czwartek, 30 maja 2013

Varia: Uwolnij książkę! (nie tylko od święta)

1. czerwca, czyli już w najbliższą sobotę będzie jeden z tych ulubionych dni dzieci - małych i dużych ;) 
To świetna okazja na podarowanie komuś książki. Lubicie takiego rodzaju prezenty? Ja bardzo. Kiedy byłam mała – nie tylko wzrostem, bardzo często książki kupowała mi mama. Wolałam taki prezent bardziej, niż lalkę lub misia. Dzięki temu bajek miałam naprawdę sporo. Ale kiedy z nich już wyrosłam – oddałam cały stos dla biblioteki szkolnej. I chociaż później było mi szkoda rozstania z nimi, to pomyślałam sobie, że u mnie już się niepotrzebnie nie kurzą, a jakieś dziecko z nich skorzystało.

Okazuje się, że nadchodzący czerwiec również jest okazją do uwolnienia książek z naszych półek.
Pierwsza będzie 8. czerwca, dzięki akcji „Majewskich posadzili” w związku z projektem aktualizacji przestarzałych bibliotek, edukacji będącej elementem resocjalizacji i propagowania czytania przez osoby przebywające w zakładach karnych - „Książki w pudle”. 
Więcej o narodzinach pomysłu i samej akcji przeczytacie tutaj i tutaj.

(grafika umieszczona za zgodą Fundacji Zmiana)

Druga okazja pojawi się prawie 2 tygodnie później 20. czerwca na Ogólnopolskim Święcie Wolnych Książek. To już okrągła X edycja wydarzenia, organizowana przy udziale bookcrossing.pl polegająca na rozwijaniu i wspieraniu czytelnictwa, a także… odkurzaniu i zapełnianiu domowych półek z książkami ;) Więcej o akcji do poczytania tutaj i tutaj.



(grafika umieszczona za zgodą bookcrossing.pl)

Ale nie tylko okazyjnie - również na co dzień możecie zostać dawcami ;) niechcianych książek np. dla Bibliotek Sąsiedzkich. Jedna z nich zaczęła działać jesienią na Warszawskiej Pradze-Północ na ul. Okrzei 28. Jak tłumaczą pomysłodawcy – ta inicjatywa jest „próbą nawiązania do praskich tradycji bibliotek prywatnych i społecznych w okresie przedwojennym, podczas II wojny i po wojnie, gdzie biblioteki cieszyły się największą popularnością, kiedy tworzone były przez mieszkańców i dla mieszkańców.” Obecnie PBS ma za zadanie dotrzeć do najuboższych mieszkańców, a także aktywizować lokalną społeczność. Więcej na FB  pod nazwą Biblioteki Sąsiedzkie.


Jeżeli jednak nie będziecie mogli skorzystać z żadnej nadarzającej się okazji do uwolnienia niepotrzebnej już książki z własnego księgozbioru, a jednocześnie chcecie to zrobić, zanieście ją do Przytuliska Książek na Solec 103 (opcja dla warszawiaków) lub do najbliższej biblioteki, zostawcie ją - tak po prostu - na siedzeniu w pojeździe komunikacji zbiorowej albo napiszcie o tej niechcianej ogłoszenie na swojej ścianie na fejsie lub - jeżeli jesteście z Piaseczna i okolic - na fejsbukowym profilu Wysypiska Książek. To lepsze dla książki, niż domowy kosz na śmieci.


poniedziałek, 27 maja 2013

Historia w kuchni. Magdalena Tomaszewska-Bolałek - Tradycje kulinarne Japonii. Oraz rozwiązanie azjatyckiej loterii


Wspominałam niedawno o spotkaniu w związku z promocją książki „Japońskie słodycze”. Ponieważ od autorki - Pani Magdaleny Tomaszewskiej-Bolałek otrzymałam autograf w pierwszej wydanej książce jej autorstwa „Tradycje kulinarne Japoni” – nic już nie miałam na usprawiedliwienie wobec faktu, iż książka kurzy się na półce nieprzeczytana. Wzięłam ją więc do Polskiego Busa w dolnośląską podróż do rodziny. Mając w pamięci ciekawy wykład w Muzeum Etnograficznym – spodziewałam się równie interesującej opowieści. I nie zawiodłam się. 

Japońska historia kulinarna przedstawiona jest w książce chronologicznie wraz z kolejnymi okresami: od okresu jōmon (XII tysiąclecie p.n.e. – ok. 300 r. p.n.e.) przez najciekawszy moim zdaniem okres Edo (1600 r. n.e. – 1868 r. n.e.), aż do Ery Heisei (od 1989 r. do współczesności).

Kultura talerza japońskiego znacznie różni się od tego w Europie. Panuje na nim ład, symetria lub asymetria, dbałość o szczegóły i przestrzeń. Japończycy przede wszystkim jedzą dużo surowych produktów (w dużej mierze pod postacią sushi i sashimi) oraz zwracają uwagę, aby ich dobór zmieniał się wraz z porami roku. Jedzenie przy tym charakteryzuje się użyciem bardzo małej ilości przypraw, a te, które się dodaje - mają za zadanie wydobyć naturalny, a przez to najbardziej pożądany smak i aromat dania.

Ryż – jedno z najpopularniejszych produktów w Kraju Kwitnącej Wiśni określany jest za pomocą wielu wyrazów, np.: ryż jako roślina lub sadzonka to ine, ziarenko ryżu – kome, ryż ugotowany lub posiłek z ryżu – gohan, a ryż w daniach pochodzenia niejapońskiego określany jest mianem raisu. Warto odnotować, że ryż w odległym okresie yayoi stał się obiektem kultu i posiadał bóstwo, które nazywano Inari. I chociaż obecnie zboże jest w powszechnym użyciu  - przez dłuższy czas było dostępne tylko dla wybranych grup ludności – jak nietrudno się domyślić bogaczy o wysokim statusie. Prości ludzie musieli zadowolić się otrębami i łuskami powstałymi przy obróbce ryżu. Zmieszane z fasolą, warzywami i berem (inaczej: włośnicą) stanowiły potrawę, która nosiła nazwę zakkoku.

Skoro jesteśmy przy ryżu, warto wspomnieć o sake, które w Polsce błędnie określa się winem, bądź wódką ryżową. W odróżnieniu od wspomnianych – nie wymaga leżakowania, a jej produkcja bardziej przypomina warzenie piwa. Samo słowo sake w Japonii nie odnosi się do konkretnego napoju alkoholowego, ale oznacza każdy alkohol (bez znaczenia, czy jest on krajowy, czy obcego pochodzenia).

W okresie Muromachi (1333-1578) zaczęło rozwijać się rolnictwo, a wraz z uprawą zbóż na japońskich stołach zagościły makarony: soba, udon i sōmen. Obecnie każdy region kraju szczyci się własnym przepisem na danie z makaronem. Jako ciekawostka: w wigilię Nowego Roku jada się „sobę mijającego roku”, a na japońskiej „parapetówce” częstuje się właścicieli mieszkania (jeżeli jest ono wynajmowane) i osoby, które pomagały w przeprowadzce – „sobą przeprowadzkową”

Pierwsze restauracje w Japonii (jeszcze wcześniej niż we Francji) zaczęły pojawiać się w okresie Edo. Również wtedy rozprzestrzeniło się sushi, które początkowo było tylko sposobem konserwacji mięsa. Przy okazji – mieszacie wasabi w sosie sojowym? Niejeden Japończyk wzdrygnąłby się na ten widok ;) Taka czynność uważana jest za nieestetyczną. 

