Nie śpieszyłam się dzisiaj do domu. Koniecznie chciałam zostać w Centrum na czas Godziny W.
Było warto. Nie spodziewałam się, że przy Rotundzie będzie tylu ludzi. Punkt 17-ta zawyła syrena, zatrąbiły klaksony, odpalono race, a po wszystkim słychać było klaskanie. A potem... potem wszyscy rozeszli się w swoją stronę. I chociaż Warszawa wróciła do życia, jeszcze przez chwilę codzienny popołudniowy gwar miasta, był jakby przytłumiony. Ciekawe wrażenie :)
A ponieważ dzisiaj jest pierwszy dzień sierpnia, znaczy to tyle, że czas posumować książkowe zdobycze minionego miesiąca. Nie spodziewałam się, że będą takie spore, bo portfel w miejscach, gdzie można kupić książki - trzymałam głęboko w torbie. Cóż... wszak nie samymi książkami się żyje, a czasem nawet wypadałoby coś zjeść. Tym samym mój książkowy wydatek w lipcu zamknął się w okrągłej liczbie… 4 złotych :)
Idziemy od góry:
1 i 2. Antonina Kozłowska: „Trzy połówki jabłka” i „Kukułka”; prezenty, które otrzymałam od Autorki obu powieści. To dla mnie cenne książki, zwłaszcza, że obie zawierają dedykacje dla oczka. Mam nadzieję przeczytać je podczas zbliżającego się dużymi krokami urlopu. Tymczasem zapraszam do recenzji innej książki Autorki - mowa tu o „Czerwonym rowerze”.
3. Robert Karjel – „Szwed, który zniknął”; debiutujący na polskim rynku kryminał o pewnym szwedzkim policyjnym agencie, który wyjeżdża do USA, aby wykonać tam swoje zadanie. Niespodziewane jednak sam okazuje się personą, którą interesuje się FBI. Książka do recenzji od wydawnictwa Czytelnik – lektura również czeka na więcej czasu podczas sierpniowo-wrześniowego urlopu.
4. Pamela Druckermann – „W Paryżu dzieci nie grymaszą”; nagroda w jednym z konkursów organizowanych przez Matras na czytelnicze hasło. Myślę, że stylem i wymową będzie trochę nawiązywać do innej „francuskiej” książki - „Francuzki nie tyją”.
5. Robert Graves – „Klaudiusz i Messalina”. Oto i efekt defraudacji owych 4 złociszy. Wyszperałam ją z myślą o Panu R. w moim ulubionym antykwariacie na Powiślu. Pan R. skończył właśnie czytać pierwszą część, czyli „Ja, Klaudiusz” i bardzo jest ciekaw, co Graves napisał dalej w fikcyjnej biografii rzymskiego cesarza.
6-9. A te książki już znacie, są to kulinarne zdobycze, będące efektem wymiany, której dokonałam w pewną gorącą niedzielę lipca podczas 1. Targów Książki Kulinarnej.
Bardzo lubię oba tomy napisane przez Gravesa. Długo przez nie płynęłam, ale warto było - choć "Ja, Klaudiusz" zdecydowanie lepszy:)
OdpowiedzUsuńPan R. również bardzo chwalił książkę.
UsuńMam ją w planach od dłuższego czasu, tylko wciąż wpadają mi nowe książki ;)
"Kukułką" bym nie pogardziłam :D
OdpowiedzUsuńLiczę właśnie, że będzie to dobra lektura :)
UsuńA ja oczywiscie skupian sie na kulinarnych. Bialoruskiej jeszcze brakuje w moich zbiorach:-) A ta na koncu jakbys mogla zdradzic co kryje?
OdpowiedzUsuńDopiero teraz zauważyłam, że przegapiłam Twój komentarz. Przepraszam.
UsuńWspomniałam o niej tutaj: http://czytelniczy.blogspot.com/2013/07/1-targi-ksiazki-kulinarne-kilka-sow-o.html
A więcej coś mogę Ci o niej napisać, a raczej wypisać potrawy - jutro, za dnia :)
Pozdrawiam