Wczoraj, na Czytelniczym, zaserwowałam mały łyk historii (nie tylko) warszawskich bibliotek – ze szczególnym uwzględnieniem Biblioteki na Koszykowej. Wspominałam też, że wybieram się na Noc Bibliotek, aby zobaczyć jak wygląda ona po rozbudowie i modernizacji. Jak zamierzałam – tak uczyniłam.
Przyznaję bez bicia, że mieszkając już tyle lat w Warszawie – aż do wczoraj nigdy nie udało mi się dotrzeć ani do Biblioteki na Koszykowej, ani do (wcale nieodległej) Biblioteki Narodowej. Wczoraj to nadrobiłam. A ponieważ nigdy nie byłam – trudno mi określić, jak wielkie zmiany zaszły na Koszykowej. Niemniej i bez tej wiedzy – nowe wnętrza zachwycają. Ale nie wszystko na raz – zacznijmy od starej części.
Zachwyca mnie to wnętrze. Tak samo jak lubię w zwiedzanych wnętrzach kościołów zapach starości, podobnie lubię to w przypadku bibliotek. Do tych drugich dodam jeszcze skrzypiącą podłogę i stare meble. Te na Koszykowej, to w większości jeszcze egzemplarze pamiętające przedwojenne czasy.
I jeszcze baaardzo mały wycinek magazynu:
I jeszcze baaardzo mały wycinek magazynu:
No ale dobrze, miało być zwiedzanie wnętrz nowych – zatem do dzieła:
Na ścianie są tylko same żywe kwiaty
Stare "podwórko" - obecnie zadaszone
Już niebawem półki zapełnią się książkami i czasopismami
No i jak Wam się podoba?
Poczęstowałam się ulotką, więc dzięki temu mogę tutaj dopisać, że po rozbudowie powierzchnia Biblioteki powiększyła się o 2924 metry kwadratowe. A poza tym wzbogaciła nie tylko w nowy design i meble, ale także udogodnienia dla niepełnosprawnych i sprytny (wyposażony w elektronicznie przesuwane regały) system przechowywania w magazynie piwnicznym.
Bardzo, bardzo jestem zadowolona z tej wizyty. Tym bardziej, że byłam w pierwszej grupie zwiedzających, więc mogę powiedzieć, że byłam jedną z pierwszych osób „z zewnątrz”, która oglądała te stare-nowe wnętrza Biblioteki.
Na koniec wymieniłam się książkami z regału Schroniska Książek.
Nie zgadniecie co udało mi się zdobyć! – tomik wierszy Ireny Conti di Mauro, czyli tej Ireny o trzech twarzach, której próbę biografii uskutecznił Remigiusz Grzela.
Nie zgadniecie co udało mi się zdobyć! – tomik wierszy Ireny Conti di Mauro, czyli tej Ireny o trzech twarzach, której próbę biografii uskutecznił Remigiusz Grzela.
Drugą część Nocy Bibliotek spędziłam tutaj:
Przywiodły mnie tam dwa spotkania, które poprowadził Mariusz Szczygieł: z profesorem Bralczykiem i z Joanną Bator.
Dyskusja z profesorem obfitowała w językowe żarty, taktowała o plastyczności języka i kulturze zdań, a także poruszała zagadnienia dotyczące słów, które w powszechnym użyciu w polszczyźnie już się nieco zdewaluowały albo wręcz przeciwnie – wzbogaciły słownictwo. A także, czy słowa obecnie powszechnie traktowane jako bluźnierstwa za lat kilkadziesiąt wejdą na salony. Cudowne, zabawne spotkanie.
Spotkanie z profesorem Bralczykiem
Dyskusja z profesorem obfitowała w językowe żarty, taktowała o plastyczności języka i kulturze zdań, a także poruszała zagadnienia dotyczące słów, które w powszechnym użyciu w polszczyźnie już się nieco zdewaluowały albo wręcz przeciwnie – wzbogaciły słownictwo. A także, czy słowa obecnie powszechnie traktowane jako bluźnierstwa za lat kilkadziesiąt wejdą na salony. Cudowne, zabawne spotkanie.
Spotkanie z Joanną Bator
Podobnie ciekawe, choć już mniej humorystyczne, było spotkanie z Joanną Bator o książkach, które czytamy. Tych, które są kamieniami milowymi w naszym życiu lub też mieliznami. O ulubionych zdaniach w powieściach, o czytaniu zakończeń (i dlaczego nie powinniśmy tego robić), o niezapomnianych słowach i ukochanych powieściach.
Oczywiście niekwestionowaną, moim zdaniem, gwiazdą wieczoru był Mariusz Szczygieł, który nie dość, że był świetnym prowadzącym, to na dodatek bardzo pozytywnie zdominował obie rozmowy nawiązując do swoich czytelniczych zwyczajów i fascynacji.
Noc Bibliotek trwała jeszcze w najlepsze, kiedy zdecydowałam się wrócić do domu.
Wyniosłam jednak z tego wydarzenia nie tylko kilka książek ;), ale przede wszystkim cudowne wrażenia, które, mam nadzieję, powtórzą się za rok. Zainteresowanie Nocą Bibliotek było spore, liczę więc na to, że w 2016 roku odbędzie się druga edycja.
Kto był na Nocy Bibliotek – ręka w górę :)
Do nas noc bibliotek nie dotarła ;)
OdpowiedzUsuńAle robią wrażenie te nowe czytelnie na Koszykowej, Oczku! :) Uwielbiam takie nowoczesne, przestronne wnętrza w bibliotekach, te stare też lubię, ale raczej do zwiedzania.. Po kilku latach spędzonych w arcyniewygodnych krzesłach Jagiellonki, tym bardziej doceniłam nowiutką, czaderską bibliotekę UG, z wygodnymi krzesłami, masą miejsca do siedzenia na podłodze i między regałami, z wolnym dostępem do półek w wielkim "open-space" i dużą ilością światła :-)
A teraz do biblioteki chodzę głównie.. posłuchać sztuk teatralnych ("Teatr przy stoliku" - aktorzy z teatru w Olsztynie, no właśnie, czytają dramaty :)) i na spotkania autorskie :-)
Monia, a ja wiele godzin przesiedziałam w starej bibliotece uniwersyteckiej Uniwersytetu Wrocławskiego i bardzo sobie chwaliłam. Widocznie krzesła były wygodniejsze ;))
UsuńZostałam wiernym fanem Nocy Bibliotek. Szykuję się już do następnej edycji. Ale u Was coś pusto było, czyżby małe zainteresowanie?
OdpowiedzUsuńJa również :) Bo niby dlaczego tylko muzea mogą mieć swoją noc? ;)
UsuńU mnie pusto, bo tak jak napisałam byłam w pierwszej grupie zwiedzających ze startem punkt 18-ta. Przed nami jeszcze nikogo nie było, a kolejna grupa miała ruszyć pół godziny później. I rzeczywiście ruszyła, ale stwierdziłam, że tamte zdjęcia z wycieczką pominę - niech jedyną bohaterką będzie biblioteka :)
Świetne zdjęcia, dzięki ci za nie, zawsze byłam ciekawa tych miejsc. A Bralczyka bardzo sobie cenię.
OdpowiedzUsuńRozmowa z profesorem była tyleż zabawna, co i pouczająca. Bardzo ciekawa osobowość.
UsuńCudowna sprawa taka Noc Bibliotek! :)
OdpowiedzUsuńO pewnie! Mam nadzieję, że za rok będzie kolejna edycja :)
Usuń