Było – minęło, a mnie jakoś szkoda, że się skończyło, bo V Warszawskie Targi Książki były fantastyczne.
W piątek dziwiłam się, że w południe w dzień roboczy pojawiło się sporo ludzi. W sobotę to już było naturalne. Z niemałym trudem przedzierałam się przez tłumy, aby dojść do interesujących mnie stoisk i autorów. A w niedzielę, w którą to spodziewałam się apogeum - te tłumy jakby zelżały, mimo że teoretycznie właśnie w ostatni dzień targów powinno się pojawić najwięcej zainteresowanych.
Płyta w piątek
Płyta w sobotę
W piątek zrobiłam sobie rekonesans. Przeszłam całą promenadę, zorientowałam się (mniej, niż więcej ;)), gdzie są usytuowane stoiska interesujących mnie wystawców. A na koniec spotkałam się z przesympatyczną Elżbietą Cherezińską, której „Korona śniegu i krwi” została moim faworytem w zestawieniu lektur z ubiegłego roku.
W sobotę zaczęło się na dobre. Na miejscu pojawiłam się tuż przed otwarciem i nie byłam w tym jedyna ;) Mój drugi dzień Targów był głównie dniem spotkań.
Rozpoczęłam od interesującej rozmowy Justyny Czechowskiej z Filipem Springerem o jego „Zaczynie”, Hansenach i architekturze.
Filip Springer teorię architektury poniekąd nabył podczas samochodowych przejażdżek ze znajomym architektem. Ale temat tego, co nas otacza w betonowej dżungli na tyle go pochłonął, że z teorii próbuje wysnuć wnioski i zrozumieć twórców architektury, którzy kreowali naszą przestrzeń kilka dekad wcześniej.
Filip Springer teorię architektury poniekąd nabył podczas samochodowych przejażdżek ze znajomym architektem. Ale temat tego, co nas otacza w betonowej dżungli na tyle go pochłonął, że z teorii próbuje wysnuć wnioski i zrozumieć twórców architektury, którzy kreowali naszą przestrzeń kilka dekad wcześniej.
Fantastyczne spotkanie z bardzo merytoryczną rozmową, która odbywała się w ramach Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za reportaż literacki (o tegorocznej nagrodzie będzie w osobnym wpisie).
Również w sobotę odbyłam bardzo miłe, tym razem prywatne, spotkanie z Krzysztofem Spadło – autorem „Skazańca”, którą to książkę wciąż Wam gorąco polecam. Rozmawialiśmy m.in. o kontynuacji „Skazańca”, o więzieniach, o self-publishingu i o tym, że jednorodny stos książek nie zawsze jest fortunnym meblem w małym mieszkaniu ;) Krzysztof, serdecznie dziękuję za spotkanie i prezent :)
Czas na spotkanie kolejne – z Michałem Witkowskim w ramach promocji jego najnowszej książki „Zbrodniarz i dziewczyna”. Nie ukrywam, że na to spotkanie poszłam z ciekawości dla samej osoby autora. Nie przeczytałam jeszcze żadnej jego książki, a ostatnimi czasy głośno o nim nie tylko w kontekście literatury, ale również stylu bycia. Media kreują go jako celebryckiego modowego błazna, więc chciałam sprawdzić, jakie to ma przełożenie do rzeczywistości. Faktycznie Witkowski ma specyficzny styl bycia, ale jest na tyle sympatyczny i rzeczowy, że przekonał mnie do tego, aby zapoznać się z jego książkami.
Zdobyłam również autografy, a przy tym odbyłam krótkie pogawędki. Z Sylwią Chutnik rozmawiałam o „Mundrym” spotkaniu w Feminotece, z Katarzyną Drogą o tym, że sagi rodzinne czytają nie tylko starsi wiekiem czytelnicy, z Jolantą Krysowatą o Korei Północnej, a z Jackiem Hugo – Baderem o... „Kiciach” ;) i kolejkach.
A propos – nie zdarzyło mi się jeszcze stać w półgodzinnej kolejce do autora po autograf. Ale nie dziwię się tłumu chętnych – ten autor naprawdę świetnie pisze.
Słoneczko za "Oczko" ;)
A propos – nie zdarzyło mi się jeszcze stać w półgodzinnej kolejce do autora po autograf. Ale nie dziwię się tłumu chętnych – ten autor naprawdę świetnie pisze.
