„Pierwszy września 1938 roku był słonecznym dniem, zatem niemal wszyscy przebywali na kąpielisku. (…) Na kąpielisku nie zabrakło też Petra, Honzy i Gabriela. (…) Rozkoszowali się wolnym popołudniem pierwszego dnia roku szkolnego, kiedy to jeszcze nie mieli do odrobienia zadań domowych, i podziwiali koleżankę z klasy, Márię Belajovą. (…). Peter, Honza i Gabriel byli zakochani. Było dla nich jasne, że ostatecznie Marię może zdobyć tylko jeden z nich.”*
W kwestii filmów najbardziej lubię kino czeskie. Bywa zabawne, ale przy pomocy swej humorystycznej maski przemyca warstwę egzystencjonalną. Problemy społeczne ukazuje z niebywałą lekkością, a mimo to wstrząsa, daje do myślenia, zaskakuje. Ot, chociażby takie „Musimy sobie pomagać”, które miało być rozluźniającym, wieczornym seansem, a okazało się historią dużego kalibru. Właśnie o tym filmie przypomniałam sobie czytając nagrodzą w zeszłym roku Angelusem słowacką powieść Pavola Rankova.
„Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej)” jest opowieścią o miłości zamkniętą w ramach trzech czechosłowackich dekad. Levice, 1938 rok - ich trzech i ona jedna. Oni jako 13-letni młodzieńcy mają zakład o miłość. Który z nich pierwszy dopłynie na drugi brzeg levickiego basenu, ten będzie chłopakiem (nieświadomej niczego) Marii. Naiwna młodość przeminie, zastąpi ją młodzieńczy żar, którego stępi lub zaostrzy wojenna zawierucha, powojenny komunizm i zupełnie dorosłe dylematy.
Napisałam powyżej, że to książka o miłości? Potwierdzam. O miłości pomimo granic, narodowościowych różnic i o rywalizacji, która stawia przyjaźń ponad osobiste pragnienia. Ale to w żadnym wypadku nie jest romans. Miłość Marii Belajovej jest tylko pewnym języczkiem u wagi, szala zwycięstwa uwarunkowana jest wieloma determinantami. Jest tłem do społecznych wydarzeń, rodzącej się wiary w socjalizm i gorzką porażką neofity, kapitalistycznych interesów i strachu wynikającym z życia skrupulatnie śledzonego przez Służbę Bezpieczeństwa.
Bardzo cenię powieści, które mimochodem zmuszając mnie do wyszukiwania wiadomości, poszerzają moją wiedzę, i które skłaniają do wczytywania się w najnowszą historię świata.
Tak właśnie „Służące” nakłoniły mnie do odszukiwania informacji o segregacji rasowej, jej historii i wpływie na amerykańskie społeczeństwo, „Dwaj bracia” wprowadzili mnie w historię narodzin nazizmu i wynikającej z tego dziejowej zawieruchy, jaką była II wojna światowa. Zaś dzięki powieści Rankova dowiedziałam się o strzałokrzyżowcach, o wpływach węgierskich, niemieckich i rosyjskich na tereny Czechosłowacji lat '30 i '40-tych XX wieku, o zmianie sojuszy i stosunków, jakie obowiązywały na ziemiach zamieszkanych przez mieszankę kulturową Węgrów, Czechów, Słowaków i Żydów.
Tak właśnie „Służące” nakłoniły mnie do odszukiwania informacji o segregacji rasowej, jej historii i wpływie na amerykańskie społeczeństwo, „Dwaj bracia” wprowadzili mnie w historię narodzin nazizmu i wynikającej z tego dziejowej zawieruchy, jaką była II wojna światowa. Zaś dzięki powieści Rankova dowiedziałam się o strzałokrzyżowcach, o wpływach węgierskich, niemieckich i rosyjskich na tereny Czechosłowacji lat '30 i '40-tych XX wieku, o zmianie sojuszy i stosunków, jakie obowiązywały na ziemiach zamieszkanych przez mieszankę kulturową Węgrów, Czechów, Słowaków i Żydów.
