sobota, 27 kwietnia 2013

Kulinarni czytają. Gospodarna Narzeczona - Na Kruchym Spodzie


Dzisiaj w cyklu „Kulinarni czytają” witamy Kasię - Gospodarną Narzeczoną. 
W sekrecie ;) powiem Wam, że teraz bardziej pasuje jej nick gospodarna żona i mama ;) 
Z gospodarzeniem u Kasi jest bardzo ciekawie i inspirująco. Wystarczy zerknąć na „Tydzień bez zakupów” na jej blogu Na Kruchym Spodzie. Z samych zapasów w kuchennych szafkach wyczarować takie egzotyczne cuda - chapeau bas! Chociaż dla ścisłości - na blogu wręcz roi się od kulinarnych ciekawostek: jak zrobić tofu, co to jest okara i co z niej przyrządzić i wreszcie - co można wyczarować smakowitego z domowego jogurtu? Przeczytajcie i zobaczcie sami. 
Ale miejcie na uwadze, że prawdziwą gwiazdą bloga jest bez dwóch zdań chleb Kasi i Lecha. Chleb na drożdżach lub - najczęściej - na zakwasie, zdrowo wyrośnięty, pięknie popękany, wręcz zachęcający by się w niego natychmiast wgryźć. Charlotte z Mokotowa może się przy nim schować ;) A jak jeszcze dodać, że Kasia poznała mistrza Hamelmana, to chyba więcej już nie trzeba dodawać? Przy okazji - skoro o naszym powszednim mowa – zerknijcie również na Gospodarne Szczęście, czyli piekarski blog, który Kasia prowadzi razem z Tilią z Kuchni Szczęścia. 

Kasiu, dziękuję, że zechciałaś tutaj gościć :) Już nie przedłużam tej przedmowy - adres bloga znacie, więc koniecznie po przeczytaniu poniższych odpowiedzi - tam zerknijcie. Naprawdę warto!



1. Książki, które czytam najchętniej:

Lubię długie klasyczne powieści z początku XX wieku, w szczególności rosyjskie, ale nie tylko. Nie wiem czy to tylko moje wrażenie, ale coraz mniej powstaje takich książek. Więcej jest udziwnień i gry z formą i bohaterów z przypadłościami, o których nie śniło się ojcom psychiatrii. Mnie brakuje długich, niekoniecznie głęboko psychologicznych (czytaj psychopatologicznych) historii. Te bardziej zaburzone (historie) mam na co dzień w pracy. Chcę czytać o ludzkich losach na tle historii, długich sagach rodzinnych, chcę się wciągnąć i zapomnieć o całym świecie. Chcę wiedzieć, że przede mną jeszcze ciągle dwieście trzysta stron. 
Przyznaję, że lubię też chick-lit. Czytam ją zwykle przy pogardliwych chrząknięciach mojego L. To dla mnie takie książki odprężające, tak zwane do pociągu. W chwilach kryzysu pomagają się wypłakać (bo znowu jej nie chciał), a potem wierzyć, że wszystko będzie dobrze (bo w końcu ją zechciał). 
Ostatnio zwróciłam się też ku kryminałom, którymi w wiekach nastoletnich gardziłam. Uwielbiam Agatę Christie, ale czytam też śnieżne skandynawskie makabry. Doskonała literatura na ciążę. Lubię też dobre komiksy, koniecznie po francusku. Mam słabość do Belgów to dlatego. Niestety zwykle szkoda mi na nie pieniędzy, wolę kupić kolejną formę do tarty lub zjeść coś pysznego.


2. Ulubiona książka kulinarna:

Z tym mam kłopot. Moja kolekcja książek kulinarnych rozrasta się z miesiąca na miesiąc. Trudno mówić o ulubionej, bo to się zmienia. Moja pierwsza książka kucharska to chyba "Nastolatki gotują", ale nie pamiętam, czy coś z niej ugotowałam. Moją pierwszą ważną książką była "Dania jarskie. Wielka księga kucharska". Robiłam z niej  całe imprezy. Dzięki temu odkryłam różne fasole, soczewice, soje, tofu i tarty. Tłumaczenie dziś wydaje mi się nieco koślawe, ale mam do niej pewien sentyment. 

