We wtorek w związku z premierą książki Harukiego Murakamiego w trzech miastach w Polce stanęły automaty z książkami. Z automatu zdarzało mi się kupować kawę lub czekoladę, nigdy - książki. Dlatego postanowiłam sprawdzić jak to realnie wygląda. Nadarzyła się okazja, bo i tak jechałam wieczorem do centrum na spotkanie Literatury Stosowanej w Teatrze Studio (tym razem tematem była twórczość tegorocznej noblistki Alice Munro). Zamiast więc od razu iść na pl. Defilad, weszłam uprzednio do holu głównego Dworca Centralnego, a tam napotkałam taki widok:
Mogą się zapewne pojawiać oburzone reakcje, że jak to tak można obdzierać książkę z duszy księgarnianej. Że przecież zamyka się coraz więcej księgarń, jak np. ostatnio MDM na Koszykowej i „Conrad” na Jerozolimskich. Fakt, trzeba przyznać, iż automat nie jest „naturalnym” miejscem dla książki, ale też wcale nie takim najgorszym. Ja to traktuję jako ciekawostkę i tylko ciekawostkę. Bo tak naprawdę najbardziej lubię antykwariaty. Księgarnie nie wywołują u mnie aż takiego bicia serca – może dlatego, że nowe książki głównie kupuję przez Internet. I również dlatego, że świeży zapach farby drukarskiej to nie to samo, co antykwaryczny zapach historii.
Kiedy kilka lat temu mieszkałam we Wrocławiu – lubiłam odwiedzać antykwariat na Szewskiej. Raz, że był blisko Rynku i Uniwerku, dwa – mieszka tam kot Dante (obecnie ma jeszcze „brata” Fufu vel Fuko).
W Warszawie też znalazłam swoje księgarskie miejsce – na Powiślu. W jednym z moich ulubionych rejonów miasta, cichym zakątku, mimo że znajdującym się niedaleko centrum. Mam tutaj kilka ulubionych punktów: warzywniak pod chmurką koło Carrefour’a, piekarnię na rogu Solca i Tamki, księgarnio-kawiarnię „Tarabuk” na Browarnej, restaurację wegetariańską „Vegdeli” na Radnej i wreszcie – „mój antykwariat” na Solcu.
Nazywa się Bibliomania. Oprócz sprzedaży książek pełni również funkcję przytuliska dla nich. Na samym początku korzystałam właśnie tej drugiej opcji, kiedy Pan R. zrobił przegląd swoich zbiorów. Dopiero później zaczęłam pojawiać się tam już nie z książkami, ale po książki.
Za każdym razem, kiedy wchodzę do środka, czuję się jak Daniel Sempere, którego ojciec przyprowadził do Cmentarzyska Zapomnianych Książek*. Stosy książek górują nade mną, a ja, aby dotrzeć do konkretnej kategorii przeciskam się wąskimi przejściami i mam wtedy wrażenie, że chodzę po malutkim labiryncie.
Tym, co najbardziej lubię w tym antykwariacie są ceny. Praktycznie nie zdarzyło mi się tam kupić książki za więcej niż 10 zł (choć i bywają takie). Raz nawet zupełnie przypadkowo upolowałam starą Joyce Carol Oates za złotówkę. Druga dobra rzecz - nierzadko pojawiają się tam książki, które wcale nie tak dawno miały swoją premierę w księgarni. I one również są w odpowiednio przyjemnej dla portfela cenie.
Jak poruszać się po antykwariacie? To proste – jest dział m. in. domowo-kulinarny, dziecięcy, historyczny, fantastyczny, obcojęzyczny. Mnie jednak najbardziej zawsze interesuje dział beletrystyczny, którego jeden stos jest ułożony tuż przy wejściu, drugi (ten jest bardziej detektywistyczny) - naprzeciwko kasy.