Z lektury książki można dowiedzieć się jeszcze wielu ciekawostek na temat japońskiej tradycji kulinarnej. Słowem przecież nawet nie wspomniałam o „czekoladkach obowiązku”, a także o czasem niebezpiecznych (zwłaszcza dla starszych ludzi) ryżowych ciastkach mochi, o portugalskich korzeniach japońskiej tempury, o tym, dlaczego cesarz ma zakaz spożywania fugu i dlaczego japońskie jabłka są takie drogie. 

Książkę pochłonęłam jak smaczny obiad. A po lekturze czułam niedosyt, że już się skończyła. Polecam ją gorąco tym, którzy interesują się Japonią, kulinariami, historią lub zwyczajnie – wszystkim ciekawym świata. Naprawdę warto. A ja tymczasem ostrzę sobie ząbki na najnowszą książkę autorki – „Japońskie słodycze”.


Ale to jeszcze nie jest koniec notki. Czas bowiem ogłosić zwycięzców „azjatyckiej loterii”, którą zapowiedziałam przy okazji opisywania spotkania w Muzeum Etnograficznym. Moja prywatna maszyna losująca pod postacią Pana R. wylosowała nowych właścicieli dwóch książek:



„Sushi” wędruje do Aciri
„Vegetarian Asian” otrzymuje Kamila Wojciechowska
Gratuluję i mam nadzieję, że się przydadzą. W sprawie ekspedycji - odezwę się do Was via @



sobota, 25 maja 2013

Kulinarni czytają. Ptasia - Coś niecoś


Z dumą niemałą przyznaję, że jestem jedną z pierwszych czytających i komentujących blog dzisiejszego gościa w cyklu „Kulinarni czytają” - Asi, czyli Ptasi.
Coś niecoś to dość skromny, nienarzucający się blog z bogatą treścią. Bardzo tam lubię wędrówki po kuchni austriackiej, a także śródziemnomorsko-arabsko-indyjskie akcenty w daniach. To u Ptasi dowiedziałam się o książkach Nigelli Lawson, Jamiego Olivera i coś niecoś o kuchni brytyjskiej. Zaglądałam również co ma dobrego do jedzenia w podróżniczych pudełkach. Tak swoją drogą, dzięki temu – sama noszę od 3 lat do pracy lanczboksy (i nie tylko z makaronem). Jeżeli lubicie staroświeckie desery – Coś niecoś Was nie zawiedzie. Koniecznie muszę wspomnieć jeszcze słówkiem o podrobach, których bardzo brakuje mi na większości blogów, a które u Ptasi znajdziecie w kilku rodzajach i wersjach.
A jeżeli lubicie koty, zobaczycie tam gwiazdę Bicę, która sławą musi się dzielić od czasu do czasu z kotami wyjazdowymi , a na co dzień z mazurskimi rezydentami: Popiołką, Karmi i Oscypkiem.

Ptasiu, dziękuję, że zechciałaś być Gościem na Czytelniczym :)


1. Książki, które czytam najchętniej:

Czytam to, co lubię. Można powiedzieć, że odreagowuję studia (anglistyka, specjalizacja: literatura brytyjska), kiedy czytałam głównie to, co musiałam, wszystko było ambitne, a każdy utwór rozbierałam na części pierwsze. W pewnym momencie miałam wrażenie, że już nigdy literatura nie będzie sprawiać mi przyjemności... ale na szczęście to minęło, jak choroba ;). Teraz czytam i powieści XIX-wieczne, i tzw. literaturę kobiecą, i obyczajową, i trochę fantasy, i kryminały. Niedawno odkryłam gatunek pt. romans historyczny. Jedyne skrzywienie, jakie mi zostało, że co najmniej 1/2 czytanej literatury jest w języku angielskim. 


2. Ulubiona książka kulinarna:

Oto moja kolekcja książek kulinarnych: 


Nie ukrywam, że z półki najwyższej b. rzadko korzystam. Nie mam jednej ulubionej, ale poniżej zestaw tych, do których sięgam najczęściej. 


3. Książkowe wyznanie:

Nie wierzę w czytniki. Wychowałam się (dosłownie, z racji pracy Mamy) w bibliotece, i dla mnie książka ma strony, okładkę, kurzy się i jest z papieru.


4. Książka, którą czytam obecnie:


Właśnie skończyłam "Sophia's secret" Susanny Kearsley (a' propos romansów historycznych) i zaczęłam odświeżać - po 20 latach - "Łuk triumfalny" Remarque'a. Nie wiem jednak, czy to nie przykład na to, że nie należy wracać do tego, co lubiliśmy mając naście lat, bo język powieści na razie trochę mnie drażni ;)


środa, 22 maja 2013

Kiedy Polka zostaje Matką. Grażyna Plebanek - Pudełko ze szpilkami















"Miałam być taka jak inni. Ale nic z tego nie wyszło Ani kariera, ani ślub, ani godzenie wszystkiego ze wszystkim. Bo nie pasuję do gotowych ról. (…) stawałam się nieważna. A potem przestałam czuć siebie." *

Marta, współczesna 30-latka, która po dorastaniu na prowincji wraca do rodzinnej Warszawy. Dzięki przyjaciółce Aleksandrze, przebojowej kobiecie sukcesu, żonie i matce dwojga dzieci otrzymuje szansę pracy w korporacji. Jednak piknikowe spotkanie integracyjne, które ma być furtką do szybkiej kariery okazuje się początkiem kłopotów i początkiem ciąży, w którą zajdzie z pewnym Łukaszem. Mężczyzna, ku zaskoczeniu Marty – okaże się niedługo później jej przyszłym szefem. Oczekiwanie na dziecko pogrzebie perspektywę zajęcia stanowiska Magdy, która właśnie przeszła na macierzyńskie, a także zmusi do szybkiego małżeństwa i równie ekspresowego poszukiwania nowego, większego i wspólnego z już mężem – mieszkania. Spowoduje również natłok negatywnych myśli i frustracji. 

"Brzuch mną rządził. Po lekturze ciążowego poradnika stał się pępkiem mojego świata, a ja skuliłam się za nim, wstydząc się przyznać do swoich myśli. Bo czego mogłyby dotyczyć, jeśli nie brzucha?! Rozpoczynając zapiski, bardzo chciałam wziąć życie w swoje ręce, ale brzuch mi na to nie pozwolił! Więc pytam – kto stoi za moim brzuchem, jeśli to nie mogę być ja? 
I jeszcze jedno: kiedy można się wreszcie zacząć cieszyć brzuchem?"

Kłopoty i brak czasu nie skończą się oczywiście z momentem narodzin Julka. Szybki powrót z urlopu macierzyńskiego, konieczność długiego przesiadywania w pracy oraz zatrudnienie niani, która zastąpi całymi dniami nieobecną mamę, spowoduje frustracje, wypalenie, a w końcu – zwolnienie się z pracy. Ostateczny krok również nie będzie wcale najlepszym wyjściem, bo również nie poprawi psychicznej i fizycznej sytuacji Marty (całe szczęście – o sytuację materialną bohaterka martwić się nie musi mając dobrze zarabiającego męża). Brak czasu dla siebie, absorbujące dziecko, zapracowany partner, zaniedbany wygląd i towarzystwo podobnych sobie matek sprawi poczucie wyrzucenia poza nawias.

"Piaskownica to wylęgarnia dużych kretynek, tyjących na bułkach z budyniem, chroniących nosy listkami babki przed palącymi promieniami. Słońce nie zna litości dla matek przycupniętych na brzegu piaskownicy. Z dziurą  na twarzy przypomina się syfilityka, a do syfilityka nikt się nie zbliży. Do nas też nikt nie podchodzi, właściciele psów krążą z daleka, nawet dozorczyni omija nas szerokim łukiem – to kobieta pracująca, my nie.
Nie jestem już niczyją koleżanką z pracy. Jestem babką piaskownikową, która w końcu rozsypie się cicho, bez żadnego powodu, bez żadnego porządku rozpadania się. Ot, tak – była babka, jest kupa piachu."

