niedziela, 26 kwietnia 2015

Czy powstanie atomowy Disneyland? Francesco M. Cataluccio - Czarnobyl



„Nazwa miasta pochodzi ze złączenia słów ‘czornyj’ i ‘bylia’. Dosłowne znaczenie więc to ‘czarna łodyga’. Pochodzenie tej nazwy nie jest dobrze znane. Istnieje kilka hipotez. Jedna z nich każe szukać jej korzeni w ukraińskim słowie oznaczającym bylicę piołun, Artemisia absinthium, główny składnik absyntu, obok nasion anyżu, kopru włoskiego, hyzopu i melisy zmieszanych z dzięglem, miętą, jałowcem, rumiankiem i kolendrą.”*

6 kwietnia 1986 roku w Prypeci na terenach ówczesnego ZSRR była piękna i ciepła wiosenna pogoda. Nikt się nie spodziewał, że tego samego dnia, w pobliskiej elektrowni jądrowej w Czarnobylu dojdzie do największej katastrofy w dziejach energetyki atomowej.
29 lat temu owe zdarzenie łączyło się ze strachem o zdrowie, dezorientacją i dezinformacją. Dzisiaj - fascynuje. Między innymi dlatego właśnie na naszym comiesięcznym Sabatowie u Natalii sięgnęłyśmy po „Czarnobyl” Francesco M. Cataluccia.



Prawdę powiedziawszy, przed lekturą, wszystkie spodziewałyśmy się po książce tego samego – czystej, dokumentalnej relacji atomowej katastrofy. Po przeczytaniu również byłyśmy zgodne – tym razem co do tego, że nie do końca jesteśmy usatysfakcjonowane treścią.

Nie powiem, że książka nie była ciekawa. Była i to bardzo. Jednym z najbardziej dla mnie interesujących elementów było prześledzenie historii miasta na przestrzeni wieków. Kiedy mówi się o Czarnobylu – na myśl przychodzi od razu katastrofa. Tymczasem Cantaluccio cofa się dalej – aż do 1193 r. Przedstawia, jak miasto przechodziło z rąk do rąk, opowiada o żydowskim osadnictwie i zarysowuje późniejsze trudne dzieje Żydów na tych ziemiach, dopowiada o wojennej tragedii XX wieku, w tym – o wielkim głodzie na Ukrainie za czasów Sowietów. I w pewnym momencie dochodzimy do najbardziej interesujących, atomowych wiadomości.

„Wokół Czarnobyla największe wrażenie robi cisza. Głęboka, całkowita, cięższa niż na pustyni. Spróbujcie sobie wyobrazić wieś, w której nie słychać odgłosów zwierząt. Brak ludzkich głosów wydaje się prawie naturalną tego konsekwencją. Nad ukraińską wsią znów zapanowała cisza, taka sama jak po masakrach, głodzie, rabunkach i wojnie.”

Obecnie Czarnobyl to strefa, do której nie może wejść każdy. Oprowadzane są jednak wycieczki, jak również mieszkają tam nieliczni z tych, którzy po katastrofie zostali wysiedlenie, ale po pewnym czasie powrócili do swoich domów. Władanie nad tym obszarem przejęła przyroda – dawne osiedla są zalesiane przez samosiejki, a po terenie błąkają się zwierzęta – potomkowie tych, z żyjących 26 kwietnia 1986 roku.

W „Czarnobylu” Cantaluccio zebrał wypowiedzi bezpośrednich obserwatorów pierwszych dni katastrofy. 
„Wybuch reaktora spowodował śmiertelne, choć niewidzialne skażenie. Ale jednocześnie wywołał pomieszanie zmysłów, był od razu wyczuwalny, choć świadectwa bardzo się różnią. Tak bardzo, że można by wręcz myśleć o zbiorowej halucynacji.”

Zaskakujące, jak owe wydarzenie mieni się barwami. Błękitny dym nad elektrownią, jasnomalinowa łuna, czarne grzebienie u kur, rude świerki, biała ziemia,  zielone i jasnożółte kałuże – to jednak nie jedyny objaw halucynacji będący efektem skażenia. To również zapachy: gnijącego mięsa, jodyny i kwasu lub jak u operatora filmowego, Siergieja Gurina:
„Zobaczyłem kwitnącą jabłoń i zacząłem fotografować… Hucz a trzmiele, sady kwitną… Trzymam w rękach kamerę, ale nic nie mogę zrozumieć… Coś tu nie pasuje! […] I nagle przeszywa mnie myśl: nie czuję zapachu. Sad kwitnie, ale nie pachnie! Dopiero później dowiedziałem się, że tak reaguje organizm przy wysokim promieniowaniu, blokują się niektóre organy. […] Pytam swoich z ekipy (było nas trzech): „Jak pachnie jabłoń?”. „W ogóle nie pachnie”. Coś się z nami stało… Bez nie pachniał… Bez! Wtedy pojawiło się u mnie takie poczucie, że to wszystko dookoła nie dzieje się naprawdę. Że otaczają mnie dekoracje.”

Książka nie tylko o Czarnobylu snuje opowieść. Omawiając ją na spotkaniu, stwierdziłyśmy, iż autor najwyraźniej chciał napisać swoją biografię, którą jakoś musiał opakować. Wykorzystał do tego celu właśnie katastrofę. A ponieważ w tamtym okresie mieszkał w Polsce i był świadkiem tego, jak społeczeństwo, w tym i on sam dowiadywał się o katastrofie (zamieścił nawet fragmenty swojego dziennika, spisywanego na początku maja 1986 r. ), a po latach zwiedził zonę jako turysta – temat nasuwał się sam. 

Nie każdy element jego biografii był dobrze skompilowany z Czarnobylem. Jednakowoż interesujące było powiązanie czarnobylskiej elektrowni z inną katastrofą, która zdarzyła się wcześniej, bo 10 lipca 1976 r. w Seveso. We włoskiej fabryce miała wtedy miejsce awaria systemu kontrolnego reaktora chemicznego przeznaczonego do produkcji trichlorofenolu, składnika wielu herbicydów. O tym, że chmura dioksyny wniknęła w atmosferę, społeczeństwo zostało powiadomione (podobnie jak w przypadku Czarnobyla) dopiero kilka dni po katastrofie. O tym nie wiedziałam, zatem informację poczytuję na korzyść książki.

Zbędnym elementem była natomiast wpleciona biografia wojskowa autora oraz niezbyt kompatybilna z treścią fantastyczna wizja, jakoby to demony na przestrzeni wieków były odpowiedzialne za losy miasta.


Jak może wyglądać Czarnobyl po latach? Cantaluccio wyobraża go sobie jako radioaktywny Disneyland – stworzony dla turystów park rozrywki, w którym statyści odgrywać będą role pierzchających przed zwiedzającymi prawdziwych, ostatnich mieszkańców. Miasta – widma według niego mogą stać się niezłym biznesem, jedną z wielu wycieczek w folderach biura podróży i broszurach rozdawanych w hotelach, podobnie jak teraz jest już z byłymi obozami koncentracyjnymi. Być może w jakiejś fabryce ruszy produkcja gadżetów z cyklu „the day after”: specjalnych butów antyradiacyjnych, jednorazowych kombinezonów, masek w stu kolorach, cukierków z lukrecją przeciw skutkom skażenia, broszurek i pocztówek. Niemożliwe? Bynajmniej! Biznes na ludzkiej fascynacji i ciekawości jest zawsze bardzo dochodowy. Wszystko to tylko kwestia czasu.


4/6
________________
* cyaty: Francesco M. Cataluccio - Czarnobyl, wyd. Czarne


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...