„- Potem, nie pamiętam przy czyjej pomocy, na trzy miesiące dostałam się do hodowli królików rasy angora.
- Jakiego koloru były te króliki?
- Białe. Piękne. Niemcy je strzygli i sprzedawali futro. Esesman Friedrich Opitz miał własną hodowlę. Pamiętam, jak chodził i obserwował pracę więźniarek (...)
- Co pani robiła?
- Czesałam króliki. Szorowałam klatki. Karmiłam. A króliki były ciepłe. Trzymałam je i mnie grzały. (...) Wieczorem wracaliśmy, w obozie był głód, a króliki miały dobre kartofle, gotowane z ziarnami, a nie zgniłe, tak jak my. (...) Od tamtej pory nie zjem królika. To dla mnie osoba święta. Te kochane stworzenia dały mi w obozie tyle subtelnych przeżyć.”
W latach licealnych miałam fazę na literaturę obozowo - łagrową. Zaczęło się od „5 lat kacetu” Stanisława Grzesiuka, a potem na tapetę poszły jeszcze m.in. „Dymy nad Birkenau” i „Za drutami Stutthofu”. Dwa lata temu uzupełniłam wszystko jeszcze lekturą trzech tomów „Archipelagu GUŁ-ag” Sołżenicyna, a ostatnio dołożyłam obozowe wspomnienia więźnia z Korei Północnej.
Przyznaję - nie były to lektury łatwe, lekkie i przyjemne. Wręcz przeciwnie – przedstawiając ciemną stronę człowieczeństwa, dołują i zabierają nadzieję, że każdy gdzieś tam w sobie skrywa jakieś pokłady dobra.
Więc dlaczego? Może dlatego, że warto dowiadywać się o każdym kolorze historii, może przez zwyczajną ludzką ciekawość, a może aby uświadomić sobie, że mimo wszystko mamy dobrze w życiu? Pewnie wszystkiego po trochu.
Wywiad - rzeka przeprowadzony przez Dariusza Zaborka rozpoczęłam czytać z nastawieniem, że opisze on los więźniarki obozu koncentracyjnego, która wcześniej będąc łączniczką w konspiracji wpadła podczas jednej z akcji. Rzeczywiście od tego zaczęły się wspomnienia, ale to tylko część książki. I to było jedna z rzeczy, którymi mnie ta książka zaskoczyła.
Pani Alicja opowiedziała o tym jak wyglądała jej praca w konspiracji. Zaakcentowała przy tym dość powszechny patriotyczny zryw ówczesnej rzeszy polskiej młodzieży. Zastanowiłam się, czy w czasach nam współczesnych byłoby to możliwe i stwierdziłam, że jesteśmy już innym pokoleniem. Słowo „Ojczyzna” brzmi dla nas zupełnie inaczej niż ówczesnej młodzieży 75 lat temu.
Konspiracja została, całkiem przypadkowo, przez esesmanów wykryta - Pani Alicja najpierw trafiła na Pawiak, gdzie była przesłuchiwana, a następnie została wywieziona jednym z pierwszych transportów do kobiecego obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. Już sam pobyt na Pawiaku był udręką: pobyt w celi z 17 osobami (normalnie przeznaczonej dla 3), wyczerpujące przesłuchania, brak higieny oraz szeroko rozumiany dyskomfort psychiczny i fizyczny.
Prawdziwe piekło jednak zaczęło się obozie: głód, brud, choroby, brak intymności, zimno, tęsknota za dawnym życiem, ludzie traktowani jako króliki doświadczalne – są to fakty znane z przekazów osobistych i historycznych. Ale tutaj Pani Alicja zaskakuje! Koloruje czarną rzeczywistość obozowego piekła mówiąc, że nie – wcale nie było tak najgorzej. Bo przecież stając na długim apelu przyglądała się wschodzącemu słońcu, wdychała wiosenne powietrze, że między ludźmi rodziła się przyjaźń, że pomimo niedogodności - w sumie to było tam bardzo fajnie! (sic!)
„No ekstra!” – zakrzyknęłam w duchu. Jak można twierdzić, że obóz to nie była makabra, skoro ginęły tam bezsensownie miliony ludzi. Na początku pomyślałam, że ta kobieta na stare lata zwariowała, że wypiera ze świadomości trudne młodzieńcze doświadczenia, ale im dalej zagłębiałam się w ten wywiad – rzekę, zaczynałam ją rozumieć.
Po przeczytaniu już całego wywiadu, obejmującego także lata powojenne, stalinizm, „Solidarność” i czasy obecne oraz po podsumowaniu całej historii życia, trudów z życia lekarza – pulmonologa, tęsknoty za miłością, małżeństwa z rozsądku, śmierci córki i pomniejszych niepowodzeń, ale także i sukcesów – otrzymałam wizerunek silnej kobiety z mocnym charakterem.
Jej stoicka postawa jest właśnie tym, w czym ja szkolę się od dobrych paru lat. Nie przejmowanie się niepowodzeniami, nie przywiązywanie się do negatywnych wspomnień, szukanie pozytywnych aspektów w nawet najbardziej beznadziejnych przypadkach – to jest właśnie to, co pozwala łatwiej przejść przez meandry życia. Pani Alicja stwierdziła, że „siła charakteru ratuje”. Zgadzam się – wszak ją bezdyskusyjnie uratowała. Umartwianie się – tak chwalebne w religii katolickiej sprawia tylko, że jesteśmy słabsi duchowo, zależni od emocji, podatni na przeciwności losu.