"Praca przy dziecku nie była pracą, za to siedzenie w domu było siedzeniem w domu. Pół etatu to bull shit, piaskownica to jest to! Tam parkują kibitki matek wychowujących przyszłość narodu, tam zsyła się rodzicielki przyszłych podatników, z których zarobków będzie się wypłacać emerytury obecnym decydentom w sprawach zsyłek – prezesom i członkom, za trzydzieści lat zgrzybiałym golfistom."

A w tle wydarzeń przewija się postać przebojowej Aleksandry, która pracę doskonale łączy z macierzyństwem, nieco zahukanej Moniki, do której wyglądem i zachowaniem zbliża się Marta, singiel ki Karoliny, która ma czas na rozwijanie swoich pasji, a także bliźniaczki Kasi - utyskującej, dzieciatej prowincjuszki zazdroszczącej siostrze lepszego bytu.


Powieść, pomimo dość zaskakującego zabiegu narracyjnego pokazującego w końcu rolę Łukasza w życiu Marty oraz happy endu - odczarowuje jednak wizerunek kolorowych kobiecych magazynów, w których macierzyństwo jawi się jako nieustające pasmo szczęścia i jedyny cel kobiety. Zwraca uwagę, na to jaką presję wywierają na młodych kobietach pracodawcy, uświadamia że wychowywanie dziecka w wielu wypadkach bywa wyłącznie sprawą kobiet, a niepracujące matki traktowane są jak trędowate.
Dobra książka na zastanowienie się nad kilkoma kwestiami - tak akurat na zbliżający się Dzień Matki.

5/6

Recenzja bierze udział w akcji "Polacy nie gęsi, czyli czytajmy polską literaturę!"
_______________
* wszystkie cytaty: Grażyna Plebanek - Pudełko ze szpilkami, wyd. WAB


poniedziałek, 20 maja 2013

Varia: Literackie podsumowanie minionego tygodnia

Miniony weekend obfitował w książkowe wydarzenia.


Po pierwsze od czwartku do niedzieli na Stadionie Narodowym odbyły się IV Warszawskie Targi Książki, na których wystawiło się całkiem sporo wydawnictw, odbyły się spotkania z autorami książek, a także prelekcje. Po raz pierwszy odbyła się też akcja Wymień książkę za książkę.



Powieści: 
Joanna Bator „Ciemno, prawie noc”. W.A.B., Warszawa 
Sylwia Chutnik „Cwaniary”. Świat Książki, Warszawa 
Anna Janko „Pasja według św. Hanki”. Wydawnictwo Literackie, Kraków 
Kaja Malanowska „Patrz na mnie, Klaro!”. Krytyka Polityczna, Warszawa 
Igor Ostachowicz „Noc żywych Żydów”. W.A.B., Warszawa 
Zośka Papużanka „Szopka”. Świat Książki, Warszawa 
Wit Szostak „Fuga”. Lampa i Iskra Boża, Warszawa 
Szczepan Twardoch „Morfina”. Wydawnictwo Literackie, Kraków 
Krzysztof Varga „Trociny”. Czarne, Wołowiec 

Komiks:
Maciej Sieńczyk „Przygody na bezludnej wyspie”. Lampa i Iskra Boża, Warszawa

Opowiadania: 
Zyta Oryszyn „Ocalenie Atlantydy”. Świat Książki, Warszawa

Dziennik: 
Jerzy Pilch „Dziennik”. Wielka Litera, Warszawa 

Wspomnienia:
Tadeusz Sobolewski „Człowiek Miron”. Znak, Kraków 

Reportaże: 
Katarzyna Surmiak-Domańska „Mokradełko”. Czarne, Wołowiec 
Mariusz Zawadzki „Nowy wspaniały Irak”. W.A.B., Warszawa 

Eseje: 
Tadeusz Lubelski „Historia niebyła kina PRL”. Znak, Kraków 
Małgorzata Szpakowska „Wiadomości Literackie”. Prawie dla wszystkich. W.A.B., Warszawa 

Tomy poetyckie:
Justyna Bargielska „Bach for my baby”. Biuro Literackie, Wrocław 
Urszula Kulbacka „Rdzenni mieszkańcy”. Stowarzyszenie Pisarzy Polskich oddział w Łodzi 
Tomasz Pietrzak „Rekordy”. Mamiko, Nowa Ruda 



Poezja:
Jerzy Kronhold, „Epitafium dla Lucy”, Zeszyty Literackie
Andrzej Niewiadomski, „Dzikie lilie”, Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum   Animacji Kultury
Kacper Płusa, „Ze skraju i ze światła”, Wydawnictwo Kwadratura, Łódzki Dom Kultury
Andrzej Sosnowski, „Sylwetki i cienie”, Biuro Literackie
Dariusz Suska, „Duchy dni”, Biuro Literackie

Proza:
Dariusz Foks, „Kebab meister”, Korporacja Ha!art
Jerzy Kędzierski, „Opowieść mężczyzny, który zarabia śpiąc”, Wydawnictwo  Rosemaria
Zyta Oryszyn, „Ocalenie Atlantydy”, Świat Książki
Andrzej Stasiuk, „Grochów”, Wydawnictwo Czarne,
Szczepan Twardoch, „Morfina. Warszawa 1939: kobiety, narkotyki i zdrada”, Wydawnictwo Literackie

Eseistyka:
Adam Lipszyc, „Sprawiedliwość na końcu języka. Czytanie Waltera Benjamina”, Wydawnictwo Universitas
Andrzej Niewiadomski, „Mapa. Prolegomena”, Ośrodek „Brama Grodzka – Teatr NN”
Jerzy Pilch, „Dziennik”, Wielka Litera Sp. z o. o
Małgorzata Szpakowska, „Wiadomości Literackie prawie dla wszystkich”, Wydawnictwo W. A. B.
Krzysztof Środa, „Podróże do Armenii i innych krajów z uwzględnieniem najbardziej interesujących obserwacji przyrodniczych”, Wydawnictwo Czarne


I po czwarte: wręczono nagrodę im. Ryszarda Kapuścińskiego za reportaż literacki. Po raz kolejny nagrodzonym został autor, którego książkę wydało wcześniej wydawnictwo Czarne. Laureatem jest Ed Vulliamy za reportaż "Ameksyka" o wojnach narkotykowych na pograniczu amerykańsko-meksykańskim.W latach poprzednich nagrodę otrzymała m. in. Swietłana Aleksijewicz za książkę „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”, o której pisałam już tutaj.


