Skoro na blogu bez okazji pojawia się książka dla dzieci, znaczy, że coś się święci ;) A kiedy się wyświęci, to ten dotychczas niezbyt codzienny rodzaj literatury na Czytelniczym będzie pojawiał się być może częściej, niż raz w roku przy okazji Międzynarodowego Dnia Książki dla Dzieci.
Póki co – zbieram inspiracje i trochę wracam myślami do swoich książek z okresu dzieciństwa. I tak na przykład – dzisiejsza przypomina mi moją PRL-owską kartonową książeczkę 3D, w której otwieranie stron budowało zamki i różne cuda wianki. Szkoda, że już jej nie mam.
Mam za to od wydawnictwa Mamania równie uroczą kartonową książeczkę Hectora Dexeta „Oto jest ogród” dla dzieci w przedziale wiekowym 0-3. I śmiem nawet prorokować, że będzie niezłą atrakcją dla mojego malucha.
Treści jest mało, bo nie jest to książka do czytania, a do opowiadania i odkrywania natury na bardzo podstawowym poziomie: że w ogrodzie kwitną kwiaty, w dziupli mieszka sowa, pod liśćmi można trafić na małe stworzenia, z gąsienicy powstaje motyl, w jabłkach czasem trafia się robaczek, a liście bywają na wielkiej kałuży małym statkiem dla biedronek.
Karty z rysunkami posiadają wycięcia, które na drugiej stronie dopowiadają historię ze strony poprzedniej. A temat, w dobie dziecięcych lęków przed naturą, pozwala się z nią oswoić od małego. Mało tego, śmiem twierdzić, że w interaktywnych czasach to świetna analogowa alternatywa dla tabletów.
Dodam jeszcze, że Hector Dexet, nakładem Wydawnictwa Mamania, zachęca również do odkrywania przygód pewnej małej biedronki. A ja zachęcam Was do podzielenia tytułami książek, które sprawdziły się u Was.
________________________
Egzemplarz do recenzji przekazało wydawnictwo Mamania
Hector Dexet – Oto jest ogród, wyd. Mamania 2016
Liczba stron: 36
Oprawa: twarda
Premiera: sierpień 2016
Wymiary: 200x236 mm
Liczba stron: 36
Oprawa: twarda
Premiera: sierpień 2016
Wymiary: 200x236 mm
Oooo... Czyżby nadchodził czas gratulacji? ;)
OdpowiedzUsuńNiebawem ;)
UsuńCudnie! <3
UsuńGratulacje! :) Piękne są te książki Dexeta i w ogóle książki dla najmłodszych dzieci, których dawniej w ogóle nie było. A propos rozkładsnych książek z czasów PRL, to ja miałam takie wydanie "Królewny Śnieżki" - na jednej z pop-upowych ilustracji dziewczę leżało w trumnie wykknanej z przeźroczystej sztywnej folii, co mnie niezmiernie fascynowało. Spędziłam długie godziny nad tą książką :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńA propos książek - trochę żal tych starych, ale jak widać nowe bywają jeszcze lepsze. U Ciebie na blogu widziałam np. prześliczne Szopięta :)