich w pewnych sytuacjach i na zadawane pytania zachowuje się dość niejednoznacznie. Rozwiązanie zagadki jest tylko jedno.

„Umarli mogą mówić jedynie ustami tych, którzy nadal żyją, i za pośrednictwem pozostawionych po sobie śladów. (…) Prawda powoli wyłaniała się z masy niepowiązanych ze sobą szczegółów. Brakowało mu tylko dowodu.”


Kiedy wyszło na jaw, że za debiutującym nazwiskiem Robert Galbraith kryje się tak naprawdę J. K. Rowling (tak, tak – to ta pani od Harrego Pottera), autorka podobno wpadła we wściekłość. Nie dziwię się – zapewne chciała się sprawdzić w innym rodzaju literatury, a tymczasem najnowsza książka będzie w głównej mierze kupowana ze względu na nazwisko autorki.
Przyznam, że tak jak się obawiałam „Trafnego wyboru”, tak i miałam względem „Wołania kukułki” mieszane uczucia połączone jednak z wielką ciekawością.  W pierwszym przypadku podejrzewałam (już wiem, że niepotrzebnie), że nowa powieść będzie odcinaniem kuponów po Harrym. Okazała się jednak całkiem niezłą i wciągającą obyczajówką. Tym bardziej ucieszyłam się więc, że sprawdzając się w nowym gatunku Rowling postanowiła nie ujawniać się ze swoim, bądź co bądź, znanym już nazwiskiem.

„Wołanie kukułki” nie jest wybitnym kryminałem. Nie zrozumcie mnie źle – wcale nie chcę mu umniejszać. Nie jest najlepszym, bo momentami nużyły mnie fragmenty o amputowanej nodze detektywa, czy irytował zbyt poprawny charakter Robin - asystentki Strike’a. Jednakowoż sama fabuła była na tyle wciągająca, że dla ostatnich 150 stron poświęciłam kawałek nocy, gdyż nie mogłam się oderwać od lektury, nim nie przeczytam książki do końca. I bardzo spodobało mi się zdanie otwierające powieść: "Gwar na ulicy przypominał bzyczenie much".


Dobór książek na powyższym zdjęciu wcale nie jest przypadkowy. Kiedy czytałam ten kryminał, miałam wrażenie właśnie takiej kompilacji: wciągające Millennium, finansowe kłopoty i trudny start jak u bohaterów Grishama oraz międzyludzkie relacje i skomplikowane rodzinne sytuacje z „Trafnego wyboru”. Gdybym miała egzemplarz „Kodu Leonarda da Vici” Browna, dołożyłabym jeszcze i tę książkę.

Reasumując: niezły kryminał, z ciekawą fabułą, może nieco przewidywalny (zabójca był na mojej liście podejrzanych), ale bardzo wciągający.

6/6
_____________________
cytaty: Robert Galbraith - "Wołanie kukułki", Wydawnictwo Dolnośląskie; 450 stron
Recenzja bierze udział w wyzwaniu: Czytam Opasłe Tomiska i Historia z Trupem


9 komentarzy:

  1. Ale stosisko. Cieszę się, że "Wołanie kukułki" Ci odpowiada, kocham Rowling w każdej postaci, "Trudny wybór" był świetny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również utwierdzam się w przekonaniu, że Rowling sprawdza się nie tylko w jednej historii.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Dziękuję. I jeżeli nie czytałaś którejś z nich - polecam :)

      Usuń
  3. Larsson opanowany, ale Rowling dla dorosłych jeszcze przede mną...

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy nie byłam fanką Harry'ego Pottera, ale "Trafny wybór" przypadł mi do gustu, dlatego chętnie przeczytam "Wołanie kukułki", jeśli nadarzy się okazja ku temu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli się nadarzy - zrób to koniecznie :) Bo skoro "Trafny..." trafił ;) w Twoje gusta, może i kryminał Rowling będzie równie dobrą lekturą :)

      Usuń
  5. Dziękuję, przyjrzę się temu i być może wezmę udział :)

    OdpowiedzUsuń


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...