A to jeszcze nie koniec, bo do końca roku będzie jeszcze kilka wydarzeń. Więcej o nich można przeczytać tutaj. Ja czekam na ogłoszenie laureata nagrody Nike i nagrody Kościelskich.




sobota, 18 maja 2013

Kulinarni czytają. Ewelina - Around the Kitchen Table


Cieszę się, że mogę powitać długo wyczekiwanego gościa w weekendowym cyklu „Kulinarni czytają”, którym jest Ewelina Zawszepolka z Around the Kitchen Table
Pola to pasjonatka nieco podrasowanej rodzinnej kuchni polskiej. Na jej blogu można zauważyć autentyczną miłość do jedzenia. Tam traktowane jest ono  jak ciepły koc, który otula nas zimą. Bardzo lubię ewelinowe zachwyty nad kromką świeżo upieczonego chleba na zakwasie i miską aromatycznej zupy, dopieszczanie sernika i uwielbienie dla ciasta drożdżowego. Jej kuchnia jest sezonowa i zdrowa. I choć kosmopolitycznie czerpie z innych kuchni świata, to wciąż wydaje się bliska. 
Bardzo spodobały mi się propozycje porannych koktajli, a ponieważ jestem ostatnio ich entuzjastką (głównie zielonych lub jogurtowych), to zaadaptuję pomysły na własne potrzeby. Na podium jednak postawię szlachetnego piernika na zakwasie. Gorąco go Wam polecam – jest idealnie aromatyczny, smaczny i dojrzewa jeszcze długo po upieczeniu.
Pisząc o blogu Eweliny nie mogę nie wspomnieć o jej pięknych zdjęciach. Sprawdźcie, czy Wy również robicie się głodni po samym ich przejrzeniu. A jeżeli jesteście kociarzami, to niech Waszej uwadze nie umknie na blogu pewien kot, na którego wołają Lola

Polu, dziękuję, że poświęciłaś swój czas i zechciałaś tutaj gościć :) 


1. Książki, które czytam najchętniej:

Łatwiej mi napisać, jakich książek nie czytam. Są to wszystkie hiper modne i super fajne książki, czyli główni pozycje co leżą w Empiku na półce Top 20 lub te o których trąbią modne czasopisma. Nie przekonam się do Olgi Tokarczuk, Andrzeja Stasiuka czy Michała Witkowskiego. To zupełnie nie moje klimaty.
Za to lubię Jacka Żakowskiego oraz Mariusza Szczygła. Lubię czytać książki, które zostawiają głęboki ślad we mnie, niekoniecznie miły i przyjemny. Taką książką jest książka Piękni dwudziestoletni (Marek Hłasko) czy Rok 1984 (George Orwell). Nigdy nie podobała mi się Ania z Zielonego Wzgórza (Lucy Maud Montgomery), ale za to Dzieci z Bullerbyn (Astrid Lindgren) bardzo! Ostatnio przeczytałam ją ponownie jednym tchem. 
Uwielbiam dobre fantasy jak Władca Pierścieni i Hobbit (JRR Tolkien), w mig wchłonęłam caluśką Pieśń lodu i ognia (George R. R. Martin), ale co dziwne nasz Sapkowski mnie zupełnie nie kręci. Uwielbiam jak opisuje świat Orson Scott Card (szczególnie Saga Endera, Saga Cienia oraz Opowieści o Alvinie Stwórcy), Henning Mankell (szwedzki pisarz, który tworzy policyjne kryminały z Kurtem Wallanderem w roli głównej), a także Jo Nesbo (pisarz norweski którego cykl policyjnych kryminałów Harrym Hole w roli głównej połknęłam w 2 tygodnie). Jestem absolutnie zakochana w książkach, które napisał Carlos Ruiz Zafon, lubię Joannę Chmielewską i Elizę Orzeszkową.
Lubię czytać to, na co mam akurat ochotę, a także to co idealnie wpasowuje się w mój nastrój. 
Ach i ostatnio przekonuje mnie do siebie Marek Wałkuski.
I oczywiście na topie jest Jan Czernikowski i jego Ciasta, ciastka i ciasteczka.


2. Ulubiona książka kulinarna:

Jest ich sporo,  nie mam tej jednej jedynej. Na chwilę obecną są to książki, które widać na poniższych zdjęciach :)



3. Książkowe wyznanie:

Jestem okropna, ale lubię czytać wszelkie dedykacje , które ktoś zostawił na pierwszej stronie. To okropne uzależnienie, bo to tak jakby przeczytać czyjś miłosny liścik. Dlatego nigdy nie przeglądam cudzych książek, chyba że są to książki kucharskie. Natomiast uwielbiam wypożyczać książki z biblioteki, bo nigdy nie wiadomo jaką perełkę znajdzie się w takiej pozycji, która przeszła przez tysiące czytelniczych rąk.


4. Książka, którą czytam obecnie:

Jestem nudna, ale powróciłam do Opowieści o Alvinie Stwórcy (Orson Scott Card), wałkuję Jerusalem i Plenty (Yotam Ottolenghi & Sami Tamimi - warto podkreślić że jest to książka obu Panów) oraz zastanawiam się jak ugryźć starą, niemieckojęzyczną książkę kucharską wydaną w 1937 roku w Zurichu, którą znalazłam na śmietniku. 





Nosi tytuł Neuzeitliche Kochkunst für Gesunde und Kranke : Ein praktischer Lehrgang in allen Angelegenheiten der gesundheitsmäßigen Kochkunst, der Diät und Krankenküche. Jest cudna i nosi piękną dedykację z 1984 roku od Ysabelle z Berna. Czcionka jest przedziwna! Kartki lekko żółte. Ta książka ma w sobie jakąś tajemnicę, jestem tego pewna. 
W kolejce nadal czekają: Bóg urojony (Richard Dawkins) oraz Religia (Tim Willocks). 



środa, 15 maja 2013

Varia: Rzecz o autorskich spotkaniach, targach książki i konkursie

Rzecz będzie o dwóch autorskich spotkaniach, jednym konkursie i weekendowych targach. Dużo czytania ;) Zaczynamy :)

Tydzień temu, w czwartek 9. maja wybrałam się na autorskie spotkanie z Eduardem Mendozą w Matrasie. Spotkanie promowało IV część trylogii (sic! ;)) o damskim fryzjerze („Awantura o pieniądze albo życie”) oraz 10-lecie polskiego wydania fryzjera. 




(niestety nie wiem, kto jest autorem ostatniego zdjęcia, zostało umieszczone na profilu na FB  Księgarni Matras i Wyd. Znak - i niestety, nie odpowiedziano mi na zadane pytanie o autora, abym mogła personalnie zapytać o zgodę na wykorzystanie)

Na spotkaniu Pan Mendoza opowiedział m. in. dlaczego na bohatera wybrał akurat fryzjera. Odpowiedź była prosta – skoro w innych powieściach detektywami mogą być piekarze, malarze, czy dziennikarze, to i inna profesja też ma rację bytu. Co ciekawe, Mendoza kiedyś bardzo lubił czytać powieści detektywistyczne, sensacyjne i kryminalne, ale nie planował, że  przygody fryzjera będą miały II część i dalsze (I-sza została wydana w 1979 r.). Postanowił jednak dopisać ciąg dalszy z prostego powodu: autor zmieniał się i dojrzewał, a wraz z nim – Barcelona. Chciał to pokazać pisząc kolejne przygody. Swoją drogą – główny bohater tak jak na początku, tak i w ostatniej części pozostaje bezimienny. Mendoza tak bardzo utożsamił się z tą postacią, że trudno było mu ją nazwać. Tym samym fryzjer wciąż pozostaje Fryzjerem.
Jeżeli jeszcze nie czytaliście trylogii – zachęcam, bo jest bardzo zabawna. Polecam jednak czytać ją w takiej kolejności w jakiej była pisana (Sekret Hiszpańskiej Pensjonarki, Oliwkowy Labirynt, Przygoda Fryzjera Damskiego), gdyż kolejność wydawania jej w Polsce jest nieco inna. A już poza czterotomową trylogią ;) polecam lekturę innej książki Eduarda Mendozy – Brak wiadomości od Gurba. Również bardzo zabawna i lekka.


Kolejne spotkanie autorskie odbyło się we wtorek 14. maja w Muzeum Etnograficznym. Tym razem z Panią Magdaleną Tomaszewską-Bolałek, autorką książki „Tradycje kulinarne Japonii”. 



