poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Wakacje dla małych. Lucyna Skompska – „Wakacje na guziku” i Sempé i Goscinny – „Wakacje Mikołajka”


Minął pierwszy miesiąc wakacji i nagle znaleźliśmy się prawie w połowie sierpnia. Mój i Pana R. urlop to już tylko wspomnienie. Dzień jeszcze niezauważalnie, ale już pomału skraca się o sekundy i minuty. Godzina 21.00 nie jest już tylko zmrokiem, ale ciemnością przygotowującą do snu. 

Aby nie popaść w zbytnią melancholię (a dzisiejszy deszcz za oknem temu sprzyja) - zostańmy jeszcze w klimacie lata, wakacji i wyjazdów. W najbliższą środę zapraszam na wakacyjny wpis dla dorosłych, w treści którego będzie recenzja „turystycznego” reportażu widocznego na poniższym zdjęciu.
Dzisiaj natomiast będzie coś dla dzieci (dla tych dużych też ;)). Zaczynamy!






„- Słuchajcie! – Agnieszka nagle z uśmiechem przerwała kłótnię. – Nazwijmy ją „Guzik”!
- Jak to… „Guzik”? – zapytał Gucio niepewnie, gdyż myślał, że Agnieszka kpi z jego zacietrzewienia.
- Po prostu: „Guzik”. To bardzo do niej pasuje. Jest taka okrągła i wypukła jak guziczek – wytłumaczyła Agnieszka.
(…)
Od tego dnia Guzik stał się miejscem zabaw czwórki dzieci. Gucio przychodził tu z pieskiem, który rósł i z każdym dniem stawał się mądrzejszy. Filut – bo tak nazwał pieska – miał już na wyspie swoje ulubione miejsce – dołek porośnięty trawą i ocieniony drzewami. (…) Agnieszka przynosiła na wyspę kocyk w żółtozieloną kratę i butelkę z chłodnym porzeczkowym kompotem. Gucio zaraz pierwszego dnia zaczął szukać skarbów.” *



Agnieszka przyjechała na wakacje do drewnianego domku swojej babci znajdującego się na przedmieściach Łodzi. Babcia ma duży ogród, w którym kwietnie dużo kwiatów, owocowe krzaczki i kilka drzew. Agnieszka lubi wchodzić w głąb ogrodu, wtedy zamyka oczy i wyobraża sobie, że szybuje niczym ptak nad polami, lasami, łąkami i swoją rodzinną Łodzią. Lubi też zakradać się na strych, zwany przez nią, z uwagi na przechowywane tam babcine przetwory – Wielkim Owocowym Deserem. Agnieszka w ogóle lubi nadawać nazwy różnym rzeczom, np. jej sukienki to m.in. „Wesoły Koliber”, „Uśmiech Słońca” i „Alicja”.

Podczas tegorocznych wakacji poznaje kolegów. Pierwszym z nich jest Gucio, który przyjechał tutaj z Krotoszyna do swojego wujka. Opiekuje się małym szczeniakiem Filutem i uważa, że pies ów ma czarodziejskie moce. Nawet potrafi tę tezę Agnieszce uwodnić. Są też miejscowi chłopcy: Olek  i Janek. Dzieci, całą czwórką, spędzają całe letnie dni eksplorując okolicę. Anektują mały skrawek ziemi przy rzeczce i swoją wyspę, po krótkiej naradzie, nazywają Guzkiem. Rozrysowują ją na mapie, więc wszyscy wiedzą, gdzie znajduje się Zielona Tratwa, Kaczeńcowy Raj, Złota Polanka, Indycze Pole, Zakątek Śmiechu, Psi Dołek i oczywiście Skarbiec.

Dzieci grają tam w chowanego, kalambury, kapucyna, uczą się rozpoznawania liści drzew, napotykają na kreta, wiewiórkę, sroki, przekomarzają się, marzą o skarbach i smokach, opowiadają o duchach, piją kompot z czerwonych porzeczek i zajadają papierówkami.

Jednak pod koniec sierpnia ich Guzik przestaje istnieć. Dorośli względem „wyspy” mają swoje plany i nawet wprowadzają je w czyn. Dziecięcy ból łagodzi trochę to, że wakacje i tak już dobiegają końca, a przed nimi przygoda pn. „szkoła”. A kto wie, co przyniosą przyszłe wakacje?


Dla małych dzieci, to będzie dobra opowieść o tym, że zabawy na dworze mogą być fajne, że wystarczy małe grono kolegów i wyobraźnia, aby wakacje były miłym przeżyciem – bez komputera, tabletu i wszystkiego tego, co oferuje współczesność. Dla dużych dzieci natomiast, to trochę sentymentalna wycieczka. Zapewne wielu z Was, podobnie jak ja, wyjeżdżało na wakacje do dziadków na wieś. Chociaż nie miałam tam swojego Guzika, to spędziłam mnóstwo miłych chwil na zabawach z kuzynostwem, na wędrówkach po łąkach na skraju lasu i przesiadywaniu na myśliwskiej ambonie. A najpyszniejszym jedzeniem były ogórki prosto z grządki, porzeczki z krzaczka i… Maltanki z wiejskiego sklepiku. Ta książeczka ponownie mi o tym przypomniała ;)
_____________
* Lucyna Skompska – „Wakacje na guziku”, Ilustracje Marian Paweł Bocianowski; Wydawnictwo Łódzkie, Łódz 1987




„Skończył się pracowity rok szkolny. Mikołaj dostał wyróżnienie za elokwencję, nagradzające raczej ilość, niż jakość, i rozstał się z kolegami o imionach Alcest, Rufus, Euzebiusz, Gotfryd, Maksencjusz, Joachim, Kleofas i Ananiasz. Zeszyty i książki zostały schowane do szafy, czas teraz pomyśleć o wakacjach.
U Mikołaja z wyborem miejsca wakacji nie ma kłopotu, gdyż...” **

Gdyż decyduje tata. Po corocznych rodzicielskich kłótniach, mama i tato doszli do porozumienia i tym razem o kierunku wakacyjnego wyjazdu zadecyduje głowa rodziny. Ale jak wiadomo, głowa ma szyję, która nią kręci i ostatecznie sama wskazuje wakacyjny kierunek. Tym samym zamiast do pensjonatu w Leśnych Kątach rodzina, zgodnie z wolą mamy, udaje się do pensjonatu Rybitwa w bretońskich Morskich Skałach.

