poniedziałek, 12 maja 2014

Nie tylko dla matek, nie tylko dla kobiet. Sylwia Szwed - "Mundra"

„Położna to pierwszy zawód kobiecy. Różnie nazywano kobiety go wykonujące: babki, akuszerki, mądre. Myślę, że to zawsze były bardzo silne osoby. Cieszyły się szacunkiem środowiska, bo przychodziły nie tylko do porodów, ale były tez doradczyniami kobiet. Takim źródłem informacji o kobiecości, niezależnie od swojego wykształcenia czy przygotowania. To były tak zwane „mądre kobiety”. Zresztą tak kiedyś się mówiło na położną: mundra czyli mądra. W języku francuskim wciąż położną nazywa się sage-femme, czyli mądra kobietą.” 
(Sylwia Szwed – „Mundra”; wywiad z Ireną Chołuj, s. 158)


Im dłuższy okres czasu mija od przeczytania „Mundrej”, tym więcej mam przemyśleń. I paradoksalnie im więcej chciałabym o niej opowiedzieć, tym mniej znajduję słów, które pozwoliłyby ubrać w słowa, to, co układa mi się w głowie. Zastanawiam się przy tym, jak odebrałabym treść tej książki, gdybym zamiast wyobrażenia porodu, miała już jego doświadczenie.

„Mundra” dla mnie to fascynujący zbiór ciekawostek. O życiu, kobiecie, narodzinach, emocjach, o tym, co nieznane lub już poznane. Ale gdybym miała ją opisać tylko pod tym kątem, to byłby zaledwie ułamek tego, co mi ta książka dała. A więc czym jest ta książka? Można ją rozpatrywać na wielu płaszczyznach: historycznej, biologicznej, emocjonalnej, politycznej (sic!).

Te dziesięć, dość osobistych, wywiadów Sylwii Szwed z polskimi położnymi obrazuje, jak wyglądało położnictwo kiedyś i dzisiaj, zarówno podczas wojny i pokoju – na przestrzeni, bagatela, ostatnich ośmiu dekad. Wtedy, kiedy położne były bardzo samodzielne, i kiedy ich status się marginalizował. I dlaczego obecnie mówiąc położna, myli się ją z pielęgniarką.

Dziesięć kobiet – położnych, to dziesięć różnych historii o tym, jak i dlaczego położnictwo w PRL-u można było przyrównać do taśmy produkcyjnej. Dlaczego było tak sterylnie i bezdusznie i jak w tym odnajdywały się same położne? Skąd wzięła się potrzeba zmian, jak ona przebiegała, i co ona dała kobietom. „Mundra” podejmuje też próbę wytłumaczenia fenomenu różnych zdarzeń, tak dalekich od siebie jak dwa bieguny, a jednocześnie na siebie wpływających. Bo oto notuje się coraz więcej porodów domowych i porodów naturalnych w szpitalu, ale w opozycji wzrasta również ilość cesarskich cięć i dążenie do medykalizacji porodu.

To również  przekaz, jaki stosunek położne mają do swojej pracy i jak ich praca postrzegana jest przez innych. Jest o tym, że myli się położną z pielęgniarką, że położna często stawiana jest w sytuacji między młotem a kowadłem, między rodzącą, a lekarzem. O działaniu według procedur i schematów, ale również o płynięciu pod prąd. I o tym, że pomimo trudności, odpowiedzialnej, ciężkiej i fizycznej jednak pracy, braku prestiżu i marnych zarobków, zwątpienia i wypalenia, to jest jednak zawód, który się kocha, którym się żyje, i który daje mnóstwo satysfakcji.

Są też wspominane wcześniej ciekawostki m.in. o warsztatach szycia kurczaka ;), o grenlandzkim porodzie przez Skype’ a, o porodach w Tanzanii, o tym, dlaczego mąż skandynawskiej położnej nie musi pracować i o zapłodnieniu in vitro oczami położnej, która wcześniej była embriologiem.


„Mundra” jest wielowątkową, wielowymiarową, bardzo emocjonalną książką. Pokuszę się o stwierdzenie, że poruszony w niej temat nie dotyczy tylko tych kobiet, które planują ciążę, już w niej są albo poród mają za sobą. Adresatką może być każda kobieta bez względu na wiek, status, doświadczenie życiowe. Ba! powiem więcej – ona, jakkolwiek kobieca, jest również książką dla mężczyzn. I nie tylko dlatego, iż może pokazać kobietę mężczyźnie w inny sposób (choć i może tak być), a dlatego, że poród dotyczy każdego - bez względu na płeć. Każdy z nas przecież kiedyś się urodził i może nie każdy jest matką, ale każdy matkę ma. A skoro o matce mowa – zbliża się 26 maja. Jeżeli jeszcze nie wiecie, co wręczyć mamie w prezencie, to już macie odpowiedź ;)

No i co? Tyle już napisałam, a mam wrażenie, że ledwie musnęłam temat. Teraz już chyba wiecie, dlaczego na spotkaniu z autorką nawiązała się taka długa i ożywiona rozmowa. Przeczytajcie ją, bo warto. Właśnie takich „mundrych” książek nam potrzeba.

Dla mnie osobiście to bardzo fascynująca, osobista i ważna książka. Będę do niej wracać jeszcze nie raz.


„We wszystkich społeczeństwach, nie tylko w naszych wysoko rozwiniętych, jest coś takiego jak lęk przed porodem. W każdej kulturze ma inne przyczyny. Lek przed porodem może wynikać ze strachu przed bólem, ale też z prawdziwych lub nieprawdziwych relacji porodowych, czyli z tego, co nam naopowiadały inne kobiety. Może też brać się z uwarunkowań społecznych. Odeszliśmy od rodzin wielopokoleniowych, w których matki i babki rodziły razem w czerwonym namiocie. Nie wiemy, jak się rodzi. Możemy też bać się z najbardziej podstawowego i odwiecznego powodu: narodziny to wydarzenie ślizgające się na granicy życia i śmierci. Można użyć różnych słów, że to jest mistyczne, że to jest duchowe, że to jest niebezpieczne, ale na granicy pierwszego i drugiego okresu porodu, w tym słynnym kryzysie siódmego centymetra rozwarcia, wyrzut adrenaliny jest tak duży jak w sytuacji zagrożenia życia.”
(Sylwia Szwed – „Mundra”; wywiad z Marią Romanowską, s. 19)


W pełni zasłużone 6/6 (i drugie 6/6 za okładkę ;))
 ___________________
Sylwia Szwed – „Mundra”, wyd. Czarne

Recenzję dodaję do czytelniczego wyzwania: Polacy nie gęsi, czyli czytamy polską literaturę


6 komentarzy:

  1. Skoro dajesz 6/6 to muszę przeczytać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytaj nie tylko dla tych szóstek ;) Książka jest naprawdę tego warta :)

      Usuń
  2. Ile kobiet, tyle opinii o porodach - a jeśli porówna się te współczesne opowieści z historiami naszych matek, to włos się jeży na głowie. Ale tu ważne jest, że są to historie położnych, czyli pokazano poród ze strony nieczęsto dopuszczanej do głosu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie tyle nie dopuszczanej, co marginalizowanej. Opowieści tych kobiet rzeczywiście nieco rozjaśniają, dlaczego kiedyś było tak, a nie inaczej

      Usuń
  3. Jakie świetne dedykacje :) Masz się czym chwalić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem tego samego zdania, więc to uczyniłam ;)

      Pozdrawiam

      Usuń


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...