Okazją do spotkania byłą promocja jej najnowszej książki – Japońskie słodycze. Pani Magdalena interesująco opowiedziała o kulinarnej kulturze tytułowego kraju, która kształtowała się przez stulecia bez napływu obcych wzorców. Na japońskim talerzu ważne jest wszystko: kolor, faktura, smak, zapach, wygląd, a także… potencjalny dźwięk, jaki słyszy się np. przy gryzieniu. Istotna jest również pustka, uczucie niepełności – lepiej powstać od stołu z lekkim poczuciem niedosytu, niż z przejedzeniem, gdyż pozwala to bardziej zapamiętać potrawę. Ważna jest również prostota, gdyż Japończycy nie lubią złożonych smaków, każdy z nich powinien oddawać z siebie całą paletę doznań osobno. I chociaż smak potraw ma być prosty, w opozycji do tego całe danie zwykle na talerzu ma bardzo wyszukany wygląd. To dowodzi temu, iż kultura japońska jest kulturą skrajności. Bardzo istotną jest również sezonowość potraw, która szczególne znaczenie odgrywa właśnie w stosunku do słodyczy. I tak słodycze wiosenne kształtem i kolorem mogą nawiązywać np. do kwiatów wiśni lub śliwy. Kuchnia japońska zmienia się wraz z porą roku nie tylko smakiem, ale i wyglądem. 
Autorka zwróciła też uwagę, że wersja japońska łakoci nie jest adekwatna do tego, co Europejczycy zwykli uznawać za słodycze. W Japonii słodycze nie określają smaku produktu, a więc nie zawężają się tylko smaku słodkiego, ale pojawia się w nich także smak: słony, umami, gorzki, ostry i kwaśny. Słodycze występują w trzech typach: surowe, półsurowe i pudrowe, przy czym charakteryzują się krótkim terminem do spożycia. 
Słodyczy nie jada się tam codziennie – pojawiają się na szczególne okazje typu: uroczystości rodzinne, śluby, pogrzeby, święta, a także ceremonie herbaciane. Do produkcji najczęściej używany jest specjalny kleisty ryż, pasta z fasoli adzuki i sproszkowana herbata matcha. Czekolada natomiast jest zdobyczą nową, ale szeroko już wykorzystywaną. Wciąż jednak nawiązuje do tradycji japońskiej (czekoladki z sake, z prażonym czarnym sezamem lub herbatą matcha). Mało popularne i zarezerwowane głównie dla kobiet są lody (wytwarzane na mleku ryżowym lub krowim), ale też przyjmują smaki typowe dla kuchni japońskiej – dla nas dość kontrowersyjne, np. lód o smaku wasabi lub wołowiny z Kobe.
Zainteresowałam Was? Jeżeli tak, po więcej informacji musicie sięgnąć już do książki „Japońskie słodycze”. Jak tylko ją sobie kupię (a nastąpi to nie wcześniej, jak po wypłacie ;)), zapewne jeszcze coś postaram się napisać.


Japońskie spotkanie zainspirowało mnie do zorganizowania kolejnego konkursu. Nagrodą będą 2 książki kulinarne (z mojej półki) z tematem nawiązującym do spotkania. Oto ich zdjęcie. 


Sushi jest w języku polskim, Vegetarian Asian po angielsku. Jedna książka dla jednej osoby. Jak je zdobyć? Wystarczy w komentarzu napisać, na którą ma się chęć. Głosy pod tą notką zbieram do przyszłej niedzieli 26. maja do godz. 23.59.



A skoro o autorskich spotkaniach mowa, pamiętajcie, że jutro rozpoczynają się IV Warszawskie Targi Książki na Stadionie Narodowym, które będą trwały do niedzieli włącznie. 


Zerknijcie na program, może znajdziecie tam swojego ulubionego autora. A i oferta książek również zapowiada się obiecująco. Żałuję, że muszę wyjechać na weekend, bo chętnie też bym się wybrała. Przede mną rodzinne zobowiązania, ale Wam życzę miłej i owocnej wycieczki :)


poniedziałek, 13 maja 2013

Dziewczyny kontratakują. Sylwia Chutnik - Cwaniary





"Trzeba przyznać, że tych trzech dziewczyn nie dałoby się powstrzymać. Ich nieprawdopodobna siłą i determinacja nie były przecież zasługą siłowni czy sterydów, a prawdziwej wściekłości, taką, jaką znamy z dzieciństwa, kiedy ktoś złamał nam kredkę. Jak ktoś poderwał nam chłopaka, jak niesłużenie oskarżył, jak poniżył. 
Czemu te dziewczyny tak się biją? Bo chcą się zemścić. A na czym? Na życiu i na śmierci. A co chcą znaleźć? Może równoległe światy.
I wszystkie te malutkie zdarzenia rosną w człowieku, kiełkują, aby w odpowiednim wieku przybrać formę idealnie skrojonej sukienki w stylu zemsta." *

Oto historia czterech kobiet mieszkających we współczesnej Warszawie. Halina Żyleta właśnie jest w ciąży, a krótko po tym, jak się o niej dowiedziała, zamordowany został jej konkubent Antek. Celina Cios, to sprzedawczyni w sklepie odzieżowym, która również straciła swojego ukochanego w tragicznych okolicznościach. Stefania Karwowska – właścicielka salonu urody i matka dwójki dzieci boryka się z mężem, który w kłótniach lubi używać argumentu pięści. I jeszcze Bronka – w dzień elegancka pani prawnik, która w nocy jeżdżąc po mieście komunikacją miejską pracuje na 2-gim etacie naprawiacza świata.
Wszystkie bohaterki łączy nie tylko przyjaźń, ale również siła charakteru i misja „oczyszczania miasta z elementów męczących i zbędnych”, a są to m. in.: śmiecący papierkami, rozwalający się w autobusie młodzieniaszkowie, awanturujący się po pijaku oraz wszyscy napotkani zaczepiający kobiety bez powodu. Celem głównym jest jednak deweloper Kossakowski, za sprawą którego wyrzucani są ze swoich mieszkań lokatorzy warszawskich kamienic, a same kamienice następnie są wyburzane, aby na ich miejsce deweloperzy mogli zbudować 10-cio piętrowe szklane wieżowce. Czasem jednak w niewyjaśnionych okolicznościach kamienice, zamiast być wyburzane  – płoną. Kobiety (tuż po „nauczeniu dobrego zachowania” Andrzeja Karwowskiego – męża Stefy) podejmują się misji zaprowadzenia porządku w mieście. 
"Przyznać trzeba, że brygada zebrała się niezła: jedna baba w ciąży, druga zakochana, trzecia matka dzieciom, czwarta prawniczka na obcasie, a potem to już tylko gorzej: dwóch wariatów, jeden dziad z cmentarza. No i osiemdziesięciolatka z Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Chyba Piątego co najmniej!
Plan powstał dość sprytny, odrobinę nierealny, w zamierzeniu jednak słuszny. Należało dopaść w mieszkaniu samego Kossakowskiego, z zaskoczenia i w przykrych okolicznościach. A potem zrobić z niego pośmiewisko, i to takie, żeby facet czmychnął nie tylko z miasta, ale i z kraju. No, może trochę również obrabować i uszkodzić, chociaż w tej kwestii zdania były podzielone.
Akcja nosiła kryptonim „22 lipca” i miała odbyć się, no właśnie, wtedy."
Nie wszystko jednak idzie zgodnie z planem, przed akcją „wykrusza się” Bronka, a nauczka dana deweloperowi nieco wymyka się spod kontroli. Ostatecznie jednak po opadnięciu pyłu z gruzowiska pojawia się małe oczyszczenia. A sama „(…) historia zatacza koło, bo prawo karmy wyraźnie mówi o zbrodni i karze, inaczej nie można żyć na świecie, jeśli na nim sprawiedliwości nie ma.”