Aby dowiedzieć się ile kosztuje dana książka, wystarczy zerknąć na wewnętrzną stronę tylnej okładki. Jeżeli poszukujemy jakiejś konkretnej książki – zawsze można zapytać o nią zorientowanych w zbiorach właścicieli antykwariatu. Ale jeżeli zdajecie się na własne poszukiwania – zarezerwujcie sobie trochę więcej czasu i nie przychodźcie z siatami z jakiś zakupów. Nie będzie na nie miejsca, a Wam przecież będą potrzebne wolne ręce przy przekopywaniu się w stosach książek ;)
Aby dowiedzieć się ile kosztuje dana książka, wystarczy zerknąć na wewnętrzną stronę tylnej okładki. Jeżeli poszukujemy jakiejś konkretnej książki – zawsze można zapytać o nią zorientowanych w zbiorach właścicieli antykwariatu. Ale jeżeli zdajecie się na własne poszukiwania – zarezerwujcie sobie trochę więcej czasu i nie przychodźcie z siatami z jakiś zakupów. Nie będzie na nie miejsca, a Wam przecież będą potrzebne wolne ręce przy przekopywaniu się w stosach książek ;)
Gorąco polecam :)
____________
Antykwariat/Księgarnia Bibliomania, ul. Solec 103 (Powiśle).
Dojazd: pociągiem (stacja PKP Powiśle), tramwajem (przystanek Most Poniatowskiego) i autobusem (przystanek Topiel na Tamce, Jaracza na Dobrej i Most Poniatowskiego)
* Carlos Ruiz "Zafon – "Cień wiatru"
Na Solcu bywałam przed laty a teraz ciągle odkładam wizyte, gdyz musialabym p,ojść tam z Juniorem, a ten pewnie w kilkanaście minut zrbiłby tam jesień średniowiecza.
OdpowiedzUsuńMDM widziałam już w wakacje, że się zwija. Zaś Conrad - i tak sie dziwię, że tyle przetrwał, przecież tam od lat były pustki.
W Conradzie były pustki od dziesięcioleci; pamiętam, jak w liceum robiłem rundy po księgarniach w centrum, to tam nigdy nic nie było.
UsuńDokładnie. Robiłam zakupy w tej księgarni na Nowym Świecie, co jest teraz Matras, w PIWie, w KiW-ie, w Conradzie nigdy.
UsuńA w której jest Matras? W Leksykonie? Od studiów nie byłem na Nowym Świecie :)
UsuńW leksykonie.
UsuńInteresująca rozmowa. W Conradzie byłam raz i to na krótko przed zamknięciem. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to kalendarze. I mimo, że wybór książek nie był oszałamiający, to jednak szkoda, że takie samodzielne księgarnie ustępują miejsca Empikom i Matrasom. Pewnie najlepszym rozwiązaniem obecnie będzie wąska specjalizacja.
UsuńMatrasem w miejscu Leksykonu też byłam zaskoczona. Całe szczęście kot Docent jeszcze się tam przechadzał między regałami ;)
Pozdrawiam
Ciekawy ten automat bo Murakami to mój ulubiony pisarz,a o przeczytaniu jego najnowszego działa, oczywiście marzę ;)
OdpowiedzUsuńJa z Murakamim zaliczyłam dopiero jedno podejście. Ale mam w domu jeszcze dwie jego książki, więc niebawem będę nadrabiać :)
UsuńPozdrawiam
Do takiej Biblimanii chętnie bym się przeprowadziła...
OdpowiedzUsuń:))) Tak, mi też się podoba to miejsce ;)
UsuńTo miejsce wygląda fantastycznie! Automat z najnowszym Murakamim też mnie kusił, tyle, że na dworcu we Wrocławiu.
OdpowiedzUsuńO tak:) Bardzo je lubię odwiedzać :)
UsuńDzięki za podsunięcie tego antykwariatu na Solcu, rzadko bywam w tej okolicy więc teraz będę miał okazję, może w końcu uda mi się zapolować i za jakieś normalne pieniądze kupić brakujący tom "Kino, wehikuł magiczny".
OdpowiedzUsuńUwielbiam antykwariaty, zawsze człowiek coś wyszpera za małe pieniądze, a książki będą miały ten lekki zapaszek stęchlizny, wilgoci, który jedni nie cierpią a ja lubię.
Podobny klimat jest w antykwariacie "Gryf" na ul. Dąbrowskiego, można wejść i zagubić się na długi czas. A może ktoś jeszcze pamięta Pałac Starej Książki vel Antykwariat Chimera? To było coś.
Paweł
Pawle, Bibliomanię gorąco polecam.
UsuńChimerę znam tylko z nazwy, niestety. Do Gryfa się wybiorę :) Dziękuję.