A w niedzielę, zupełnie przypadkowo, przy stoisku, w którym swoje „Znaki szczególne” podpisywała Paulina Wilk – spotkałam Natalię. Natalia przyniosła autorce protokół z naszego piątkowego Sabatu Czarownic, czyli booklubu, na którym tym razem dyskutowaliśmy właśnie o książkowych i naszych „Znakach szczególnych”. Tutaj zapoznacie się ze skrótem rzeczonego.
Natalia towarzyszyła mi w pielgrzymkach ;) po autografy do: Joanny Bator, Grażyny Plebanek, Przemysława Wechterowicza i Marty Ludwiszewskiej.
Okazuje się, że „Oczko” - ksywka, którą mam już ponad ćwierć wieku jest dość charakterystyczną. Na ten przykład Joanna Bator dzięki temu zapamiętała, że już jakiemuś oczku kiedyś pisała dedykację.
Ten rysunek z Japończykiem po lewej został narysowany na poczekaniu przez autora ilustracji do "Rekina..." - Przemysława Trust Truścińskiego.
„Oczko” generalnie było poruszanym tematem na każdym ze spotkań z autorami, których autografy udało mi się uzyskać. Również kucharz stadionowej restauracji napomknął, aby nie rzucać okiem do jedzenia ;) z czego uśmiałyśmy się obie z Natalią.
Ech! Naprawdę żałuję, że tegoroczne Targi dobiegły już końca. Na przyszły rok mam plan zaopatrzenia się w skarbonkę, która będzie moim funduszem na szalone książkowe zakupy i w emerycką torbę na kółkach (tudzież torbę bagażową – również na kółkach), aby te kilogramy papieru nie targać (sic!) na zbolałych ramionach ;)
Jeżeli dotrwaliście do tego momentu wpisu, to szczerze Wam gratuluję i nie nadużywając cierpliwości - kończę ten przydługi wywód ;)
Chętnie jednak tym razem ja poczytałabym o Waszych targowych wrażeniach. Byliście? Z czym wróciliście do domu? :)
Pozdrawiam
oczko
Pozdrawiam
oczko
Hahahahahah! Też zwróciłaś uwagę na KRÓTKIE GATKI I KULTURĘ GNIEWU :)))))
OdpowiedzUsuńja również baaaaaardzo dziękuję - było cudnie! Szczególnie w niedzielę :)
P.S. Ciekawe, czy pan kucharz tudzież pan Bryndal pamiętają o rzucaniu Okiem (sic!) i "pilnowaniu dziewczyn z oczami" :D
Krótkie Gatki brzmią bosko ;)
Usuńps. może gdyby rzucili okiem ;) na blog, to by sobie przypomnieli :D
Czytam w takim napięciu, a Ty piszesz: "jeśli dotrwaliście do tego momentu wpisu"... Choć sama nie mogłam przyjechać na Targi, to dzięki Tobie czuję się, jakbym odrobinę tam była. Zdobyłaś cudowne autografy!
OdpowiedzUsuńDominika, dziękuję :)
UsuńStarałam się dodać też obrazki, bo nie wszyscy lubią czytać dłuższe teksty, ale oglądać zdjęcia już tak ;)
Najbardziej cieszę się z autografu Jacka Hugo-Badera. Przeczytałam wszystkie jego dotychczas wydane reportaże (oprócz najnowszego) i jestem pod wielkim wrażeniem tego, ile pokonał kilometrów na wschodnich drogach i bezdrożach.
W bezpośrednim kontakcie jest absolutnie sympatyczną i towarzyską osobą - aż żałuję, że przez tę kolejkę chętnych po autograf mieliśmy mało czasu na rozmowę.
Ja również dziękuję za rozmowę, miło było Cię poznać osobiście. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWciąż liczę na warszawskie spotkanie autorskie ;) Że też nie mam żadnej zaprzyjaźnionej pani bibliotekarki ;)
UsuńTakie chwile - bezcenne. Zazdroszczę. Niestety do Warszawy mam trochę daleko... Ale czekam na Targi we Wrocławiu ;)
OdpowiedzUsuńWtedy ja będę zazdrościć Tobie ;)
Usuń