„Cwaniary” Sylwii Chutnik to historia o przemocy i bezsilności, wściekłości wywołanej tą bezsilnością, zbrodni i karze, o wymierzaniu sprawiedliwości i dość pokrętnej nauce dobrego współżycia społecznego. Z drugiej strony to opowieść o miłości, odwadze, o cierpieniu oraz o życiu i śmierci. Opisana hardo i lekko, nieco z humorem, choć traktuje o sprawach poważnych. To warszawska historia nie tylko ze względu na miejsce akcji. Ale  również uświadamiająca, że stolica jest „jak kromka chleba. Smaczna, zapychająca, ale niezdrowa”. I że w mieście żyją nie tylko warszawscy cwaniacy, ale także ludzie, którzy tracą na tym, że duże tętniące życiem miasto pożera swoich mieszkańców, wśród których Jolanty Brzeskie czasem przegrywają z niesprawiedliwością, a których śmierć „miejscy wojownicy” chcą pomścić na zasadzie „za zbrodnię – kara”.

5/6

Tutaj do obejrzenia wywiad z autorką "Cwaniar" o samej książce i akcji „Warszawa Czyta”, której bohaterką jest właśnie recenzowana powieść.

__________
* wszystkie cytaty: Sylwia Chutnik - Cwaniary, wyd. Świat Książki



sobota, 11 maja 2013

Kulinarni czytają. Agata Kurczak - Eksperymentalna Kuchnia i Pasta i Basta!

Dzisiaj w weekendowym cyklu „Kulinarni czytają” witamy Agatę alias Kurczaka (choć dla mnie już zawsze będzie Princess) z Eksperymentalnej Kuchni
Moja znajomość z Agatą zaczęła się od… talerza jej babci i zupy grzybowej. To jedna z dwóch pierwszych blogerek, z którymi udało mi się poznać poza Internetem – dawno to było, bo 4,5 roku temu z okazji wycieczki do Torunia (w którym wtedy mieszkała). Zaś od prawie 3 lat prowadzimy wspólnie makaronowy blog Pasta i Basta! A pod koniec 2012 r. Agata wraz z grupą blogerów nagrywała audiobooka z bajką dla dzieci o marionetce Loko, która musi uratować swoich przyjaciół przed złym dyrektorem teatru.

Wracając do jej bloga - Agata to eksperymentatorka, która nigdy nie trzyma się sztywno przepisów. Miłośniczka makaronu, owsianki, sushi, orzechów, brokułów i piersi z kurczaka ;) Ostatnio jednak rozwinęła się cukierniczo i słodzi na blogu swoim czytelnikom. Przepisy u niej nie są skomplikowane, więc dzięki temu nawet kuchenny laik może znaleźć tam coś dla siebie. Wszystkim zaś - bez względu na poziom umiejętności posługiwania się nożem kuchennym polecam zwrócić szczególną uwagę na dania z wykorzystaniem ciecierzycy (nie tak dawno były np. cieciorexo-szpinexy), quinoa i tofu. 

Zerknijcie koniecznie na Eksperymentalną Kuchnię :) A po makaron obie zapraszamy na Pastę i Bastę!
Princess - dziękuję :)


1. Książki, które czytam najchętniej:

Jestem fanką thrillerów medycznych. Pochłaniam je w tempie błyskawicy i nie raz zarwałam przez nie noce. Moim ulubionym autorem jest Robin Cook, ale i Kate Reichs. Nie wiem skąd to uwielbienie, filmów z tej kategorii nie lubię, ale w książkach się zaczytuję. 

Oprócz tego zaczytuję się w kryminałach Joanny Chmielewskiej. Nie to nie ze względu na nazwisko takie jak moje, ale niektóre jej książki naprawdę potrafią rozbawić do łez. A i łzy są w życiu potrzebne.
Lubię też lekką literaturę, zwłaszcza po intensywnym okresie w pracy czy na studiach. Wtedy sięgam po jakąś kobiecą książkę, zwykle o wielkiej miłości czy szalonym życiu, najlepiej z wątkiem kulinarnym w tle. Takie książki mnie relaksują, jak to mówię odmóżdżają, co czasem każdemu jest potrzebne.




2. Ulubiona książka kulinarna:

Bezkonkurencyjnie wygrywają tu książki Donny Hay za piękne zdjęcia, proste przepisy i ogólnie całokształt. Potrafię usiąść z którąś z jej książek (w oryginale) i przeglądać, przeglądać i przeglądać zdjęcia. Ma swój specyficzny styl, który urzeka mnie prostotą i brakiem przepychu.


3. Książkowe wyznanie:

Mimo, że uważam się za osobę inteligentną to rzadko sięgam po poważniejszą literaturę. Nie potrafię czytać tego typu książek, za dużo wymagają ode mnie skupienia i myślenia, a książki są dla mnie sposobem na odprężenie, nie mają mnie zmuszać do wysiłku, mają mnie przenosić do innego świata, bym mogła zapomnieć o codzienności.

No i jeszcze jedno, często zaczynam czytać i przestaję, bo dana książka po prostu mnie nie wciąga.


4. Książka, którą czytam obecnie:

Ostatnimi czasu, ze względu na permanentny brak czasu, nie mogę sobie pozwolić na książki inne niż takie, które w jakiś sposób wzbogacają moje umiejętności lub pomogą w pracy. Aktualnie przedzieram się przez Web Analitycs 2.0. i Światło w fotografii. Warsztaty ze Scottem Kelbym, ale marzy mi się coś lżejszego ;)




czwartek, 9 maja 2013

Biblioteczne święto. Umberto Eco - O bibliotece
















„(…) Biblioteka zawiera wszystkie struktury słowne, wszystkie warianty, na jakie pozwala dwadzieścia pięć symboli ortograficznych, ale ani jednej absolutnej niedorzeczności.” *

Tym oto wstępem z „Biblioteki Babel” Jorge Luisa Borgesa, Umberto Eco w eseju „O bibliotece” (będącym właściwie odczytem wygłoszonym 10.03.1981 r. z okazji 25-lecia Biblioteki Miejskiej w Mediolanie, mieszczącej się w Palazzo Sormani) rozprawia o… bibliotece właśnie. Zastanawia się nad jej funkcją: gromadzenia, umożliwienia czytania, dawniej ratunkiem przed zawieruszeniem się rzadkich manuskryptów i miejscem, w którym kopiści przed erą Gutenberga mozolnie przepisywali księgi. Wypunktowuje cechy złej biblioteki, jako koszmarnego miejsca, w którym bibliotekarze, niczym Cerber strzegą zasobów na kilometrowych półkach, gdzie stosuje się wielość kombinacji katalogowania, przez co znalezienie interesującej nas pozycji zakrawa o biblioteczny cud. Poza tym głównym celem takiej biblioteki powinno być zniechęcenie do czytania, a bibliotekarz powinien uważać czytelnika za nieroba i wroga. Wszystko oczywiście, jak to w przypadku Eco, napisane wdzięcznie i ze swadą. Następnie gładko przechodzi do wizji biblioteki przyjaznej, na wzór stawiając Sterling Library w Yale i bibliotekę uniwersytetu w Toronto – działające również w niedzielę, a co lepsze – w tygodniu otwarte do północy! W dobrej bibliotece zapewniony jest swobodny dostęp do regałów z książkami, informatyzacja w mgnieniu oka pozwala odnaleźć poszukiwaną książkę lub dowiedzieć się, kiedy nastąpi zwrot przetrzymywanej przez kogoś pozycji, na której nam bardzo zależy, albo umożliwić przetrzymywacza wytropić telefonicznie. W czasie dłuższego posiedzenia w czytelni, można z książką zejść na dół do baru na podgrzewane kiełbaski. A samo przebywanie w takiej bibliotece sprawia wrażenie przygody. Są oczywiście minusy dobrej biblioteki – dajmy na ten przykład kradzieże popularnych egzemplarzy. Eco stawia również pytanie o przetrwanie bibliotek w dobie informatyzacji. A na koniec cytując UNESCO, zastanawia się, czy utopijny obraz dobrej biblioteki, dostępnej dla wszystkich – bez względu na wszelkie różnice między ludźmi (fizyczne, wyznaniowe, narodowościowe, czy kulturowe) ma szansę kiedykolwiek się ziścić. Polecam.

