Chociaż tydzień jeszcze się nie skończył, ja już mogę zaliczyć go do bardzo udanych. A to za sprawą dwóch fantastycznych spotkań autorskich, w których wzięłam udział.
Pierwszy odbył się w poniedziałek w PKiN w Teatrze Studio z Remigiuszem Grzelą z okazji premiery jego najnowszej książki „Złodzieje koni” (wydawnictwo Studio EMKA), którą zrecenzowałam tutaj.
Frekwencja była zaskakująco duża. Ponieważ wszystkie miejsca na widowni udało się zapełnić jeszcze przed spotkaniem – autor również włączył się w akcję przynoszenie krzeseł dla nowych przychodzących.
Zdziwiło mnie to, że średnia wieku uczestników wyniosła coś około 40-tki. Być może dlatego, że dodatkowym wabikiem spotkania był Marian Kociniak, który czytał fragmenty „Złodziei koni”.
Samo spotkanie momentami było zabawne przez wzgląd na osobiste uwagi w wypowiedziach autora. Nie dopisała, moim zdaniem, jedynie prowadząca Agnieszka Drotkiewicz. Zadawała zbyt rozwlekłe i za bardzo skumulowane pytania. Ale jak napisałam na facebooku: Remigiusz Grzela nie tylko napisał świetną książkę, ale również wie, co chce powiedzieć (nawet jeśli prowadząca zadaje pytanie główne, pytanie poboczne i podpytanie ;)).
Drugie spotkanie odbyło się wczoraj w siedzibie Fundacji Feminoteka na Mokotowskiej. Gościem była Sylwia Szwed – autorka wydanej niedawno (nakładem Wydawnictwa Czarne) „Mundrej”.
Książka jest zbiorem 10 bardzo osobistych wywiadów z położnymi, które na przestrzeni ostatnich 80-lat przyjmowały (i przyjmują również obecnie) porody domowe i w szpitalach (swoją drogą - właśnie dzisiaj obchodzony jest Dzień Położnej).
Książka jest zbiorem 10 bardzo osobistych wywiadów z położnymi, które na przestrzeni ostatnich 80-lat przyjmowały (i przyjmują również obecnie) porody domowe i w szpitalach (swoją drogą - właśnie dzisiaj obchodzony jest Dzień Położnej).
Można rzec, że było to, zważywszy na temat książki, typowo babskie spotkanie z dwoma męskimi pierwiastkami. Nie będzie na wyrost, jeśli napiszę, że to było najlepsze spotkanie autorskie z wszystkich, na którym byłam dotychczas.
Po pierwsze sam temat książki był szalenie ciekawym obiektem do rozmowy.
Po drugie płynnie i na temat rozmowę prowadziła z autorką Sylwia Chutnik.
Po trzecie – dopisała publiczność.
Po czwarte – wśród tej publiczności były również trzy bohaterki opisane w książce (cieszę się, że udało mi się chwilę porozmawiać z panią Ireną Chołuj).
A po piąte – treść książki, jak i sama rozmowa prowadzącej z autorką były przyczynkiem do bardzo ożywionej rozmowy z przybyłymi czytelnikami. To pierwsze spotkanie, na którym ludzie nie tyle nie bali się zadać pytania autorowi, co sami nakręcali kolejne zagadnienia do rozmów. Gdyby nie to, że wskazówki zegara bezlitośnie dobijały do godz. 21-ej, debata trwałaby pewnie jeszcze dłużej.
Wyszłam z tego spotkania w bardzo dobrym nastroju, naładowana dobra energią. I już nie mogę się doczekać poniedziałku, kiedy opowiem Wam o tej książce. A jest naprawdę ciekawa - nie tylko dla tych kobiet, które są w ciąży, bądź już rodziły. A dlaczego? O tym już w poniedziałkowej recenzji ;)
Oj tak! Lubię chodzić na spotkania autorskie :)
Nie sądziłam, że "Mundra" może być tak interesującą pozycją... Za to nie podoba mi się okładka książki Grzeli (dlatego wolę się skupić na treści).
OdpowiedzUsuń"Mundrą" polecam Ci z całego serca, zwłaszcza, że Ty już po pewnie będziesz ją odbierać ją inaczej niż ja przed.
UsuńOkładka "Złodziei..." mi również się nie podoba (o czym pisałam w recenzji) i nie bardzo rozumiem zachwyt autora i wydawcy.