poniedziałek, 23 czerwca 2014

Ile kosztuje wojna? Grażyna Jagielska - "Miłość z kamienia"

„Doświadczam zaniku czucia i mam koszmary. Jestem wyobcowana, daleka od ludzi. Najbliżsi przyjaciele wydają mi się obcy, żyją za zasłoną. Nie potrafię rozmawiać o rzeczach błahych, zdarza się, że nie odpowiadam na pytania albo przestaję uczestniczyć w rozmowie. Często jestem w ciemnościach, w których natykam się na krew, w jakimś ciasnym, zapadniętym miejscu o wysokich ścianach. Nie znam stamtąd wyjścia.”



Kiedy podczas jednego ze spotkań w ramach Big Book Festiwal wypowiadał się (skądinąd ciekawie) Wojciech Jagielski, odniosłam wrażenie, że słucham człowieka z natury nieśmiałego, spokojnego domatora, mimo że wiedziałam, że był przecież korespondentem wojennym. Natomiast z książki jego żony – Grażyny Jagielskiej wyłania się postać pełna życia, bardzo ekspresyjna, i żywiołowa. Taki dysonans.


Przed lekturą „Miłości z kamienia” nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Wiedziałam tylko, że Grażyna Jagielska opisuje swoje życie żony korespondenta wojennego. I tyle. Książka okazała się bombą.
Paradoks: do kliniki z objawami stresu bojowego trafia nie Jagielski, tylko jego żona. Mimo że to on był na 53 wojnach, a ona 53 razy w domu oczekiwała jego powrotu. Jak to się stało? – odpowiedzią są wspomnienia, które niczym po nitce do kłębka prowadzą do rozwiązania zagadki, której finał rozgrywa się na zamkniętym oddziale psychiatrycznym.

Cechą wspólną małżeństwa Jagielskich były podróże. Podróżowali sporo i mniej utartymi ścieżkami. Wszystko zaczęło się zmieniać, kiedy Wojciech rozpoczął pracę w PAP-ie i następnie w Agorze, a wkrótce jako korespondent, zaczął wyjeżdżać na wojny m.in. do Afganistanu, Osetii, Czeczenii. Grażyna natomiast zajęła się domem, wychowaniem pierwszego dziecka i… czekaniem na wiadomość o śmierci. Brzmi dziwnie? Bynajmniej! Każdy wojenny wyjazd jej męża był wszak obarczony ryzykiem, że on może stamtąd nie wrócić żywy lub nie do końca sprawny. Akredytacja w kontakcie z miną, bombą, pociskiem artyleryjskim czy karabinem nie zdziała przecież cudów. Wojciech na szczęście każdorazowo powraca z wojen cały, ale przywozi również cały bagaż wspomnień i przeżyć. 

„Czuję się jak na haju, taka niesamowita historia. Relacjonowałem koniec epoki, wyobrażasz sobie? Nie wiem, czy jeszcze kiedyś uda mi się przeżyć coś takiego.”

Opowiada je żonie, bo dzięki temu ma na nie inny ogląd, który pomaga mu w pisaniu reportaży dla Gazety i książek. Ona jednak wszystko to przeżywa za niego. Ma już w głowie pokaźny zbiór różnych odcieni wojny.

„Przebieram w swoich wojennych wspomnieniach jak inne kobiety w biżuterii. Więc co na dzisiaj? Wojna w Górskim Karabachu, w Osetii Północnej, wybory w RPA?”

No więc ona czeka, wysłuchuje i zbiera w sobie wszystkie złe emocje, które nieświadomie zrzuca na nią Wojciech. Powoduje to, że oboje stają się mimowolnie uczestnikami wojen. Na jedną nawet wspólnie pojechali. Miał to być sposób na porozumienie się podczas małżeńskiego kryzysu, „czymś twórczym, dać im nowe podstawy wspólnego istnienia.” Tak, dla mnie to też brzmiało kuriozalnie. Czy wyjazd pozwolił im uzyskać zamierzony efekt? Nietrudno się domyślić, że tylko pogłębił strach Grażyny i utwierdził ich w przekonaniu, że to co w wojnie pociąga jego, dla niej jest nie do zaakceptowania. Ona w końcu trafia na oddział psychiatryczny (ta książka była właśnie elementem terapii), gdzie pomału próbuje odzyskać psychiczną równowagę, a on rezygnuje z pracy korespondenta wojennego. Happy end? Jak sama stwierdza na końcu:

„Nie potrafię powiedzieć, czy jest szczęśliwy ani czy takie poświęcenie może się udać. Ma wobec mnie tyle dobrej woli i okazuje mi tyle miłości, że nie potrafię stwierdzić, czy ukrywa żal po tym, z czego dla mnie zrezygnował. Jeżeli tak jest, na zewnątrz tego nie widać.”