O bibliotece nieprzypadkowo piszę teraz, bowiem wczoraj obchodziliśmy Dzień Bibliotekarza i Bibliotek, a jeszcze przez najbliższe dni trwa 10. Ogólnopolski Tydzień Bibliotek (pod hasłem: „Biblioteka przestrzenią dla kreatywnych”), mający za zadanie głównie przybliżyć czytelników do bibliotek, a także pokazać, że obecnie są to nie tylko miejsca z regałami zapełnionymi książkami, a i niejednokrotnie stają się również centrami życia kulturalnego.
Kibicuję akcji, bo dorastałam z bibliotekami. Korzystam z nich od pierwszej klasy szkoły podstawowej – na początek była to tylko biblioteka szkolna, ale kiedy szybko odkryłam, że mogę również korzystać z filii biblioteki miejskiej, z chęcią korzystałam z tej możliwości. Jeszcze do niedawna bywałam tam bardzo często i przynosiłam z nich porównywane stosy, jak teraz z księgarń i innych miejsc. Ba! W każdym mieście, w którym mieszkałam (czyli na obecną chwilę jest ich cztery) zawsze zapisywałam się do biblioteki w swojej okolicy. Ostatnio jednak nieco przystopowałam z odwiedzinami z bardzo prozaicznego powodu – zaczęłam od nowa i na dobre sama gromadzić własne książki. Jednakże sentyment do bibliotek mam i zapewne on pozostanie. Póki co, moje dwie warszawskie karty biblioteczne grzecznie czekają na bycie znowu użytecznymi. I mimo że schowane, to jednak są codziennie pod ręką, bo w portfelu. 



Na koniec w temacie bibliotek trzy ogłoszenia: dwa miejskie i jedno konkursowe:

Po pierwsze: z okazji Tygodnia Bibliotek ruszyła wczoraj akcja „Warszawa Czyta”, w której główną rolę odgrywa książka Sylwii Chutnik „Cwaniary”.

Po drugie: jeżeli lubicie jeździć na rowerze, proponuję zainteresować się imprezą „Odjazdowy Bibliotekarz”, o którym pisałam wczoraj na Facebooku. W Warszawie impreza odbędzie się w najbliższą sobotę 11. maja. Więcej informacji przeczytacie tutaj.

Oraz po trzecie: ogłaszam wynik poniedziałkowego konkursu bibliotecznego. Ponieważ pojawiły się tylko dwie odpowiedzi i obie były poprawne („Talizman, Magia i Miecz: Podziemia”), postanowiłam, że nie będzie losowania – nagroda, czyli opisywana wyżej książka Umberto Eco „O bibliotece” powędruje do Shinju i Nevermore. Dziękuję za udział, odezwę się do Was via @ 


________
* wstęp do: Umberto Eco, O bibliotece, wyd. Świat Książki


poniedziałek, 6 maja 2013

Konkurs biblioteczny :)

W związku z tym, że w najbliższą środę w kalendarzu wypada kolejne książkowe święto, bowiem 8. maja obchodzony będzie Dzień Bibliotekarza i Bibliotek, dlatego w dniach 8-15. maja odbędzie się Tydzień Bibliotek. Jest to najlepsza okazja, aby czytelnikowi przybliżyć ideę wypożyczania książek, przypomnieć o zawodzie bibliotekarza i pokazać, że biblioteka to obecnie nie tylko miejsce z kilometrami półek z książkami, ale również nierzadko centrum kulturalne. Hasło w 2013 r. brzmi: „Biblioteka jako przestrzeń dla kreatywnych”

O moich bibliotekach opowiem w środę, a teraz zostawiam Was z poniższym obrazkiem i związanym z nim tematycznym konkursem. 



Pytanie brzmi: „Jak się nazywa gra i dodatek, w którym występuje ten obrazek?”
Do wygrania książka :) Piszcie odpowiedzi pod tym postem do środy do godz. 20.00. Spośród prawidłowych odpowiedzi, w środę po godz. 20.00 wylosuję jedną osobę i ogłoszę zwycięzcę we wpisie o godz. 22.00 :) 

Czas - start ;)


sobota, 4 maja 2013

Kulinarni czytają. Monika - Stoliczku, nakryj się!

Niecierpliwie czekam na każdą kolejną sobotę, kiedy w cyklu „Kulinarni czytają” mogę powitać kolejnego gościa. Ostatnie zaproszenie z chęcią przyjęła Monika, z czego ogromnie się cieszę. 
Monia, zwana przeze mnie Żabką, to taka sympatyczna babeczka, z którą można pogadać o wszystkim, a na jej blogu cofnąć się nieco w czasy dzieciństwa. Monika „odkurza” tam rzeczy, które doskonale znam z moich szkolnych czasów: ciastka z maszynki, oponki, pampuchy (a po mojemu racuchy), smażony chleb, czyli grzanki. Najbardziej jednak lubię czytać opowieści o jej kuchni rodzinnej, a także kuchni dawnej oraz, co się łączy z poprzednimi, polskiej kuchni regionalnej, zapomnianej lub niedocenionej, a która oferuje wcale nie mniej smaczne dania, niż te, którymi zachwycamy się w kuchniach świata. 
A skoro o innych kuchniach mowa – u Moni znajdziecie również ciekawostki głównie z kuchni czeskiej, ale również bałkańskiej, arabskiej i żydowskiej. Oraz last but not least – nalewki! Pigwówka i porzeczkówka rządzą! Ale czy słyszeliście o listkówce? Zerknijcie koniecznie na blog Stoliczku, nakryj się! Jestem pewna, że znajdziecie tam coś dobrego dla siebie. Ja właśnie mam zamiar zbierać jałowiec, aby uskutecznić napój z jej jak dotąd ostatniej notki

A teraz oddaję głos Monice. Żabko dziękuję, za to, że zechciałaś tutaj gościć :) 

 1. Książki, które czytam najchętniej:


Literaturę faktu, dobre reportaże (ostatnie odkrycie - Źle urodzone. Reportaże o architekturze PRLu Filipa Springera, a nieodmiennie od wielu lat - Kapuściński, Tochman, Szczygieł, Smoleński), literaturę, której może nie nazwałabym reportażową, ale wyjaśniającą, opisującą codzienność w innych krajach (tu choćby książki o Japonii Bruczkowskiego a ostrzę sobie właśnie pazurki na Wałkowanie Ameryki Marka Wałkuskiego i Krainę Zimnolubów). Literaturę zwaną piękną, zwłaszcza tę trzymającą się blisko życia, ludzkich losów, codzienności (Myśliwski! Stasiuk!). I dla odmiany fantasy, sci-fi - miewam fazy, że czytam całymi seriami - Sapkowskiego, Tolkiena, Ursulę Le Guin, Lema czy Dicka (wygrywa oczywiście AS ;)). Do poduszki mogę czytać (o ile w ogóle czytałabym do poduszki..) literaturę popularno-naukową a nawet i stricte naukową dotyczącą etnologii (Kultura Ludowa Słowian K. Moszyńskiego rządzi :)). Uwielbiam przewodniki do oznaczania roślin, atlasy, mapy. Ciekawe autobiografie, wspomnienia (Niebo w kałużach Anatola Gotfryda polecam każdemu, niesamowita historia! Ostatnio zaczytuję się też w Mojej Warmii Edwarda Cyfusa, książce napisanej okropnym językiem, takiej gadce wiejskiego gaduły bez większego talentu do gadania, opisującej jednak rzeczywistość północno-wschodniej Polski, która jest mi niezwykle bliska), nie mogę się jednak przemóc do czytania listów, mam wrażenie włażenia z butami do cudzego życia. Po literaturę "do pociągu" jak tydzień temu napisała Kasia - też zdarza mi się sięgać, serię książek Hanny Kowalewskiej o Zawrociu przeczytałam jednym tchem.

