
"- Jak to jest nosić w sobie człowieka? Musi być niesamowite, nie mógłbym się przyzwyczaić – Janos zajada sałatkę i usiłuje wczuć się w rolę ciężarnego z pełnym żołądkiem tego czegoś, obcego.
- Myślisz, że ja mogę? Tez nie rozumiem, czasem czuję, ale nie rozumiem. Co z tego, że jestem kobietą i to powinno być naturalne, wymoszczone hormonami. Równie dobrze ty mógłbyś być w ciąży i pytałabym cię, jak to jest.
- Przerażająca jest oczywistość tajemnicy.
- Strasznoje."
Na ostatnim sabatowie u Natalii, omawiając „Polkę” zastanawiałyśmy się, po co Gretkowska napisała i opublikowała tak intymną książkę. Wiadomo przecież nie od dziś, że to pyskata (ale w pozytywnym znaczeniu), świadoma swoich potrzeb kobieta, przez niektórych postrzegana jako wojująca feministka – nie jest typem słodkiej idiotki, której marzy się celebryckie wystawanie na bankietowych ściankach. A w związku z tym, nie oczekuje poklasku i uwielbienia, aby móc funkcjonować ze swoim wyolbrzymionym ego. Więc po co?
Na upartego można stwierdzić, że odpowiedzią na to pytanie jest zawarta w samej książce wypowiedź Pietuszki, czyli partnera Gretkowskiej:
Ów „Ciążownik Pietusznik”, czyli „Polka” właśnie jest zapisem ciąży Gretkowskiej. Bynajmniej nie jest to cukierkowa opowieść o uroczym macierzyństwie, różach i słodkim pierdzeniu, ale o pierdzeniu w sensie fizjologicznym a i owszem. Upierdliwej i typowej dla ciąży fizjologii, odruchów (różnych) i odczuć jest tu sporo.
„Czyste, niesplamione fizjologią ja uciekło gdzieś na czubek głowy. Stamtąd ogląda skręcające się z obrzydzenia i wstydu ciało. Nie należące już tylko do mnie. Zasiedlone przez kogoś o innych zmysłach. Karzącego natychmiast za nieposłuszeństwo czy zwykła pomyłkę. Sikam, rzygam i płaczę. Jestem w ciąży, dokładnie. Nie ona we mnie, ale ja w niej. Poddana niezrozumiałym wymaganiom i karom.”
Ale oprócz tego przewija się tez codzienne życie: pisanie scenariuszy, przepychanki z producentami i wydawcami, liczne podróże nie tylko na trasie Szwecja – Polska – Szwecja, ale również przeprowadzka, zakup mieszkania i związane z tym nie tylko nadzieje, ale i niedogodności (zupełnie jak w ciąży ;))
Ale oczywiście Gretkowska nie byłaby Gretkowską, gdyby wszystko to przedstawiła w uładzonej formie. Ta kobieta ma swój styl, który ja bardzo lubię. W jej książkach jest miejsce na zaskakujące metafory, zadziorną złośliwość i na z pozoru dziwne skojarzenia, na intelektualne wolty i językową plastyczność. Tę ostatnią cenię chyba najbardziej.
„Do sali operacyjnej jedzie łóżko z zapłakaną kobietą. Wchodziłyśmy razem do szpitala. Wloką się za nią plastikowe wnętrzności kroplówek.”
„Zagapiłam się, postawiłam filiżankę w powietrzu. Chwilę zawisła, nie dowierzając, że można ją, kruchą krewną Rosenthalów, tak brutalnie potraktować. Zemdlała z wrażenia, zrobiła się jeszcze przezroczystsza i rozsypała w porcelanowy proch.”
„W salonie choinka do sufitu. Srebrnoniebieska. Bombki w ulubionych przez Wodników kolorze szlamu. (...) Wyjmuję z szuflady swój obcięty warkocz, wyciągam z niego kilka pasemek i obsypuję drzewko.
