„Więzienie jest jak garnek ciśnieniowy: kiedy wybucha, już nie da się go opanować.”*
Są więzienia niczym czterogwiazdkowe hotele, są też więzienia gorsze niż życie w slumsach. Osadzeni w polskich zakładach karnych bardzo często skarżą się na kiepskie warunki w celi, ale gdyby tylko wiedzieli, jak wygląda odbywanie kary w Azji lub Ameryce Południowej – swoje miejsce natychmiast jawiłoby im się dość luksusowo.
Więzienie Carandiru, to miejsce, którego nie ma. Nie oznacza to jednak, iż książka Drauzio Varelli jest literacką fikcją. Carandiru zostało zrównane z ziemią niespełna 13 lat temu. Wyburzenie było pokłosiem panujących tam wcześniej niehumanitarnych warunków i przemocy, a szczególnie jako symboliczny gest sprawiedliwości po więziennej masakrze, która miała miejsce w październiku 1992 roku.
„W tym zakładzie karnym jest więcej ludzi niż w niejednym mieście – ponad siedem tysięcy mężczyzn, co dwukrotnie lub trzykrotnie przewyższa liczbę przewidzianą w latach pięćdziesiątych, kiedy wzniesiono pierwsze pawilony. W najgorszych okresach zgromadzonych tu było dziewięć tysięcy osób.”
Aż trudno sobie wyobrazić taki ścisk, tyle ludzi, którzy nie zostali osadzeni za niewinność. Wśród nich oprócz złodziei, narkomanów i przemytników wielu to zabójcy i gwałciciele. Dla wielu z nich, przy porywczym charakterze i zdolności reagowania pod wpływem emocji – przeludniona cela jest iskrą, która rozpala ognisko konfliktu. A kiedy dodać do tego fatalne warunki sanitarne, nieremontowane, nieodświeżane cele, grzyb na ścianach, kałuże na podłodze, brak łóżek, kiepskie jedzenie i wszechogarniającą nudę – robi się z tego niezły koktajl frustracji.
Drauzio Varella obserwował życie Carandiru z punktu widzenia lekarza. Praktykował tam ponad dziesięć lat, starając się zapobiegać epidemii AIDS. Obraz jaki formuje się z jego wspomnień jest zarówno przerażający, jak i fascynujący. Ponieważ pracował w bezpośrednim kontakcie z więźniami – mógł podzielić się wieloma historiami o tym, jak niektórzy trafili za kratki, dlaczego boją się wyjść z więzienia i jak sobie w nim radzą. Był również świadkiem wspomnianej już masakry, którą władze Brazylii najchętniej zamiotłyby pod dywan, udając, że nie stało się nic, zwłaszcza, że winnych policjantów dosięgła sprawiedliwość dopiero dwa lata temu, czyli ponad dwadzieścia lat za późno.
Bardzo się cieszę, że „Ostatni krąg” znalazł się w finałowej piątce nominowanych do tegorocznej Nagrody za reportaż literacki im. R. Kapuścińskiego. Dzisiaj, tj. w czwartek 14. maja o godz. 20-ej odbędzie się gala wręczenia nagrody. Ciekawa jestem, czy jury doceni ten interesujący reportaż.
Jedyne zastrzeżenie kieruję do polskiego wydawcy, czyli do wydawnictwa Czarne. Otóż – książka została napisana w 1999 roku, więzienie Carandiru wyburzono w grudniu 2002 roku, a polskie wydanie ukazało się w roku 2014, kiedy po Carandiru dawno już osiadł pył. Tymczasem brak jest jakiejkolwiek o tym fakcie noty od wydawcy, co w moim mniemaniu jest, zważywszy na charakter książki, dużym uchybieniem.
Natomiast dobra wiadomość jest taka, że autor książki będzie obecny na odbywających się w tym tygodniu (14-17.05) Warszawskich Targach Książki. Wszyscy chętni niech sobie zapiszą sobotnie spotkanie w godz. 16.30-17.30 w Sali Londyn A.
Edit z 21.05.2015 r.: Moja relacja ze spotkania do przeczytania pod tym linkiem.
6/6
__________________
* cytaty: Drauzio Varella – Ostatni krąg. Najniebezpieczniejsze więzienie Brazylii; wyd. Czarne Wołowiec 2014
Dla znających portugalski (?) pod tym linkiem dostępny jest film dokumentalny o Carandiru
Przerażająca, a jednocześnie fascynujące lektura. Żyjąc tam, gdzie żyjemy, aż ciężko uwierzyć, że to wszystko prawda...
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo, bardzo Ci ją poleca. Jest świetna (jeżeli można tak napisać o książce traktującej o mało humanitarnym więzieniu).
Usuń