Lubię warzywa. W sumie to żadne z tego wyznanie, ale jakoś zacząć
musiałam. A zacząć jest najlepiej od początku ;)
Po trzech latach dalekosiężnych planów – w tym roku
nareszcie udało mi się założyć skromny warzywnik. Jestem jednak początkującą
ogrodniczką i cechuję się tym, czym pozostali świeżo upieczeni ogrodnicy –
jestem niecierpliwa. Chciałabym już mieć zarośnięte zagony, tymczasem część warzyw
z posianych nasion już widać, inne dopiero niemrawo kiełkują, a kilka grządek
pomału spisuję na straty i tylko czekać chwili, kiedy wysieję na nich coś
innego.
Kiedy do moich książkowych zbiorów dołączyła książka
Elisabeth Scotto „Zapomniane warzywa” przeglądałam ją z niemałym
zainteresowaniem. Nie tylko dlatego, że zachwyciły mnie umieszczone w niej zdjęcia
(a tak było w istocie), ale również dlatego, że po raz pierwszy zetknęłam się
wtedy m.in. z : dynią makaronową, daikonem, czyśćcem bulwiastym, salsefią i
skorzonerą.
Kreując w wyobraźni przyszły warzywnik – myślałam, aby
wysiać w nim warzywa mniej znane, mniej popularne, dla niektórych egzotyczne. Pasternak,
fioletowa marchew, topinambur – to były moje typy. Ostatecznie na grządkach z
rzadziej jedzonych warzyw wschodzi niemrawo rzepa, obok w doniczkach, wciąż na
przesadzenie czekają topinambury, a szpinak nowozelandzki wciąż się ze mną
drażni nie mogąc się zdecydować, czy chce być przyszłym gościem na moim stole.
To, co jeszcze kilka lat temu było dla mnie egzotyczne –
teraz jest zwyczajne. Lubię zupę z dyni, duszony na maśle jarmuż i jarmużowe chipsy,
awokado na kanapkach i daikona startego z jabłkiem i marchewką. Niemniej wciąż
przeglądam książki w poszukiwaniu tego, co mnie jeszcze może zaskoczyć.
Ostatnio na moją półkę trafiła książka Teresy Lewkowicz –
Mosiej „Egzotyczne warzywa. Właściwości lecznicze i zastosowanie”, która
ukazała się nakładem Wydawnictwa M.
Publikacja zawiera charakterystykę 23 roślin jadalnych.
Każde warzywo zobrazowane jest ryciną i opisane jest polską, łacińską angielską,
francuską i niemiecką nazwą botaniczną. Autorka przedstawia kraj pochodzenia
rośliny, jej charakterystyczne cechy, niekiedy dodaje przepis kulinarny z wykorzystaniem
opisywanego warzywa.
Dużo warzyw przedstawionych w niniejszej publikacji, jak i
ich zamienne nazwy nie były dla mnie niespodzianką: bakłażan (psianka podłużna,
gruszka miłosna, oberżyna, chleb świętojański (carob), awokado (smaczliwka
wdzięczna), czy słonecznik bulwiasty (topinambur). Kilka jednak było
zaskoczeniem (pochrzyn jadalny, opornik łatkowaty, dziwidło dzwonkowate,
ziemniara jadalna).
Żałuję, że nie do wszystkich warzyw dodano przepis kulinarny
z ich wykorzystaniem, i że ryciny są (dla mnie) mniej dokładne (lubię takie).
Autorka we wstępie do książki napisała: „Niniejsza praca niech będzie drogowskazem ułatwiającym poruszanie się w świecie warzyw pochodzących z odległych krajów i rozpoznawanie ich charakterystycznych cech”. I tak właśnie tę książkę traktuję – jako dobry punkt wyjścia do własnych egzotyczno – warzywnych odkryć.
Autorka we wstępie do książki napisała: „Niniejsza praca niech będzie drogowskazem ułatwiającym poruszanie się w świecie warzyw pochodzących z odległych krajów i rozpoznawanie ich charakterystycznych cech”. I tak właśnie tę książkę traktuję – jako dobry punkt wyjścia do własnych egzotyczno – warzywnych odkryć.
_________
Teresa Lewkowicz – Mosiej – „Egzotyczne warzywa. Właściwości
lecznicze i zastosowanie”
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu M
Odpowiem Ci tu, bo u mnie pewnie nie odczytasz. Na "Mundrą" czaję się, od kiedy przeczytałam fragment na którejś ze stron internetowych. Wyborcza chyba publikowała, czy coś :)
OdpowiedzUsuńA tak już odnośnie Twojego postu, to po pierwsze wspaniały ogródek, a po drugie, od lat mam ochotę na poczytanie kilku książek o roślinach. Mam w domu dwie, których nie zdążył jeszcze poniszczyć mój syn, "Historie ziołowe" i "Rośliny użyteczne człowiekowi". Stare, mają po kilkadziesiąt lat, ale miło byłoby coś na ten temat wiedzieć. Moje ostatnie objawienie, to fakt, że z czarnego bzu można zrobić przepyszne placuszki :)
Ależ oczywiście, że odczytałabym, bo zawsze w przypadku, kiedy komentuję włączam powiadamianie ;) Ale miło, że zajrzałaś tutaj :)
Usuń"Mundra" to ciekawe wywiady, tym ciekawsze, że traktują o naszym polskim poletku. Z macierzyńskich dobra jest też "Macierzyństwo non - fiction". Recenzja też jest, o tutaj: http://czytelniczy.blogspot.com/2014/05/skok-na-geboka-wode-joanna-wozniczko.html
Swoją drogą, ciekawe, czy miałaś tak z Buddą, jak autorka.
A wracając do roślin, dziękuję za komplementa i tytuły do wyszukania.
ps. Z białych kwiatów czarnego bzu wychodzi też super napój, który (przynajmniej) w Beskidzie Niskim mówią chabzyna. Pisałam o tym na Kotach Kuchennych.
Zaś owoce czarnego bzu, to smak mojego dzieciństwa - mama robiła z tego sok na przeziębienie. Był pyszny.
Pozdrawiam :)
Przegladalam te zapomniane warzywa w ksiegarni, ale nie kupilam. Nie znalazlam tam niczego, co byloby dla mnie zapomniane. Od 10 lat jestem wlascicielka dzialki i kazdego roku prowadze na niej eksperymentalne uprawy. Skorzonera, salsefia, tapinambur, portulaka to na porzadku dziennym. Tylko czyscca jeszcze nie dorwalam. Moze uda mi sie jesienia dorwac na allegro. Tym egzotycznym warzywom sie przyjrze jak spotkam.
OdpowiedzUsuń"Zapomniane warzywa" kocham za zdjęcia. To była moja chyba pierwsza książka, która zachwyciła mnie właśnie szatą graficzną.
UsuńCzyściec ma fajny kształt, a na salsefię i skorzonerę też chyba się pokuszę w przyszłym sezonie :)
Czyli w tym roku. One najlepiej wychodza jak sie je posieje jesienia poprzedniego roku.
OdpowiedzUsuńO! Dziękuję za wskazówkę :)
Usuń