- Jezu, thriller – Pietuszka nie rozumie koncepcji.
- Anielski włos, brakowało – zapalam lampki.”
„Maleństwo mogło powstać kiedykolwiek w naszym miłosnym eksperymencie, trafiając do odpowiedniej szczeliny. Jednak miało zaplanowaną chwilę na „uścisk dłoni wszechświata”, powtarzającego erotyczny uścisk rodziców.”
„U nas w łazience zwisa ze sznurów ministrancka komża Siostrzeńca. Białe ubranko niewyrośniętego księdza. Lniany pancerzyk ni to owada, ni to anioła. Obok suszą się moje koronkowe majtki. Przy śnieżnobiałej komży każda dziurka ich koronki jest haftowana perwersją.”
„- Wiecie, kto powinien być patronem wydawców?
- Nie... – ostrożne, podejrzliwe „nie” wydawczyni, słusznie podejrzewającej złośliwość.
- Judasz, on wydał najlepiej.”
A dlaczego Gretkowska opublikowała swój dziennik ciąży? Przecież o ciąży napisano i wciąż pisze się wiele. Wiem, bo (można tak stwierdzić) teoretycznie jestem w tym nawet dobrze ogarnięta. „Teoretycznie” zasługuje tutaj na podkreślenie.
Może zrobiła to dla zmiany zaszufladkowanego już wizerunku (w co wątpię), może dla kasy (bardziej prawdopodobne), a może po to, aby inni się właśnie nad tym zastanawiali? Z drugiej strony, czy odpowiedź jest na to aż taka istotna? Ważne, że książka była przyjemną lekturą.
5/6
___________
Manuela Gretkowska - "Polka", WAB 2001
Grunt to okładka - edycja wrzesień: erotyzm,
Czytamy powieści obyczajowe,
Polacy nie gęsi, czyli czytamy polską literaturę
Świetna książka :) Przeczytałam ją już dawno temu - dzięki Twojej recenzji zastanawiam się czy do niej nie wrócić :)
OdpowiedzUsuńJa miewam obawy przed powrotami do książek już raz przeczytanych, bo okazywało się, że starsza wersja mnie już nie rozumiała zachwytów tej młodszej ;) Ale w przypadku "Polki" oba czytania były przyjemne :)
UsuńFaktycznie. Gretkowska znana jest z nieco innego rodzaju literatury. Poszukam.
OdpowiedzUsuńPoszukaj też od razu "Europejki" :)
UsuńPamiętam, że na mnie też wywarła duże wrażenie. Mogłam ją sobie teraz przypomnieć, żeby porównać moje ciążowe przemyślenia z przemyśleniami Gretkowskiej, ale teraz już na to trochę za późno.
OdpowiedzUsuńW każdym razie cieszę się, że książka Cię ujęła :)
Po raz pierwszy czytałam ją 12 lat temu jako początkująca studentka. Po tym czasie ponowna lektura nie była straconym czasem, ale wiesz - zastanawiam się, jakbym ją odebrała, gdybym miała już za sobą ciążowe doświadczenia...
UsuńOchh, Manuela Gretkowska była moim "obiektem badawczym" podczas pisania licencjatu. Aż łezka w oku się kręci ;)
OdpowiedzUsuńWow! Brzmi super! Możesz zdradzić ramowe założenia pracy?
UsuńJeszcze nie czytałam nic Gretkowskiej, ale chyba pora to zmienić... :)
OdpowiedzUsuńNa początek polecam właśnie "Polkę".
UsuńDziękuję za recenzję :) Sama kończę czytać "Polkę", a jutro omawiamy ją na zajęciach. Ciekawe, co my ustalimy podczas dyskusji :) Pozdrawiam :) http://olamabloga24.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńOlu, dziękuję za komentarz i daj znać, jaki kształt przybrała Wasza dyskusja. Jestem bardzo ciekawa wniosków z lektury :)
UsuńPOzdrawiam
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń