Nic takiego.
Tylko cierpliwość.
Skromność.
Serce pełne pokoju.
I milczenie.
Uwaga giętka, lecz baczna.
Trochę zrozumienia, względów dla innego człowieka.
Ach!... Byłbym zapomniał.
Potrzebna jest
MIŁOŚĆ.
Pod spodem książka: Sheila Kitzinger – Pasja narodzin. Moje życie: antropologia, rodzina, feminizm
Taka książka: 144 strony, format połowy zeszytu A5, kilka zdjęć, tekst – tak na około godzinne nieśpieszne czytanie. A ile wiedzy, sztuki cierpliwości, miłości, szacunku i nowego spojrzenia na oczywistość z niej płynie.
Pierwsza myśl o dziecku, które właśnie przyszło na świat? Płacze! To dobrze! Znaczy żyje i ma mocne płuca. Tak? Na pewno? Frédérick Leboyer, prawie 98-letni francuski położnik ma na ten temat zupełnie inne zdanie.
A gdyby tak zobaczyć narodziny od strony dziecka, które właśnie przychodzi na świat? Czy są one dla niego przyjemne? Jak dużo czuje? Czy może być (nie)szczęśliwe? Dlaczego krzyczy po wyjęciu z macicy i czy rzeczywiście musi? Czy ma świadomość? Jak odczuwają jego zmysły? Skoro gorzej widzi, czy jest mu wobec tego obojętne intensywne światło? Czy przychodzące na świat dziecko nic nie wyraża swoją mimiką? A może jednak pierwszy krzyk, zaciśnięte oczy i zaciśnięte w piąstki lub mocno rozczapierzone palce sugerują, że narodziny odbiera jako przemoc?
A teraz przygaś światło, zwolnij ruchy, ucisz otoczenie, nie popędzaj czasu. Leboyer namawia, aby mówić językiem miłości – delikatnym dotykiem. I podchodzić do narodzin z szacunkiem:
Naucz się szanować
Tę chwilę narodzin.
Jest to moment delikatny, subtelny, przejście
Nieuchwytne tak samo, jak przebudzenie
rankiem.
Jesteśmy między dwoma światami,
Na progu.
Czy mały, przychodzący właśnie na świat człowiek zapamięta traumę narodzin? Na poziomie mózgu – nie. Ale jego pamięć ciała zachowa to w sobie: przyspieszony oddech, spięte plecy w kryzysowych sytuacjach, uczucie niepokoju.
Frédérick Leboyer w „Narodzinach bez przemocy” nieco poetycko, prawie szeptem i z dużą delikatnością nakłania do zmiany myślenia o najważniejszej chwili w życiu każdego człowieka.
Mówi: Zwolnij! Przygaś światło. Daj dziecku czas, nie poganiaj. Nie przecinaj pępowiny póki nie przestanie tętnić, połóż noworodka na brzuchu mamy, delikatnie dotykaj i masuj dłońmi to małe ciało – niech dziecko bez trudu zapomina o świecie, które porzuciło.
Z kategorii lektur ciążowych, ta książka w osobistym rankingu uplasowała się u mnie najwyżej. Utrzymana w duchu slow, bardzo subtelna, mimo że rozpoczyna się armagedonem krzyku. Przywodzi mi na myśl filharmonię z chwilową kakofonią dźwięków, następnie ciszą – kiedy dyrygent trzyma jeszcze ręce w górze, by następnie umożliwić rozbrzmiewanie tej uporządkowanej partyturą melodii.
A gdyby to przełożyć na obraz? Będzie wyglądać właśnie tak:
__________________________
* zdjęcia i cytaty: Frédérick Leboyer – Narodziny bez przemocy [Pour une naissance sans violece, przekł. Adam Szymanowski]; wyd. Mamania 2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz