sobota, 28 czerwca 2014

Co dobrego na wakacje? Lucy Maud Montgomery - "Błękitny Zamek"


Rozpoczęły się wakacje! Ja swoje ostatnie pełnowymiarowe wakacje spędzałam 12 lat temu, więc teraz koniec czerwca to już żadna atrakcja, bo urlop mogę przecież wziąć, kiedy chcę ;) A tak się składa, że w tym roku jego część wykorzystuję właśnie teraz.

Wakacje to czas, odpoczynku. Dla niektórych to również okres na lekturę książek lekkich, takich, które nie angażują za bardzo, a przy okazji są również przyjemną lekturą. 
Właśnie taką książkę potrzebowałam po „Miłości z kamienia" Grażyny Jagielskiej. Traf chciał, że akurat pożyczyłam od koleżanki książkę Lucy Maud Montgomery.


Och! Któż nie zna Ani z Zielonego Wzgórza. To jedna z moich ulubionych książek ze szkolnych czasów. Przeczytałam całą serię i prawdę mówiąc… chyba przeczytałabym ją raz jeszcze ;) Może zdziwicie się tak samo, jak ja na wieść, że L.M. Montogomery nie lubiła swojej bohaterki. Po pewnym czasie popularność serii o Ani zaczęła jej ciążyć. Mimo to pisała dalej – na szczęście dla nas – czytelników ;)
Oprócz Ani napisała również wiele innych książek. Słyszałam o Rilii, o Emilce, ale o „Błękitnym Zamku” – nie. Ale już poznałam ;)

„Błękitny Zamek” mogę określić mianem dziewczyńsko – pensjonarskiej krótkiej (zaledwie 170 stron) historii życia Valancy Stirling. Valancy jest panną, ma 29 lat, więc w towarzystwie jest już stracona jako dobra partia, skrępowana konwenansami niczym gorsetem. Wiedzie żywot zahukanej, nieśmiałej członkini rodu „biednych bogaczy”. Na jej tle jeszcze bardziej lśni gwiazda kuzynki – Oliwii. Cała rodzinka to niezły zbiór dziwadeł. Na ten przykład: aby wybrać się do lekarza, każdy z rodziny najpierw powinien uzyskać akceptację wuja Jima, wuj Beniamin rzuca z rękawa sucharami, na które sam sobie opowiada, kichanie jest zabronione, podobnie jak czytanie książek – wyjątkowo zgodę na lekturę Valancy uzyskała tylko na książki przyrodnicze. 

„Po chwili Valancy kichnęła. Zgodnie z kodeksem zasad Stirlingów, kichanie w towarzystwie świadczyło o złych manierach. 
- Zawsze można się powstrzymać, przyciskając palcem górną wargę – w głosie pani Striling brzmiała nagana.”


„Powieści czytać jej nie pozwalano, ale książki Fostera powieściami nie były. 
- To książki o przyrodzie – wyjaśniła bibliotekarka Pani Stirling. – Wszystko o lasach, ptakach, owadach i tym podobnych rzeczach. – Valancy otrzymała więc zgodę na lekturę, choć nie bez oporu, bo nie udało się ukryć, że sprawia jej ona prawdziwą przyjemność. A rodzina wyznawała pogląd, iż czytanie, rozwijające umysł lub uczucia religijne jest dozwolone, a nawet godne pochwały – jednakże książki, które się podobają, są niebezpieczne.”

Jednym zdaniem – wiedzie maarny, nudny żywot, zależnej od członków rodziny, starej panny. Pozostaje jej tylko marzenia.

A oto i wyjaśnienie tytułu

Niefortunna pomyłka przewraca Valancy świat do góry nogami. Paradoksalnie diagnoza lekarska o rychłej śmierci powoduje, że główna bohaterka nagle zaczyna żyć pełnią. Nareszcie mówi, to co uważa za słuszne, robi to co wcześniej było zabronione, czyta to, co chce i… kicha, kiedy ma taką potrzebę ;) A nawet, o zgrozo! Oświadcza się mężczyźnie. Na domiar złego jest nim okoliczny hulaka, o którym krążą legendy. Nietrudno się domyślić, że Valancy przez to wpada w niełaskę rodziny.


Jak na ten rodzaj dziewczyńskiej prozy, wszystko oczywiście kończy się pozytywnie dla głównej bohaterki. Fabuła jest przewidywalna, ale na to się godziłam i spodziewałam od początku. Chodzi jednak o całokształt, a ten daje naprawdę masę dobrej zabawy podczas lektury. Szczególnie od momentu, kiedy Valancy pokazuje pazur i w ten sposób przestaje mieścić się w schemacie „dzieci i ryby głosu nie mają”.
Naprawdę – to była świetna lektura na rozluźnienie i odreagowanie po cięższej emocjonalnie książce. Wpiszcie sobie ten tytuł na wakacyjną listę lektur ;)


Na zachętę – garść cytatów:

„Droga kuzynka Georgiana. Nie taka znowu zła, ale nudna i zrzędna. Zawsze tak, jakby ją dopiero wykrochmalono i wyprasowano. Wiecznie pełna obawy, żeby się nie odprężyć. Jedno, co naprawdę lubi, to pogrzeby. No bo z nieboszczykami już nic się nie może wydarzyć.”


„Uśmiechnęła się pogodnie i pomachała Ablowi ręką. No a dlaczego by nie? Zawsze lubiła starego grzesznika. Był takim wesołym, malowniczym hultajem. Odbijał się od spłowiałej szacowności Deerwood i jego obyczajów jak czerwony sztandar sztandar rewolucji i protestu.”


„- Płomień księżyca i błękitny zmierzch – oto jak wyglądasz w tej sukience. Podoba mi się. Jakby dla ciebie stworzona. Nie jesteś właściwie ładna, ale masz piękne szczegóły. Oczy… i ten przeznaczony do całowania dołeczek przy obojczyku.”


Ps. W zależności od osoby tłumacza imiona bohaterów są spolszczane lub nie. W mojej wersji zachowane jest oryginalne brzmienie, tj. główna bohaterka ma na imię Valancy (przez rodzinę nazywana Doss), w innych - bywa Joanną, czyli Bubą.

4/6
_______________
Lucy Maud Montgomery – „Błękitny Zamek” (The Blue Castle); wyd. Novus Orbis, Gdańsk

Recenzję książki dodaję do wyzwania: Czytamy powieści obyczajowe


28 komentarzy:

  1. Niedawno czytałam "Błękitny zamek" i uważam tę książkę za idealną lekturę na wakacje. Koniec przewidywalny, ale mimo wszystko trafiony :)
    PS Czy aby przypadkiem nie za dużo zdradziłaś w swojej recenzji? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niekoniecznie ;) Zauważ, że doszłam tylko do oświadczyn, a później działo się jeszcze sporo ;)

      Usuń
  2. Mały powrót do przeszłości :) Dziękuję za przypomnienie :) Miłego wakacyjnego czytania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po recenzji dopadło mnie zaskoczenie, że sporo osób jednak tę książkę zna :)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Jestem w trakcie lektury i póki co mnie nie zachwyca. Chyba, jak to mawiał Lec "zbyt wiele spodziewałam się po końcu świata." ;) Mimo to - czytam dalej :)

      Usuń
  4. Jedna z moich ulubionych pisarek. Mam do niej wielki sentyment.

    OdpowiedzUsuń
  5. Emilkę i Anię czytałam, ale o "Błękitnym Zamku" nawet nie słyszałam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Emilkę" znam tylko z tytułu. Może jak mnie najdzie kiedyś ochota, to zapoznam się też z treścią ;)

      Usuń
  6. Jeszcze nie czytałam, ale doskonale wspominam tę autorkę z dzieciństwa, a do tego mocno sobie cenię takie własnie dziewczyńskie klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli tak - to jestem pewna, że ta książka Ci się spodoba :)

      Usuń
  7. Mam tę książeczkę na półce, ale jakoś mnie do niej nie ciągnęło. ,,Anię z Zielonego Wzgórza" czytałam, ale z całą serią się nie zapoznałam. Aż wstyd : ) Czas to nadrobić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wakacje to dobry czas na odrobienie czytelniczych zaległości ;)

      Usuń
  8. czy to nie trochę podobne do wichrowych wzgórz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardziej skłaniałabym się, skoro już jesteśmy przy siostrach Bronte, ku "Jane Eyre". Swoją drogą, chyba jednak napiszę jej recenzję. Trochę czasu minęło od lektury, ale jeszcze sporo z niej pamiętam.

      Usuń
  9. Nie słyszałam o tej książce, choć autorkę oczywiście znam. Wydaje się ciekawą lekturą. Zerknę do niej w wolnej chwili...

    OdpowiedzUsuń
  10. Mialam taka faze Montgomery, kiedy bylam nastolatka. Zauroczona Ania przeczytalam wszystko tej autorki i Blekitny zamek mnie wowczas zauroczyl... zawsze jednak mialam wrazenie, ze bohaterki LMM sa skrojone wedlug jednego szablonu, co paradoksalnie stanowilo ich sile, przynajmniej w moich oczach... Byly takie wakacje (ja juz nie licze, kiedy ostatnio mialam te prawdziwe, szkolne), ze przerabialam cala LMM i Carola, ot taki wakacyjny rytual... i z wielkim sentymentem wspominam te czasy. Dzis zupelnie inaczej dobieram lektury i tej nonszalancji troche mi brakuje...

    Serdecznosci moc posylam

    PS. A Emilke polecam! Urocza...

    Anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zaś mam ochotę ponownie wrócić do "Wichrowych wzgórz".

      Usuń
  11. Nie wiem jak to się stało, ale pomimo, że bardzo lubię twórczość tej autorki, o tej książce dowiedziałam się dopiero niedawno i oczywiście mam ją od tamtej pory w planach :)

    OdpowiedzUsuń
  12. ,,Ania z Zielonego Wzgórza" to moje najmilsze czytelnicze wspomnienie z dzieciństwa. Na pewno przeczytam kiedyś ,,Błękitny zamek".

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam w planach tę książkę, mam nadzieję, że niedługo uda mi się ją przeczytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Właśnie czytam tę książkę, wydanie z 1988 r. i główna bohaterka ma na imię Joanna :) Jestem w połowie i książka wydaje mi się bardzo przyjemna i ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjemnej dalszej lektury :)

      ps. Ja jednak wolę oryginalne imię :)

      Usuń


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...