Ulubiona aktualnie? Hmmm na pewno Bread Hamelmana, to dla mnie książka kompletna jeśli chodzi o pieczenie chleba. Ma dla mnie wartość szczególną, bo poznaliśmy się z autorem i nadal pozostajemy w kontakcie. Niezwykle przyjazny człowiek. Nie będę też oryginalna, jeśli napiszę, że uwielbiam książki Ottolenghi, bo to po prostu świetne książki. Lubię serie książeczek Le cordon Bleu, chyba wszystkie nie były wydane w Polsce, ale udało mi się upolować kilka po francusku i angielsku, bo choć nie jestem talentem językowym, książki kucharskie mogę czytać nawet w językach, których nie znam. No  i cała ja. Mogłabym tak wymieniać bez końca. Lubię książki kucharskie i już. Nie gardzę też takimi, gdzie bohaterowie gotują i nawet podane są ich przepisy. Ale to już całkiem inna historia.


3. Książkowe wyznanie:

Też na początku myślałam, że chodzi o wyzwanie. I tu wzorem dziadka z Szóstej klepki Musierowicz, chciałabym przeczytać całą bibliotekę według alfabetu na emeryturze. Jeśli mam coś wyznać, to może własnie to, że nadal wracam do książek Musierowicz i czytam, choć daleko im do świetności, nowe tomy. 

A jeśli miałoby być to coś wstydliwego? To zaglądam na ostatnie strony. I powiem wam, że wcale nie zaburza mi to czytania i bardzo rzadko coś rzeczywiście wyjaśnia. Tak jak z życiem. I co z tego, że wiedziałam, czego chcę. Dopiero to jak do tego doszłam jest ciekawe i decyduje o całym smaku. 

Bardzo rzadko zapamiętuję imiona bohaterów (te zresztą często przekręcam), wątki, cytaty. Nie mogę, więc niestety brać udziału w literackich dyskusjach. Co jak wiadomo kiedyś bardzo punktowano w towarzystwie. Przyjemność z czytania mam tu i teraz. 


4. Książka, którą czytam obecnie:

No obecnie to jest kulawo, przyznaję. Na usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że leżałam bite dwa miesiące w szpitalu i wtedy przeczytałam z 20 książek jak nic. Książką roku pozostają Balladyny i romanse Karpowicza, dawno się tak nie uśmiałam. Teraz poczytuję na zmianę o żywieniu niemowląt według pięciu przemian, Pochwałę  powolności Carla Honore (coś mi nie gra w tej książce) i Jerusalem Ottolenghi (dołączam się do zachwytów pozostałych kulinarek) i jakiś szwedzki kryminał. Jednym słowem groch z kapustą. Ale chyba wybiorę się do empiku, bo od dawna marzy mi się Tajemnica Abigel Marty Szabo. W dzieciństwie oglądałam ukradkiem serial na podstawie tej książki i długo potem o nim rozmyślałam przed zaśnięciem. 



6 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawie dowiedzieć się, co czyta Kasia i co lubi :)
    Fajnie.
    Też tak kiedyś miałam,że po prostu musiałam przeczytać ostatnią stronę, ale to się zmieniło, nawet sama nie wiem kiedy ;)

    Świetny ten cykl, zawsze z niecierpliwością wypatruję:)

    Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mi się zdarza zaglądać na ostatnie strony :) Choć teraz już nieco rzadziej ;)
    A "Tajemnicę Abigail" czytałam bardzo dawno temu, szczegóły dawno wywiało mi z pamięci, ale wiem, że mi się podobała :) Mam ją nawet w Polsce na półce (obok Musierowicz ;)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam recenzję "Tajemnicy..." i chyba też bym chętnie ją przyhodowała ;) Swoją drogą muszę coś naskrobać o polskiej literaturze.

      Usuń


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...