„Widzisz, to jest Europa Środkowa. Kiedy Niemcy zajęli Czechy, to w drugiej części kraju powstało Państwo Słowackie, ale Levice nagle już nie znajdowały się tam, ale na Węgrzech. Da się to zrozumieć?”
To opowieść, która wciąga. Albo kibicuje się któremuś z mężczyzn, albo zżyma na Marię. Puka się w czoło nad ślepą wiarą w socjalizm wyznawaną przez Petra, martwi o życie napiętnowanego Gabriela lub pobłażliwie przymyka oko na wyskoki Jana. I czyta się dalej, aż do ostatniej strony – z ciekawością.
Powieść składa się z 30 rozdziałów. Każdy rozdział to jeden rok począwszy od 1938 do 1968. Przez niemalże trzy dekady przez historię oprowadza czytelnika narrator. Dopiero w 1968 roku głos otrzymuje Maria. Niepotrzebnie. Zmianę sposobu narracji poczytuję jako jedyną wadę tej powieści. To jednak wada nieznaczna. Niech Was nie zniechęci, bo „Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej)” zasłużenie zdobyło w zeszłym roku Angelusa. Oby więcej takich książek.
Jako dopełnienie lektury polecam:
- (sposoby przetrwania zwykłych ludzi podczas II wojny światowej) wspomniany już wyżej film „Musimy sobie pomagać” i książkę „Obsługiwałem angielskiego króla” Bohumiła Hrabala
- (o życiu w komunistycznej Czechosłowacji) „Gottland” Mariusza Szczygła,
- (determinująca całe dorosłe życie młodzieńcza rywalizacja o miłość kobiety) „Dwaj Bracia” Bena Eltona.
„- Tak skończyliśmy. Nie z powodu własnych błędów, ale przez politykę. Nie mogliśmy żyć własnym życiem, ale musieliśmy tak, jak nam podyktowano.
- W końcu – powiedział po chwili Gabriel.
- Co?
- W końcu słyszę, jak przeklinasz życie.
- Wcale nie. Przeklinam komunistów. Życie jest przecież piękne.”
6/6 i dodatkowo 6/6 za prześliczną okładkę
______________________________________
Pavol Rankov – Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej) Stalo sa prvého septembra (alebo inokedy); wyd. Czeskie Klimaty 2014
Książkę do recenzji przekazało wydawnictwo Książkowe Klimaty
Recenzja bierze udział w wyzwaniu: Grunt to okładka – hasło sierpniowe: woda
Wspaniała książka! W niedługim czasie chcę zabrać się za "Matki" autora i liczę na podobne wzruszenia :)
OdpowiedzUsuńJa też mam nadzieję niebawem sięgnąć po "Matki" :)
UsuńCzemu uważasz, że oddanie głosu Marii było błędem? :)
OdpowiedzUsuńZaburzyło mi sposób prowadzenia narracji, który był dobry taki, jaki był. Nie ukrywam, ostatni rozdział mnie przez to zaskoczył. I nie twierdzę, że w ogóle był zły, ale zburzył konwencję obcego narratora. Gdyby w fabule pomiędzy trafiłyby się rozdziały, w którym Maria miałaby głos - nie miałabym wątpliwości, co do zakończenia.
UsuńPozdrawiam
Dzieje Czechosłowacji, choćby te najnowsze, są materiałem na miliony książek (nie przesadzam, naprawdę tak uważam), zarówno beletrystycznych, jak i naukowych. Problem polega na tym, jak w tym gąszczu faktów i inspiracji trudno jest znaleźć dla siebie jakąś niszę i odpowiednio oddać ją w tekście. Mam wrażenie, że Rankovovi doskonale się to udało.
OdpowiedzUsuńTrudno mi się z Tobą nie zgodzić :) A tak swoją drogą polecam "Gottland" Szczygła (jeżeli jeszcze nie czytałaś).
Usuń