„Miłość z kamienia” to bardzo osobista książka. Czytałam, ba! pochłaniałam ją z zainteresowaniem, mimo że jej treść nie była łatwa i przyjemna w odbiorze. Niejednokrotnie zżymałam się na Grażynę za jej bezwolność, za to podporządkowanie się wojennym wyprawom męża. Dlaczego głośno nie wyartykułowała, że nie chce słuchać opowieści z linii frontu i historii krzywd ludności cywilnej? Dlaczego pogrążała się w swojej niemocy i nie zaprotestowała, że nie chce takiego ciągłego życia w strachu o niego? Można tak stawiać pytanie za pytaniem, być może odpowiedzi na nie trudno byłoby znaleźć nawet autorce.

Sama treść książki nie była przyjemnym tematem. Grażyna Jagielska ma jednak dar do opowiadania historii. Narracja książki jest jak czekanie, poszczególne wątki rozwijają się w powolnym tempie, by nagle wybuchnąć granatem przy marynacie do indyka, czy spotkaniu z przyjaciółką w supermarkecie. 

Zgadzam się ze słowami Wojciecha Tochmana, umieszczonymi na okładce książki: "Grażyna Jagielska napisała książkę intymną, ale nie ciepłą. Czytam ją z fascynacją. To śmiała, brutalna opowieść o sile rażenia wojny. O cenie, jaką płaci kobieta za małżeństwo z korespondentem wojennym. Zastanawiam się, jaką cenę za tę książkę zapłaci korespondent."


"Miłość z kamienia" to piękny język, zgrabne zdania z brzydką historią prawdziwego życia. Gorąco polecam lekturę.


6/6
_________________
Cytaty: Grażyna Jagielska – „Miłość z kamienia”, wyd. ZNAK

Recenzja bierze udział w wyzwaniu: Polacy nie gęsi, czyli czytamy polską literaturę




12 komentarzy:

  1. Ciekawie ją przedstawiłaś. Bardzo mnie nią zaciekawiłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ciekawie opisana historia prawdziwego życiorysu. Jeżeli uda Ci się ją złapać np. w bibliotece - bierz! :)

      Usuń
  2. Chciałabym przeczytać tę książkę, ale czuję, że teraz powinnam poszukać jakiejś lekkiej i niezobowiązującej historii.
    kolodynska.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tę książkę czyta się szybko, bo niesamowicie wciąga. Jednakowoż jej treść nie jest przyjemna, więc nie polecałabym jej jako niezobowiązującą lekturę wakacyjną.

      Usuń
  3. Hm, ciekawe. Rzadko się zastanawiamy nad bliskimi osób, które przez pracę narażają swoje życie. Chętnie sięgnę po tę pozycję, jak tylko wpadnie mi w ręce.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie miałam jeszcze okazji czytać żadnej książki tej autorki. Na pewno jednak nadrobię te zaległości, gdyż widzę, że warto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam jeszcze "Płaskudę" i również polecam się z nią zapoznać. http://czytelniczy.blogspot.com/2013/04/z-braku-rozmow-grazyna-jagielska-paskuda.html

      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Czasami odnoszę wrażenie, że książka to pewnego rodzaju kara dla męża, za to, że wybrał taką a nie inną drogę życiową. Z innej strony, ten głos również jest ważny, bo przecież niezbyt często wypowiadają osoby z tzw. drugiego planu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również w trakcie czytania odniosłam takie wrażenie - kara za pogrzebane marzenia o wspólnych podróżach, wspólnej codzienności i za cały ten strach. Ale jak sama przyznała - ta książka to również element terapii. Gdyby wniknąć bardziej, pewnie jeszcze coś byłoby można się dopatrzeć.

      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Mam ją od jakiegoś czasu zapisaną na liście do przeczytania, a Ty napisałaś o niej tak, że mam jeszcze większą chęć na lekturę.

    OdpowiedzUsuń


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...