2. Ulubiona książka kulinarna:


Lubię proste, autentyczne jedzenie i książki, które o takim jedzeniu piszą - uwielbiam więc stare książki kucharskie (niezastąpiona Disslowa, Kucharka Litewska), książki o kuchniach świata, kuchniach regionalnych, najchętniej takie, które poza przepisami mają sporo ciekawego, rzetelnego tekstu (seria Culinaria Konnemana, Silver Spoon, Wiedeńska kuchnia ciotki Herthy, Encyclopedia of Jewish Food czy mega popularna ostatnio, zresztą moim zdaniem - w pełni zasłużenie, Jerusalem). Marzę o wspaniałej, rzetelnej książce dotyczącej polskiej kuchni regionalnej, niestety dotąd na taką nie trafiłam. Moją ulubioną, absolutnie idealną, wspaniałą książką o polskiej kuchni w ogóle jest.. wydana w Australii Rose Petal Jam Beaty Zatorskiej. No i kocham Nelę R. :-)

3. Książkowe wyznanie:

A z tym pytaniem to mam problem. Wyznanie kojarzy mi się z jakąś wielką tajemnicą, a chyba w temacie książek takich nie mam, ale może powiem, że studiując na kierunku filologicznym, miewałam, a zresztą miewam nadal okresy totalnej awersji do słowa pisanego? Lubię czytać, ale zdarza mi się czasem przez kilka tygodni, miesięcy nie przeczytać absolutnie nic - po prostu (przemijający) wstręt do liter ;-) Aczkolwiek marzę też o tym, by którąś zimę (pewnie na emeryturze spędzić w mazurskiej głuszy, w domu z kominkiem i wielką biblioteką i nie robić nic prócz dokładania drew do ognia i czytania, czytania, czytania.. No i rozmawiania o tym co się przeczytało :-)

4. Książka którą czytam obecnie:

Jak zwykle kilka książek na raz, a pod ręką akurat mam "Z pamiętnika niemłodej już mężatki" Magdaleny Samozwaniec.



czwartek, 2 maja 2013

Książki na stos - kwietniowy

Filozof Arthur Schopenhauer stwierdził: „Kupowanie książek byłoby dobrą rzeczą, gdyby można było również kupić czas na ich przeczytanie; zazwyczaj jednak myli się kupowanie książek z nabywaniem ich zawartości.” 
Walcząc z czasem - czytając „nabywam” zatem zawartość książek, co nie przeszkadza mi układać kolejne stosy. Oto fanty uzbierane w kwietniu:


Półka polska (od góry):


1. Małgorzata Gutowska - Adamczyk, Mariola, moje krople (audiobook- otrzymałam od autorki podczas spotkania z okazji Światowego Dnia Książki, pisałam o tym tutaj.
2. Grażyna Plebanek, Pudełko ze szpilkami (o 30-latce, która przyjeżdża do Warszawy z prowincji za pracą, w której kroi się perspektywa awansu, ale pojawia się niespodziewana ciąża…)
3. Antonina Kozłowska, Czerwony rower (bo wiem, co młoda pisarka czyta, a chcę wiedzieć – jak pisze)
4. Grażyna Jagielska, Płaskuda (o komunikacji w związku i o marzeniach – więcej tutaj)
5. Kazimierz Sejda, CK Dezerterzy (wiedzieliście, że film był adaptacją książki? – ja nie)
6. Michał Witkowski, Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna – Szczakowej (o zbieractwie, książka nagrodzona Paszportem Polityki w 2007 r., wciąż nie przeczytałam „Margot”, więc niech ten Witkowski będzie na pocieszenie ;))
7. Agnieszka Podolecka, Żar Sahelu (ponieważ zachęcił mnie wpis z autorką w roli głównej na blogu Wieczór z książką)
8. Iwona Kienzler, Dziwactwa i sekrety władców Polski (polska historia na wesoło i tabloidowo ;))
9. Sylwia Chutnik, Cwaniary (bo jeszcze nic nie czytałam tej autorki, a jest okazja w związku z akcją Warszawa Czyta)
10.Jacek Dehnel, Młodszy księgowy. O książkach, czytaniu i pisaniu (Dehnela biorę w ciemno, bo lubię i cenię jego książki, a jak jeszcze taki temat , to czegóż chcieć więcej? ;) Książkę sprezentowałam sobie z okazji Światowego Dnia Książki – poszłam tematycznie ;))


Półka zagraniczna (od góry):


1. Barbara Demick, Światu nie mamy czego zazdrościć. Zwyczajne losy mieszkańców Korei Północnej (czytam obecnie, reportaż o państwie – zagadce, skansenie komunizmu, wstrząsający, zadziwiający, ciekawy; Książkę, wyczekaną, podobnie jak Dehnela – również sprezentowałam sobie z okazji Światowego Dnia Książki)
2. Joyce Carol Oates, Ostatnie dni (11 opowiadań autorki, którą znam tylko z lektury „Amerykańskich apetytów”, a jestem jej pozostałych książek bardzo ciekawa)
3. Carlos Maria Dominguez, Dom z papieru (krótka powieść o miłości do książek, pisałam o niej tutaj)
4. Mark Owen, Niełatwy dzień. Pierwsza i jedyna relacja komandosa sił specjalnych Navy Seal, które doprowadziły do śmierci Osamy Bin Ladena (wygrana w konkursie gdańskiej księgarni, Siostro dziękuję za pomoc w przesyłce :))
5. Michele Lesbre, Czerwona sofa (spontaniczny zakup w taniej książce w dniu Światowego Dnia Książki, opowieść o wyprawie transsyberyjską koleją do ukochanego niegdyś mężczyzny, podobno bardzo melancholijna i delikatna opowieść)
6. Eliseo Alberto, Niech Bóg sprawi, żeby istniał Bóg (efekt wymiany drapaka, którego Pan Kot kompletnie zignorował za książkę; kubański emigrant odsiaduje karę więzienia w klatce w zoo)
7. Susan Wiggs, A między nami ocean (to również efekt wymiany, tym razem za tusz do rzęs ;) opowieść o trudach małżeństwa z marynarzem, mam nadzieję, że książka nie okaże się typowo babskim czytadłem ;))
8. Stephen King, Lśnienie (przedstawiać chyba nie trzeba, czekam z obejrzeniem filmu, aż przeczytam książkę – zgodnie z zasadą „najpierw papier, potem obraz”, jedna z niewielu książek Kinga, której jeszcze nie przeczytałam, już się nie mogę doczekać na lekturę :))



Coś z tego stosu czytaliście? Coś szczególnie polecacie?



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...