„A czy ty w ogóle powinnaś wejść do środka? – zapytał z naciskiem lokaj. – Od tego, widzisz, właściwie wszystko się zaczyna.”*
Zazdroszczę tym z Was, którzy „Alicję w Krainie Czarów” czytali będąc dziećmi. Ja tę książkę poznałam dopiero teraz. To pokłosie lektury „Domu po drugiej stronie lustra”, o którym wspominałam w ostatnim wpisie.
Tak sobie teraz myślę, że to wielka szkoda, że nie mam możliwości konfrontacji dziecięcych wrażeń z lekturą w wieku dorosłym. Ciekawa jestem, na ile byłoby w tym sentymentu, a ile nowych odkryć.
A może wręcz przeciwnie – rozczarowanie? Mogę tak gdybać i snuć przypuszczenia jeszcze długo.
A może wręcz przeciwnie – rozczarowanie? Mogę tak gdybać i snuć przypuszczenia jeszcze długo.
Co jednak myśli o Alicji duża Małgorzata? Hmmm, to ciekawa książka i wcale nie powiedziałabym, że tylko dla dzieci. To nie tylko moje zdanie, zważywszy na to, jakie wciąż zainteresowanie wzbudza ona nadal po 150 latach od pierwszego wydania.
To książka podatna na mnogość interpretacji. Rzeczywiście, można ją traktować jako zwykłą baśniową historię marzeń sennych dziecka, ale byli i tacy, którzy poszukiwali w niej ukrytych odniesień. Przeczesując Internet natrafiłam na przykład na dużo rozpraw(ek) w nurcie freudowskiej psychoanalizy. A gdyby tak dokładniej poznać biografię Lewisa Carrolla, orientować się w matematycznych tajnikach (wszak autor był oksfordzkim wykładowcą matematyki), a dodatkowo być obeznanym w specyfice wiktoriańskiej Anglii – zapewne wyciągnęłoby się z książki mnóstwo różnych innych odniesień.
Ale to oczywiście nie wszystko, bo wielką gratką w Alicji jest sam język. Śmiem nawet twierdzić, że oryginał może ustępować wielu przekładom. Przed tłumaczami stoi bowiem duże wyzwanie i od tego jak potraktują oryginał tak książka może bawić humorem lub lingwistycznie zadziwiać. Zważywszy na fakt, że wciąż pojawiają się nowe polskie przekłady* – potencjał „Alicji w Krainie Czarów” wciąż inspiruje. Zresztą nie tylko tłumaczy i językoznawców, ale również szeroko pojęty świat popkultury: mnogość odnośników do książki, które można odnaleźć w kinematografii, literaturze (moje pierwsze skojarzenie - "Za niebieskimi drzwiami" Marcina Szczygielskiego), sztuce i muzyce zdaje się potwierdzać tezę, że ta klasyczna historyjka wcale nie jest dedykowana tylko dzieciom ;)
„-No to mów, co myślisz.
- Ja… ja myślę to, co mówię, a to jest właściwie to samo, proszę pana.
- Wcale nie. W ten sposób mogłabyś powiedzieć, że ‘widzę to, co jem’ i ‘jem to, co widzę’ mają to samo znaczenie.
- Mogłabyś także powiedzieć – niespodziewanie odezwał się zaspanym głosem Suseł – że ‘oddycham, kiedy śpię’ ma to samo znaczenie, co ‘śpię, kiedy oddycham’.
- Właśnie tak się ma rzecz z tobą – rzekł Szalony Kapelusznik i rozmowa urwała się nagle jak ucięta nożem.”
A jak Wy odbieracie Alicję? Macie porównanie w odbiorze dziecięcym i dorosłym? Czym Was zachwyca, albo wręcz przeciwnie - rozczarowuje? Który przekład polecacie? Chętnie poczytam o Waszych wrażeniach.
I już na sam koniec ciekawostka: link do bloga poświęconego w całości Alicji w Krainie Czarów w różnych kontekstach.
5/6
________________
* cytaty: Lewis Carroll – Alicja w Krainie Czarów; przekł. Antoni Marianowicz
Muszę koniecznie wrócić do tej książki. I bardzo chciałabym ją przeczytać w oryginale, ale cóż... umiejętności nie te. ;)
OdpowiedzUsuńA ja chciałabym przeczytać ją we współczesnym przekładzie.
UsuńChyba już wiem co będę jutro robić :)
OdpowiedzUsuńI to jest dobry pomysł! ;)
Usuńmoże i ja powinnam przeczytać Alicję? też nie czytałam za dzieciaka...
OdpowiedzUsuńdobra wrzucam do zakladki: do przeczytania ;)
W wieku dziecięcym odbiera się to pewnie jako bajko, w wieku dorosłym zaś - bardziej jak psychodelę ;)
Usuń