Kiedy pojawia się problem, lubię sobie mówić „będzie dobrze”. Pani Alicja mówi zaś „jest dobrze, jak jest”. I chyba obie mamy rację – a przynajmniej sama chcę w to wierzyć. Kiedy pięć lat temu obłożyłam się psychologicznymi poradnikami i zaczynałam robić rachunek sumienia, wtedy zaczęłam odrabiać ważną życiową lekcję, że niepowodzenia powinno się traktować nie jak przegrany set, ale jako nabycie nowego doświadczenia.
Dla mnie ta, biograficzno – historyczna książka, jest przede wszystkim poradnikiem dobrego, bezstresowego życia. Piękne świadectwo tego, jak można wracać z tarczą nawet z największej życiowej bitwy.
I tak właśnie zostałam „fanką” tej starszej Pani ;)
A oto „złote myśli” Pani Alicji. Warto się uczyć od starszych.
„Zamiast rozpamiętywać, znajdywać inne zajęcia. Może trzeba mieć taki charakter, ja od dziecka potrafiłam eliminować trudne myśli. Wieczorem myślałam: „o tym pomyślę jutro, co będę sobie dziś głowę zawracać, prześpię się”. Do dzisiaj potrafię zlikwidować nieprzyjemne myśli. Mówię: „na razie”. Potem: „Jeszcze nie teraz””. A są ludzie, którzy zagłębiają się w nieszczęścia, każdy moment i każda minę człowieka rozbierają na części pierwsze. Ja tłumaczę sobie, że to nie takie okropne, że nie ma co wspominać. I widzę, jak zmienia się we mnie podejście do zagadnienia – że nie warto się przejmować.”
„Chcę panu powiedzieć, że są ludzie – bo obserwuję i słucham – którzy z wojny i z pobytu w obozie wydobywają okropności. Łatwo im to przychodzi. A ja uważałam, że jeżeli jest ciężko – a przecież nie byłam w ekstra warunkach obozowych, tylko w takich, jak większość – to trzeba się bronić. Odpychać od siebie złe odczucia psychiczne i fizyczne. W każdej sytuacji znajdować moment świadczący o tym, że jest nadzieja, że ludzie nie są tacy źli.”
„Życie to łamigłówka, proszę pana, którą trzeba sobie umieć odpowiednio rozwiązać.”
„Sztuka życia to też jest sztuka, proszę pana. (...) Wie pan, nie warto rozbijać się o banalne, nieważne sprawy, trzeba uratować to, co – w moich oczach – cenne w życiu. Ale trzeba sobie wiele rzeczy tłumaczyć, teraz to już jest u mnie automat.”
Natalia, dziękuję za użyczenie :)
6/6
_______________
cytaty: Dariusz Zaborek - "Czesałam ciepłe króliki. Rozmowa z Alicją Gawlikowską - Świerczyńską" ; wyd. Czarne 2014
Mnie też na przemian wzruszała i uczyła, czasem także denerwowała, ale nieustannie zaskakiwała. To lektura (i kobieta!) do zapamiętania na lata.
OdpowiedzUsuńTylko mała uwaga - Birkenau i Stutthoff to niemieckie obozy koncentracyjne, więc literatura łagrowa to to nie była.
:)
Nazywam ją łagrową na własny użytek, ale w sumie masz rację - zmieniłam na bardziej precyzyjną nazwą obozowo-łagrową.
Usuńps. dziękuję za użyczenie :)
Do usług :)
UsuńP.S. Zamknęli mi na miesiąc bibliotekę :( Ale "Polkę" zamówiłam - dziś przyszła - za 3,90 :D
Moja "Polka" czeka aż się uporam z recenzenckimi, ale na dniach się w końcu doczeka większej uwagi ;)
UsuńO! Tą pozycję muszę poznać. Moja "faza" na tego rodzaju literaturę jeszcze nie minęła...
OdpowiedzUsuńBo to, mimo wszystko, ciekawy temat.
UsuńUslyszelismy o tej ksiazce w Trojce i od razu chcielismy kupic. Niestety, nie bylo nas wtedy w Polsce a w czasie wakacji byla juz niedostepna - tak szybko sie rozeszla. Ale wciaz jest na liscie i pewnie w koncu uda mi sie ja kupic. A Twoj post to jeszcze jeden argument za tym, ze naprawde warto.
OdpowiedzUsuńI jeszcze a propos tego, ze warto sie uczyc od starszych - godny polecenia "Bigos w papilotach" niech Cie tytul nie zmyli, ja nie napisze nic wiecej, sama pewnie znajdziesz :-) Jesli dobrze pamietam polecana niegdys przez Marpil, a jakze :-)
Serdecznie
Ania
Aniu, a może rozważ e-booka? Łatwiej dostępny :)
UsuńDziękuję za "Bigos...." - wstępnie, po przeczytaniu opisu może być dobra :)
"Umartwianie się – tak chwalebne w religii katolickiej sprawia tylko, że jesteśmy słabsi duchowo, zależni od emocji, podatni na przeciwności losu." - tylko totalna ignorantka mogła napisać podobne zdanie.Religia katolicka każe nam się radować, nie martwić się tylko zaufać Bogu a jeśli przyjdą trudne czasy - z wiary czerpać siły i nadzieję. Dzięki temu jesteśmy właśnie silniejsi duchowo, niepodatni na złe emocje i przeciwności losu. Czyli zachęca do postawy podobnej jak u Pani Aliny.
OdpowiedzUsuńPani Alicja (nie Alina) akurat z katolicyzmem ma tyle wspólnego, co autor komentarza z wiedzą na jej temat. Owszem, zaleca radość, ale z dala od kościoła i szczerze mówiąc z dala od miłości bliźniego. 'Czesałam...' (w przeciwieństwie do niepodpisanego komentującego) czytałam i wiem, że p. Alicja np. wyśmiewa pobożność i cierpienie ludzi, którzy z nią w obozie byli. Aczkolwiek książkę uważam za niesamowitą... lekcję.
Usuń