Pomimo zmiany miejsca wyjazdu, ojciec się cieszy, bo kiedy sobie pomyśli o kolegach, którzy siedzą w pracy, a on na plaży… Tymczasem z błogich rozmyślań wybija go… uderzenie piłką. No tak, Mikołajek z kolegami uskuteczniają zabawę. Piłka wpada do wody, więc ojciec, świeżo posmarowany olejkiem do opalania, popłynął na ratunek piłce. Powróciwszy zaproponował chłopcom kopanie na plaży, ale to nie spodobało się innemu plażowiczowi, w efekcie czego zakopywaniem dziury musiał zająć się kto? Tatuś oczywiście. Wieczorem jego rozmyślania o kolegach w pracy nie miały już prześmiewczego charakteru.

W kolejnych dniach odbyła się również gra w golfa (po której tatuś oczywiście musiał się gęsto tłumaczyć), rejs statkiem, którego właściciel… cierpiał na chorobę morską, oraz dziecięca zabawa w sklep z dziewczynami, podczas której wyszła mała draka. Jak dobrze, że wyjazd nareszcie dotarł do końca.

Rok później rodzicie Mikołajka zdecydowali, że syna wyprawią na pierwsze, samodzielne kolonie. Mikołajek się cieszy na wieść o przygodzie, tylko rodzice są jacyś podenerwowani, babcia dzwoni siedemnaście razy, a mamie coś cały czas wpada do oka. Wyjazd jednak dochodzi do skutku. Tyle, że na peronie, wraz z rodzicami, zostaje walizka Mikołajka. Chłopiec jednak szczęśliwie z innymi kolonistami dociera do Piaszczystego Brzegu i zostaje przydzielony do drużyny Sokole Oko, której bojowy okrzyk brzmi: „Odwagi!”.

Odwagi musi jednak sporo wystarczyć drużynowemu, któremu trafiła się ciekawa garstka chłopców. Jedni chcą spać, inni płaczą, są krnąbrni lub zbyt wygadani. Nie będzie się nudził podczas tego wyjazdu. Podobnie jak Mikołajek. Temu drugiemu jednak wyjazd bardzo się spodobał, niemniej ucieszył się, że wraca już do rodziców.

Po powrocie spotkał się koleżanką Jadwinią, którą nieźle wkręcił, czego to on nie robił na koloniach (złowił taaaaką rybę, pomógł policji złapać złodzieja, odnalazł zagubionych w lesie kolegów i przepłynął spory dystans do latarni i z powrotem). Oj bardzo chciałby aby to wszystko było jego udziałem, no ale przecież koleżanka wiedzieć nie musi, że to tylko marzenia po kolonijnym wyjeździe. No ale Jadwinia… „No bo co z tą Jadwinią, kurcze blade, co ona mi tu będzie opowiadać jakieś bujdy o swoich wakacjach?” *** Wiadomo, baby zawsze zmyślają ;)


To było moje pierwsze podejście do „Mikołajka”. Czytało się to dość przyjemnie, zwłaszcza, kiedy pojawiały się fragmenty z żartem sytuacyjnym. Żałuję tylko, że część wyjazdu z rodzicami powstała w krótszej i mniej rozbudowanej formie, bo fabuła tych przygód była zdecydowanie lepiej skonstruowana. Niemniej jednak, ta krótka, bo zaledwie 150 stronicowa książeczka, to dobry wstępniak do innych przygód Mikołajka, z którymi na pewno się w końcu zapoznam. Lepiej późno, niż później ;) Tymczasem w  środę czeka mnie seans w kinie ;)
___________
**, *** Sempé i Goscinny – „Wakacje Mikołajka” (tytuł oryg. LES VACANCES DU PETIT NICOLAS); wyd. Nasza Księgarnia



12 komentarzy:

  1. Kocham Mikołajka. A od kiedy jestem już dorosła, to jeszcze bardziej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :) wysyłam link córce :)) mam nadzieję, że wypożyczy Wakacje na guziku

    OdpowiedzUsuń
  3. Mikołajka znam doskonale, ale jak to się stało, że "Wakacji na guziku" już nie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę fajna seria książeczek! Mikołajek i jego przygody podbijają świat! i serca moich dzieci! polecam wszystkim którzy jeszcze ich nie znają! :D Wakacje Mikołajka zabrałam na wakacje i to był świetny pomysł!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście to miła lektura. Aż żałuję, że nie poznałam Mikołajka kilkanaście lat wcześniej.

      Usuń
  5. "Wakacje Mikołajka" to mój ulubiony tom ze wszystkich o Mikołajku, co nie znaczy, że nie lubię pozostałych (wręcz przeciwnie: uwielbiam); a już część o wyjeździe na kolonie - pycha!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tej nie znam, ale być może będę miała kiedyś okazję poznać ;)

      Usuń
  6. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...